Była minister rolnictwa, rudowłosy anioł agrotechniki Jelena Skrynnik ocierała przed kamerą perlące się obficie łzy. W wywiadzie dla telewizji REN starała się wytłumaczyć, że nie ukradła 39 mld rubli „przekręconych” przez firmę Agroleasing. A takie zarzuty padły kilka dni wcześniej pod jej adresem w programie państwowej stacji Rossija-1, która jest posłuszna odgórnej woli i sama z siebie takich ataków nie przeprowadza.
Jeszcze nie przebrzmiały fanfary pod sypialnią ministra obrony Sierdiukowa, odwołanego za dopuszczenie do malwersacji przy prywatyzowaniu mienia wojskowego, a już wyciągnięto na wierzch wielomilionowe przewały przy budowie obiektów na październikowy szczyt APEC we Władywostoku. Zaraz potem wybuchł skandal związany z programem GLONASS (w założeniu alternatywy dla GPS). A teraz kolejna afera i konkretne zarzuty pod adresem byłej pani minister, według jej słów, dziś tylko właścicielki skromnej nieruchomości we Francji (w programie TV Rossija-1 opowiedziano, że pani Skrynnik włada luksusową kliniką w Szwajcarii i pokaźną rezydencją „na Łazurkie”, czyli Lazurowym Wybrzeżu). Jedna za drugą jak króliki z cylindra wyciągane są afery na grube pieniądze, w które zamieszane są osoby z drugiego, trzeciego, a teraz to już nawet pierwszego szeregu „grupy trzymającej władzę”.
Co się dzieje? Czy oto na oczach zdumionej publiczności następuje przełamanie dotychczasowej niepisanej umowy wewnątrz elit rządzących, która brzmiała: „możliwość zarabiania w zamian za lojalność”. Publiczna chłosta groziła za nielojalność, ale nie za korupcję. Wcześniej spory pomiędzy poszczególnymi klanami dworskiej kamaryli załatwiano „pod dywanem”, jeśli coś nawet wydostało się na zewnątrz, to zaraz było przyklepywane i tuszowane, a teraz aż strach otworzyć lodówkę, żeby się nie okazało, że tam też siedzi skorumpowany i umoczony urzędnik wysokiego szczebla.
Czy jest odgórne przyzwolenie na „moczenie” przeciwników wewnątrz elity? Odgórne, czyli samego Putina? Jedni twierdzą, że tak, że to teraz taki nowy sposób regulowania stosunków w elicie i jednocześnie igrzyska dla ludu, rzucenie na pożarcie kilku ofiar, co miałoby w założeniu podnieść spadający ranking przywódcy – sprawiedliwego cara stojącego ponad nieuczciwymi bojarami. Inni utrzymują jednak, że nastąpiła teraz taka chwila, kiedy – jak w filmie „Piknik pod Wiszącą Skałą” – coś się dzieje, ale nie wiadomo co, wszyscy zastygli, czas stanął w miejscu. Zastygł i Putin, który nie reaguje, bo jeszcze nie zdecydował, co z tym fantem robić. Obserwuje i wyciąga wnioski. Ale ta chwila trwa wyjątkowo długo. W związku z tym jeszcze inni uznali, że to świadectwo końca Putina, tak słabego, że niemogącego już sprawować dotychczasowej roli arbitra. Do tego jeszcze dochodzą spekulacje o jego niezbyt dobrym stanie zdrowia.
Dyrektor moskiewskiego Centrum Technologii Politycznych Iwan Bunin rozwija wątek: „Pion władzy, zbudowany przez pierwsze dwie kadencje Putina, w okresie prezydentury Miedwiediewa osłabł. I to osłabł na tyle, że po powrocie na fotel prezydencki Putin nie odbudował go w pełni. Ludzie z najbliższego kręgu Putina prowadzą między sobą ostrą walkę. I oskarżanie się o korupcję jest w tych wojnach bardzo ważnym narzędziem. Putin najwyraźniej przyzwala na to. Kiedyś nie przyzwalał, a teraz przyzwala. Co prawda nie pozwolił zjeść do końca Sierdiukowa – powiedział, że to jednak nie 1937 rok. Putin chciałby znowu przywołać do porządku elitę, która zaczęła chodzić na boki, podporządkować ją sobie i zmusić do rezygnacji ze schematów korupcyjnych, do których ci ludzie są przyzwyczajeni. Ale żeby operacja się udała, trzeba mieć w zanadrzu drugą elitę, która nie jest do cna przejedzona rdzą korupcji. Ale innej elity Putin nie ma. […] Putin mógłby się oprzeć na masach, ale on się na nich opierać nie lubi, dlatego że ich nie szanuje. Ponadto jego ranking nie jest dziś wysoki. Nowa elita mogłaby wyjść z placu Błotnego, ale dla Putina to psychologicznie bariera nie do pokonania [dla ludzi z placu Błotnego chyba też nie, skoro protestowali z hasłem „Rosja bez Putina” na ustach – AŁ]. Dla niego lojalność jest ważniejsza niż efektywność. Dlatego zapewne pozostanie przy starej skorumpowanej elicie i od czasu do czasu pozwoli kogoś złapać za rękę”.
Ale czy taki system ma szansę długo się utrzymać? Moskiewskie wróble nie od dziś ćwierkają, że przestraszone widmem „rozkułaczania” elity, niepewne jutra, pozbawione dotychczasowych gwarancji bezpieczeństwa biznesu w zamian za lojalność, już intensywnie rozglądają się za nowym gwarantem. Z drugiej jednak strony tych kilka spraw, które zostały wyciągnięte na światło dzienne, to mała kropelka w oceanie skorumpowanego systemu, kropelka, która medialne wygląda atrakcyjnie i brzmi głośno na cały kraj – ale przecież reszta oceanu pozostała nietknięta. Nikt na przykład nie wskazał palcem na korupcyjny raj związany z budową obiektów olimpijskich na Soczi’2014 – to na razie teren zastrzeżony. Nikt też na razie nie atakuje ministrów i innych ważnych ludzi w branży paliwowej. „Putin wyrzuca część balastu – mówi niedawny kremlowski guru inżynierów dusz Gleb Pawłowski. – Ci ludzie, którzy przegrywają walkę klanów, będą musieli odejść”. A Putin musi zostać. Przynajmniej na razie.
Jakie to wszystko względne.Już Einstein pisał o prędkości światła jako o wielkości absolutnej.Wstystko inne jest względne.Na majątek pani byłej minister patrząc od dołu wydawałby się olbrzymi , patrząc od góry jest kropelką w oceanie.A przecież można było więcej zgarnąć.Być może pani była minister i z tego powodu zalewała się łzami.Ze przypadek pani byłej minister nie jest pojedyńczy i istnieje wiele osób ,którym udało się dużo więcej zgarnąć jest również bardzo prawdopodobny.