Oglądałam w ubiegłym tygodniu program rosyjskiej stacji telewizyjnej Pierwyj Kanał „Politika” poświęcony perspektywom podpisania przez Ukrainę umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Przez godzinę dziesięciu interlokutorów – politolodzy, deputowani, ekonomiści – dyskutowało, a właściwie próbowało się nawzajem przekrzyczeć. Często trudno było zrozumieć, co kto mówi, emocje sięgały zenitu. Prowadzący Piotr Tołstoj próbował nad tym harmidrem zapanować – bez powodzenia. Loża krytyków marszu Ukrainy na Zachód obficie toczyła pianę, zagłuszając próby przedstawiania argumentów przez lożę zwolenników tegoż marszu. „Ukraina zachowuje się jak nałożnica!” – dowodził schrypniętym falsetem politolog Siergiej Markow. „Od Ukrainy na odległość wali prowincją” – recenzował z pełnym wyższości uśmiechem dziennikarz-killer Siergiej Dorienko. „Ukrainą rządzi Waszyngton” – padło z kilku ust odwieczne twierdzenie wielbicieli teorii spiskowych. „A co wy [Ukraino niefrasobliwa na Zachód idąca] zamierzacie Europie sprzedawać?” – próbował się dowiedzieć od grupy zwolenników prowadzący Tołstoj, dając wyraz własnym wątpliwościom, czy Ukraina jest w stanie być partnerem Europy, mającej tak wysokie wymagania.
W ogólnym tumulcie i podniecie co rusz ginęło meritum. I na dobrą sprawę całkiem zginęło.
Tydzień później w tym samym studiu w programie „Politika” spotkało się dziesięciu innych dyskutantów, a omawiano tym razem tragiczne wydarzenie: katastrofę lotniczą w Kazaniu, w której zginęło kilkudziesięciu pasażerów. Rzeczowo i spokojnie analizowano przyczyny wypadku. Nikt nie wrzeszczał, nikogo nie rozgrzewały do białości urągające warunki techniczne maszyn, przemęczenie załóg latających na liniach wewnętrznych, kiepski poziom przygotowania pilotów. Choć tak na zdrowy rozum, ta sprawa powinna przecież wywołać znacznie większe emocje (bo dotyczy życia i bezpieczeństwa obywateli) niż spór polityczny. Nie wywołała. Znamienne.
Wczoraj na linii Bruksela-Kijów-Moskwa nastąpił zwrot akcji – na tydzień przed planowanym na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie podpisaniem umowy stowarzyszeniowej Ukraina zawiesiła przygotowania do tego aktu. Prezydent Janukowycz tłumaczył to Europie naciskiem i szantażem ze strony Rosji (bariery handlowe). Europa zastygła w zdumieniu – komisarz Fule odwołał wizytę na Ukrainie. Dziś prezydent Putin stwierdził, że to Europa szantażuje Ukrainę. A Rosja? A Rosja tylko broni swoich interesów. Julia Tymoszenko, której tymczasowe wypuszczenie z więzienia na leczenie było jedną z najważniejszych kart w grze Kijowa z Brukselą, zaapelowała do prezydenta Janukowycza, by nie zważając na nic podpisał umowę z UE. Janukowycz gra ryzykowną partię szachów: poświęcenie królowej może mu dać szansę na wygranie kampanii o reelekcję w 2015 roku – unieszkodliwiona Julia w takim razie nie będzie rywalką w walce o fotel prezydencki. Ale co dalej?
Jakiś czas temu odbyło się spotkanie Janukowycza z Putinem. Panowie porozmawiali sam na sam. O czym – nikt pary nie puścił. Domysłów było sporo: o perspektywach obniżenia cen rosyjskiego gazu dla Ukrainy, o jakimś mitycznym kredycie dla przeżywającej niełatwe czasy ukraińskiej gospodarki. Jednym słowem: coś za coś. Czy to już wtedy zapadły decyzje w sprawie Wilna? Tego nie wiadomo. Potem jeszcze było spotkanie premierów Rosji i Ukrainy. I nadal nic konkretnie nie wiadomo. Transakcja w toku.
Ukraiński dziennikarz Witalij Portnikow nie ma wątpliwości, że podczas tych sekretnych spotkań Rosja obiecała Janukowyczowi pieniądze. „Duże pieniądze. A pieniądze są Janukowyczowi potrzebne. Na załatanie […] budżetu. Na kampanię wyborczą w 2015 roku. Na walkę z opozycją, która teraz okrzepnie. Putin, zapewne, jest bardzo zadowolony: chciał powstrzymać Ukrainę od dokonania europejskiego wyboru, i mu się to udało. Ale tak naprawdę Ukrainę stracił – dlatego że ludzie będą teraz wiązać krach swoich nadziei nie tylko z Janukowyczem, ale i z Rosją. Nie należy ulegać iluzji, że za rosyjskie pieniądze Ukraińcom będzie się żyć lepiej – dlatego że za rosyjskie pieniądze nie udaje się żyć lepiej nawet samym Rosjanom. Poza tym te pieniądze zostaną banalnie rozkradzione”.
Rosyjski komentator Anton Oriech na stronie rozgłośni radiowej Echo Moskwy wywodzi w innym trochę duchu: „Po niespodziewanej wolcie Ukrainy Europejczycy powinni się cieszyć, że mają jeden problem z głowy. A Rosja i Ukraina powinny pracować nad zbliżeniem we wszystkich sferach. Dlatego że jesteśmy sobie bliscy, rozumiemy się nawzajem i znajdujemy się mniej więcej na tym samym poziomie rozwoju. Ale żeby to zbliżenie było korzystne, niezbędne są dwie rzeczy. Ukraina powinna się przestać nas bać, a my powinniśmy zacząć ją szanować. To tak samo trudne, jak dla Ukrainy zdobycie pozycji pełnoprawnej części Europy Zachodniej. Wychodzi na to, że nikt nie wygrał. I nie ma się z czego cieszyć”.
W Kijowie powstało nowe słowo: euro-Majdan. Zwolennicy kursu na integrację Ukrainy z UE skrzyknęli się na spontaniczne manifestacje uliczne. Ale z liczebnością pomarańczowego Majdanu dzisiejsze zgromadzenia nie mogą się żadną miarą równać. Przynajmniej na razie.
„Ukraina powinna się przestać nas bać, a my powinniśmy zacząć ją szanować. To tak samo trudne, jak dla Ukrainy zdobycie pozycji pełnoprawnej części Europy Zachodniej. Wychodzi na to, że nikt nie wygrał. I nie ma się z czego cieszyć”.
Sadze, ze jest to bardzo dobre podsumowanie problemu.
Co do innnych spraw.
Rzeczowe analizowanie wypadku lotniczego jest jak najbardziej wlasciwym podejsciem do sprawy. Emocje nic tu nie dadza, nawet jesli ewidentnych zaniedban jest sporo. Dobry przyklad dla „dyskusji smolenskich” – tak sobie mysle.
Natomiast pierwsza wspomniana dyskusja jest przykladem jak dyskutowac nie wolno.
Pozdrawiam
Zdaje się , że Anton Oriech nie oglądał programu „Politika na Pierwym Kanale.W przytoczonym przez Panią programie obrzucono Ukrainę iwektywami , ubliżono jej ,a on mówi o wzajemnym szacunku. Cynizm najwyższego lotu.Można nad tym oczywiście przejść do porządku dziennego i udać ,że się nic nie stało.A jaka pewność , że to się nie powtórzy?I jeszcze o katastrofie lotniczej.Co Anton Oriech rozumie pod pojęciem szacunku.Katastrofą nikt się specjalnie nie przejął nikogo ona nie wyprowadziła z równowagi. Ot zdarzyła się. Zycia ludziom nikt nie wróci , czym się więc przejmować I tak by kiedyś umarli.Oczywiście z pełnym szacunkiem dla osoby ludzkiej.
A co do Ukrainy , szkoda że zdecydowała się iść inną drogą.Jakkolwiek duża część obywateli wyraziła swój zdecydowany sprzeciw.
Podkład historyczny dzisiejszego rozdarcia Ukrainy przedstawił : Daniel Beauvois w TRÓJKĄT UKRAIŃSKI Szlachta,carat i lud na Wołyniu,Podolu i Kijowszczyźnie.
Zamiast TRÓJKĄTA,może być CZWOROKĄT biorąc za podstawę CYWILIZAJE:ŻYDOWSKĄ,ŁACIŃSKĄ,BIZANTYJSKĄ,TURAŃSKĄ wg podziału i opisu dokonanego przez Feliksa Konecznego.Porozumieniu nie służy dzisiejsze rozdarcie JULIA-WIKTOR,które symbolizuje między zakonem SPEKULACJI,bazującym na ekonomii politycznej globalizmu,a zakonem SIŁY,bazującym na militaryzmie wpisanym w DZIEJ ROSJI (autor Feliks Koneczny).Może zatem potrzeba otwarcia na CYWILIZACJĘ ŁACIŃSKĄ,czego zaprzeczeniem była działalność Aleksandra Kwaśniewskiego,prezydenta „Oszusta”.Pod jego to wodzą spadkobiercy wojennego komunizmu zawarli braterstwo broni z demokratami wojennymi,neokonserwatystami dla realizacji ukrytych celów.Kuchnię wpływu żydowskich ruchów umysłowych i politycznych opisał kevin MacDonald w „FENOMEN ŻYDOWSKI?”.Aktualny kontekst izraelskiej dominacji militarnej na Bliskim Wschodzie zanalizował James Piers,który językiem matematyki udokumentował jak wykorzystuje się proces lobbowania dla określonych celów w tym wypadku rzecz idzie o hegemonię Izraela na bliskim wschodzie..W demokracji partyjniackiej nazywa się to korupcją polityczną.
Jak posypała się ekonomia polityczna globalizmu coraz większego znaczenia nabiera narodowość kapitału.
Putin stracił Ukrainę? Mrzonki. Najpierw Pani pisze, jak silna jest Rosja, a potem wbrew wszystkiemu, że jednak jakaś nadzieja się dla Ukrainy (a właściwie dla Polski, bo przecież to tutaj chodzi) tli. Może i się tli, ale jest to raczej faza dogorywania.