Składki partii władzy

Do Petersburga na zjazd partii władzy „Jedinaja Rossija” 21 listopada przyjechało trzy tysiące delegatów. Wielu z nich zamieszkało w najdroższym hotelu w mieście – „Astorii”. Dziennikarze rozgłośni Echo Moskwy wyrazili przekonanie, że rachunki za tę i inne zjazdowe rozkosze partia zapłaciła ze składek. Wielka partia władzy na pewno zbiera mnóstwo forsy ze składek. Sprawdziłam: w 2007 roku – jeszcze przed kryzysem – w okresie prosperity partia zebrała 118 mln rubli. Wysokość składek jest zróżnicowana, biedni płacą mało (6 rubli na kwartał), bogaci – procentowo wyliczaną kwotę od dochodów. Płacenie składek jest od ubiegłego roku dobrowolne, jak ktoś nie chce, może zaoszczędzić te sześć rubli na kwartał.  

Najtańszy pokój w „Astorii” kosztuje 9500 rubli za noc, luksusowy apartament – 15 300 rubli. W tańszym hotelu „Newski Express”, który w całości został wynajęty dla delegatów, obowiązywała, jak pisała prasa, prohibicja (choć niektórzy delegaci poradzili sobie z tym dziecinnym ograniczeniem). Gdyby wszyscy delegaci spędzili noc w najdroższym hotelu, to partia musiałaby wybecelować na to prawie 46 mln rubli, co stanowi ponad jedną trzecią rocznych składek ogólnopartyjnych, druga połowa pewnie idzie na zwrot za dojazd oraz jedzenie, bo można założyć, że delegaci nie jedzą czebureków z najbliższej uzbeckiej budki na rogu. No, ale nie ma o czym mówić – zjazd odbywa się tylko raz w roku, składek wystarczy. Na działalność partia otrzymała w zeszłym roku 2 mld rubli z budżetu federalnego. Kolejny miliard (to dane oficjalne) wpłynął do partyjnej kasy od biznesmenów (5 mln rubli wpłacił np. Oleg Deripaska, który zagrał rolę pokornego oligarchy w słynnym epizodzie „Premier Putin ratuje Pikalowo i upomina się o długopis”). Teraz mamy rok chudy, więc pieniędzy jest mniej, ale, jak widać, też można poszaleć.

Opłacanie – czy ze składek czy z innych funduszy – najdroższych hoteli wydaje się jedyną ideologią rządzącej partii. Tak można podejrzewać, bo żadnych innych widomych idei ani celów, ani zadań zjazd partii nie wygenerował i przed członkami swymi nie postawił. We władzach nie nastąpiła rotacja. Premier Putin nie wstąpił do partii, choć nadal stoi na jej czele. Prezydium głowiło się głównie nad tym, jak ubrać w słowa pustosłowie. Przewodniczący rady partii Borys Gryzłow oznajmił wprawdzie, że ideologia partii nazywać się będzie od dziś „rosyjski konserwatyzm”, ale na razie żadne tęgie głowy nie są w stanie wyjaśnić, co to mianowicie znaczy. Gryzłow też nie wyjaśnił.

Do partii władzy byle kto nie może należeć, szeregi zasilają przede wszystkim urzędnicy wysokiego i średniego szczebla. W telewizji ładnie się prezentują wybitni działacze kultury i sportowcy (a jeszcze lepiej sportsmenki z platynowym balejażem), więc w pierwszym rzędzie na zjeździe jest kogo posadzić. Oglądając telewizyjną transmisję ze zjazdu, trudno się było uwolnić od wrażenia, że to było poszerzone posiedzenie rządu – takie nudne teatrum dla wytrwałych, którzy lubią słuchać o sukcesach rządu w walce z kryzysem, poprawie bytu emerytów dzięki trosce premiera i zmniejszeniu inflacji, która zżera oszczędności roztropnych panien (temu głównie było poświęcone wystąpienie Putina, który jak prymus podczas wizytacji wyrecytował krzepiące serca dane o postępach rosyjskiej gospodarki pod światłym przewodem i zapowiedział wypłacanie premii tym, którzy zdadzą stare samochody do utylizacji).

W przemówieniu prezydenta Miedwiediewa, który był gościem zjazdu, zwróciło uwagę jedno zdanie w obfitej pianie aprobaty dla potencji partii: prośba, żeby towarzysze partyjni nie przesadzali podczas wyborów i nie podmieniali procedur wyborczych procedurami stricte administracyjnymi. Odważnie przyłożył – skrytykował partię Putina. Po ostatnich wyborach regionalnych, na których „Jedinaja Rossija” wzięła wszystko, protest podniosła nawet pokorna zwykle, kieszonkowa opozycja. Ale i ten poryw Miedwiediewa nie wybił delegatów ze stuporu, w jakim spokojnie tkwili sobie przez kilka godzin.

Podczas zjazdu nie było dyskusji. To kolejne – po parlamencie – miejsce w Rosji, w którym się nie dyskutuje. Zjazd polegał na zjechaniu się, wysłuchaniu przemówień prezydenta i premiera oraz oddaniu kluczy w recepcji hotelowej. Niektórzy obserwatorzy mówią, że w rządzących elitach coraz mocniej czuje się rywalizację pomiędzy najważniejszymi osobami w państwie – premierem i prezydentem. Nawet jeśli to prawda, to zjazd „JR” nie stał się w tej grze jakimś przełomowym momentem – role zostały napisane i bezbarwnie wykonane zgodnie z planem. Hasło modernizacji, rzucone przez Miedwiediewa w uprzednio publikowanych dokumentach programowych (artykuł „Rosjo, naprzód!” i orędzie), zostało na zjeździe skomponowane z wydmuszką ideową „rosyjski konserwatyzm”. I tyle. Żaden fragment przemówienia nie przerwał delegatom wyćwiczonego snu z otwartymi oczami. Niektórych obudził dopiero drobny wypadek: kilkoro delegatów spadło z podestu i mocno się potłukło.

Ważne sprawy są dziś w Rosji dyskutowane raczej w Internecie niż na rządowych/parlamentarnych/partyjnych zlotach – o korupcji, bezprawiu, porządkach-nieporządkach w milicji itp. można się dowiedzieć z blogów czy innych żywych bytów światowej sieci. Internet stał się dla wielu ludzi w Rosji czymś w rodzaju ostatniej instancji i konfesjonałem. Nie wiem, czy to oznacza, że partia może spać spokojnie, jak większość delegatów na luksusowym zjeździe.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *