Karramba. Tajemniczy Don Pedro, szpieg z Krainy Deszczowców wpadł wczoraj w Moskwie w sprawne ręce rosyjskiego kontrwywiadu. Szpieg posługujący się dla zmylenia wroga legitymacją trzeciego sekretarza ambasady USA na nazwisko Ryan Christopher Fogle próbował ponoć nakłonić do współpracy z Deszczowcami pewnego funkcjonariusza rosyjskich organów, który z kolei miał jakoby udawać opozycjonistę.
W pozyskaniu nowego współpracownika szpieg wspomagał się: kompasem (zapewne miał go po to, by się nie zgubić w drodze do Krainy Mypingów), planem Moskwy (w tym samym celu), dwiema peruczkami: blond i czarną (może nie wiedział, czy potencjalny agent woli blondynów czy brunetów, to duże niedopatrzenie ze strony beztroskiej CIA, że tego zawczasu nie ustaliła), trzy pary okularów słonecznych (szczególnie przydatnych nocą, gdy został zatrzymany), latarką, scyzorykiem i starym telefonem komórkowym. Chyba po drodze na spotkanie z werbowanym funkcjonariuszem wpadł na chwilę do muzeum szpiegostwa.
Wedle enuncjacji rosyjskich mediów, Don Pedro roztaczał – zresztą na piśmie, po rosyjsku, żeby nie było żadnej ściemy – wizje pokaźnego dofinansowania działalności ewentualnego agenta. Naiwny list w całości można przeczytać w Internecie: Kraina Deszczowców obiecała za „przekazanie, na wskazany adres na Gmailu, pożądanych informacji” okrągły milion dolarów (adresu na Gmailu wszelako nie wskazano). Czego miałyby dotyczyć tak drogocenne informacje – nie wiadomo. W każdym razie w liście o tym ani słowa.
Transmisję z zatrzymania tajemniczego Don Pedro angielskojęzyczna stacja telewizyjna Russia Today, finansowana przez Kreml, nadała szybko i sprawnie, informując o wszystkich detalach. Emisja szpiegowskiej telenoweli zbiegła się w czasie z rozpoczęciem przez ambasadora USA w Moskwie Michaela McFaula sesji „AskMcFaul” za pośrednictwem Twittera. Dziś ambasador rutynowo wylądował na dywaniku w rosyjskim MSZ, by się wytłumaczyć z działalności szpiega pod płaszczykiem dyplomaty.
Dziś podano do wiadomości, że w styczniu tego roku Federalna Służba Bezpieczeństwa już zdemaskowała jednego amerykańskiego dyplomatę (który też zresztą, jak Fogle, był trzecim sekretarzem). Bez hałasu został on wydalony z kraju. Tym razem wokół zatrzymania amerykańskiego agenta urządzono „Teatrzyk Zielone Oko”.
Na linii Moskwa-Waszyngton dzieją się teraz ważne sprawy. Sekretarz stanu w przeddzień Dnia Zwycięstwa przybył z przymilną wizytą. Moskwa zachowuje kamienną twarz pokerzysty, stawia swoje warunki (m.in. wyciszenia krytyki stanu swobód obywatelskich w Rosji). Amerykańskiej administracji najwyraźniej zależy na utrzymaniu osiągnięć resetu z pierwszej prezydentury Baracka Obamy. Na porządku dziennym stoi teraz sprawa Syrii. Przychylność Rosji w tej rozgrywce byłaby wielce pożądana. Ale ta przychylność ma swoją cenę. Czas pokaże, jak wypadły targi.
Nic nie jest oczywiste. Ujawnienie dziwnego szpiega w dwóch peruczkach jest kolejnym akordem w tej pełnej kakofonii kompozycji.
Wpadka trzeciego sekretarza
Dodaj komentarz