25 lutego. Kolejny akt trzymającej w napięciu sztuki z gatunku political non-fiction o perypetiach ukraińskiego oligarchy Dmytra Firtasza właśnie rozgrywa się w Wiedniu. Sąd po raz kolejny rozpatrzył wniosek o ekstradycję potentata do USA. Zgodził się. Szok, sensacja, gdzieniegdzie nawet popłoch. Werdykt wiedeńskiego sądu o przekazaniu Firtasza w ręce amerykańskiego wymiaru sprawiedliwości wywołał tsunami niepokoju nie tylko w wielu środowiskach polityczno-biznesowych Ukrainy, ale także w Moskwie. Dlaczego tam?
Akt pierwszy, scena pierwsza. Rok 2014, Wiedeń. Sąd rozpatruje wniosek FBI o wydanie USA Dmytra Firtasza, podejrzanego o korupcję, machlojki finansowe związane z biznesem tytanowym; część nieczystych powiązań Firtasza poprzez jego indyjskie biznesy łączy się z amerykańskim Boeingiem – stąd zainteresowanie Amerykanów i ich wniosek o postawienie go przed amerykańską Temidą. Firtasz miał też do kręcenia swoich brudnych lodów wykorzystywać amerykańskie banki.
Akt pierwszy, scena druga. Ci sami, wchodzi tajemniczy ktoś, kto wpłaca za Firtasza rekordową kaucję w wysokości 125 milionów euro. O tym, kto ją zapłacił – więcej za chwilę. Firtasz przez prawie trzy lata siedzi grzecznie w Austrii. Przez ten czas nie pojawia się nawet w swoich biurach na Ukrainie – obawiając się, że natychmiast zostanie przekazany Amerykanom lub zatrzymany przez ukraińskie organy ścigania (toczy się przeciwko niemu kilka spraw karnych, zagrożonych wysokimi karami).
Akt drugi, scena pierwsza. W 2015 roku austriacki sąd niższej instancji dostrzegł „możliwą polityczną motywację” we wniosku ekstradycyjnym. Do aresztowania Firtasza w Wiedniu doszło bowiem kilka tygodni po pamiętnych wydarzeniach na kijowskim Majdanie i sąd doszedł do wniosku, że wniosek FBI mógł być sposobem na „pozbycie się Firtasza z ukraińskiej sceny politycznej, gdzie mógłby przeszkadzać politycznym interesom USA”.
Akt drugi, scena druga. Znowu wracamy do sądu w Wiedniu, sędzia rozpatrujący apelację od poprzedniego wyroku orzekł, że Austria nie może się uchylać od umowy o ekstradycji i powinna współpracować z organami zwalczającymi korupcję. A zatem – niech Firtasz stanie przed amerykańskim sądem i oczyści się z zarzutów. Lub niech zostanie skazany po sprawiedliwym procesie. Wyrok jest ostateczny i prawomocny. Teraz los Firtasza spoczywa w rękach ministra sprawiedliwości Austria, taka jest procedura.
Akt drugi, scena trzecia. Sąd w Wiedniu. Gdy Firtasz zbierał się, by opuścić budynek sądu po wysłuchaniu sentencji w sprawie ekstradycji do USA, został zatrzymany na 96 godzin na wniosek… Hiszpanii. Hiszpanie ścigają go za pranie brudnych pieniędzy i kontakty ze zorganizowaną przestępczością. I tym razem Firtasz został zwolniony za kaucją, przy czym była to ta sama kaucja, którą wpłacono za jego „wolną stopę” jeszcze w 2014 roku, gdy ukraiński magnat po raz pierwszy stanął przed obliczem wiedeńskiego sądu.
Antrakt. A w antrakcie kilka ciekawych i nie do końca jasnych historii. Trzy lata temu, gdy aresztowano Firtasza, amerykańskie media wysuwały przypuszczenie, że władze USA chciałyby pozyskać od milionera „sekrety Kremla”. Co to mogły być za sekrety? Firtasz przez długie lata był kluczową osobą w handlu rosyjskim gazem na Ukrainie, dorobił się na tym sporego majątku. Gazprom sprzedawał jego firmom gaz poniżej cen rynkowych, Gazprombank udzielał wspaniałomyślnie wysokich atrakcyjnych kredytów. Firtasz, jak pisały gazety, był osobą zbliżoną do Wiktora Janukowycza, pośrednikiem w załatwianiu zakulisowych interesów i interesików. Czy faktycznie Firtasz miał bliskie kontakty z Kremlem i mógłby coś poopowiadać za oceanem? Oficjalnie rzecznik Putina zapewniał, że owszem, owszem, Firtasz spotykał się z Putinem, ale trudno nazwać tę znajomość „bliską”. Natomiast sam oligarcha utrzymuje, że nigdy przenigdy z Putinem o gazie nie rozmawiał. A o czym rozmawiał w takim razie?
Dlaczego po werdykcie wiedeńskiego sądu w sprawie ekstradycji Firtasza do Stanów zapanowała nerwowość w pewnych kręgach w Kijowie i w Moskwie? Być może wiele osób obawia się, że Firtasz, by uniknąć skazania na wieloletnią odsiadkę, pójdzie na ugodę z amerykańskim wymiarem sprawiedliwości i w zamian za złagodzenie kary opowie to, co wie o kulisach stosunków gospodarczych Rosji i Ukrainy, metodach, które Rosja stosowała wobec uzależnionej od siebie ekipy Janukowycza itd. Być może jeszcze ciekawsze dla USA okażą się dla jednych domniemane, dla innych bezsporne powiązania Firtasza z Semenem Mohylewiczem (Siemionem Mogilewiczem), gangsterem, capo di tutti capi na Ukrainę, Rosję i wiele innych krajów, nieuchwytnym cwaniakiem, który ma w kieszeni cały świat. Według ukraińskiego eksperta Tarasa Czornowiła, „Mogilewicz jest jednym z najpilniej poszukiwanych przez Amerykanów przestępców, od niego nici powiązań ciągną się do samej kooperatywy Oziero i osobiście prezydenta Putina”.
O bliskich związkach Firtasza z Moskwą świadczą nie tylko wyżej wymienione transakcje i linia kredytowa Gazprombanku (niewykluczone, że również WTB, według wyrażenie jednego z ukraińskich komentatorów „osobistej kieszeni Putina”), ale także to, że rekordową kaucję za ukraińskiego kolegę wpłacił rosyjski oligarcha. Nieoficjalnie mówi się, że mógł to być jeden z braci Rotenbergów, Arkadij, należący do najbliższego kręgu prezydenta Putina. Wedle enuncjacji amerykańskiej prasy, kaucję wpłacił miliarder Wasilij Anisimow, prezes Federacji Dżudo Rosji. Też blisko.