31 lipca. Putin zaprosił całą Afrykę do Rosji na drugi szczyt Rosja-Afryka. Rosyjskim celem zjazdu w Petersburgu było zagranie na nosie Zachodowi i zademonstrowanie, że Moskwa, nawet w warunkach (nieakceptowanej nie tylko przez Zachód) wojny, zachowuje wpływy na dalekich rubieżach, a Afryka – pole rywalizacji Rosji z Zachodem – pragnie pozbycia się zachodnich nacisków i zbliżenia z Rosją. Czy to się udało? Putin łaskawie umorzył długi afrykańskich dłużników, spotkał się i „sfotkał się” z każdym uczestnikiem. Ale żadna z oficjalnych fotografii nie przyciągnęła tak intensywnej uwagi komentatorów i mediów, jak opublikowane przez prigożynowskie media społecznościowe zdjęcie samego Jewgienija Prigożyna ściskającego prawicę jednego z afrykańskich liderów.
Przed szczytem na oficjalnej stronie internetowej Kremla pojawił się programowy artykuł podpisany imieniem i nazwiskiem prezydenta, pod wystylizowanym na czasy Breżniewa tytułem „Rosja i Afryka: łącząc wysiłki na rzecz pokoju, postępu i pełnej sukcesów przyszłości” (http://kremlin.ru/events/president/news/71719). Autor odwołuje się w nim do tradycyjnej rosyjsko-afrykańskiej przyjaźni, wspomina czasy internacjonalistycznej pomocy gospodarczej i technicznej, a co do współczesności, to gromi Zachód za neokolonializm, który rzekomo przeciwdziała dostawom żywności na kontynent afrykański (to specyficzne pendant do nieprzedłużenia przez Rosję kończącej się 17 lipca umowy zbożowej). W tym nowatorskim ujęciu Putina tylko Rosja może zapewnić afrykańskim partnerom „godne miejsce w nowym porządku światowym” (bo marzenie o nowym rozdaniu ciągle nie daje Putinowi spać). Wiele osób lubi poczytać sobie bajki na dobranoc, może i w gronie afrykańskich przywódców są wielbiciele takich lektur, może przed przyjazdem zgłębili oni przekaz płynący z Moskwy. Piszę „może”, bo przed szczytem wiele było niepewności, kto przyjedzie na zlot. W porównaniu z pierwszym szczytem, jaki odbył się cztery lata temu w Soczi, do Petersburga zdecydowało się przybyć mniej głów afrykańskich państw – w Soczi było 45 (spośród 54 państw Afryki), w Petersburgu 17 (na czele reszty przybyłych delegacji postawiono polityków niższych szczebli).
Ekspert Centrum Carnegie Wadim Zajcew pisze: „Poprzedni szczyt był postrzegany jako punkt zwrotny nowego, obiecującego etapu w stosunkach [Rosji i Afryki]. Rosja miała powrócić do Afryki i zająć na kontynencie miejsce ważnego regionalnego mocarstwa wraz ze „starymi” (byłymi metropoliami i USA) i „nowymi” (Chiny, Indie, Turcja). Prezydent Putin postawił [na szczycie w Soczi] zadanie podwojenia wartości wymiany handlowej w ciągu czterech-pięciu lat, organizatorzy z dumą chwalili się plikiem podpisanych porozumień o wzajemnym zrozumieniu o łącznej wartości 15 mld dolarów. Tymczasem co widzimy cztery lata później? […] Wartość wymiany handlowej nie tylko się nie podwoiła, ale wręcz zmniejszyła” (https://carnegieendowment.org/politika/90274). Wychodzi na to, że Rosja nie ma konkretnych programów współpracy gospodarczej ani propozycji inwestycji. Nie było o nich mowy także w Petersburgu. Jedyne realne liczby przedstawił w swoim wystąpieniu Putin, ogłaszając umorzenie zadłużenia państw afrykańskich wobec Rosji: 23 mld dolarów.
Wobec braku propozycji gospodarczych, w Petersburgu zajmowano się tematami, które lubi omawiać Putin. Młyny przemieliły zatem dużo wody o zachodnim kolonializmie i neokolonializmie, rusofobii, brzydkich sankcjach, odwiecznej przyjaźni. I o tradycyjnych wartościach. Na tej niwie odznaczył się patriarcha Cyryl, który w obszernym wystąpieniu powiedział m.in.: Rosję i państwa afrykańskie „łączy wspólne rozumienie fundamentów ludzkiego życia i głębokie przywiązanie wobec tradycyjnych wartości moralnych. Wierność tradycji, rodzina jako związek kobiety i mężczyzny, miłość i szacunek wobec naszej historii, dążenie ku dobru i sprawiedliwości – to ważne cywilizacyjne zasady, które mają fundamentalne znaczenie zarówno dla Rosjan, jak i mieszkańców Afryki”. Jak wynikało z przemówienia patriarchy, główną przyczyną jego bólu głowy jest uznana przez Konstantynopol grupa odszczepieńców z Kijowa (chodzi o Cerkiew Prawosławną Ukrainy, która wyszła spod zwierzchnictwa Moskiewskiego Patriarchatu i otrzymała od patriarchy Konstantynopola tomos). Ucieleśnieniem wspólnoty wartości i wiary ma być cerkiew, która powstanie na jeziorem Wiktorii w Ugandzie. Uczestnicy szczytu mogli obejrzeć makietę świątyni. Prawosławni z Afryki obdarowali patriarchę niecodziennym prezentem: był to portret Cyryla wykonany ze skrzydeł motyli. W mediach społecznościowych z wystąpienia Cyryla wyciągnięto tylko jego przejęzyczenie; zwracając się do siedzącego obok Putina, patriarcha powiedział „Władimirze Wasiljewiczu” (zamiast Władimirze Władimirowiczu); zaraz posypały się żarciki, że Cyryl po tej pomyłce ani chybi straci funkcję, snuto również przypuszczenia, że patriarcha zdemaskował w ten sposób kolejnego sobowtóra prezydenta.
Swoją drogą, na wysławiane przez prawosławnego hierarchę wspólne wartości z Afryką można spojrzeć pod innym kątem. Siergiej Smirnow w swoim kanale na Telegramie napisał: „Skład zaproszonych gości [z nielicznymi wyjątkami] to realni dyktatorzy. Jeden rządzi od 1979 r., drugi od 1982, trzeci od 1986. Myślę, że Putin chce pójść w ich ślady” (https://t.me/smirnovmz/4214).
Spośród materiałów filmowych z petersburskiego forum wielkim wzięciem cieszyła się krótka relacja ze spotkania Putina z prezydentem Kamerunu Paulem Biyą (prezydent od 1982 r.). Na oddzielną uwagę szyderców zasłużyła małżonka sędziwego prezydenta, fertyczna Chantall Biya i jej chwiejna postawa, zobaczcie Państwo sami: https://twitter.com/prof_preobr/status/1684635088384909315.
Ciąg dalszy nastąpi