28 października 2024. Czy mechanizmy adaptacji decydują o tym, jak obywatele Federacji Rosyjskiej traktują rozpętaną przez Putina inwazję na Ukrainę?
To nie będzie akademicka rozprawa, próbująca odpowiedzieć na zadane w nagłówku pytanie. Raczej opowieść jednego z tych, którzy odrzucili mechanizm adaptacji i dostrzegają zagrożenia, o jednym z tych, którzy starają się dopasować i skupiać na swoich sprawach.
Ta opowieść, której fragmenty poniżej zacytuję, wyciągnęła mi z odmętów pamięci wiersz Leszka Aleksandra Moczulskiego:
Na szarość naszych nocy
na naszą bezimienność
na szarość i nijakość
jutrzejszych naszych marzeń
na twarzy przezroczystość
na twarzy bez wyrazu
na nasze oddalenie
na naszą nieobecność
i rozmów obojętność
listek, iskierkę, cień
jak kotwicę
wbij w nasze serce
*
Siergiej Miedwiediew, politolog, socjolog i dziennikarz, pracuje na Uniwersytecie Karola w Pradze; Rosja przypięła mu łatkę „agenta zagranicznego”. Od wielu lat jest współpracownikiem Radia Swoboda. Z uwagą przygląda się Rosji, analizuje, zadaje trudne pytania. Na swoim profilu na Facebooku zamieścił wzmiankę o spotkaniu ze swoim byłym studentem. Posłuchajcie: „Pamiętam go z dawnych lat, jeszcze jako licealista przychodził na moje wykłady do Muzeum im. Puszkina. Moskwianin, łebski gość, teraz kończy licencjat w Wyższej Szkole Ekonomii w Moskwie [z tą uczelnią Miedwiediew był w przeszłości związany przez wiele lat]. Spotkaliśmy się, wypytywałem go o to, jak jego koledzy studenci odnoszą się do wojny i tego wszystkiego, co się dzieje. Z jego odpowiedzi wywnioskowałem, że ten temat nie jest w ogóle obecny w rozmowach, to nie powód do refleksji. To znaczy oni nawet nazywają wojnę wojną, rozumieją, że na wojnie giną ludzie, ale uznają to za element rzeczywistości, jako jedną z zasad gry, coś, czego nie są w stanie zmienić. Dla niego to oczywiście nieszczęście, ale nie katastrofa. Wojna toczy się gdzieś tam, wojna jest dla tych, którzy generalnie żyją daleko, na marginesie: dla więźniów, dla mieszkańców biednych prowincjonalnych regionów. Ale nie dla takich jak on – młodych, zdolnych, odnoszących sukcesy. Aktywność tzw. patriotów na uczelni? Cały ten ruch Biały Kruk, zbiórki dla uczestników specjalnej operacji wojskowej […] czy tworzenie filii Wyższej Szkoły Ekonomii w Doniecku czy Ługańsku – tak, to jest, ale gdzieś obok. I on to nawet ocenia jako rzecz żenującą. Podobnie jak ogromne plakaty wzywające, by zgłaszać się na wojnę, podpisywać kontrakty, wiszące na stacjach metra. Ale nie ma ich znowu tak wiele, więcej jest reklam telefonii komórkowej.
Psychologicznym problemem wojna jest dla niektórych studentów wydziałów humanistycznych, ale nie dla tych, którzy studiują na wydziałach technicznych – dla programistów, matematyków. W szczególności dla ekonomistów to nie jest żaden problem. Dla nich to czas wielu możliwości. 21-letnich młodziaków przyjmują takie znane firmy jak Yandex […], na początek nowi pracownicy dostają na rękę ekwiwalent 3 tysięcy euro. Problemy? Jakie problemy? Moskwa żyje swoim burzliwym życiem, a życie płynie.
Z rodzicami mój student o wojnie nie rozmawia. Mama jest nauczycielką, ojciec biznesmenem. Codziennie oglądają telewizję, która ich formatuje i podpowiada słowa, których mają używać w opisie rzeczywistości. Ukraińców wszyscy żałują, ale wszyscy są też przekonani, że to sami Ukraińcy zbombardowali i zniszczyli Mariupol. Student sam doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się w kraju, w tym wie o represjach (to też nie jest problem, wszyscy wokół wiedzą, że po pierwszej „administratiwce” [zapewne chodzi o karę aresztu administracyjnego] trzeba raczej wyjechać za granicę), ale cóż – życie, młodość, perspektywy są ważniejsze.
Powiedział jeszcze, że jego optyka związana jest z tym, że gdy dorastał, Putin już był, był po prostu od zawsze, represje były normą, a Ukraina była wrogiem. Student nie znał z autopsji czasów, gdy były wybory, a prasa miała margines swobody, na ulicach odbywały się demonstracje. Dla niego to, co się dzieje teraz, to część normy, tyle że obecnie to ma silniejszy wyraz i wydźwięk. Ale to nadal nie jest coś, co burzy jego życie, co powoduje zapaść.
[…] Dla większości ludności Rosji to [co się dzieje] w ogóle nie stanowi problemu – to po prostu część rosyjskiej normy.
Wizyta studenta przypomniała mi o mojej dawnej uczelni – zajrzałem na stronę internetową Wyższej Szkoły Ekonomii. Dowiedziałem się, że we wrześniu ze stanowiska dziekana wydziału nauk społecznych odszedł Andriej Mielwil, akademik z ogromnym doświadczeniem […]. Mógł jakiś czas temu odejść na emeryturę, ale jeszcze przez dwa i pół roku firmował przekształcenie WSE w służalczą instytucję, wysławiającą Z-wojnę, obserwował, jak niszczone jest to, co on z takim trudem wraz z kolegami budował, jeśli chodzi o prestiż szkoły. Jego miejsce zajął Denis Stukał – znakomity fachowiec, młody akademik. Pamiętam, jak jeszcze był studentem, szybko stał się samodzielnym uczonym, wykładowcą. Opublikował masę artykułów na Zachodzie, obronił pracę doktorską na nowojorskim uniwersytecie. I wrócił do Rosji, choć mógł zrobić karierę na dowolnej amerykańskiej uczelni. Wybrał objęcie stanowiska na wydziale ideologii i propagandy w faszystowskiej Rosji.
Rozumiem wszystkie argumenty byłego i obecnego dziekana: zachowanie instytucji, kapitału ludzkiego, obrona młodego pokolenia przed toksycznym środowiskiem, praca w mię przyszłości, gdy to wszystko się zakończy i argumenty w rodzaju „to może lepiej my sami to zróbmy, niż wiecie kto…”. Obawiam się, że kładąc na ołtarzu ofiarnym reputację dla instytucji, człowiek w rezultacie traci i jedno, i drugie”.
Siergiej Miedwiediew pisze o sobie, że czuje się jak dinozaur, który oczekuje przestrzegania starych norm, podczas gdy nowe pokolenia biegną w stronę nowego świata. A nowy świat tych norm albo nie zna, albo nie przestrzega, bo nie chce, bo nie widzi w nich sensu.
I znowu z zakamarków pamięci wyskoczył mi cytat z wiersza. Tym razem to Ewa Lipska:
Był już taki egzamin z historii
kiedy naraz wszyscy uczniowie oblali.
I został po nich uroczysty cmentarz.
Nie ma pewności że to był egzamin.
Nie ma pewności że wszyscy oblali.
Jest pewność że został po nich uroczysty cmentarz.