Dyplomatyczny ambulans we mgle

8 lutego. Przy białym stoliku w białym gabinecie na Kremlu usiadło troje polityków. Rozmawiali z górą cztery godziny. O czym? Nie powiedzieli.

Kanclerz Niemiec i prezydent Francji pojechali do Moskwy po krótkiej wizycie w Kijowie z misją w sprawie uregulowania konfliktu na wschodzie Ukrainy. W tle toczyła się dyskusja, a właściwie przerzucanie się oświadczeniami, na temat możliwości/niemożności dostarczania Ukrainie śmiercionośnej broni.

Władimir Putin, który od paru tygodni cierpiał z powodu ostracyzmu zachodnich przywódców (planowane na połowę stycznia rozmowy w Astanie zostały odwołane i nikt nie kwapił się wysłuchiwać wynurzeń WWP), osiągnął cel: przyjechali z nimi rozmawiać. I to w formacie najbardziej pożądanym – najważniejsze tuzy w UE, bez plączących się pod nogami pomniejszych graczy i bez wuja Sama. Podłożenie do ognia i rozkręcenie spirali przemocy na wschodzie Ukrainy, z licznymi ofiarami, także wśród ludności cywilnej okazało się skuteczną metodą przymuszenia Zachodu do rozmów z Kremlem. Fantastyka polityczna w szelmowskim wydaniu: oficjalnie Moskwa trąbi, że nie jest uczestnikiem konfliktu we wschodnich obwodach Ukrainy, który uważa za wojnę domową, ale ma najwięcej do powiedzenia w sprawie mechanizmów uregulowania. Ma też doskonałe narzędzia rozkręcania lub wygaszania walk: wyposażone w rosyjską ciężką broń zagony rzezimieszków wzmocnione wyćwiczonymi w wojennym rzemiośle kolegami z rosyjskiej armii.

Przedstawieni przez karykaturzystę w ambulansie mknącym na sygnale Merkel i Hollande chcą zaprzestania krwawych walk i powrotu do porozumień pokojowych. Sęk w tym, że mińskie porozumienia z września ubiegłego roku (przewidujące m.in. kontrolę granicy rosyjsko-ukraińskiej), o których przestrzeganie apelują, Putina nie satysfakcjonują. Dlatego Władimir Władimirowicz wywraca stolik i chce układać się od nowa. Dziś Merkel, Hollande, Putin kontynuowali konsultacje przez telefon, tym razem z udziałem prezydenta Poroszenki. Ustalili, że w najbliższą środę w Mińsku odbędzie spotkanie czwórki w „formacie normandzkim”.

Na konferencji bezpieczeństwa w Monachium pani kanclerz po rozmowach w Moskwie powiedziała: „działania Rosji są sprzeczne z wziętymi przez nią na siebie zobowiązaniami, między innymi w ramach memorandum budapeszteńskiego, na podstawie którego Ukraina zrezygnowała z broni atomowej w zamian za poszanowanie integralności terytorialnej” [czy to miało przypomnieć Moskwie: Krym nie wasz?]. Wyraziła nadzieję, że uda się wypracować nowe porozumienie pokojowe. Prezydent Poroszenko prezentował na tejże konferencji dokumenty rosyjskich żołnierzy, którzy zbłądzili na terytorium Ukrainy i trafili do niewoli lub zostali zabici. Zapowiedział, że kwestia federalizacji Ukrainy czy wprowadzenia drugiego języka państwowego (dwa główne postulaty Moskwy) może zostać rozstrzygnięta wyłącznie w ogólnonarodowym referendum.

Na czym miałoby polegać nowe porozumienie pokojowe? Według komentatora portalu Slon.ru Aleksandra Baunowa, Merkel-Hollande przywieźli do Moskwy „scenariusz naddniestrzański”. „Na mapie i w dokumentach – Ukraina w całości, ale faktycznie z niepodległym Donbasem, który idzie własną drogą, ale bez kijowskich pieniędzy i bez prawa głosu w sprawach ogólnoukraińskich [w tym – w polityce zagranicznej, co miałoby kluczowe znaczenie]”. Zdaniem Baunowa, scenariusz naddniestrzański byłby do przyjęcia dla Ukraińców. „Nie ma w nim tego, o co od początku zabiegał w tej grze Putin: by stworzyć wewnątrz Ukrainy region mający prawo głosu w najważniejszych sprawach (integracja z UE i NATO), z którym trzeba się konsultować”. Ale czy to scenariusz do przyjęcia dla Moskwy? Na razie nic na to nie wskazuje.

Po mediach chodzą i inne domysły dotyczące rozmów na Kremlu: po pierwsze, ustanowienie nowej linii rozejmowej (wedle postulatów Moskwy, uwzględniającej ostatnie zdobycze terytorialne donieckich separatystów, co dla Kijowa jest nie do przyjęcia); po drugie, nad przestrzeganiem pokoju miałyby czuwać jakieś (nie bardzo na razie wiadomo, jakie) siły międzynarodowe; po trzecie, kto będzie odbudowywał i utrzymywał Donbas.

„Żeby wprowadzić siły rozjemcze ONZ, z prośbą musi wystąpić Ukraina. […] Putinowi właściwie jest wszystko jedno, czy to będzie ONZ czy nie, ale zdaniem wielu, on upiera się, by w składzie tych sił byli rosyjscy wojskowi” – pisze w komentarzu na swoim blogu „Zapiski mizantropa” Andriej Malgin. Moskwie chodzi o kontrolowanie linii rozgraniczenia, a nie o kontrolowanie granicy rosyjsko-ukraińskiej, na to zgody Moskwy nie będzie. „A to oznacza – pisze Malgin, – że Donbas stanie się jedną wielką rosyjską bazą wojskową z [nieograniczoną] możliwością dokonywania rotacji sił i sprzętu”. Jeszcze ostrzej widzi kwestię wprowadzenia sił rozjemczych komentatorka „Echa Moskwy” Julia Łatynina (na podstawie analizy sytuacji w sierpniu 2008 roku w Gruzji, kiedy to ostrzał artyleryjski przedstawiony jako atak sił gruzińskich na pozycje rosyjskiego kontyngentu pokojowego w Osetii stał się pretekstem do uderzenia Rosji na Gruzję): „Rosyjscy mirotworcy [członkowie pokojowych misji rozjemczych] to tacy fantastyczni ludzie, którzy w dowolnym momencie mogą sami na siebie napaść i potem wyjaśniać, że zostali napadnięci. Rosyjscy mirotworcy – w przeciwieństwie do sił ONZ – to gwarancja, że konflikt znajdzie się w bardziej nieprzyjemnej sytuacji”.

Wrócę jeszcze do komentarza Malgina: „Kto weźmie na siebie zaopatrzenie i następnie odbudowę Donbasu? Ten honor uczestnicy rozmów chcą przyznać Ukrainie. Być może Poroszenko będzie się sprzeciwiał, ale tego nie jestem pewien. Co z tego wyjdzie? Będziemy mieli obszar, którego Kijów nie będzie kontrolował (mogą się tam nawet odbyć lokalne wybory pod kontrolą Zachodu, żeby dać tamtejszym władzom legitymację). Zachód nawet przyzna Kijowowi na to jakieś kredyty. Tylko zwrócić je będzie musiała i tak Ukraina. Najwidoczniej Europa nie na żarty przestraszyła się perspektywy pojawienia się w strefie konfliktu amerykańskiej broni. Oni uważają, że w takim razie Putin może powiedzieć: sami widzicie, skoro oni dostarczają broń „faszystom”, to i my legalizujemy nasze dostawy. I nastąpi eskalacja. Ale trzeba wiedzieć, że dostawy [rosyjskiej broni w strefę konfliktu] i tak idą, w ostatnim czasie całkiem jawnie”.

Na nadchodzący tydzień planowana jest kolejna seria konsultacji na różnych szczeblach. Dzisiaj niemiecka prasa ujawniła, że według szacunków niemieckich służb specjalnych liczba śmiertelnych ofiar konfliktu na Ukrainie wynosi pięćdziesiąt tysięcy.

8 komentarzy do “Dyplomatyczny ambulans we mgle

  1. Marek Borsuk

    Już wcześniej wyraziłem się,iż Eu jest gospodarczą potęgą , ale niestety politycznym karłem.EU po prostu boi się o swój dobrobyt i nigdy nie zagra ostro z Putinem . Ze strachu.Sytuacja przypomina rok 1938.Hitler jest też zapewne pierwowzorem Putina.Rozmowy mogą się toczyć bez końca tzn, koniec wyznaczy i tak i tak Putin. Będą się zniniały składy rozmówców i formaty. Koniec końców koniec będzie taki jaki zaplanowaŁ Putin bez względu na umowy międzynarodowe ,traktaty czy konwencje.Putin i Rosja nie uznają i nie znają innych rozwiązań.A Ukraina? Tak jak walczy sama ,tak i pozostanie sama.

    Odpowiedz
    1. ja przy foliałach jurysta

      Niestety, zgadzam się z Panem. Co za pokręconą logiką chce kierować się UE, reprezentowana uzurpatorsko przez Merkel i Hollande’a na spotkaniu z Putinem? Czyż można się układać, zawierać umowy z kimś, o kim się wie z całą pewnością, że ich nie przestrzega, bądź stosuje się do zawartych porozumień wybiórczo?
      Można się oczywiście łudzić, jak łudzono się w latach trzydziestych uprawiając politykę ustępstw wobec nieobliczalnego Führera…

      Odpowiedz
  2. Pawel

    Unie europejska nie ma łapaczy rakiet balistycznych. Potencjał atomowy W. Brytanii i Francji wystarczy do spopielenia świata. Ale Putin szaleńca a boi się niczego. Już Rosja stacza się na dno ale mu to nie przeszkadza. Świat ma się bać. Więc:
    – mam kupować dobre traperskie buty?
    – jakieś moro itp?
    – plecak?
    Książeczkę mobilizacyjną odkopałem i wiem gdzie jest.

    Odpowiedz
  3. radek grzelak

    Protesty na Ukrainie, a tym samym obecny konflikt, rozpoczęły się od sprzeciwu na wycofanie się rządu z umowy stowarzyszeniowej z UE. Społeczeństwo ukraińskie jest chyba najbardzie prounijne w Europie. A co robi UE? W strachu przed Putinem próbuje sprzedać Uraińców. Ciekawe czy pani Merkel będzie miała odwagę stanąć przed Ukraińcami jak Piłsudski i powiedziec, że bardzo ich przeprasza.

    Odpowiedz
  4. Kalina

    „Na mapie i w dokumentach – Ukraina w całości, ale faktycznie z niepodległym Donbasem, który idzie własną drogą, ale bez kijowskich pieniędzy i bez prawa głosu w sprawach ogólnoukraińskich [w tym – w polityce zagranicznej, co miałoby kluczowe znaczenie]”.

    Od początku wydało mi się takie rozwiązanie nieuniknione. Tylko jak w takim razie wyglądałaby sprawa „korytarza” na Krym? A może połączenie już jest? Nikt nie chce wojny, niemniej broń na Ukrainę powinna być dostarczana. Powinna się oczywiście nazywać bron obronna. Jak się zwał, tak się zwał, byleby od tego momentu skutecznie powstrzymywać Rosję, no i iść na Zachod.

    Odpowiedz
    1. radek grzelak

      Czyżby znów sprawa „korytarza” była przyczyną konfliktu? Na kolejnym forum muszę się z Panią zgodzić. Ukrainie potrzebne są środki łączności, drony itp.

      Odpowiedz
  5. Marek Borsuk

    A może sprawa jest bardziej rozległa niż tylko „korytarz” Przecież historia imperium rozpoczęła się od Rusi Kijowskiej,pomijając Nowogród.Rosja wybrała drogę „wyrąbywania okna do Europy” a nie drogę demokracji”wieczów” Nowogrodu. I teraz miałaby Kijów oddać? Kolebkę imperium?Europie?Przecież prawosławie było przyjęte z bizancjum przez Włodzimierza Wielkiego . Moskwa najprawdopodobniej założona przez Jurija Dołgorukiego wielkiego księcia kijowskiego.Putin traktuje historię wybiórczo ,ale nie na tyle aby pominąć zalążki imperium.Pokój wróci na Ukrainę ,ale na warunkach Putina ,co już wyraźnie widać.. W tym wszystkim zupełnie pominęte zostały interesy Estonii , Łotwy, Litwy Polski, Słowacji.Krajów żywotnie zainteresowanych rozmowami z Putinem Rządy tych krajów nie mają najmmniejszego pojącia czego dotyczą rozmowy , nie zostaąy nawet poinformowane o tym.Niemcy militarnie są dosyć słabe , Francja od dziesięcioleci nie stanowi żadnej militarnej siły. Historia wygląda jak w 1939r. kiedy Wielka Brytania dawała Polsce gwarancje bezpieczeństwa nie dysponując w gruncie rzeczy siłami lądowymi.To wszystko byłoby śmieszne , gdyby nie okazało się w przyszłości być może tragiczne.Jedno co pozostaje ,zbroić się. Si vis pacem , para bellum-chcesz pokoju , szykuj się do wojny.

    Pozdrawiam

    Odpowiedz
  6. Maria

    „a nadchodzący tydzień planowana jest kolejna seria konsultacji na różnych szczeblach. Dzisiaj niemiecka prasa ujawniła, że według szacunków niemieckich służb specjalnych liczba śmiertelnych ofiar konfliktu na Ukrainie wynosi pięćdziesiąt tysięcy.”

    Oglądałam przerażający dokument o 'cyborgach’. nawet więźniom nie należą się prawa takie jak przysługują jeńcom wojennym. Sytuacja coraz wyraźniej przypomina bardzo krwawy konflikt na południu Europy. Nikt nad tym nie panował, wykrwawili się, a zbrodnie wojenne można uznać za dotąd najokrutniejsze.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *