Przeprowadzone, sfałszowane, nasze

20 września. Niespodzianek nie było – fasadowe głosowanie nazywane wyborami do Dumy przyniosło zwycięstwo partii władzy, Jednej Rosji. Mandaty otrzymała także tak zwana systemowa opozycja, czyli partie obsługujące Kreml i imitujące pluralizm: komuniści, nacjonalistyczna LDPR Żyrinowskiego i do kompletu niezbyt udany klon partii władzy Sprawiedliwa Rosja.

Proces wyborczy był na każdym etapie kontrolowany przez Kreml. Dobrze poinformowane wróble na kremlowskim dachu mówią, że osobą, odpowiedzialną z ramienia władz za przebieg wyborczej farsy, był Wiaczesław Wołodin, zastępca szefa prezydenckiej administracji. Jego strategia polegała na tym, aby do Dumy – wybieranej znów według mieszanej ordynacji (połowa z krajowych list partyjnych, połowa z okręgów jednomandatowych; przywrócono tę ordynację po 13 latach) – dostała się maksymalnie mocna reprezentacja deputowanych Jednej Rosji oraz trzy partie, dotychczas zasiadające w parlamencie; eksperymentalnie dopuszczano obecność pojedynczych deputowanych startujących z okręgów jednomandatowych, reprezentujących partie zabiegające o względy Putina. Całość procesu wyborczego de facto sprowadzała się do zabiegania o jego względy. Niemniej obecność w pełni lojalnych przedstawicieli prokremlowskich ugrupowań spoza zaklętego kręgu czterech parlamentarnych partii niczego nie zmieni w ogólnym zagospodarowanym krajobrazie. Kontrola nad wyborami zakładała używanie sprawdzonych narzędzi: fałszowanie wyników, karuzele (wożenie autokarami od punktu do punktu zwerbowanych osób), kupowanie lub dosypywanie głosów, inne metody administracyjne.

Kapłani propagandy w mediach powtarzali, że rosyjskie społeczeństwo mimo kryzysu, pogarszających się wskaźników, zdradzieckich sankcji Zachodu itd. pokazało, że murem stoi za władzą. Nawet bezmyślne lapsusy formalnego szefa partii władzy, premiera Dmitrija Miedwiediewa w rodzaju wypowiedzi „pieniędzy nie ma, ale wy się trzymajcie, życzę dużo zdrowia”, nie zmieniły sytuacji. Jedna Rosja z list partyjnych i okręgów jednomandatowych otrzymała 343 mandaty – większość konstytucyjną – w 450-osobowej izbie (na razie nie ma jeszcze oficjalnych wyników, ale zapewne nie zmienią się te wstępne dane jakoś diametralnie). Otrzymała dzięki dorysowaniu około 14% głosów, jak twierdzi analizujący wyniki wyborów statystyk Siergiej Szpilkin. Jego zdaniem dorysowano też frekwencję: nie oficjalne 47%, a najwyżej 37%.

Opozycja pozasystemowa nie znalazła się w Dumie, kilka startujących partii – m.in. Jabłoko, PARNAS – nie przekroczyło nawet 3-procentowego progu, uprawniającego do dotacji z budżetu, aby wejść do parlamentu, trzeba było zdobyć co najmniej 5% głosów, progi okazały się – z różnych względów – za wysokie jak na opozycyjne nogi. Po poprzednich wyborach opozycja antysystemowa zorganizowała protesty przeciwko fałszerstwom wyborczym. Ruch białej wstążki bardzo nie spodobał się Putinowi, który podobno panicznie boi się czegoś w rodzaju arabskiej wiosny czy Majdanu pod murami Kremla. Tym razem chodziło o to, aby nikomu w głowie nie postało protestować. I faktycznie ogólna apatia, brak wiary w skuteczność jakichkolwiek protestów sprawiają, że opozycja nie wzywa do wyjścia na ulicę, a potencjał protestu nawet wśród niezadowolonych jest mizerny. System triumfuje i pokazuje, że może mieszać w wyborczym kotle, jak chce.

Z reporterskiego obowiązku dodam słowo o odbywających się jednocześnie z wyborami do Dumy lokalnymi wyborami w kilku regionach. Ramzan Kadyrow zwyciężył w plebiscycie potwierdzającym jego mandat szefa republiki ze słabym wynikiem 97%. Jego człowiek, zasiadający od lat w Dumie i cieszący się zasłużoną sławą zbira, „człowiek ze złotym pistoletem” Adam Delimchanow nadal reprezentować będzie interesy klanu w Dumie – zdobył mandat deputowanego z jeszcze słabszym rezultatem 92% głosów. W obwodzie tulskim stanowisko gubernatora przypadło Aleksiejowi Diuminowi (kilka miesięcy temu został mianowany przez Putina na to stanowisko, ale w teatrze marionetek wymagane było potwierdzenie tego stanu rzeczy w głosowaniu). Diumin to ciekawy case – przez lata był osobistym ochroniarzem Putina (to jego jedyny na razie walor; ciekawa ścieżka kariery, nieprawdaż?), krążą pogłoski, że nawet szykuje się go na następcę, telewizja przyjeżdża robić z nim wywiady, pokazuje mleczne krowy, które dają więcej mleka pod jego światłym przewodem itd. Na razie Diumin nie umie publicznie przemawiać, przyzwyczajony do roli człowieka za plecami bossa. Zobaczymy.

Co dalej? Z posłuszną prokremlowską partią, mającą konstytucyjną większość w kieszonkowym parlamencie Kreml będzie mógł błyskawicznie i bez targów z przystawkami przeprowadzać każdą ustawę. Może się to przydać w takim prognozowanym przez „The New Times” rozwiązaniu jak przeprowadzenie przedterminowych wyborów Putina (http://newtimes.ru/stati/xroniki/dosrochnyij-prezident.html), które mogą się odbyć już nawet w marcu 2017, na rok przed ustawowym terminem. Autor analizy Artiom Torczinski zauważył, że w przyszłorocznym budżecie przewidziano duże kwoty na wybory, a takowych brak w projekcie budżetu na 2018.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *