Tym razem OMON nie pałował. Wczorajszy wiec na placu Błotnym w Moskwie zgromadził około 25 tys. uczestników (MSW mówi o 8 tysiącach, organizatorzy – o 30-50 tys.). „Mniej niż by się chciało, więcej niż się spodziewałem” – powiedział wierny idei protestu pisarz Borys Akunin, jeden z oratorów zawsze przemawiających z trybuny. Większość „białowstążkowców” w komentarzach w blogach i na Twitterze zgodnie przyznawała, że zeszłorocznego entuzjazmu już nie ma, ale powody niezadowolenia nie zniknęły. Wychodzenie na ulicę pozostaje „symbolicznym aktem zademonstrowania swej niezgody wobec reżimu w bezpośrednim sąsiedztwie Kremla” (Gazeta.ru).
Data wiecu nie była przypadkowa: to pierwsza rocznica wielkiej akcji protestu w przeddzień inauguracji kolejnej kadencji prezydenckiej Władimira Putina. Tamta demonstracja była wyrazem niezadowolenia z powrotu Putina na Kreml, frustracji z powodu zawiedzionych nadziei na zmiany. Na skutek prowokacji (opozycja, która przeprowadziła własną analizę materiałów, twierdzi, że prowokacji dokonali nasłani kibole) doszło do przepychanek i starć z OMON-em. Zatrzymano kilkadziesiąt osób. Teraz uczestnicy tych wypadków po kolei są aresztowani i stawiani przed sądem. Dwóch otrzymało już kilkuletnie wyroki łagru (choć jeden z nich przyznał się do wszystkiego, co mu przedstawiono w akcie oskarżenia i skwapliwie współpracował ze śledztwem, najwyraźniej licząc na pobłażliwość).
Wczoraj na demonstracji niesiono portrety „więźniów placu Błotnego”. Obrona ich praw stała się głównym hasłem protestu. „Jeszcze niedawno temat więźniów politycznych był tematem peryferyjnym – zauważa moskiewski politolog Aleksiej Makarkin. – Było to związane z przeświadczeniem wielu sympatyków opozycji, że nie wszyscy są bez grzechu (władza jest oczywiście winna bardziej, ale i na jej przeciwnikach leży część odpowiedzialności) oraz że nic strasznego się nie stanie – ot, potrzymają ich trochę w areszcie, najwyżej kilka miesięcy, a na procesie dostaną wyroki w zawieszeniu albo jakiś minimalny wymiar kary. Jednakże gorliwość prokuratorów i śledczych (którzy nie dostrzegają winy i nie pociągają do odpowiedzialności żadnego z OMON-owców, którzy tłukli ludzi 6 maja ub.r. oraz ferują surowe wyroki) i podnosząca się w kraju konserwatywna fala sprawiły, że […] iluzje prysły: kara będzie surowa. I to właśnie wywołuje emocje i sprzeciw”.
Władza przykręca śrubę i coraz mocniej wykonuje zwrot ku wspomnianemu przez Makarkina konserwatyzmowi. Szuka poparcia u szerokich mas. Wygrzebuje z szafy, otrzepuje z naftaliny i krzyżuje tradycje sowieckie (np. przywrócenie tytułu Bohatera Pracy) i przedsowieckie (odwołanie się do Kozaków jako nosicieli prawdziwych rosyjskich wartości). Ciekawe, co się urodzi z takich krzyżówek? Wobec liderów zeszłorocznego protestu czy zatrzymanych podczas demonstracji 6 maja 2012 używa mocnego kija. Reszta ma patrzeć i odsunąć się od toru, by również nie dostać po głowie. Oficjalna propaganda od roku grzmi, że protesty były dziełem spiskowców, inspirowanych i zasilanych z zagranicy. NGO poddawane są kontroli, przykleja się im etykietkę zagranicznych agentów – a więc też ogranicza pole działalności, skoro ten sektor może sprzyjać kształtowaniu się postaw obywatelskich. Długa jest lista przyjmowanych pospiesznie ustaw zakazujących. Tu postawię kropkę, bo zakazy dotyczą tak wielu dziedzin, że przekracza to rozmiary blogowego postu.
Zacytuję jeszcze jednego moskiewskiego politologa, niegdyś kremlowskiego guru, od dwóch lat wolnego strzelca, Gleba Pawłowskiego: „Władza zabawia się z opozycją, utrzymując ją stale w napięciu – zamkną, nie zamkną. Niebezpieczeństwo tej sytuacji polega na tym, że władza przestała się zajmować innymi sprawami. Na oczach całego kraju jak nakręcona biega z łapką na muchy. Zwykli ludzie rwą sobie włosy z głowy z powodu podniesionych opłat komunalnych, stanu medycyny, edukacji czy ekonomicznego spadku. A władza zamiast na to zareagować, serwuje im na stół Nawalnego i Udalcowa. […] Obecnie nie ma żadnych wzajemnych stosunków pomiędzy społeczeństwem i władzą. Społeczeństwo nie ma przedstawicielstwa we władzach. Duma stała się czarodziejskim tworem, które nie ma związku ani z władzą, ani ze społeczeństwem. Takie specyficzne zoo. To samo można powiedzieć o Koordynacyjnej Radzie Opozycji. […] Takiej sytuacji można życzyć tylko wrogowi. Alternatywy nie widzę. Społeczeństwo jest w apatii. Myślę, że czeka nas smutny scenariusz. I zacznie się nie od akcji ulicznych, a od jakichś ekonomicznych katastrof, choć to nie stanie się prędko. A na razie tak sobie po cichu, spokojnie gnijemy”.
Nie podziela niepokoju Pawłowskiego (i wielu innych komentatorów) wicepremier Władisław Surkow, w przeszłości jeden z głównych urzędników Kremla i ideologów putinizmu. Podczas wystąpienia w Londynie streścił stanowisko najwyższych władz: „Czy naprawdę macie wrażenie, że po demonstracjach w grudniu 2011 roku stary system zawalił się? Nie, system pokonał opozycję. To fakt. System zaadaptował się do przejawów niezadowolenia społecznego. System zachował się twardo wobec ekstremistów. Ci, którzy uważali, że można bezkarnie bić policję, ponieśli zasłużoną karę. System jest odbiciem mentalności i duszy narodu rosyjskiego”.
Zdjęcia z wiecu można obejrzeć m.in. tutaj: http://www.gazeta.ru/politics/photo/miting_na_bolotnoi_ploshadi.shtml
Potargana biała wstążka
Dodaj komentarz