Nawalny: nie powieszę się na prześcieradle

24 stycznia. Demonstracje pod hasłem „Uwolnić Nawalnego” odbyły się wczoraj w 112 miastach Rosji. Policja zatrzymała ponad 3500 uczestników akcji. To rekordowe wartości w historii Putinowskiej Rosji.


Protest po raz pierwszy miał charakter ogólnokrajowy. Wcześniejsze wielkie demonstracje – 2011/2012, przeciwko powrotowi Putina na Kreml – gromadziły tłumy w Moskwie i Petersburgu, tym razem ruszyły się również ośrodki miejskie od Dalekiego Wschodu po Kaliningrad. Przeciwko protestującym władze zmobilizowały i dobrze wyposażyły w sprzęt obijający liczne formacje policji. „Kosmonauci” brutalnie interweniowali, wyciągali ludzi z grupy, kopali, tłukli pałami, opierających się wynosili za ręce o nogi do suk.


Największa demonstracja była w Moskwie. Oceny liczebności różnią się w zależności od tego, kto liczy: od 15 do 50 tysięcy. Według oceny socjolożki Aleksandry Archipowej, 42% uczestników brało udział w akcji ulicznej po raz pierwszy w życiu.


Ludzie zbierali się na placu Puszkina w centrum miasta. Władza miasta próbowały zniechęcić mieszkańców do udziału w akcji na różne sposoby. Zamknięto stację metra Puszkinskaja w bezpośrednim pobliżu miejsca zbiórki. W przeddzień zaczęto prace przy wymianie płytek chodnikowych (stało się to powodem żartów – prowadzona od dawna wymiana płytek w centrum miasta jest firmowana przez mera Sobianina, przeprowadza ją przedsiębiorstwo związane z jego żoną, roboty pochłaniają mnóstwo pieniędzy z budżetu miasta, a efekt jest mizerny, płytki trzeba ciągle wymieniać). Pod restauracją McDonald’s znajdującą się przy placu Puszkina ustawiły się zastępy tzw. drużynników. To jak widać ciągle przydatny władzom przeżytek czasów sowieckich, coś w rodzaju ORMO, zaangażowani przez milicję/policję cywile, mający pilnować porządku na ulicach. W mediach społecznościowych (które władze próbowały blokować) pojawiły się ostrzeżenia przed tym wcieleniem tituszek, aby uczestnicy nie dali się im sprowokować do bitki i omijali ich szerokim łukiem. Policja spychała zgromadzonych z ulicy na bulwary, tam doszło do pałowania na dużą skalę, brutalnych ataków na maszerujących. Ucierpieli też dziennikarze i zwykli przechodnie. Odbyła się tam bitwa na śnieżki – demonstranci obrzucali „kosmonautów” śniegiem. To była bardzo widowiskowa część demonstracji. Gdy już zapadł zmierzch, część protestujących przemieściła się pod areszt śledczy „Matrosskaja Tiszyna”, gdzie został osadzony Nawalny. Policja wściekle atakowała tych śmiałków, doszło do kolejnych zatrzymań. Łącznie w Moskwie zatrzymano ok. półtora tysiąca ludzi, w tym żonę Aleksieja Nawalnego, Julię (została po trzech godzinach wypuszczona).


A skoro już jesteśmy pod aresztem, to zacytuję słowa Nawalnego z jego Instagramu (https://www.instagram.com/p/CKWYho7onM9/?utm_source=ig_embed): „Na wszelki wypadek oświadczam: nie mam zamiaru powiesić się na kracie, podcinać sobie żył ani gardła zaostrzoną łyżeczką. Uważnie chodzę po schodach”. To ważny komunikat. Politolog Gleb Pawłowski ocenił, że liczne protesty przeciwko uwięzieniu Nawalnego powstrzymają władze od kolejnych prób zgładzenia opozycjonisty.


Ale wróćmy na ulice rosyjskich miast. Druga co do liczebności demonstracja odbyła się w Petersburgu – marsz ruszył główną arterią miasta, Newskim Prospektem (zdjęcia dostępne na stronie „Fontanki”: https://www.fontanka.ru/2021/01/23/69720626/). Zatrzymano sześćset pięćdziesiąt osób. W szpitalu na OIOM znalazła się 54-letnia kobieta, którą policjant kopnął bez dania racji z rozpędu w brzuch.


Na szczególną uwagę zasługują gromadzące od kilkuset do kilku tysięcy osób protesty w innych miastach. Kilkaset osób protestowało w Jakucku mimo pięćdziesięciostopniowych (!) mrozów. Zgromadzenia odbyły się we Władywostoku, Chabarowsku (tam ludzie wprawieni w protestach, od lipca w każdą sobotę odbywają się marsze w obronie odwołanego gubernatora Siergieja Furgała), Czicie (policja tam nie rozpędzała protestów, czym zasłużyła na oklaski zgromadzonych), Irkucku, Nowosybirsku, Omsku, Tomsku, Niżnym Nowogrodzie, Rostowie nad Donem i wielu innych.


Władze poza wysłaniem „kosmonautów” na ulice wytoczyły też przeciw Nawalnemu armaty medialnych kłamstw. Jak wylicza Stanisław Kuczer (RTVI), w prokremlowskich mediach promowano mity. Mit numer 1: Nawalny wzywał na protesty dzieci. „Ażeby zobaczyć, że to nieprawda, wystarczy popatrzeć na profile Nawalnego w mediach społecznościowych, nie ma tam ani słowa o wezwaniu nieletnich na wiece”. Mit ten swoim wątpliwym autorytetem wzmacniała popadia Kuzniecowa, rzeczniczka praw dziecka, powtarzając wyssane z palca twierdzenia o rzekomym „żywym murze z dzieci”, które miały ochraniać swymi ciałami protestujących w sprawie Nawalnego dorosłych we Władywostoku. Kolejny mit: To nie jest protest pokojowy, demonstranci są agresywni wobec przeciwników Nawalnego, atakują też policjantów, to żulia. O agresji „kosmonautów” ani słowa. Rzecznik prasowy Kremla Dmitrij Pieskow powiedział, że w akcjach – które były nielegalne – wzięło udział niewiele osób, na poprawki do konstytucji [dające Putinowi prawo wyzerowania dotychczasowych kadencji i prawo startu w kolejnych wyborach] głos oddało znacznie więcej Rosjan i w ogóle więcej osób głosuje na Putina niż popiera Nawalnego (https://www.vesti.ru/article/2514425). Z dziennika telewizyjnego można się było jeszcze dowiedzieć, że w organizowaniu akcji protestu brały udział wywiady obcych państw, akcje doprowadzą do zwiększenia liczby zakażeń koronawirusem i że policja była łagodna jak baranek, reaguje tylko na akty chuligaństwa (https://www.vesti.ru/article/2514448). Ciekawa jestem, jaką dziś bajkę będzie opowiadał Rosjanom Dmitrij Kisielow, naczelny kapłan kremlowskiej propagandy, w sztandarowym programie „Wiesti Niedieli”.


Jakie będą polityczne reperkusje wczorajszych demonstracji? Czy władze ugną się pod naciskiem i wypuszczą Nawalnego na wolność? Na oba te pytania odpowiedziałabym: szanse na to są niewielkie. Ale to, co się dzieje w związku z powrotem „niedotrutego” Nawalnego do Rosji, ma i będzie miało znaczenie dla kondycji Putinowskiego reżimu. Wyrażony w postaci wczorajszych protestów zakres poparcia dla Nawalnego nie jest dla władz krytyczny. Ale jest przestrogą. To się może zmienić, może się w przyszłości przechylić. Poza tym Nawalny nadal będzie drążył, pokazywał korupcję i zgniliznę ludzi reżimu, a tym samym drapał teflonowy wizerunek „wiecznego” Putina. Pokazanie pałacu w Gelendżyku (film w ciągu pięciu dni odnotował 79 milionów odsłon na Youtube – https://www.youtube.com/watch?v=ipAnwilMncI) pokazało Putina w bardzo niekorzystnym świetle pod wieloma względami. Korupcja, samowładztwo, otaczanie się podejrzanymi osobistościami, bezguście i tak dalej. Wczoraj wielu ludzi na demonstracjach miało w rękach szczotki do czyszczenia sedesu – to symboliczny komentarz do pokazanego na filmie „eksponatu” z pałacowej łazienki, pozłacana szczotka za kilkadziesiąt tysięcy rubli. Piękne berło Putina.


Intensywny ciąg dalszy na pewno zaraz nastąpi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *