23 grudnia. Na pierwszym planie bezbarwna ciecz w różnych flaszeczkach, słoikach i butelczynach. Wszystkie ozdobione estetyczną etykietką z napisem „Bojarysznik” (Głóg). Za rzędem naczynek ekran wielkiej plazmy. Na ekranie obrazek, który od wielu, wielu lat znają wszyscy na pamięć: prezydent Władimir Putin cały w błękitach. Z troską pochyla się nad losami Rosji i całego świata. Fundacja Otkrytaja Rossija w ten sposób skomentowała dwa najważniejsze medialne tematy dnia: masowe zatrucie metanolem w Irkucku i doroczną konferencję prasową prezydenta (https://twitter.com/openrussia_org/status/812225293725396992).
Od kilku dni depesze z Irkucka są podobne do siebie jak krople wody: zawierają informacje o kolejnych śmiertelnych ofiarach „Bojarysznika”. Dziś zmarła 74 osoba. W szpitalach lekarze próbują ratować jeszcze kilkudziesięciu pacjentów, ci, nawet jeśli przeżyją, będą ociemniali. Tragedia.
„Bojarysznik” to jeden z wielu specyfików gospodarstwa domowego na bazie alkoholu. Płyn do łazienek cieszy się popularnością nie tylko jako skuteczny środek pomagający utrzymać higienę pomieszczeń, ale także jako tani zamiennik wódki. Wódka jest droga (około dwustu rubli za pół litra w legalnym obrocie), wyciąg z głogu i inne pokrewne „wynalazki” – tanie jak barszcz, najwyżej 50 rubli za pół litra. A opakowania są różne – głównie małe, setuchna głogowego uszczęśliwiacza kosztuje najwyżej kilkanaście rubli.
Na etykiecie jest przestroga: „Nie nadaje się do spożycia”. Ha, ha, dobre sobie, wszyscy piją, sąsiad to pije i teściowa się napiła, i nic im nie było – to typowa reakcja na uwagę o niebezpieczeństwie. Według szacunków, produkcję przydatną w czyszczeniu wanien czy płyny przeciwko zamarzaniu szyb samochodowych pije regularnie 15-20 milionów ludzi w Rosji.
„Państwo doskonale o tym wie, takie środki jak Bojarysznik stały się faktycznie alkoholem dla ubogich, rodzajem pomocy socjalnej – mówi dyrektor Centrum Badań Rynków Alkoholu Wadim Drobiz w audycji Radia Swoboda (http://www.svoboda.org/a/28191070.html). – Takie płyny są w zasadzie nieszkodliwe. Tragedia w Irkucku zdarzyła się dlatego, że do sprzedaży trafiła partia podrobionego Bojarysznika, zawierająca alkohol metylowy”. Czyli w Rosji podrabia się nie tylko markowe alkohole, ale nawet tanie specyfiki przeznaczone do szorowania powierzchni.
Według statystyk agencji federalnej Rospotriebnadzor, w Rosji z powodu nadużywania alkoholu umiera rocznie około pół miliona ludzi. Statystyki mówią, że tylko z powodu zatrucia po spożyciu „wynalazków” typu płynu hamulcowego, wód kolońskich, płynów do szyb, technicznego spirytusu itd. rocznie umiera około 15 tysięcy osób. Piętnaście tysięcy.
Zatruciem w Irkucku zajęto się na najwyższym szczeblu władzy. Prezydent Putin polecił zaostrzenie zasad produkcji i sprzedaży artykułów zawierających alkohol, opowiedział się za podniesieniem akcyzy. „Żeby to nie były flakoniki za trzy kopiejki, a by kosztowały normalne pieniądze. […] Widzimy, czym kończy się takie pobłażanie: ludzie dziesiątkami mrą jak muchy”.
„Mrą jak muchy”. To zdanie mówi więcej o prezydencie Putinie niż cała dzisiejsza czterogodzinna konferencja prasowa. Dworski rytuał o przewidywalnym scenariuszu, z użyciem wielkich porcji wazeliny. Cztery godziny okrągłych fraz – spektakl dla ludzi o mocnych nerwach, a szczególnie żelaznych pęcherzach. Można przez cztery godziny mówić na wszystkie tematy świata i nie powiedzieć nic.
Ciekawsze wydaje mi się pytanie, które w kontekście Irkucka postawił dziennikarz Oleg Kaszyn: „Czy kraj, który pije płyny do czyszczenia umywalek, ma przyszłość?”. Zdaniem Kaszyna, człowiek pijący Bojarysznik to ktoś pożądany z punktu widzenia obecnego systemu. „Władza może sobie pozwolić w ogóle nie myśleć o mieszkańcach takich odległych regionów jak Zabajkale”. Przecież się nie zbuntują, a jeżeli nawet, to co z tego? To nie Moskwa, nie Petersburg. „Widzimy, że ludzie w takiej liczbie władzy nie są potrzebni. Z modelu wielkiego kraju z wieloma ośrodkami kultury i życia władze [Rosji] już dawno zrezygnowały, wybrały model meksykański – życie kipi w nieproporcjonalnie wielkiej stolicy, a cała reszta to dzikie pole”.
A mieszkańcy dzikiego pola z dala od rosyjskiej stolicy muszą sobie jakoś radzić. W warunkach długotrwałego kryzysu gospodarczego i tak mizerne dochody ludności spadają. Bloger Ilja Warłamow tłumaczy, że nie da się na tym dzikim polu nie pić. „Po piętnastu latach wielkich dochodów ze sprzedaży ropy w Rosji żyją miliony ludzi, którzy nie mogą sobie pozwolić na zakup nawet najtańszej wódki. 22% Rosjan wystarcza pieniędzy tylko na jedzenie, z każdym rokiem jest gorzej. A napić się każdy chce. Patrzą w okno, patrzą na swoje wynagrodzenie, patrzą w telewizor – i jak tu nie wypić? Jak patrzeć na Irkuck, Omsk czy inne rosyjskie miasto i nie wypić? […] A człowiek pije i przestaje być człowiekiem, dlatego że nie czuje się jak człowiek i nie ma sił, by o siebie powalczyć”. [Polecam tekst z blogu i – szczególnie – znakomite zdjęcia http://echo.msk.ru/blog/varlamov_i/1896648-echo/].