Archiwum autora: annalabuszewska

Oskarżam śmierdzącą trupami putinowską klikę

21 marca 2025. Rozgrywka szachowa Trump-Putin przysłoniła wydarzenia wewnątrz Rosji. A tu reżim przecież nie drzemie, co dzień włącza żarna, aby przemielić opornych. Dziś na 16 lat łagru został skazany dysydent Aleksandr Skobow. Za prawdę o wojnie, za obywatelską postawę.

Skobow ma 67 lat, był prześladowany jako dysydent jeszcze w czasach Związku Sowieckiego (w 1978 r. został aresztowany za działalność w nielegalnym stowarzyszeniu, wydawanie w drugim obiegu periodyku; na mocy orzeczenia sądu został poddany przymusowemu leczeniu psychiatrycznemu, wypuszczony w 1987 r.). Putinizm oskarżył historyka i publicystę z Petersburga o działalność w organizacji terrorystycznej i propagowanie terroryzmu. Ta „organizacja terrorystyczna” to Forum Wolnej Rosji Garii Kasparowa. A „propagowanie terroryzmu” to post w mediach społecznościowych o wysadzeniu Mostu Kerczeńskiego (vel Krymskiego).

W ostatnim słowie oskarżonego Skobow powiedział: „To ja dziś oskarżam. Oskarżam śmierdzącą trupami putinowską klikę. Pytam dziś obecnych na sali lokajów putinowskiego reżimu, którzy są małymi trybikami jego represyjnej machiny: czy przyznajecie się do winy, do współodpowiedzialności w popełnianiu zbrodni? […] Europa myśli, że jej wspaniały dobrobyt jest bezpieczny. Ale dziś ten spokojny świat w drzazgi roznosi dwóch drani: kremlowski i waszyngtoński. […] Jeśli putinowskie aneksje zostaną zalegalizowane, to będzie to miało katastrofalne skutki dla cywilizacji. Śmierć rosyjskim faszystowskim najeźdźcom! Śmierć Putinowi, nowemu Hitlerowi, zabójcy i podlecowi! Sława Ukrainie!” (na portalu Mediazona można przeczytać cały tekst wystąpienia Skobowa: https://zona.media/article/2025/03/21/skobov?utm_source=tw&utm_medium=smm&utm_content=skobov).

Pierwsze trzy lata Skobow ma spędzić w więzieniu, kolejne – w łagrze. Oskarżenie domagało się 18 lat łagru o zaostrzonym rygorze. „Ten wyrok jest równoznaczny z dożywociem, jeśli weźmie się pod uwagę wiek skazanego i liczne choroby” – napisała „Nowa Gazeta. Europa”.

Po rozpoczęciu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę w 2022 roku Skobow wystąpił przeciwko wojnie. Powiedział, że nie zamierza wyjeżdżać za granicę, chce pozostać w kraju, aby mówić prawdę. Zapowiedział, że nie pozwoli sobie zamknąć ust i będzie nadal mówił, co myśli. „Na tej wojnie słowo to też oręż” – powiedział.

„Jest nietypowym opozycjonistą – pisze Mira Liwadina w artykule „Państwo zabija dysydenta Skobowa za słowa” (https://novayagazeta.eu/articles/2025/03/21/svoboda-libo-est-libo-net). – Jest samodzielny, samoobsługowy, wolny strzelec. Nigdy nie gonił za trendami, nie próbował przylgnąć do nowych grup i organizacji. Nie przymilał się odbiorcom w swoich mediach społecznościowych, nie chciał spodobać się wszystkim”. I dalej: po zatrzymaniu 4 kwietnia ubiegłego roku sąd w Petersburgu orzekł o aresztowaniu i skierowaniu Skobowa do aresztu śledczego. Posiedzenie sądu odbywało się za zamkniętymi drzwiami. […] 90-letniej matce Skobowa, Natalii porządkowy zabronił stanąć bliżej monitora – kobieta chciała zobaczyć twarz syna. Na polecenie sądu pracownik zasłonił ekran. Zdaniem sądu, „to nie jest sala kinowa”. Matka prosiła, aby syn mógł być w areszcie domowym na czas śledztwa. Jej prośbę odrzucono”. Skobow został umieszczony w areszcie śledczym w Syktywkarze w Komi. Przez rok spędzony w fatalnych warunkach stan zdrowia Skobowa znacznie się pogorszył.

„Dyktatura Putina może mnie zabić, ale nie zmusi mnie do tego, bym przestał z nią walczyć” – powiedział Skobow podczas jednej z rozpraw.

Wróćmy jeszcze do czasów sowieckich. W Telegramie https://t.me/agentstvonews/5826 przypomniano, za co był ścigany Skobow w ZSRS. W 1976 r. dysydenta aresztowano po raz pierwszy. W centrum Leningradu rozrzucił ulotki wzywające do obalenia tyranii. Został za to wyrzucony z Komsomołu i ze studiów. Sprawami niebłagonadiożnych mieszkańców Leningradu zajmował się w tamtym czasie między innymi młody adept KGB, Władimir Putin – twierdzi historyk z Memoriału Aleksandr Czerkasow. W 1978 r. Skobow został ponownie aresztowany (za działalność w grupie Lewicowa Opozycja i samizdat). Śledztwo prowadził piąty zarząd KGB w Leningradzie, odpowiedzialny za walkę z „ideologicznymi dywersjami”. Putin był jego funkcjonariuszem. Z oficjalnej biografii prezydenta usunięto wzmianki o piątym zarządzie, ale zachowały dokumenty potwierdzające służbę w tym segmencie gosbiezopasnosti i jego udział w ściganiu i prześladowaniu dysydentów, m.in. Skobowa.

Targowisko handlu pustką

16 marca 2025. W opisie tego, co dzieje się w geopolitycznej rozgrywce pomiędzy Waszyngtonem i Moskwą, zatrzymałam się w chwili, gdy do rosyjskiej stolicy przybyła delegacja amerykańska ze specjalnym wysłannikiem Donalda Trumpa, Steve’em Witkoffem na czele (tekst ukazał się w cyklu „Rosyjska ruletka”: https://www.tygodnikpowszechny.pl/w-moskwie-wyladowala-delegacja-z-usa-czy-bedzie-w-stanie-przekonac-putina-do-zakonczenia-wojny; wcześniejsze etapy opisałam na blogu: https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2025/03/04/jazda-po-muldach-z-bubiencami/; https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2025/03/03/interludium-po-rozmowie-z-gabinecie-owalnym/).

Steve Witkoff został przyjęty (w czwartek późnym wieczorem, jak podkreśla rzecznik Kremla) przez samego Władimira Putina. O czym rozmawiali? Szczegółów nie poznaliśmy. Delegacja amerykańska miała otrzymać „dodatkowe sygnały” w sprawie stanowiska Rosji wobec zakończenia wojny na Ukrainie. Wcześniej, jeszcze przed spotkaniem z amerykańską delegacją Putin odniósł się publicznie do rozmów amerykańsko-ukraińskich w Dżuddzie i propozycji 30-dniowego rozejmu.

Wypowiedział znamienną formułę: „Tak, ale…”. Tak, Rosja przyjmuje propozycję zawieszenia broni, ALE na pewnych warunkach. Warunkach, które czynią rozejm niemożliwym. Putin zakwestionował sens rozejmu, który strona ukraińska, jego zdaniem, wykorzysta do uzupełnienia uzbrojenia i przeprowadzenia mobilizacji (przymusowej mobilizacji, podkreślił wężykiem, wężykiem). Zaznaczył, że uprzednio należy dokładnie uzgodnić wszystkie parametry kontroli zawieszenia ognia. W zestawie znalazły się też wspominane przy każdej nadarzającej się okazji inne warunki, których spełnienia Rosja domaga się od Kijowa: gwarancji nieprzystępowania Ukrainy do NATO oraz zmiany „kijowskiego reżimu”. Nazywa to „praprzyczynami” konfliktu, a tylko ich przezwyciężenie uzna za rękojmię „długotrwałego pokoju”.

Donald Trump nazwał oświadczenie Putina „obiecującym, ale niepełnym”. Być może Witkoff usłyszał potem coś jeszcze. Trump sygnalizował, że chciałby jak najszybciej porozmawiać z Putinem, ale minęło kilka dni od tej zapowiedzi i do rozmowy na razie nie doszło. Być może dojdzie ona do skutku w tym tygodniu.

Kreml przyjął taktykę uników i męczenia buły. W formułce zgody na pokój „Tak, ale…”, ten drugi człon jest ważniejszy od pierwszego. Najważniejsze to pozostać w grze, nie wyglądać na stronę odrzucającą ideę zawarcia pokoju. Być może Moskwa chciałaby na tym etapie, jeszcze przed przystąpieniem do właściwych negocjacji, otrzymać od Trumpa jakieś pożądane bonusy (tyle ich już uzyskała, więc apetyt jej rośnie), a w zamian zaoferować jakieś nieistotne z jej punktu widzenia pustostany. Im dłużej będzie trwać ten ping pong, tym więcej szans na zgłoszenie kolejnych potrzeb, bez których nie da się iść dalej.

Amerykański dziennikarz, specjalizujący się w stosunkach rosyjsko-amerykańskich, David Satter tak ocenia aktualny moment: „Trump nie zauważa, jakie są cele tej wojny w oczach Putina. Putin chce zniszczenie ukraińskiej państwowości. Dlatego pokój na takich warunkach [które nie doprowadzą do upadku i kapitulacji Kijowa] go nie interesuje. […] Nie widzę żadnych oznak tego, że Putin chce pokoju i gotów jest zgodzić się na gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. W Moskwie uznają Trumpa za kogoś, kto jest gotów im pomóc w zwycięstwie. Tymczasem, jak sądzę, Trump widzi się w innej roli – roli człowieka, który ma wystarczające instrumenty, aby oba państwa zmusić do zakończenia wojny. Putin nie chce się z nim poróżnić, on chce go wykorzystać. Dlatego będzie przeciągał ten proces w nadziei, że z czasem Rosja będzie mogła przeciągnąć Trumpa na swoją stronę. Czy taka taktyka przyniesie [Moskwie] sukces? Zaczynam w to powątpiewać, Trump się uczy i widzi, że na rosyjskiego partnera nie może liczyć”. Czy tak będzie, zobaczymy.

Nie znamy propozycji Moskwy przekazanych Witkoffowi. Doradca prezydenta Rosji ds. międzynarodowych Jurij Uszakow wspomniał w rozmowie z dziennikarską obsługą Kremla, że przedmiotem rozmów jest nie tylko rozejm, ale także „możliwy nowy strategiczny kurs USA i Rosji”. Bardzo ciekawe.

Znamienne było to, jak w Moskwie rozegrano wizytę Witkoffa. Samolot z amerykańską delegacją wylądował w Moskwie w czwartek 13 marca około południa. Putin przez cały dzień był bardzo zajęty – spotykał się z Alaksandrem Łukaszenką, aby podpisać plik umów. Konferencję po rozmowach z Łukaszenką wykorzystał do wygłoszenia wyżej opisanych warunków zawieszenia broni.

A Witkoff czekał, aż Putin znajdzie dla niego czas. Wreszcie znalazł.

Po powrocie do Waszyngtonu Witkoff w wypowiedzi dla CNN skonstruował kolejną w tej grze okrągłą formułkę: „Obie strony są teraz bliżej, niż były wcześniej. Przypuszczam, że prezydent Putin chce zakończenia tego [konfliktu]”. Wyraził też przypuszczenie, że rozwiązanie „ukraińskiego kryzysu zajmie jeszcze kilka tygodni. Staramy się zmniejszyć dystans dzielący obie strony”.

Szefowie resortów dyplomacji Marco Rubio i Siergiej Ławrow po rozmowie telefonicznej odnotowali postęp w dalszych pracach nad odbudową stosunków dwustronnych. Bez konkretów. Konkretnie za to wypowiedziała się rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa: „Nieprawdą jest, jakoby Rosja uchyliła sankcje wobec Rubio” – powiedziała, komentując pojawiające się w mediach społecznościowych spekulacje na ten temat.

W tym targowisku handlowania pustką pojawiają się od czasu do czasu ciekawe wrzutki. „The Moscow Times”: Kiriłł Dmitrijew (mianowany 23 lutego specjalnym przedstawicielem prezydenta ds. współpracy z zagranicznymi inwestorami) zaproponował Elonowi Muskowi zorganizowanie wspólnej misji Rosji i USA na Marsa w 2029 r. Może to i dobry pomysł, zwłaszcza jeśli dobór załogi pozwoli ludzkości odetchnąć.


Jazda po muldach z bubiencami

4 marca 2025. Każdego dnia na nasze głowy spada obfity deszcz wiadomości z różnych scen politycznych, zwroty akcji następują w oszałamiającym tempie, scenariusz thrillera politycznego w reżyserii Donalda Trumpa przyprawia o zawrót głowy. Tymczasem prezydent Rosji zachowuje kamienną twarz wobec tego, co intensywnie zmienia rzeźbę terenu wszędzie tam, gdzie sięga głos Trumpa.
Nadal nie dowiedzieliśmy się, jak Putin zareagował na ostatnie wstrząsy (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2025/03/03/interludium-po-rozmowie-z-gabinecie-owalnym/). Ale 27 lutego wygłosił przemówienie na kolegium Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Zawiera ono wiele spostrzeżeń na temat nowego rozdania w polityce międzynarodowej, w tym oczekiwanego przełomu w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi.

„Pierwsze kontakty z nową amerykańską administracją pozwalają mieć pewne nadzieje […] na przezwyciężenie problemów, które w swoim czasie stworzyły i ukraiński, i inne kryzysy regionalne”. Jak w wielu poprzednich wypowiedziach, Putin mówi o abstrakcyjnym „kryzysie ukraińskim”, a nie o wojnie wywołanej przez zakompleksionego polityka, który od ćwierćwiecza kurczowo trzyma się władzy.

Idźmy dalej: „Jest ważne, że nasi obecni partnerzy prezentują pragmatyzm, realne spojrzenie na rzeczy, odrzucają wiele stereotypów, tak zwanych zasad, mesjańskich, ideologicznych klisz swoich poprzedników, które doprowadziły do kryzysu całego systemu stosunków międzynarodowych i które zaczęły rozsadzać od środka samą zachodnią wspólnotę”. Zdaniem Putina, zachodnia wspólnota przeżywa problemy polityczne i gospodarcze na własnym podwórku.

Putin stwierdził, że dynamiczne zmiany w międzynarodowym landszafcie to rezultat męstwa rosyjskiej armii – to ich czyn zbrojny stworzył warunki dla rozpoczęcia nowego poważnego dialogu o rozwiązaniu „kryzysu ukraińskiego” i in. A droga do rozwiązania tego kryzysu jest, zdaniem Putina, pokojowa. No, oczywiście, czas wyciągnąć z naftaliny płaszcz obszyty piórkami gołębia pokoju i z uśmieszkiem zadowolonego hipokryty mówić o ustanowieniu pod dyktando Moskwy „nowego systemu bezpieczeństwa w niepodzielonej Europie”.

Putin wskazał „część europejskich elit”, które pozostają niezadowolone z nowego dialogu rosyjsko-amerykańskiego i chcą nadal żyć w zdestabilizowanym świecie. Federalna Służba Bezpieczeństwa będzie pracować nad tym, aby próby zerwania dialogu z Ameryką udaremnić.

„Szanowni koledzy!” – zwrócił się następnie do zgromadzonych funkcjonariuszy Putin. Wymienił kierunki działań służby. Wśród nich nacisk został położony na walce z przestępczością w sferze bankowości i finansów oraz (uwaga) z korupcją. A na koniec prezydent przeszedł do samych przyjemności – przygotowań do 80-lecia Pobiedy w wielkiej wojnie ojczyźnianej. Odnotował wybitny wkład wywiadu, kontrwywiadu, a także organów bezpieczeństwa państwowego, SMIERSZ i innych zbrodniczych odgałęzień aparatu przymusu. Ze szczególnym namaszczeniem podkreślił osiągnięcia funkcjonariuszy w zwalczaniu banderowców, OUN-owców i „wszelkiej maści zdrajców i kolaboracjonistów” (całość wystąpienia dostępna na stronie Kremla – http://www.kremlin.ru/events/president/news/76338).


*
Jeszcze słowo o ogłoszonej decyzji o zawieszeniu dostaw amerykańskiej broni dla Ukrainy. „The Moscow Times”, powołując się na źródła na Kremlu i w kręgach dyplomatycznych, pisze, że w Moskwie te wieści odebrano z pewnym takim zdziwieniem. Sekretarz prasowy prezydenta Dmitrij Pieskow wypowiedział okrągłą formułkę: „Jeżeli USA zaprzestaną dostarczać broń Ukrainie, to będzie to najlepszy krok w stronę pokoju. To decyzja, która faktycznie może skłonić reżim w Kijowie do rozpoczęcia procesu pokojowego”. Można zakładać, kontynuuje wywód „The Moscow Times”, że w tej sytuacji Władimir Putin, będzie się starał przekonać opinię publiczną na świecie, że to osobiście Zełenski ponosi odpowiedzialność na przedłużanie się wojny, a jednocześnie Rosja będzie wzmacniać nacisk na froncie, aby okupować jak najwięcej ukraińskich ziem.


*
W dzisiejszym strumieniu doniesień na uwagę zasługuje jeszcze jedna wiadomość. Bloomberg: Podczas rozmowy telefonicznej 12 lutego Trump poprosił Rosję o pośrednictwo w rozmowach USA z Iranem. Putin wykazał zainteresowanie. „Rosja uważa, że USA i Iran powinny problemy rozwiązać na drodze rozmów” – Pieskow. I znowu przydadzą się szaty obszyte piórkami gołąbka pokoju, nieprawdaż?

Interludium po rozmowie w Gabinecie Owalnym

3 marca 2025. Ostatni dzień lutego przyniósł światu doniesienia z Waszyngtonu – amerykańska administracja zaprosiła Wołodymyra Zełenskiego do Gabinetu Owalnego. Tematem spotkania Trump–Zełenski miało być podpisanie ramowej umowy o dostępie do ukraińskich złóż. Umowy nie podpisano. Przed kamerami rozegrała się scena, której reżyserem nie była poprawność polityczna ani żadna inna.

Skandaliczna awantura została już rozłożona na czynniki pierwsze przez media, komentatorów, polityków, szpiegów, stylistów i satyryków. Popatrzmy teraz na reakcje Moskwy.

Od rozmowy telefonicznej Trump–Putin minęły ledwie trzy tygodnie. Nawet niecałe. (Sytuację na początku tej „nowej ery” opisałam w Rosyjskiej ruletce i na łamach „Tygodnika Powszechnego”: https://www.tygodnikpowszechny.pl/punkt-zwrotny-w-kwestii-ukrainy-co-wynika-z-rozmowy-trumpa-z-putinem-189779; https://www.tygodnikpowszechny.pl/prezent-dla-putina-jak-kreml-zareagowal-na-dzialania-administracji-trumpa-w-sprawie-ukrainy-189832). Mamy dalszy ciąg festiwalu prezentów Trumpa dla Putina. Dociskanie Ukrainy na oczach zdumionego świata, by jak najszybciej przyjęła warunki porozumienia pokojowego według scenariusza Waszyngtonu i poczyniła ustępstwa, to jeden z nich.

Kreml od wielu lat próbuje wbić klin we współpracę transatlantycką. I dostaje od nowej amerykańskiej administracji miły podarunek w postaci sygnałów zwijania projektów USA w dziedzinie bezpieczeństwa na Starym Kontynencie. To na razie sygnały. Ale witane w Moskwie z pełnym zrozumieniem i zadowoleniem. Rosja ze swej strony powtarza wytarte mantry – chce gwarancji, że NATO nie tylko się nie rozszerzy, ale zwinie, chce decydować o statusie państw, będących w przeszłości w ZSRS, a także – w dalszej kolejności – w obozie socjalistycznym, czyli w bezpośredniej strefie wpływów Moskwy. Wodą na młyn Rosji są wszelkie podziały w świecie Zachodu – i te duże, i te mniejsze, i zewnętrzne, i wewnętrzne. Bo można je rozgrywać. Kryzysy to kolejne prezenty dla Kremla.

A co do Ukrainy – Putin chce jej kapitulacji, zmiany ekipy rządzącej (na taką, która będzie powolna Moskwie, co będzie równoznaczne z utratą przez Ukrainę – całkowitą lub częściową – suwerenności), uznania nowego statusu „nowych terytoriów” (tak się w Moskwie mówi o okupowanych regionach Ukrainy), demilitaryzacji Ukrainy i zagwarantowania, że nikt jej do NATO (nawet przeżywającego kryzys) nie przyjmie. And last but not least – zniesienia sankcji wobec rosyjskiej gospodarki.

Tymi oczekiwaniami Rosja żongluje w różnych konfiguracjach – chciałaby dostać wszystko w jednym natychmiastowym pakiecie, ale skoro na razie nawet „drug Donald”, nastawiony na wypracowanie nowego dealu z Moskwą, się z zaspokajaniem tych oczekiwań en bloc nie wyrywa, to trzeba stosować technikę salami, po kawałeczku. A tę technikę Putin ma opanowaną do perfekcji.

Na początek w las poszły ogary dyplomacji. Rosji zależało na przełamaniu izolacji Putina na arenie międzynarodowej i telefon od amerykańskiego przyjaciela jej to zapewnił. Z kopyta przystąpiono też do negocjacji o wznowieniu pracy ambasad (stopniowo wygaszanej przez ostatnie trzy lata) – odbyła się 18 lutego tura rozmów w Rijadzie, a potem 27 lutego w Stambule. Rosyjski MSZ wydał po stambulskim spotkaniu bardzo sztywny komunikat: przedyskutowano sposoby finansowania przedstawicielstw dyplomatycznych i możliwości przywrócenia bezpośredniego połączenia lotniczego. Na razie żadnych decyzji (zostaną podjęte zapewne dopiero na wyższych szczeblach). Jak na wielogodzinne męczenie buły to dorobek skromny. Może jakiś wymierny postęp będzie widoczny po kolejnych konsultacjach. W mediach pojawiają codziennie zapowiedzi prezentów Ameryki dla Putina (podkreślam – to medialne zapowiedzi, a nie oficjalne komunikaty): wznowienie eksploatacji Nord Stream 2 czy przecieki o zamiarze przyspieszenia negocjacji z Moskwą o zniesieniu sankcji.

Jeśli chodzi o reakcje Moskwy dotyczące zerwanego na wysokiej nucie spotkania Trump–Zełenski, to były one powściągliwe. Rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow zauważył, że w Stanach na pewno po tej rozmowie „pozostał nieprzyjemny osad” i że „ktoś powinien wreszcie skłonić Zełenskiego do konstruktywnej pozycji – on nie chce pokoju, ktoś powinien go przekonać, jeśli to będą Europejczycy, to cześć im i chwała”. Ostrzegł, że [rozpatrywane w różnych gremiach] przekazanie rosyjskich aktywów zagranicznych Ukrainie „będzie miało daleko idące konsekwencje”. I Moskwa tego tak nie zostawi.

W firmowym stylu z otwartymi inwektywami pod adresem ukraińskiego prezydenta wystąpił eksprezydent Dmitrij Miedwiediew – nazwał Zełenskiego „kokainowym klaunem” i „niewdzięczną świnią, którą właściciele świńskiej farmy dotkliwie spoliczkowali”. I wezwał amerykańskie władze do całkowitego wstrzymania pomocy wojskowej dla Ukrainy.

Komentatorzy w kremlowskich mediach podobnie jeździli po Zełenskim bez żadnych zahamowań. Portal „Wzglad” zamieścił m.in. materiały pod znamiennymi tytułami. „Ameryka przeklęła Zełenskiego. I co teraz?”; „W Białym Domu skończył się kiepski aktor”; „Chamstwo Zełenskiego zaowocuje zdjęciem Ukrainy z amerykańskiej listy płac” i tak dalej w tym duchu.

A Putin? O skandalu się dotychczas publicznie nie wypowiedział (Pieskow oznajmił tylko, że prezydent „został o skandalu poinformowany”). Miał natomiast wystąpienie na rozszerzonym kolegium Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Warto się przyjrzeć temu, co miał do powiedzenia w gronie kolegów. Ale to – w następnym odcinku. Podobnie jak dalszy ciąg akcji po rozmowie w Gabinecie Owalnym. Bo ten ciąg dalszy nastąpi.

Po spotkaniu w Rijadzie. Część 2

22 lutego 2025. Czy jeszcze ktoś pamięta, że pięć dni temu odbyła się pierwsza runda rozmów rosyjsko-amerykańskich? Wydarzenia i wypowiedzi tasują się tak szybko, że trudno się połapać. Ale spróbujmy uporządkować przynajmniej to, co po Rijadzie opowiadano w Rosji.

Ucząc się języka rosyjskiego, zastanawiałam się, dlaczego kolejka górska – atrakcja w lunaparkach, polegająca na wożeniu ludzi wagonikami, które to stają, to znów pędzą z różną prędkością, raz w górę, raz gwałtownie w dół – po rosyjsku nazywa się американские горки (amerykańskie górki). Od pewnego czasu się już nie zastanawiam – parada atrakcji, zmian, zakrętów, w jakie amerykańska polityka co dzień wpada z impetem od momentu zaprzysiężenia Donalda Trumpa, w pełni uzasadnia termin.

Jak na amerykańskich górkach porusza się Rosja? Z dystynkcją, zadowoleniem i oczekiwaniem na kolejne dobre wiadomości zza oceanu. I cedząc przez zęby, że na to czy tamto się nie zgadza.

Po kilku dniach, jakie minęły od powrotu delegacji z Rijadu, głos zabrał sam Putin. „Zostałem poinformowany (o przebiegu negocjacji w Rijadzie), to po pierwsze. Po drugie: oceniam je wysoko. Przyniosły rezultaty. Uzgodniliśmy, że nasze placówki dyplomatyczne wznowią pracę w normalnym trybie. Nieustanne wydalanie dyplomatów i z Waszyngtonu, i z Moskwy do niczego nie prowadzi. (…) Ponadto zgodziliśmy się co do tego, że wznowimy współpracę na tych kierunkach, które są interesujące dla obu stron: od Bliskiego Wschodu do rynków energetycznych i kosmosu. Ale najwięcej uwagi poświęcamy sytuacji związanej z kierunkiem ukraińskim (…) Zostałem poinformowany, że atmosfera była przyjazna. Ze strony amerykańskiej to byli nowi ludzie, którzy byli otwarci na podjęcie rozmów bez żadnych uprzedzeń, bez oskarżeń, a z tym mieliśmy do czynienia w przeszłości” (opisałam to w tekście w Rosyjskiej ruletce: https://www.tygodnikpowszechny.pl/rozmowy-o-pokoju-w-ukrainie-trump-amerykanie-pozycja-negocjacyjna-rosji-putina-chiny).

Tak, Putin może być usatysfakcjonowany tym, jak przebiegło pierwsze rosyjsko-amerykańskie przetarcie kabla po dłuższej przerwie. Amerykanie przystąpili do rozmów bez utrudniających warunków wstępnych wobec Rosji. Nie było mowy o pogwałceniu przez Rosję prawa międzynarodowego, o konieczności rozliczenia zbrodni wojennych popełnionych (i nadal popełnianych) przez armię rosyjską na Ukrainie. Obie strony przedstawiły listę potrzeb i oczekiwań na najbliższy czas. Na pytanie o naczelne zadanie, jakie miały do spełnienia rozmowy: zorganizowanie spotkania Trump-Putin, nikt nie udzielił odpowiedzi. Zapowiedziano jedynie, że kontakty będą kontynuowane.

Rosja reaguje po swojemu na to, co kotłuje się na linii USA-Europa czy USA-Ukraina, powtarzając zdarte mantry. O tym, że Zełenski nie ma legitymacji władzy. O tym, że wprowadzenie wojsk państw NATO na Ukrainę jest dla Moskwy nie do przyjęcia. O tym, że Europa powinna się opamiętać i nie wspierać „nazistowskiego reżimu” w Kijowie. Albo przypominając o tym, jak dobre stosunki łączą Moskwę z Pekinem (tak na marginesie, to Xi Jinping ma się niebawem udać do Waszyngtonu).

Tymczasem wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow (to ten, który trzy lata temu „dobrze radził” natowcom, by spakowali manatki i zabierali się z Europy Wschodniej – https://www.tygodnikpowszechny.pl/rosja-bedzie-kopac-w-drzwi-170309) zapowiedział kolejne „kompleksowe konsultacje” przedstawicieli Departamentu Stanu i rosyjskiego MSZ (na szczeblu dyrektorów departamentów). Potem pracę kontynuować najprawdopodobniej będą delegacje na szczeblu wiceministrów. „Przekazaliśmy w Rijadzie szereg elementów naszego stanowiska. Amerykanie je teraz rozpatrują. Zamierzamy ukonkretnić pewne rzeczy, a w razie konieczności przedstawić [stronie amerykańskiej] poszczególne parametry naszych propozycji na piśmie”. Riabkow siedzi w gabinecie i zawija te parametry w dyplomatyczne sreberka i mówi tak, żeby coś powiedzieć, ale nic nie powiedzieć.

Tymczasem rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa zajęła się dziś śpiewaniem. Wykonała pieśń antyfaszystowskich włoskich partyzantów „Bella ciao”. Maria Władimirowna zareagowała tak muzykalnie na otrzymaną petycję „od narodu włoskiego” z przeprosinami za słowa prezydenta Włoch Sergio Mattarelli, który porównał Federację Rosyjską do III Rzeszy.

W wykładzie wygłoszonym na uniwersytecie w Marsylii Mattarella potępił agresywną wojnę Rosji na Ukrainie i stwierdził, że podobne działania doprowadziły do II wojny światowej. „To był projekt III Rzeszy w Europie. Obecna rosyjska agresja przeciwko Ukrainie ma właśnie taki charakter”– powiedział.

Maria Zacharowa po tym wystąpieniu wpadła w szał. Jej zdaniem Mattarella dopuścił się bluźnierstwa, obiecała mu za to poniesienie konsekwencji. W propagandowych seansach nienawiści wprost grożono włoskiemu prezydentowi. We Włoszech po tej histerii Zacharowej rozległy się głosy wsparcia dla Mattarelli. Wypowiedziała się m.in. premier Giorgia Meloni, która powiedziała, że gniewne słowa Zacharowej „obrażają naród włoski, którego przedstawicielem jest prezydent – głowa państwa. Wyrażam pełną solidarność całego rządu z prezydentem, który od początku konsekwentnie i surowo potępiał agresję na Ukrainę”.

Dziś petycję wręczył Zacharowej niejaki Vincenzo Lorusso (włoski dziennikarz, mieszkający w Ługańsku, prowadzący kanał na Telegramie pod znamienną nazwą Donbass Italia, suflujący rosyjską narrację propagandową). Ta petycja to, wedle Lorusso, przeprosiny „od narodu włoskiego” za słowa prezydenta. Lorusso z Zacharową w duecie zaśpiewali w uniesieniu „Bella ciao”, a Zacharowa ze wzruszenia się rozszlochała. Jak pisze włoska prasa, to Lorusso zainicjował zbieranie podpisów pod petycją, jego inicjatywę momentalnie wsparła ambasada rosyjska w Rzymie, która zwróciła się też do Rosjan mieszkających we Włoszech, aby złożyli pod nią podpisy. W internecie są podpisy 25 tys. osób, Lorusso dostarczył do Moskwy 10 tys. Ogłoszenie o petycji zbiegło się w czasie z atakami hakerskimi na kilka wrażliwych miejsc we Włoszech, atak najprawdopodobniej przeprowadziła grupa hakerska Noname057(16) – określająca się jako prorosyjska (https://it.wikipedia.org/wiki/NoName057(16)).

Taka to bella politica.

Po spotkaniu w Rijadzie. Część 1

18 lutego 2025. Lody ruszyły, jak mawiał Ostap Bender, bohater „Dwunastu krzeseł”. No i cykl „Sześć stóp nad ziemią” na razie musi poczekać na kontynuację.

Najpierw skrót tego, co wydarzyło się w ostatnim tygodniu – 12 lutego Trump zatelefonował do Putina. Rozmawiali półtorej godziny. Opisałam to w materiale w autorskiej rubryce „Rosyjska ruletka”, zaczynającym się od słów: „Choć w oficjalnych komunikatach o rozmowie Trump-Putin zabrakło konkretów, to należy ją uznać za otwarcie nowego etapu w dialogu na linii Moskwa-Waszyngton, przede wszystkim w kontekście Ukrainy” (dalszy ciąg czytajcie tu: https://www.tygodnikpowszechny.pl/punkt-zwrotny-w-kwestii-ukrainy-co-wynika-z-rozmowy-trumpa-z-putinem-189779). Po telefonie Trumpa Putin nie zabrał osobiście głosu, z Kremla wypłynęły tylko okrągłe formułki wygłoszone przez rzecznika prasowego, Pieskowa. Ostrożne i pełne nadziei na powrót do geopolitycznej gry na własnych zasadach.

Zmienił się ton oficjalnej propagandy, która dotychczas wszystkie psy wieszała na „kolektywnym Zachodzie”. W ostatnim tygodniu o Trumpie i jego polityce kapłani kremlowskiej propagandy mówią przychylnie (choć niedawno za amerykańską pomoc Ukrainie gotowi byli miotać na Waszyngton bomby jądrowe, by go spopielić), a psy zawisły na szyi Europejczyków.

Z rozmowy i dalszych posunięć Białego Domu w grze o bezpieczeństwo, m.in. na konferencji w Monachium (po szczegóły odsyłam do analizy OSW: https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2025-02-17/co-po-monachium-perspektywa-zmniejszenia-obecnosci-usa-w-europie), Putin może być więcej niż zadowolony. Na tym etapie, nie ruszając palcem w swoim bucie na piętnastocentymetrowych obcasach, zyskał wiele: Trump przerwał jego – trwającą trzy lata – izolację, nie powiedział mu złego słowa za rzeki przelanej ukraińskiej krwi, złamanie prawa międzynarodowego, przesuwanie granic itd. Trump oświadczył, że chce jak najszybciej doprowadzić do pokoju na Ukrainie. A jak? To drugorzędne. Najważniejsze jest dążenie do tego celu. Można zamknąć oczy na zbrodnie, można udawać, że w powietrzu nie unosi się zapach rozkładających się ciał ofiar wojny, można nie widzieć krwi na rękach tych, którzy teraz są zaproszeni do stołu i mają dywagować o warunkach pokoju. Czy z dealu, budowanego na takich zasadach, wyjdzie coś pozytywnego? I czy w ogóle wyjdzie? W Rijadzie nie było nikogo z Ukrainy.

O okolicznościach, towarzyszących wdrożeniu planu Trumpa w dogadywaniu się z Kremlem, napisałam tekst, który ukaże się w najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego” (https://www.tygodnikpowszechny.pl/prezent-dla-putina-jak-kreml-zareagowal-na-dzialania-administracji-trumpa-w-sprawie-ukrainy-189832).

Tymczasem błyskawiczna akcja dyplomatyczna zaprowadziła dziś delegacje Rosji i USA do Rijadu, który wziął na siebie rolę pośrednika w nawiązaniu na nowo kontaktów pomiędzy Moskwą i Waszyngtonem. Ze strony amerykańskiej za stołem w gościnnym saudyjskim pałacu zasiedli: sekretarz stanu Marco Rubio, wysłannik Trumpa, Steve Witkoff (to ten, który poleciał w zeszłym tygodniu do Moskwy, aby wyrwać z łagru amerykańskiego obywatela wsadzonego za posiadanie marihuany na 14 lat) oraz doradca prezydenta Michael Waltz. Naprzeciwko mieli ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa i doradcę Putina ds. międzynarodowych Jurija Uszakowa. Do dyplomatycznego duetu z Moskwy dodano Kiriłła Dmitrijewa.

Dmitrijew to ciekawa postać. Formalnie jest szefem Rosyjskiej Fundacji Inwestycji Bezpośrednich. Funkcja jak wiele innych w rozległym aparacie rosyjskiego państwa. Ale jego pozycja polega nie na zajmowanym stanowisku, a na powiązaniach rodzinnych i towarzyskich. Dmitrijew jest mężem Natalii Popowej, przyjaciółki młodszej córki Putina, Kateriny Tichonowej z lat studenckich. Ma dzięki temu zapewniony „доступ к телу” – dostęp do ciała, czyli do prezydenta. Może mu sączyć różne pomysły do ucha. I rozwijać swoje koncepcje, np. podczas pandemii miał za zadanie promować za granicą (rzekomo nowatorskie i przełomowe) rosyjską szczepionkę przeciwko Covid-19 pod kosmiczną nazwą Sputnik. Mimo wpompowania w kampanię promocyjną poważnych środków powodzeniem się ta hucpa nie zakończyła.

Dmitrijew swobodnie mówi po angielsku, jest absolwentem Stanford University, daje sobie samodzielnie radę w różnych gremiach i na różnym gruncie.

W Rijadzie Dmitrijew pokazywał interlokutorom jakieś tajemnicze wykazy i wyliczenia, mające świadczyć o tym, że amerykańskie firmy bardzo straciły na sankcjach gospodarczych wprowadzonych po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Wygląda na to, że strona amerykańska była szczerze zdziwiona tymi rewelacjami, wyłowionymi chyba z mętnych wód kremlowskiej propagandy. Bo propaganda uparcie twierdzi, że zachodnie sankcje to był błąd Zachodu, rujnujący dla zachodnich gospodarek, a Rosję wprawiający wyłącznie w wielką euforię, stanowiący mobilizację dla rosyjskiej gospodarki.

Tymczasem Rosja wszelkimi sposobami zabiega o zniesienie sankcji, rujnujących tak naprawdę dla rosyjskiej gospodarki. Otwarcie nowego etapu rozmów z USA (po rozmowie Putina z Trumpem) władze Rosji potraktowały jako okno możliwości – przesmyk, który można wykorzystać do uchylenia znienawidzonych sankcji. A w zamian? Dmitrijew błyskał amerykańskim rozmówcom w oczy specjalną broszką, namawiał do podjęcia współpracy w sektorze naftowym, a może w Arktyce. Skoro z Grenlandią się nie udaje, to może uda się na lodowatych morzach Putina.

Portal „Ważnyje Istorii” poświęcił dziś Dmitrijewowi pokaźny materiał, dziennikarze śledczy dotarli do informacji na temat amerykańskich kontaktów Kiriłła w przeddzień wyborów prezydenckich w USA w 2016 r. i w przeddzień inauguracji pierwszej kadencji Trumpa (https://storage.googleapis.com/istories/stories/2025/02/18/chelovek-putina-iz-stenforda/index.html) – nazwisko Dmitrijewa znalazło się w raporcie specjalnego prokuratora Roberta Muellera, badającego rosyjską ingerencję w tamte amerykańskie wybory.

O tym, co wynikło z dzisiejszych pięciogodzinnych rozmów obu delegacji, napiszę w następnym odcinku.

Ciąg dalszy nastąpi.

Sześć stóp nad ziemią. Część 2

7 lutego 2025. W oczekiwaniu na pierwsze kroki w geopolitycznej stratosferze na linii Moskwa-Waszyngton kontynuuję przeglądanie wydarzeń dziejących się bliżej ziemi (w poprzedniej części https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2025/02/03/szesc-stop-nad-ziemia-czesc-1/ opisałam wykrytą przez Fundację Walki z Korupcją aferę w Rosniefti. Ów potentat paliwowy, koncern państwowy, zatrudniał za ciężkie pieniądze na etatach menedżerskich ślicznotki, niemające nic wspólnego z zarządzaniem firmą. Świadczone przez nie usługi miały charakter, powiedzmy oględnie, towarzyski.

Dziś opowieść o ciekawym przypadku 33-letniej Marii Czaszcziłowej. Dziennikarze śledczy portalu „Ważnyje Istorii” wzięli pod światło biografię Czaszcziłowej, prawniczki znanej w kręgach obrońców praw człowieka, dodajmy: biografię pełną niezwykłych, pełnych poświęcenia, wręcz heroizmu, epizodów. Maria przez wiele lat pracowała w różnych organizacjach, udzielających pomocy poszkodowanym przez państwo rosyjskie osobom. Sama rozgłaszała, że niesie pomoc gejom prześladowanym w Czeczenii, że bada przestępstwa seksualne na Ukrainie, że wspiera ofiary represji politycznych itd. Jednym słowem – piękna karta. Czaszcziłowa, na co zwracają uwagę autorzy materiału śledczego (https://storage.googleapis.com/istories/stories/2025/01/31/ya-priznayu-chto-ya-vas-obmanula/index.html), udzielała się w mediach, głównie jako ekspert w dziedzinie prawa.

Tymczasem, co ustalili w toku wielomiesięcznych badań dziennikarze, te imponujące osiągnięcia w sferze ratowania z opresji skrzywdzonych przez państwo i los ludzi okazały się wyssane z palca. Jak wskazuje „Nowa Gazeta. Europa”, w dziennikarskim śledztwie nie pojawiło się stwierdzenie wprost, że Czaszcziłowa została fachowo zalegendowana przez służby specjalne i uplasowana w środowisku opozycyjnym i dysydenckim jako prawniczka udzielająca pomocy. Choć wiele może na to wskazywać. Miejsce jej sześcioletniej pracy dawało jej świetne możliwości otrzymania dostępu do masy danych o prześladowanych – z tych czy innych względów – Rosjanach. Utrzymywała mnóstwo kontaktów z zaangażowanymi w obronę praw człowieka dziennikarzami, prawnikami, aktywistami (Komentatorzy zastanawiają się: czy Czaszcziłowa jest tylko aferzystką czy współpracowniczką FSB https://www.youtube.com/live/0PJa62PbcGM).

W połowie grudnia 2024 r. Czaszcziłowa podniosła alarm – została bowiem zwolniona z projektu medialnego OWD-Info. Stwierdziła, że do zwolnienia przyczynili się dziennikarze portalu „Ważnyje Istorii”, którzy jakoby zorganizowali przeciwko niej nagonkę. Szef projektu odrzucił te oskarżenia Czaszcziłowej, powiedział, że już wcześniej powziął podejrzenia, że Maria nie jest osobą, za która się podaje.

Oto, co udało się ustalić w trakcie dochodzenia „Ważnych Istorii”. Czaszcziłowa zawierała znajomości z ludźmi z kręgu obrońców praw człowieka, m.in. z osobami pomagającymi w ucieczkach gejom z Kaukazu Północnego. Z niektórymi wchodziła w kontakty intymne, zyskiwała ich zaufanie. A co za tym idzie – pozyskiwała informacje niedostępne dla ludzi spoza środowiska, w tym o osobach, które anonimowo świadczą usługi środowiskom dysydenckim. Bogate życie towarzyskie Czaszcziłowej obejmowało również dziennikarzy, których obsypywała podarunkami, zapraszała na kolacje do drogich restauracji. Skąd miała na to środki? Nie wiadomo. Środowisko jest obecnie mocno zatroskane tym, jak pozyskać środki na działalność, podczas gdy Czaszcziłowa wydawała się zabezpieczona finansowo.

Maria posługiwała się podrobionymi dokumentami, m.in. dyplomem prestiżowej uczelni. Opowiadała, że była oficerem policji albo że ma status adwokata. Różne wersje, wzajemnie sprzeczne.

Zajęła się zorganizowaniem konferencji obrońców praw człowieka w Berlinie w kwietniu 2023 r. Dwie uczestniczki tego wydarzenia skarżyły się potem na objawy zatrucia (otrucia?). Co ciekawe, sama Czaszcziłowa nie zjawiła się konferencji, podając jako powody absencji wymyślone wykręty.

Czaszcziłowa ukrywała swoje powiązania rodzinne, np. nie mówiła, że jej stryj jest pułkownikiem MSW (Władimir Pierszyn, kluczowy świadek w sprawie gubernatora Kraju Chabarowskiego Siergieja Furgała – https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2020/07/21/chabarowsk-coraz-dalej-od-moskwy/; Czaszcziłowa też pochodzi z Kraju Chabarowskiego) albo że jej kuzyn był funkcjonariuszem FSB. Natomiast chętnie opowiadała o swoim tacie, rzekomo wysoko postawionym człowieku z FSB, który trzymał w strachu cały Chabarowsk itd. Ojczulka nie widział na oczy żaden ze znajomych, nawet żaden z jej dwóch eksmężów. Jak się miało potem okazać, tatuś Marii, Walerij Pierszyn, ślusarz, został skazany za podrabianiem dokumentów. A do opisywanego ważniaka, rozstawiającego po kątach cały region, pasował raczej stryjek z MSW.

Jak piszą „Ważnyje Istorii”, „po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę setki rosyjskich aktywistów i dziennikarzy było zmuszonych wyjechać z Rosji. Wyjechała również Maria Czaszcziłowa. I już w lutym 2022 r. załapała się do pracy w projekcie medialnym, poświęconym prześladowaniom politycznym, OWD-Info. Za granicą błyskawicznie, bez żadnych problemów weszła w środowisko emigracyjne. Zaczęto ją zapraszać na zamknięte spotkania obrońców praw człowieka i adwokatów […] Czaszcziłowa zawierała mnóstwo znajomości – z emigracyjnymi dziennikarzami w Rydze, Pradze, Berlinie i innych miastach europejskich”. Przyciągała uwagę i zaskarbiała sobie przychylność tym, że obdarowywała swych rozmówców prezentami lub zapraszała na własny koszt do drogich lokali albo hoteli SPA. Jedna z dziennikarek, z którymi zawarła znajomość Maria, opowiadała później, że przyjrzawszy się trybowi życia i zachowaniu Czaszcziłowej (np. Maria miała zwyczaj zadawać pytania, których w środowisku się nie zadaje), doszła do wniosku, że coś tu nie gra.

Czaszcziłowa po tym, jak straciła pracę w OWD-Info, załapała się na pół etatu w organizacji zajmującej się pomocą ludziom, którzy z przyczyn ideowych odmawiają służby w armii. Jej zwierzchnik uznał, że przedstawione CV nie budzi zastrzeżeń.
Raport „Ważnych Istorii” kończy się zdaniem zaczerpniętym z wypowiedzi jednej z bliskich znajomych Czaszcziłowej: „Nie od razu zrozumiałam, że współczuciem wobec nieszczęść innych i uzyskanym w ten sposób zaufaniem można umiejętnie i długo manipulować”.

Ciąg dalszy nastąpi

Sześć stóp nad ziemią. Część 1

3 lutego 2025. W wysokich warstwach geopolitycznej stratosfery trwają intensywne przymiarki do zmiany ustawień – codziennie z Waszyngtonu płyną wieści o wprowadzeniu ceł, zamknięciu kolejnych kanałów międzynarodowej pomocy czy zapowiedzi rozmowy z Putinem (na razie bez konkretów). Tymczasem w ziemskiej atmosferze, tej bliżej życia, dzieją się rzeczy przyziemne. Niektóre ocierają się o skandal, niektóre o tragedię.

Zacznijmy od obyczajówki. Dawni współpracownicy Aleksieja Nawalnego z Fundacji Walki z Korupcją w swoim firmowym stylu przedstawili efekty zapuszczenia żurawia w dokumentację gigantycznego naftowego koncernu Rosnieft’. Znaleźli tam kwity świadczące o zatrudnianiu przez firmę na wysokich stołkach menedżerskich młodziutkich długonogich dziewczyn. Dziewczyny inkasowały wysokie apanaże, nie zostawiając przy tym żadnych śladów swojej pracy menedżerskiej (https://www.youtube.com/watch?v=wMf6TdpCBF8). Za to jeździły „w delegacje” z różnymi ważniakami.

Szefem koncernu Rosnieft’ jest Igor Sieczin, genosse Putina jeszcze ze szczęśliwych dawnych lat pracy w merostwie Petersburga, zaufany człowiek do ważnych zadań wagi państwowej. Ostatnio mówiło się o tym, że Rosja zamierza wrzucić drugi bieg w badaniu i zagospodarowywaniu Arktyki, a zadanie zarządzania akcją wywąchania tam złóż ropy i ewentualnie innych ciekawych surowców Putin ma powierzyć Sieczinowi. Sieczin powinien zatem być poza wszelkim podejrzeniem – krystaliczny przedsiębiorca, bezbrzeżnie lojalny wobec szefa. Być może komuś z grona ważniaków kręcących złotonośne lody na państwowych posadach nie spodobało się spodziewane umocnienie pozycji Sieczina. I ten ktoś przekazał kilka pikantnych szczegółów o długonogich kadrach Rosniefti współpracownikom Fundacji Walki z Korupcją (FWK). Tak w każdym razie sugeruje politolog Władimir Pastuchow: być może publikacja FWK to robota konkurencji Sieczina, a może sygnał, że Putin się zmęczył Sieczinem i dlatego pozwolił robić mu koło pióra, by w najbliższej przyszłości jednak się go pozbyć (https://echofm.online/programs/chisto-konkretnaya-politika/chisto-konkretnaya-politika-putin-ochen-obidchiv-v-ssha-boyatsya-za-nego-elita-protiv-vojny-eskortniczy-sechina). Czy to prawdopodobny scenariusz? Nie ma narzędzi, aby cokolwiek w tej materii potwierdzić, uwiarygodnić lub odrzucić.

W materiale przedstawionym przez FWK migają dobrze ubrane, wypielęgnowane, młode kobiety. Autorzy raportu mówią o nich эскортницы (eskortnicy), czyli dosłownie: pracownice agencji towarzyskich, osoby do towarzystwa. Być może Rosnieft’ zatrudnia je na etatach menedżerskich, by towarzyszyły klientom firmy czy osobom, których poparcie koncern chce pozyskać.

Politolog Siergiej Miedwiediew w komentarzu o publikacji FWK nadziwić się nie może, że tyle wysiłku poświęcono sprawie, o której wszyscy od dawien dawna wiedzą: „Co w tym nowego? Że w Rosniefti kradną? To normalna praktyka wielkich firm w rosyjskim biznesie – ponoszenie kosztów na wynajem prywatnych samolotów, na ochroniarzy, na dziwki, zatrudniane na etat. Nawet w 2000 roku takie śledztwo nie byłoby żadną rewelacją, a już tym bardziej w 2025 r., kiedy wszystkie osoby wskazane w filmie [autorstwa FWK] to zbrodniarze wojenni, prowadzący i opłacający terrorystyczną agresję, fundujący uzbrojenie batalionom zabójców, wyprawiający na śmierć własnych obywateli. Naprawdę nic ciekawszego nie można o nich powiedzieć? Naprawdę tak ciekawe jest właśnie to, że zatrudnili luksusowe prostytutki w państwowej firmie?”.

Słowo эскортница weszło do języka rosyjskiego już dawno. Oznacza modelkę świadczącą też usługi jako osoba towarzysząca lub luksusową prostytutkę; granica jest cienka (https://ru.wiktionary.org/wiki/%D1%8D%D1%81%D0%BA%D0%BE%D1%80%D1%82%D0%BD%D0%B8%D1%86%D0%B0). Kilka lat temu doszło do głośnego skandalu z udziałem osoby trudniącej się rzemiosłem dotrzymywania towarzystwa VIP-om. Młoda kobieta używająca pseudonimu Nastia Rybka nagłośniła swoją „przygodę” z jednym z najważniejszych rosyjskich oligarchów, Olegiem Deripaską i wysokim urzędnikiem Kremla Siergiejem Prichod’ką. Opisałam to na blogu: https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2018/02/10/rybka-zwana-nastia/ Od tamtej pory nikt nie ma wątpliwości co do powszechności cielesnego wymiaru życia biznesowego z elementami polityki.

Z enuncjacji FWK wynika niezbicie, że za eleganckie torebki niejakiej Albiny Iwanowej, ulubienicy samego Sieczina, która towarzyszyła mu w podróżach 58 razy, oraz za wynagrodzenie dla jej koleżanek zatrudnionych w państwowym koncernie paliwowym płacą z własnych kieszeni Rosjanie. Przy okazji wyliczono też, ile Rosjanie płacą samemu Sieczinowi: 18 mln rubli dziennie.

Ciąg dalszy nastąpi.

Moskwa patrzy na inaugurację Trumpa

21 stycznia 2025. Początek pierwszej kadencji Trumpa był dla Putina i jego ekipy czasem wielkich nadziei na dogadanie się w sprawie nowych zasad rządzenia światem (najlepiej pod dyktando Moskwy). Rosyjscy propagandyści nazywali amerykańskiego prezydenta familiarnie „nasz Trumpuszka”. Nadzieje okazały się płonne, Putinowi niewiele udało się ugrać. Na progu drugiej kadencji Trumpa Kreml zachowuje się powściągliwie, oczekując na pierwsze gesty czy propozycje gospodarza Białego Domu. I na rozmowy.

Na kilka godzin przed uroczystością zaprzysiężenia Donalda Trumpa Putin nieoczekiwanie skrzyknął wierchuszkę na posiedzenie Rady Bezpieczeństwa FR. Zwykle narady tego gremium odbywają się w piątki i są dyżurnie odnotowywane na stronie internetowej Kremla. Czasem w telewizyjnych programach (dez)informacyjnych pojawia się krótka migawka, jeżeli na posiedzeniu zapadają jakieś decyzje lub Putin chce powiedzieć coś z jego punktu widzenia ważnego. Tym razem opublikowano spory fragment wypowiedzi Putina – w tym słowa skierowane pod adresem 47.prezydenta USA. Rosyjski prezydent oświadczył, że jest gotów prowadzić z nową amerykańską administracją „równoprawny dialog na zasadach wzajemnego poszanowania”.
– Widzimy wypowiedzi nowego prezydenta USA i członków jego ekipy świadczące o chęci wznowienia bezpośrednich kontaktów z Rosją, przerwane nie z naszej winy, a przez odchodzącą administrację. Słyszymy też zapewnienia o tym, że należy uczynić wszystko, by nie dopuścić wybuchu III wojny światowej. (…) Zawsze gotowi byliśmy prowadzić z Ameryką równoprawny dialog.

Putin mówił też o gotowości przedyskutowania pokojowego uregulowania „ukraińskiego konfliktu”, jak się wyraził. Jego zdaniem, w pierwszym rzędzie należy usunąć praprzyczyny kryzysu, „o których wielokrotnie mówiliśmy”. Natomiast co do samego uregulowania sytuacji, „to celem powinno być nie krótkie przerwanie ognia, które może być wykorzystane do przegrupowania sił dla kontynuacji konfliktu, a długotrwały pokój na bazie poszanowania uprawnionych interesów wszystkich ludzi, wszystkich narodów, żyjących w tym regionie”. W tłumaczeniu z putinowskiego na nasze: poszanowanie praw Rosji do zarządzania Ukrainą.

Czy Trump usłyszał to zaproszenie do „rozmowy jak równy z równym”? W inauguracyjnym przemówieniu nie wspomniał o wojnie na Ukrainie. Rosja nie znalazła się na short liście priorytetów. Kilka słów Trump poświęcił Moskwie w wypowiedzi w Gabinecie Owalnym w obecności dziennikarzy, już po inauguracji. – Sądzę, że Rosja będzie miała duże problemy. Większość ludzi przypuszczała, że ta wojna zakończy się po tygodniu. Myślę, że w interesie Putina jest jak najszybsze zakończenie tej wojny.
Trump powiedział, że w wojnie rosyjska armia poniosła ogromne straty: milion żołnierzy. Ukraina – 700 tysięcy. Komentatorzy od razu zwrócili uwagę, że to liczby znacznie wyższe niż podawane do tej pory (m.in. przez brytyjski wywiad).

Kiedy dojdzie do spotkania Trump-Putin? Na razie nie wiadomo – trwają przygotowania. Być może najpierw odbędzie się rozmowa telefoniczna. – Miałem dobre kontakty z Putinem w przeszłości. Mam nadzieję, że on zechce zawrzeć porozumienie (deal). Prezydent Zełenski chce negocjacji, które położą kres konfliktowi.

„I oto mamy nową sytuację – pisze w komentarzu emigracyjny politolog Aleksandr Morozow (https://echofm.online/opinions/povorotnyj-moment-vojny). – Trump nie może zaproponować Putinowi nic innego jak tylko zawieszenie broni bez warunków wstępnych. (…) Jeśli Putin się na to zgodzi, to dalej będzie albo scenariusz numer jeden, albo scenariusz numer dwa. Putin doprowadził do takiego stanu, że żaden z tych scenariuszy nie jest dla niego korzystny. Ale będzie musiał wybrać. Jeśli przystanie na przerwanie ognia, to będzie oznaczało, że zgodził się na to pod naciskiem Amerykanów i nie otrzymał w zamian ani zmiany polityki sankcyjnej, ani rurociągów, ani tankowców, czyli nie otrzymał nic. A jeśli odrzuci propozycje Trumpa, to cała gromadka „panów świata”, którą widzieliśmy na inauguracji, powie: OK, to może odłączymy Starlink i w ogóle wszystko im odłączymy, a Ukraińcom damy tyle dronów, że wszystko będzie się palić”.

Komentatorzy cytowani przez portal Re:Russia tonują ten ekspercki zapał. Z jednej strony zauważają, że ekipa Trumpa dostrzegła, iż w ramach przygotowań do najważniejszego meczu z Chinami Trump nie może przegrać Ukrainy. Dlatego nie jest to poboczny epizod, a preludium do trudnego dialogu z Pekinem. Obecnie, zdaniem cytowanych ekspertów (https://re-russia.net/analytics/0235/), Trump nie ma instrumentów nacisku na Moskwę, która uważa, że w konflikcie z Ukrainą zajmuje znacznie silniejszą pozycję. Zapowiadane przez nową administrację obniżenie cen na ropę nie wygląda przekonująco, zresztą i tak nie zmieni sytuacji w perspektywie półrocza. Aby sytuację zmienić, trzeba dozbroić Ukrainę – sugeruje Re:Russia.

Spory i prognozy ekspertów dzień po inauguracji wydają się sportem ekstremalnym, bo nie wiemy, co leży na stole ewentualnych przyszłych rozmów na linii Moskwa-Waszyngton. Putin chciałby nowego dealu w stylu „nowej Jałty”. W pierwszej kadencji Trumpa to Putinowi nie wyszło. Blitzkrieg na Ukrainie miał mu dać mocną kartę w spodziewanym nowym przetargu, ale Blitzkrieg okazał się długotrwałą wojną, która otwiera co rusz nowe ryzyka dla Moskwy.

Już samą deklarację Trumpa, że chce rozmawiać z Putinem, Kreml może uznać za sukces: oto przerwana zostanie izolacja, Putin znów wróci na najważniejsze salony świata! Propaganda będzie śpiewać głośno hymny na cześć władcy.

Na razie odpowiedzią Moskwy na wypowiedziane zamiary Trumpa była dzisiejsza rozmowa telefoniczna Putina z przywódcą Chin Xi Jinpingiem. Trąbiły o tym w niebogłosy wszystkie kremlowskie tuby medialne, podkreślając, że Rosja i Chiny rozumieją się w lot.

Adwokaci Nawalnego skazani na łagier

17 stycznia 2025. Dokładnie cztery lata temu – 17 stycznia 2021 roku – Aleksiej Nawalny, najważniejszy przeciwnik polityczny Putina, powrócił do Rosji z leczenia, jakie przechodził w Niemczech po otruciu nowiczokiem. I zapewne nie przez przypadek właśnie na dziś wyznaczono datę ogłoszenia wyroków w procesie trzech adwokatów Nawalnego: Wadima Kobziewa, Aleksieja Lipcera i Igora Siergunina. Zostali skazani na wysokie wyroki łagru: Kobziew – 5,5 roku, Lipcer – 5 lat, Siergunin – 3,5 roku. Po odsiedzeniu wyroku jeszcze przez trzy lata nie będą mogli pracować w zawodzie. Tylko Siergunin przyznał się do winy, współpracował ze śledztwem, stąd niższy wyrok.

Wszyscy trzej zostali oskarżeni o udział w organizacji ekstremistycznej. Na czym owa inkr5yminowana działalność – zdaniem oskarżenia – miała polegać? Otóż, na kontaktach z klientem Aleksiejem Nawalnym, który został przez reżim bezpodstawnie wsadzony za kraty (zmarł w łagrze prawie rok temu, do tej pory nie wyjaśniono okoliczności jego śmierci, odpowiednie organy spreparowały wersję o naturalnych przyczynach). Podczas tych kontaktów (do których więzień miał prawo) Nawalny przekazywał adwokatom treści, które oni następnie przekazywali w świat, czym – jak twierdzi rosyjski wymiar niesprawiedliwości – ułatwiali mu uprawianie działalności politycznej. Chodziło o działania w Fundacji Walki z Korupcją, organizacji uznanej przez rosyjskie władze za ekstremistyczną. O uszyciu tej sprawy pisałam na blogu: https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2023/10/18/oblawa-oblawa-na-adwokatow-oblawa/

Już na początku, w momencie aresztowania adwokatów, w październiku 2023 r., było jasne, że Putin chce ukarać wszystkich tych, którzy mieli jakikolwiek związek z Nawalnym, a przy okazji zastraszyć środowisko prawnicze. Dwoje innych adwokatów, którzy pracowali z Nawalnym: Olga Michajłowa i Aleksandr Fiedułow opuścili wtedy Rosję, dzięki czemu uniknęli aresztowania (rozesłano za nimi list gończy).

Proces odbywał się w Pietuszkach koło Moskwy. Tak, to te legendarne Pietuszki, do których zdążał bohater nieśmiertelnego poematu prozą „Moskwa-Pietuszki” Wieni Jerofiejewa (https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2011/05/14/bez-wieni/). Jakaż wymowna klamra.

Proces adwokatów toczył się za zamkniętymi drzwiami, nie dopuszczono mediów. Dziś rano na dworcu policja zatrzymała czterech dziennikarzy, którzy przyjechali do Pietuszek, pod wymyślonymi powodami.

„Dowody” w śledztwie zebrano – jak twierdzą współpracownicy Fundacji Walki z Korupcją (na emigracji) – bezprawnie. Użyto podsłuchów i rejestrowano spotkania Nawalnego z prawnikami, co było równoznaczne z naruszeniem tajemnicy adwokackiej. Kobziew i Lipcer powiedzieli, że stanęli przed sądem za „przekazywanie myśli Nawalnego innym ludziom”. Czy to podstawa do pociągania adwokatów do odpowiedzialności? Jak się okazuje, przypisywane prokuratorowi z czasów Stalina Andriejowi Wyszyńskiemu powiedzonko „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie” przeżywa w Rosji Putina drugą młodość.