Po zimnej wojnie w lodach Arktyki pozostały góry postradzieckiego demobilu. Największe zagrożenie stanowią tysiące beczek wypełnionych paliwem, smarami i Bóg wie czym jeszcze. „Musimy to posprzątać” – oznajmił rozsądnie wizytujący właśnie północną wyspę Ziemia Aleksandra w archipelagu wysp Franciszka Józefa premier Władimir Putin. Pan premier wystrojony w szkarłatną puchową kurtkę obszytą fikuśnym futerkiem, w czapce z daszkiem tej samej wyrazistej barwy zaprezentował się jako zwolennik ekologii: nie tylko dostrzegł tkwiące w śniegach postzimnowojenne beczki z wyciekającym paliwem, ale także przyłożył rękę – i to w sensie jak najbardziej dosłownym – do ratowania ginącego gatunku: białego niedźwiedzia. Widzowie dziennika TV mogli zobaczyć, jak premier osobiście zakłada obrożę z nadajnikiem uśpionemu zwierzowi na szyję, potrząsa jego ciężką łapą, a także waży i mierzy białego osobnika. Po czym pan premier strzelił jeszcze telewidzom krótki wykład o białym misiu, błysnął znajomością łacińskiej nazwy polarnego niedźwiedzia i zatroskał się o los tego ginącego gatunku.
Niedźwiedź polarny nie jest pierwszym zwierzęciem, które doznało troski ze strony Władimira Władimirowicza. Podczas wizyty na Dalekim Wschodzie pan premier jakiś czas temu wykazał się refleksem, strzelając do amurskiej tygrysicy. Strzał był celny, środek nasenny trafił gdzie trzeba, tygrysicę można było zbadać w celach ekologicznych, a potem tabloidy rozpływały się nad odwagą pana premiera, który nie stracił zimnej krwi i donosiły, że kilka tygodni po wizycie Władimira Władimirowicza tygrysica szczęśliwie powiła trzy tygryski.
Jak informuje dzisiejszy „Kommiersant” w reportażu Andrieja Kolesnikowa, niedźwiedzia złapano dziesięć dni przed spodziewaną inspekcją premiera. O dostarczenie zwierza poproszono głównego specjalistę ds. polarnych niedźwiedzi, Nikitę Owsianikowa. Owsianikow przywiózł na wyspę sto kilogramów zepsutego mięsa, dwieście kilogramów nieświeżych ryb i dziewięćdziesiąt kilogramów przeterminowanych parówek. Zwabiony tymi specjałami niedźwiedź znalazł się w zastawionej przez specjalistów pułapce. Potem na saniach powieziono go na spotkanie z premierem.
Znacznie ważniejsze od zabaw na śniegu z królem dryfujących lodów były jednak oświadczenia premiera Putina dotyczące doniosłej roli, jaką pełni dla Rosji Arktyka: „Z Arktyką nie tylko są związane geopolityczne interesy Rosji, Arktyka decyduje o bezpieczeństwie kraju. W Arktyce znajdują się główne bazy naszej floty, tędy przebiegają trasy patrolowania lotnictwa, tu skupiają się także interesy ekonomiczne – ze względu na wielkie złoża surowców. Mamy dobre stosunki z naszymi sąsiadami w Arktyce, musimy zastanowić się, jak będziemy tu wspólnie gospodarować i ochraniać przyrodę”.
Rosja wyraźnie przyspiesza w sprawie Arktyki, chcąc zapewnić sobie pool position – zanim do drzemiących złóż dobiegną inni uczestnicy wyścigu. Zapis o zainteresowaniu Rosji Arktyką został wniesiony do „Strategii bezpieczeństwa 2020”. Dwa lata temu zorganizowano ekspedycję, w trakcie której pobierano próbki podmorskiego gruntu. Zbadanie próbek ma rozstrzygnąć, gdzie dokładnie znajduje się szelf bogaty w ropę i gaz.
Wydobycie surowców spod Arktyki jest pieśnią przyszłości, na razie więc walka o dostęp do nich toczy się na poziomie deklaracji, żadne wiążące postanowienia nie zapadły. Natomiast deklarację premiera Putina o oczyszczeniu Arktyki ze śmieci należy powitać z radością. Oby się udało. A co do dalszych ambitnych planów gospodarczych – trudno dziś wyrokować, czy to się uda. Jak pokazała bezlitosna telewizja, Arktyka to chłodne miejsce – nawet ubrany bardzo ciepło premier Putin co rusz pociągał nosem, którego kolor w miarę upływu czasu coraz bardziej stapiał się kolorystycznie z piękną kurtką.