15 grudnia. Sędzia zamoskworieckiego sądu rejonowego miasta Moskwy Larysa Siemionowa ogłosiła dziś wyrok w głośnym procesie byłego ministra rozwoju gospodarczego Aleksieja Ulukajewa oskarżonego o wręczenie korzyści majątkowej Igorowi Sieczinowi (o aresztowaniu Ulukajewa pisałam na blogu http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/11/15/slalom-po-ruchomych-piaskach/). Wyrok był skazujący i bardzo surowy: kara ośmiu lat pozbawienia wolności w kolonii o zaostrzonym rygorze. Sędzia Siemionowa orzekła o winie eksministra na podstawie wątpliwych przesłanek, ale za to w pełnej zgodzie z tym, co zasugerował podczas wczorajszej konferencji prasowej prezydent Putin. Skazanie Ulukajewa w pokazowym procesie jest w zgodnej opinii komentatorów świadectwem umocnienia się Sieczina, a osłabienia grupy polityków, urzędników i biznesmenów o bardziej liberalnych zapatrywaniach, którzy są/byli w kontrze wobec grupy jastrzębi z komitetu bezpieczeństwa. Teraz Sieczin może sięgnąć po wszystko, co zechce.
Były minister uznał wyrok za rażąco niesprawiedliwy, obrona zapowiedziała apelację. Ulukajew został zakuty w kajdanki w sali rozpraw i odwieziony do aresztu śledczego (wcześniej oczekiwał na proces w areszcie domowym).
Minister miał zainkasować 2 miliony baksów za wydanie pozytywnej opinii, na podstawie której dowodzony przez Sieczina koncern Rosnieft’ mógł przejąć 50,08% akcji koncernu Basznieft’. Łakomy kąsek. Podczas rozprawy wystąpił świadek, poświadczający winę Ulukajewa. Ciekawe było natomiast to, że sam Sieczin – mimo kilkakrotnych monitów – do sądu nie przyszedł. Zeznania obciążające Ulukajewa składał w śledztwie. Sąd nie miał szans, by zweryfikować słowa Sieczina na sali rozpraw. Tymczasem wczoraj podczas konferencji prasowej Putin firmowym wzruszeniem ramion skwitował pytanie dziennikarki, dlaczego Sieczin nie stawił się przed obliczem sprawiedliwości. Zeznania Sieczina nie trzymają się kupy, lecz choć są niewiarygodne, stanowiły podstawę aktu oskarżenia, a potem sentencji wyroku. Dodatkowo jak widać, mocniejszą podstawę stanowią słowa wypowiedziane wczoraj przez Putina: – Sieczin nie złamał prawa – orzekł prezydent. Dziś sędzia wydała srogi wyrok. Znawcy rosyjskich realiów politycznych nie mają wątpliwości – to był łatwy do odczytania sygnał dla sędzi: skazać. Proces ma charakter polityczny, wyrok zaspokaja potrzeby najważniejszego decydenta, jest zapowiedzią dla wokółkremlowskiej konkiety: Kreml nie cofnie się przed zastosowaniem siły wobec nazbyt krnąbrnych ministrów czy innych dygnitarzy. Zwłaszcza jeśli podskoczą.
Politolog Kiriłł Rogow: „To, co stało się dzisiaj w sądzie, jest wprost niebywałe. Sędzia powołała się w sentencji wyroku na fałszywe zeznania świadka”. Jewgienij Ichłow dodaje: „Wyrok na Ulukajewa to symboliczny start kampanii przedwyborczej Putina i odpowiedź na antykorupcyjne hasła liberalnej opozycji”. Kiriłł Lats uzupełnia: „Wnioski z procesu Ulukajewa powinni wyciągnąć urzędnicy: odtąd należy robić wszystko, by dogodzić przyjaciołom Putina, a jeśli interesy przyjaciół są sprzeczne, to trzeba obsłużyć Sieczina, a nie tego drugiego. Sieczin jest teraz wyznacznikiem prawdy. […] Służba Rosji to od tej pory służba Sieczinowi”.
Nie wszyscy widzą w tym, co się stało, przejaw walki kremlowskich klanów i zwycięstwo Sieczina w starciu z ministrem. Igor Żulimow dostrzega w tym, jak potraktowano Ulukajewa, jedynie akt brutalnej pierwotnej zemsty: „Kiedy Putin wrócił ze szczytu G20 w Australii (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2014/11/17/gelsomino-w-krainie-kangurow/), stało się jasne, że Rosja znalazła się w izolacji. Putin zwołał posiedzenie rządu z udziałem ministrów bloku gospodarczego. – Opowiedzcie, jaki macie plan działań – rzekł Putin. Odpowiedział na zagajenie prezydenta Ulukajew: – A myśmy myśleli, Władimirze Władimirowiczu, że to pan ma plan działań. Właśnie za tę odzywkę Ulukajew dostał dziś wysoki wyrok. Zemsta to danie, które podaje się na zimno”.
Mam wrażenie, że skazać kogoś z obecnej wierchuszki politycznej Rosji za korupcję to jak wyrzucić kogoś z pracy w domu publicznym za niemoralne zachowanie. Czy mogę przy okazji zapytać Autorkę, co oznacza w ramach putinowskiej kleptokracji bycie bardziej liberalnym? Czy to kwestia niechęci do służb specjalnych czy też chodzi o coś więcej?
Szanowny Panie! Dziękuję za komentarz.
Na Kremlu są różne kamaryle. Z grubsza dzielą się na siłowików (ludzie w mudurach, związani ze służbami, armią itd.) o poglądach wielkomocarstwowych, konserwatywnych oraz na tych, którzy chcą wprowadzać w ramach systemy reformy, aby coś w mechanizmie państwowym poprawić, uczynić bardziej efektywnym. Ten podział i ten opis są dalece niedoskonałe. Może łatwiej to będzie wytłumaczyć poprzez personalia. Pierwsza grupa to ludzie z bliskiego kręgu Putina, związani z nim od czasów wspólnej służby, o profilu myślowym zbliżonym do Putina – m.in. Sieczin, Patruszew, Iwanow. Do drugiej należy np. Arkadij Dworkowicz, ekonomista, rozumiejący, że wieloletni zastój w gospodarce to droga donikąd i proponujący jakieś ruchy do przodu. Czy jest liberałem? Na tle siłowego betonu pewnie jest. Nie pochwala choćby siłowych metod rozwiązywania sporów pomiędzy podmiotami gospodarczymi. Ale czasy w Rosji są obecnie trudne, tort do podziału systematycznie się kurczy. Po procesie Ulukajewa i sposobie utrącenia go widać, że ci, co mają siłę i wpływy, patyczkować się nie będą. Właśnie przeczytałm komentarz Julii Łatyninej w „Nowej Gazecie”. Napisała, że osobiście na miejscu członków rządu w obecnej sytuacji marzyłaby o jednym: jak najszybciej stamtąd nawiać. Ryzyko dostania kuksańca albo kozika pod żebro jest wysokie.
Serdecznie pozdrawiam
Anna Łabuszewska
Ta sprawa jest bardzo dziwna – wydawało się, że sposób w jaki była prowadzona sprawa Ulukajewa przed sądem wskazywał na to, że Ulukajew zostanie uniewinniony: areszt domowy, otwarty proces, wezwanie Sieczina na przesłuchanie, każdy mógł przeczytać w internecie, że na ministra nie ma dowodów.To może być pokazucha, ale czytałam, że badania wskazują, że Rosjanie nie wierzą w walkę z korupcją.Nie wiem czy to ma jakiś sens wyborczy – Putinowi to się nie przyda. Osobiście uważam, że Sieczin to jedna z najgorszych postaci w rosyjskiej polityce – z tego co wiadomo uwielbia wsadzać do ciupy wszystkich, którzy mu podskoczą, albo przeszkadzają 🙂 Sprawa z tą kiełbasą jest na prawdę żenująca i dobrze, ze rozegrano to publicznie, widać jak na dłonie jakie jest z niego ziółko. Wiem, że w Rosji rząd i premier są do wystawiania na strzały i ewentualnego kopania, ale jednak to absurdalne, że Putin pozwolił (?) na taką akcję, zawsze dbał o równowagę, a tutaj ewidentnie siłowicy wygrali (chociaż może czas jeszcze pokaże), czytałam, na rosyjskich stronach, że Sieczin nie lubi się i cały czas walczy z Dworkowiczem i Miedwiediewem – ta sprawa dla nich to chyba straszne upokorzenie, a może oni teraz sami w strachu 😀 Pozdrawiam
Szanowna Pani! Dziękuję za komentarz.
Grupa trzymająca władzę tylko na zewnątrz wygląda jak monolit. Ma Pani rację, że w środku trwają intensywne wojny podjazdowe, jedna frakcja zwalcza drugą. A na zewnątrz czasem wydostają się odgłosy, jak ta sprawa Ulukajewa. Teraz punkt dla Sieczina.
Pozdrawiam serdecznie
Anna Łabuszewska
Przy całym absurdzie tego procesu, opartego na sprzecznych zeznaniach równie niewiarygodnych świadków, przynajmniej jeden fakt nie budzi wątpliwości: była to prowokacja. A to oznacza, że ofiara dała się sprowokować. Ulukajew po zakończonej rozmowie, której kluczową część (słowa Sieczina „sobrali objom”) zrozumiał opacznie, równie opacznie zinterpretował znaczenie czekającej na niego pod iglakiem teczki i na zaproszenie „wozmi!” po prostu wzjał i uszoł. Niedaleko, jak się miało okazać. Nie jest to nieprawdopodobne, a wobec braku lepszych dowodów ze strony prokuratora wyrok należy uznać za skandal i kpinę z prawa, nawet rosyjskiego, Jednakże minister to duży chłopiec, może nawet taki sam „alfacz”, jak Putin, Sieczin i w ogóle wszyscy gracze na tym poziomie w każdym kraju, a w Rosji zwłaszcza. Przypomina mi się tu odpowiedź Józefa Oleksego na pytanie dziennikarki, czy odwiedzając Ałganowa, o którym wiedział co najmniej to, co wiedzieli wszyscy, nie wykazał się dziwnym u szefa rządu aż takim brakiem ostrożności. A Oleksy na to: „no więc ja nie mogę potwierdzić, żeby ona była zbyt wielka”. Mistrz mowy polskiej, nieprawdaż?
Poważnym pytaniem (i ważnym także dla nas) jest to, czy prowokacja w ogóle powinna być stosowana jako metoda gromadzenia dowodów. Jak widać, wykreować przestępstwo jest dość łatwo.
To nawet nie była prowokacja, tylko właśnie kreowanie przestępstwa 🙂 prowokacja byłaby, gdyby Sieczin zaproponował pieniądze w dowód wdzięczności, a minister by przyjął, a tu na taśmach nie ma nic 🙂 Warto przypomnieć sobie sprawe Sawickiej i CBA – tam sąd orzekł, że sztuczne stwarzanie sytuacji korupcyjnej jest nielegalnie, bo służby same stworzyły tą sytuację, same ją wykreowały. Pomijając już fakt, że samo wręczenie łapówki jest przestępstwem.
W Nowej Gazecie jest materiał z dzisiejszą datą, pod znamiennym tytułem „Malen’kij tierror”, uzupełniający wcześniejszą relację oraz cytowany przez p. Annę felieton Łatyninej*. Ewidentny paradoks sytuacji, w której po łbie dostaje człowiek lojalny wobec władzy za rzecz „normalną” według dotychczasowych reguł, powoduje niejakie kłopoty interpretacyjne. Niby podstawowe pytanie o winę „w tym kontekście nie ma sensu”, jak pisze w NG Kiryłł Martynow, którego zdaniem „sparaliżowani pytaniem 'kto następny?’ słudzy narodu będą usiłowali delegować wszelką odpowiedzialność na pierwszą osobę w państwie”. I o to być może chodzi, chociaż ja w tym nadal racjonalności z punktu widzenia „tiechnołogii własti” – żeby użyć tytułu słynnej książki Awtorchanowa – nie dostrzegam.
*na marginesie: jak Państwo zapatrują się na kwestię odmiany tego nazwiska w języku polskim? Mnie bardziej pasowałoby „Łatyniny” jak „Kareniny”, chociaż mam świadomość, że to przymiotnikowa żeńska forma nazwiska, które skądinąd w języku polskim w ogóle nie powinno się odmieniać, gdy mowa o kobiecie (żona Polaka o nazwisku Łatynin byłaby zwyczajnie panią Łatynin). Tymczasem trzymam się formy zaproponowanej przez Autorkę bloga.
Szanowny Panie! Dziękuję za komentarz. Z tą odmianą żeńskich nazwisk rosyjskich powstał niezły bałagan. Przez lata była stosowana konsekwentnie odmiana Łatynina-Łatyninej. i tylko odmiana nazwiska Karenina- Kareniny była wyjątkiem. Potem na scenie pojawiły się dwie damy: Putina i Anodina i w polskich mediach powstał dwugłos: jedni odmieniali zgodnie z zasadą, inni – tak jak nazwisko Karenina. W rezultacie tego zamieszania w jednym ze słowników poprawnościowych pojawiła się reguła: wszystkie nazwiska odmieniać jak Karenina. Ale, o ile dobrze pamiętam, nie zostało to zaakceptowane przez Radę Języka Polskiego (chyba że już zostało – tego nie wiem, nie widziałam). Pozostaję więc przy dotychczasowych regułach.
Serdecznie pozdrawiam
Anna Łabuszewska