Kiedy dwa dni pisałam poprzedni wpis blogowy poświęcony sytuacji po komunikacie rządu Ukrainy o wstrzymaniu przygotowań do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, zakończyłam stwierdzeniem, że obecne zgromadzenia uliczne przeciwników tej decyzji (po tysiąc-półtora tysiąca uczestników), które nazwano doraźnie „euro-Majdanem”, nie mogą się liczebnością równać z pomarańczowym Majdanem sprzed sześciu lat. Przynajmniej na razie. „Na razie” potrwało niedługo. Już dziś na ulicach i placach Kijowa i wielu innych miast Ukrainy zebrały się tłumy. Tłumy porównywalne z tamtym Majdanem.
Demonstranci zarzucają władzom, że zawieszając prace nad podpisaniem umowy, dopuściły się zdrady interesu narodowego. Liderzy opozycji wzywają do demonstrowania co najmniej do 28 listopada, kiedy rozpocznie się wileński szczyt Partnerstwa Wschodniego. Jeśli umowa nie zostanie wtedy podpisana, protest zostanie przedłużony, „do skutku”. Władze zwołały „antyprotest”, na który dowożono autokarami zastępy pracowników sfery budżetowej, a zatrzymywały autokary, którymi jechali ludzie na euro-Majdan. Samolot, którym lider partii UDAR Witalij Kliczko, wracał z konsultacji na Zachodzie, nie dostał pozwolenia na lądowanie w Kijowie (w końcu wylądował w Krzywym Rogu, skąd Kliczko dojechał do Kijowa samochodem). Pod siedzibą rządu oddziały Berkutu użyły wobec demonstrantów gazów łzawiących. Doszło do kilku incydentów (m.in. pod pomnikiem Lenina). Ale generalnie protest przebiegał bez przeszkód. Na placu Europejskim stanęło kilka namiotów postawionych przez partie opozycyjne.
Z komentarzy, które jeszcze w piątek obficie lały się w ukraińskich (i nie tylko ukraińskich) mediach, wynikało, że klamka zapadła – Ukraina nie podpisze umowy z Europą w Wilnie i już. Potencjał protestu wydawał się wtenczas większości obserwatorów na tyle niewielki, że nie warto było zwracać na ten aspekt uwagi. Ale życie pisze znacznie ciekawsze scenariusze niż politolodzy. Nic w tej rozgrywce nie jest ani proste, ani jednoznaczne.
Premier Ukrainy Mykoła Azarow powiedział dziś, że Rosja nie obiecała Ukrainie 20 mld dolarów za niepodpisywanie umowy z UE. Według jego słów jedynym zyskiem Kijowa byłoby utrzymanie wymiany handlowej z Rosją. I dodał, że Rosja obiecuje wznowienie negocjacji w sprawie spornych kontraktów gazowych. Kreml nie skomentował na razie ani tych słów premiera, ani stutysięcznych protestów w Kijowie i wielotysięcznych zgromadzeń w innych miastach.
To bardzo ciekawy moment. Do 28 listopada może się wiele zdarzyć.
Mozna powiedziec, swoista ciekawostka „zoologiczna”. Oto UE stara sie za wszelka cene, „ciagnac za uszy” przygarnac do swej „piersi” bankruta jakim jest ewidentnie Ukraina. Jednoczesnie ma pod bokiem kraj, calkiem dobrze sobie radzacy, ktory przez lata byl skutecznie przez Unie kiwany az w sumie mieszkancy owego kraju doszli do wniosku, ze naprawde nie warto byc w tym towarzystwie. Oczywiscie pisze o Turcji, ktora bylaby lepszym „nabytkiem” I doskonala odskocznia do bardziej konstruktywnych dzialan Unii na Bliskim Wschodzie. Z mojego punku obserwacyjnego wyglada na to, ze cala „afera” jest jak najbardziej polityczna – trzeba Rosji wsadzi palec w oko.
Pozdrawiam
Zdecydowanie lepiej dla wszystkich, gdy sąsiad poprawia swoje warunki bytowe. Rozsądek w dłuższej perspektywie, nakazuje Ukraińcom zająć pro zachodnie stanowisko, moim zdaniem – prawidłowo.
Prócz, prawie bankructwa, nasz wschodni sąsiad to tak naprawdę kraj zamożny – jedynie, nie rozsądnie zarządzany. Piramidalna korupcja.
Życzę im wszystkiego dobrego.
Rowniez zycze im wszystkiego dobrego. Nie zmienia to jednak podstawowego faktu, o ktorym wspomnialem, czyli sprawie Turcji. A poza tym, skad ta pewnosc, iz dla Ukrainy najlepszym wyjsciem jest postawa prozachodnia? Nie jest to przejaw swoistego zafascynowania „wlasnym pepkiem”
Pozdrawiam
Naród Ukraiński ma pełne prawo wybrać własną drogę.Skala protestów ją jednoznacznie wskazuje. Jest to droga du Europy a nie Eurazji. Ukraina powinna otrzymać taką samą szansę co Polska .Bez wątpienia ma wiele do zrobienia i to potrwa , ale nie znaczy to ,że Ukraina tym zadaniom nie podoła.A nawiasem mówiąc system jaki się wytworzył na Ukrainie trudno jest zdefiniować , a tym samym z całą pewnościę nie można określić czy Ukraina jest bankrutem , czy też nie.Bankrutem jest Grecja ,a i USA stoją na krawędzi bankructwa , trudno więc gromy sypać na Ukrainę , która jeszcze być może do tej pory swojej szansy nie otrzymała.
Pozdrawiam