Przygruntowe przymrozki?

Wraz z powrotem Władimira Putina na Kreml w stosunkach Rosji z Zachodem zaczęło się robić coraz chłodniej. Nowy-stary prezydent demonstracyjnie nie wybrał się wiosną do Stanów Zjednoczonych na szczyt G8. Swoimi pierwszymi wizytami po zaprzysiężeniu zaznaczył, że droższe mu są Białoruś i Kazachstan, a zaraz potem Chiny. Żywiołowe protesty polityków i artystów z Zachodu wobec procesu członkiń zespołu Pussy Riot, który zakończył się wyrokiem skazującym, odbierane były przez oficjalną Moskwę z rozdrażnieniem. Podobnie jak wsparcie dla białego ruchu protestu. Duma przegłosowała ustawy uznające NGO przyjmujące zagraniczne granty za „agentów zagranicznych”. Ostatnio została wyrzucona z Rosji amerykańska agencja realizująca projekty rozwojowe USAID (rosyjski MSZ uzasadnił to posunięcie tym, że działalność agencji wykraczała poza deklarowane cele; jej wsparcie dla monitorowania wyborów uznano za instrument wpływu politycznego). Przyjaznych gestów jak na lekarstwo: „jesień idzie, nie ma na to rady”. A wraz z nią przygruntowe przymrozki.

Teraz nowy akord w antyzachodniej uwerturze. Rosyjska delegacja na Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy jeszcze przed wyjazdem na październikową sesję wysłała „znaczące sygnały”. Przewodniczący Dumy Siergiej Naryszkin oświadczył, że nie stanie na czele delegacji, jak było w planie i nie pojedzie do Strasburga, gdzie miał przedstawić jakieś tajemnicze „strategiczne propozycje” w fundamentalnej sprawie rozwoju europejskiego parlamentaryzmu. „W miarę zbliżania się terminu wyjazdu poczuliśmy, że moje strategiczne propozycje nie zostaną usłyszane przez szereg przedstawicieli Zgromadzenia Parlamentarnego i szereg liderów rusofobicznych delegacji”. Kim są owe delegacje rusofobów, pan Naryszkin nie uściślił. Z klasycznym manewrem wyprzedzającym wystąpił Aleksiej Puszkow, w przeszłości prokremlowski dziennikarz specjalizujący się w tematyce międzynarodowej, obecnie szef komisji spraw międzynarodowych Dumy. Zapowiedział, że jeżeli Rada Europy przeniesie monitorowanie Rosji na poziom komitetu ministrów Rady Ministrów Europy, to owo posunięcie znacznie skomplikuje stosunki Rosji z Rady Europy.

A Rada Europy pewnie przeniesie monitorowanie na wyższy szczebel, w każdym razie powinna. O co chodzi? Skąd te groźne pomruki niedźwiedzia? Otóż, Rada Europy wykazała zainteresowanie pospiesznie wprowadzanymi w Rosji ustawami, ograniczającymi swobody obywatelskie (nowela ustawy o zgromadzeniach publicznych, ustawa o działalności NGO, ustawa o wprowadzeniu odpowiedzialności karnej za oszczerstwo, planowana ustawa o wprowadzeniu odpowiedzialności karnej za obrażanie uczuć religijnych – trochę się tego ustawowego towaru nazbierało). Czyż takie przyglądanie się poczynaniom rosyjskich władz, pilnie manipulujących przy pokrętle dokręcającym śrubę, to nie przejaw zaawansowanej rusofobii?

Być może Naryszkin nie tyle obawiał się o to, że nie zostanie usłyszany, ale o to, co sam mógłby usłyszeć w Strasburgu – na październikowej sesji ma zostać przedstawiony raport o dopełnianiu przez Rosję zobowiązań wynikających z członkostwa w Radzie Europy, a po przedstawieniu raportu planowane jest przyjęcie rezolucji. W dokumencie Rady Europy znalazła się krytyki procesu Pussy Riot, wzmiankowane powyżej nowe ustawy oraz wezwanie do zaprzestania prześladowania obrońców praw człowieka.

W redakcyjnym komentarzu na temat demarche Naryszkina internetowa Gazeta.ru napisała: „Rosyjskie władze wyraźnie postawiły na przykręcenie śruby wewnątrz kraju i wykorzystanie Zachodu w charakterze głównego wroga w propagandowej retoryce. Zachód stracił złudzenia co do możliwości demokratyzacji rosyjskiego reżimu, które powstały podczas prezydentury Dmitrija Miedwiediewa. Stanom nie przyniósł politycznych dywidend kurs na reset, Barack Obama raczej nie będzie się upierał przy kontynuowaniu tego kursu, jeśli pozostanie w Białym Domu na drugą kadencję. Rosja politycznie odchodzi od Zachodu coraz dalej i dalej, Europa i USA nie mają żadnych sposobów, aby zawrócić Rosję z tej drogi”.

Tendencja odwracania się plecami do Zachodu, wchodzenia w przydeptane kamasze pochodzącej z czasów ZSRR antyzachodniej propagandy jest z jednej strony dla wielu osób z rosyjskiej wierchuszki powrotem do naturalnego stanu rzeczy, zgodnym z ich przekonaniami, przyzwyczajeniami, potrzebami. Ale z drugiej strony wiele osób z wierchuszki nie wyobraża sobie zamrożenia stosunków z Zachodem i opuszczenia nowej żelaznej kurtyny – bo co się wtedy stanie z tymi wszystkimi słodkimi pierniczkami zdeponowanymi tu i ówdzie na tym okropnym Zachodzie. Zabawa w przeciąganie liny może się okazać dla jej uczestników drogą przyjemnością. Ale o różnicach zdań w tej i innych sprawach w bliskim otoczeniu Putina – w następnych odcinkach.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *