3 listopada. Trzecia część zaduszkowych wypominek poświęcona będzie postaci związanej ze światem polityki.
Gdyby w Międzynarodowym Biurze Miar i Wag w Sevres pod Paryżem przechowywano wzorzec sowieckiego dysydenta, to mógłby za takowy posłużyć Władimir Bukowski. Urodzony w 1942 roku, jako pierwsze doświadczenie polityczne, które nim wstrząsnęło, wymieniał śmierć Stalina i masowo wylewane z tego powodu łzy wszystkich wokół, fałszywe, jak wkrótce miał się przekonać. Ale prawdziwym wstrząsem na miarę ukształtowania się światopoglądu okazał się dla młodego Bukowskiego XX zjazd partii i referat Chruszczowa o kulcie jednostki, a zaraz potem węgierskie powstanie 1956. W wywiadach Bukowski mówił: – Przestałem im wierzyć, im, czyli władzy, starszemu pokoleniu, zrozumiałem, że oni kłamią, że ukrywają zbrodnie, to było nieprzyzwoite, ja chciałem prawdy, tymczasem wszyscy byli zakłamani, liczyłem tylko na młode pokolenie. W latach sześćdziesiątych stał się jednym z najbardziej zaangażowanych aktywistów ruchu szestidiesiatników, młodych, pragnących odnowy i uzdrowienia chorego systemu. Dla Bukowskiego to było jednak za mało, on chciał trybunału dla politycznych zbrodniarzy, chciał przestrzeni publicznej wolnej od ideologii komunistycznej. Protestował przeciwko represjom wobec dysydentów, za co został relegowany z uniwersytetu. Sam stał się dysydentem. Nieprzejednanym wobec aparatu bezpieczeństwa. Niepokornym – nie szedł na żadne kompromisy. Był wielokrotne aresztowany, skazywany na odsiadkę w łagrze, przymusowo kierowany na leczenie psychiatryczne. Łącznie spędził dwanaście lat w zakładach karnych i psychiatrykach. Swoje doświadczenia z kontaktów z represyjną psychiatrią, stosowaną przez sowieckie władze wobec dysydentów, przekazał zachodnim dziennikarzom. Komuniści się wściekli. Bukowski ponownie został skazany. Posłuszna partyjna prasa określiła go mianem „złośliwego chuligana politycznego”. Do tego określenia nawiązywała znana czastuszka, która powstała w 1976 r., gdy Bukowski został wymieniony przez ZSRR za przywódcę chilijskich komunistów Luisa Corvalana: Обменяли хулигана на Луиса Корвалана. Где б найти такую б…ь, чтоб на Брежнева сменять. Wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie spędził resztę życia. Nie zaprzestał działalności politycznej – aktywnie wspierał antysowieckie ruchy, występował w zachodnich mediach z krytyką ustroju sowieckiego, m.in. nawoływał do bojkotu moskiewskiej olimpiady za interwencję wojsk sowieckich w Afganistanie, brał udział w „międzynarodówce antykomunistycznych dysydentów”. Poparł Michaiła Gorbaczowa i jego pierestrojkę, ale ostatecznie się co do tego rozczarował. Przyjechał do Rosji na zaproszenie Jelcyna na początku lat dziewięćdziesiątych. Odwiedził wtedy archiwa KGB, z których wywiózł skany trzech tysięcy tajnych dokumentów. Zbierał te dokumenty w nadziei, że posłużą w procesie nad zbrodniami komunizmu. Ale do takiego procesu nie doszło – Jelcyn wybrał miękką formę odcięcia się od przeszłości.
Bukowski z niezwykłą pedanterią używał języka rosyjskiego. Jego książka „I powraca wiatr” (pozostałe też, ale ta szczególnie) to uczta językowa i nie tylko językowa.
Z niepokojem odniósł się do przemian w „nowej Rosji”, zwłaszcza po objęciu rządów przez ekipę Putina – nierozliczonych, a uwłaszczonych już czekistów. W 2008 r. chciał wziąć udział w wyborach prezydenckich. Jego kandydaturę zgłosiła demokratyczna, liberalna opozycja. Został odrzucony przez Centralną Komisję Wyborczą z uwagi na to, że od kilkudziesięciu lat nie mieszkał w Rosji. W kolejnych latach coraz głośniej ostrzegał przed rosnącym w siłę w Rosji autorytaryzmem. Rosja po raz kolejny odżegnała się od Bukowskiego, gdy chciał w 2014 r. przyjechać do kraju – konsulat Federacji Rosyjskiej w Londynie odrzucił wniosek o wydanie nowego paszportu (stary stracił ważność), stwierdzając, że Bukowski nie ma rosyjskiego obywatelstwa.
W 2015 r. brytyjska policja przeprowadziła w domu Bukowskiego w Cambridge rewizję, zabezpieczono komputer, z którego dokonywano wejść na strony z pornografią dziecięcą. Bukowski odrzucił oskarżenia. Z uwagi na zły stan zdrowia nie stanął przed sądem.
Po śmierci Bukowskiego dziennikarze poprosili sekretarza prasowego prezydenta Dmitrija Pieskowa o komentarz: „Kreml nie ma żadnych komentarzy na ten temat” – odparł indagowany.