Z kolonii karnej numer 7 miasta Siegieży, gdzieś w mordobijskim powiecie guberni archangielskiej najbardziej znany zek Rosji, Michaił Chodorkowski napisał pierwszy materiał dla tygodnika „The New Times” (przedtem „Nowoje Wriemia”). Chodorkowski ma być stałym współpracownikiem czasopisma. Do tej pory Chodorkowski publikował manifesty polityczne lub wywiady udzielane per procura, nie tylko w prasie rosyjskiej, ale także zachodniej. Teraz debiutuje jako stały komentator i felietonista. Pierwszy materiał poświęcił ludziom, których spotkał w więzieniu, a których postawa i losy nie pozostawiły go obojętnym.
Opowieści więzienne są autentyczne, i to się czuje. Chodorkowski opatruje je komentarzami-przemyśleniami. Trochę dydaktycznymi, trochę melancholijnymi. Dydaktyzm dotyczy sfery państwowej, sfery goryczy: oto mamy do czynienia z Systemem, który gnębi ludzi, gubi ich dusze, trwoni pozytywną energię. Melancholia ma ładunek optymizmu: nawet w środowisku wyklętym, odsuniętym przez resztę społeczeństwa na margines, przeciwko temu społeczeństwu występującym zdarzają się osoby kierujące się kodeksem honorowym.
Oto Kola. Ma 23 lata, ale już zdążył odsiedzieć kilka wyroków za posiadanie narkotyków. I tak miał siedzieć, więc oficerowie prowadzący śledztwo poszli z nim na pewien układ (podobno to częsta praktyka) – on miał wziąć na siebie winę niepopełnioną, dzięki czemu milicja mogła odhaczyć jakieś niewykryte przestępstwo, przypisując je Koli, a Kola mógł liczyć na lżejszy wyrok albo wybrać miejsce odsiadki. Kola się zgodził, ale gdy okazało się, że chcieli mu przypisać obrabowanie biednej emerytki, wycofał się, powiedział, że czegoś takiego nigdy by nie zrobił, swój honor ma, więc nawet fikcyjnie nie przyzna się do takiej winy. Milicjanci są zadziwieni, odsyłają go do celi, żeby przemyślał sprawę, a w celi Kola popełnia harakiri. Ledwie udaje się go odratować. „Gdybym poszedł siedzieć za ograbienie staruszki, i tak bym umarł” – tłumaczy Chodorkowskiemu.
Opowiadanie o Koli Chodorkowski kończy wywodem: „Patrzę na wielokrotnie skazanego człowieka i z goryczą myślę o ludziach na wolności, którzy cenią honor o wiele mniej, oni odebrania paru tysięcy staruszkowi czy staruszce wcale nie uważają za grzech. Choćby ta kradzież i była ukryta za parawanem mądrych słów. Nie wstydzą się tego.
Jestem z Koli dumny”.
Drugi przykład – losy Siergieja, dilera narkotykowego. W czasie ustawionego procesu Siergieja, pół-Rosjanina, pół-Roma, wystąpił świadek, który miał go obciążyć swoimi zeznaniami. Tymczasem świadek nieoczekiwanie zaczął opowiadać o kulisach sprawy Siergieja i jemu podobnych: na polecenie milicjantów świadek wrabiał handlarzy, sam handlował narkotykami, a zyskami dzielił się ze stróżami prawa. Mężczyzna opowiedział w sądzie również o tym, jak działała cała machina, jak pozbywano się konkurentów. Sędzia przerwał rozprawę, a w przerwie za pośrednictwem adwokata zaczął się z Siergiejem układać. Siergiej dostał trzy lata, wyszedł warunkowo przed terminem. Na odchodnym obiecał Chodorkowskiemu, że rzuci narkotyki, wróci do pracy na kolei. Chodorkowski podsumowuje: „Często robi się człowiekowi strasznie od myśli o tym, jak beznadziejne gubione jest ludzkie życie. Czasem to życie łamie sobie człowiek sam, a czasem łamie je bezduszny System. Taki System. Tacy ludzie. Przed Progiem. Na Progu. Który kiedyś przyjdzie nam przestąpić”.
Ciąg dalszy nastąpi. Chodorkowski ma do odsiedzenia jeszcze długi wyrok – jeżeli nie nastąpią żadne zmiany, kolejne procesy lub inne okoliczności, powinien wyjść na wolność w 2016 roku.