Archiwum miesiąca: lipiec 2025

Panna wdowa i wieniec od Putina

13 lipca 2025. Śmierć ministra transportu Romana Starowojta obrasta coraz to nowymi zagadkami. Czy to było samobójstwo czy egzekucja na polecenie z góry? Czy prezydent przysłał na uroczystość pożegnalną wieniec z czerwonych róż czy nic nie przysłał? Kim jest ta, która przyjechała zidentyfikować ciało?

Na parking w rejonie odincowskim, który opisywany jest jako miejsce śmierci zdymisjonowanego ministra transportu 53-letniego Romana Starowojta (opisałam ten kazus w cyklu „Rosyjska ruletka” https://www.tygodnikpowszechny.pl/w-rosji-znowu-grasuje-seryjny-samobojca-191204), przyjechała niejaka Polina Kopyłowa (vel Korniejewa). Miała zidentyfikować ciało z kulą w głowie. Dlaczego akurat ona?

Nazajutrz w mediach pojawiły się kontrolowane przecieki. 25-letnia Polina okazała się ukochaną nieszczęsnego ministra (wcześniej byłą jego asystentką). Dziennikarzom poskarżyła się, że po śmierci Romana Starowojta znalazła się bez dachu nad głową – dom pod Moskwą, w którym mieszkała z ukochanym, został opieczętowany przez policję. Musiała się z niego co prędzej wyprowadzić i teraz zmuszona jest w Moskwie wynajmować pokój w hotelu. Bo nawet mieszkanie ministra przy Patriarszych Prudach w prestiżowym miejscu w centrum też zostało opieczętowane (mieszkała w nim nie wiedzieć czemu matka Poliny). Do Kurska, skąd pochodzi, dziewczyna nie zamierza wracać, gdyż ponoć grozi jej tam niebezpieczeństwo.

Sytuacja rodzinno-pozarodzinna ministra jest klasycznym przykładem osławionych „tradycyjnych wartości”, o które bije się Putin, urągając zgniłemu Zachodowi, rzekomo nieprzestrzegającemu norm moralnych. Rozwód, młoda kochanka z prowincji i jej rodzina korzystająca na lewo z przywilejów klasy panującej. Korupcja jako nieodłączny element sprawowania urzędów. I gniew Papy (jak nazywają Putina członkowie najbliższego kręgu i obsługa) jako ostateczna instancja rozliczania za przewiny. Do tego wątku jeszcze wrócę.

Podczas uroczystości pożegnalnej w Moskwie w Centralnym Szpitalu Klinicznym (w gestii administracji prezydenta) przy trumnie Starowojta siedziały tylko była żona oraz dwie córki. Poliny nie było. Zjawiła się ona natomiast na pogrzebie, który odbył się w Petersburgu na cmentarzu Smoleńskim dzień później. Rosyjskie „pudelki” podkreślały, że obecność Poliny na pogrzebie była skandalem. Dziewczyna trzymała się początkowo z daleka od rodziny zmarłego, ale po pogrzebie córki i była żona podeszły do Kopyłowej.

Wróćmy jeszcze do moskiewskiej części uroczystości. Media podkreślały, że pożegnać byłego ministra przyszło kilku kolegów z rządu (w randze wicepremierów i ministrów), najważniejszych osób jednak nie było. Premier nie pofatygował się, by pożegnać członka Rady Ministrów.

Ciekawa jest historia z wieńcem. Agencja RIA Nowosti podała w depeszy, że na uroczystość pożegnalną prezydent przysłał wieniec. Dwie godziny później depesza wyparowała, a agencja oznajmiła, że wiadomość znalazła się w serwisie przez pomyłkę, nie uzyskawszy uprzednio potwierdzenia od służb prasowych Kremla.

Zamęt wniosła też enigmatyczna wypowiedź sekretarza prasowego Dmitrija Pieskowa: „Co do wieńca, tak, prezydent, oczywiście, tradycyjnie wysyła swoje wieńce”, podana przez agencję Interfax. Po pewnym czasie cytat ten również wyparował. Zarówno z materiałów Interfaksu, jak i mediów, które zdążyły już powołać się na oficjela.

Jak więc zatem z tym wieńcem było? Wysłał czy nie wysłał? Gdyby wysłał, oznaczałoby to po prostu urzędowe, pozbawione emocji „odfajkowanie”. Sam prezydent nie przybył. Jego obecność byłaby wielkim splendorem dla nieboszczyka i jego familii. Wysłanie wieńca obserwatorzy potraktowali natomiast jako gest dobrej woli, zwyczajny, bez fajerwerków. Ale sytuacja z brakiem wieńca i pospieszne wycofywanie informacji o nim są co najmniej dziwne. Być może miałby to być sygnał, że w rozumieniu gospodarza Kremla Starowojt nie tylko wypadł z łaski za przechery (za co został odwołany ze stanowiska), ale jeszcze został uznany za niegodnego wieńca z przyczyn, o których nikt nie wie. O niełasce wobec Starowojta miałoby świadczyć również to, że w telewizyjnych programach (dez)informacyjnych wiadomość o jego śmierci zajęła od 30 do 50 sekund. A przecież był federalnym ministrem.

W niezależnych mediach pojawiły się domniemania, że Starowojt nie popełnił samobójstwa, a został zastrzelony (https://www.agents.media/kakie-nestykovki-ostalis-v-versii-samoubijstva-eks-ministra-starovojta/; https://www.svoboda.org/a/igra-v-kaljmara-po-putinski-sotsseti-o-smerti-romana-starovoytav/33469176.html). Ukarany za sprawienie zawodu Papie?

Sekretna demografia Rosji

6 lipca 2025. Federalna Służba Statystyki Państwowej (Rosstat) zaniechała publikacji danych o sytuacji demograficznej w Rosji. To dane wrażliwe, wiadomo. Bo można spomiędzy wierszy odczytać nie tylko informacje o wysokiej śmiertelności, zwłaszcza wśród mężczyzn, ale także o katastrofalnie niskim przyroście naturalnym.

Na stronie internetowej Rosstatu (niedostępnej w naszej szerokości geograficznej, powołuję się zatem na cytat ze strony Radia Swoboda) w mijającym tygodniu w newsletterze o sytuacji społecznej i gospodarczej Federacji Rosyjskiej nie znalazł się rozdział „Demografia”. Ostatnie dane dostępne na stronie pochodzą z końca marca br. – są to: liczba urodzeń i liczba zgonów, śluby, rozwody, migracja i ogólna liczba ludności (szczegóły niżej).

Od dwóch miesięcy obowiązuje też przepis ograniczający dostęp do danych nawet rodzimym demografom. Mogą oni otrzymać dostęp wyłącznie do użytku służbowego. O tych ograniczeniach mówił w mediach znany rosyjski socjolog Aleksiej Raksza. Jego zdaniem, utajnianie danych świadczy o kompletnej katastrofie polityki państwa w dziedzinie demografii. Wkrótce potem Raksza został przez ministerstwo sprawiedliwości wpisany na listę „agentów zagranicznych”. Co oznacza, że wzięto go pod obcas (więcej na ten temat w ciekawej audycji: https://echofm.online/programs/breakfast-show/aleksej-raksha-pochemu-rosstat-pryachet-dannye-po-demografii).

Ostatnie dostępne dane (cytuję za „The Moscow Times”): na dzień 1 kwietnia 2025 roku liczba ludności wynosiła 146,1 mln, od początku roku liczba ludności spadła o 61,1 tys. W trzech pierwszych miesiącach bieżącego roku urodziło się 288,8 tys., 471,8 tys. zmarło; ubytek liczby ludności (183,3 tys.) częściowo został zrekompensowany napływem 121,9 tys. migrantów.

Władze od lat na różne sposoby próbują namówić rodaków do rodzenia jak największej liczby dzieci – i prośbą, i groźbą, i tradycyjnymi wartościami, i nakazami, i zakazami. Jednocześnie rozpętują krwawą wojnę, która żadną miarą nie sprzyja stabilizacji. Ale to nie jedyny czynnik wpływający na opłakany stan w demografii.

Z pytaniem, dlaczego Rosstat utajnił dane dotyczące danych o demografii (warto jeszcze nadmienić, że dane dotyczące wydatków na cele wojskowe oraz wiele danych dotyczących gospodarki zostały już wcześniej objęte klauzulą tajności), zmierzył się emigracyjny politolog Iwan Prieobrażenski w obszernym wpisie na platformie X: „Owszem, statystyka pozwalała dostrzec wzrost liczby zgonów i w ten sposób obliczyć straty na froncie. Ale przecież oczywiste jest, że rosyjskie społeczeństwo nie reaguje na te dane, jest im to obojętne. Że zginęło 250-300 tysięcy? Ogół ma na to wywalone. Nie chodzi o wysoką śmiertelność, a o niską liczbę urodzeń”.

I dalej: statystyka urodzeń bazuje na danych urzędów stanu cywilnego, a urzędy rejestrują wszystkie narodziny, w tym w rodzinach migrantów (również tych, które nie mają rosyjskiego obywatelstwa) – a tych jest w Rosji bardzo wiele, miliony. W tych grupach liczba urodzeń jest duża. A to oznacza, że jeśli odjąć dane ze środowisk migranckich, to okaże się, że współczynnik dzietności (ogólny: 1,4 dziecka na kobietę) jest jeszcze niższy.

Zdaniem Prieobrażenskiego, to oznacza, że w perspektywie 15-20 lat krajobraz demograficzny Rosji zmieni się zasadniczo. Wymierające regiony będą coraz bardziej degradować, metropolie natomiast będą musiały posiłkować się coraz większą liczbą migrantów, głównie z Azji Centralnej. W obliczu nasilających się w Rosji nastrojów antyimigranckich to będzie podglebie nieustannych konfliktów społecznych.

„Tego stara się nie widzieć reżim Putina, a teraz jeszcze zabrania zobaczyć te problemy innym” – konkluduje Prieobrażenski.

Demografia to na pewno temat szerszy i bardziej złożony niż krótka wzmianka na blogu. Piszę o tym, bo poza wyżej opisanymi czynnikami ważne wydaje mi się pokazanie, że w Rosji coraz bardziej zawęża się dostępność do wszelkich danych, mogących świadczyć o sytuacji wewnętrznej. Konstytucja gwarantuje wolność słowa i dostęp obywateli do informacji. Ale Putin od dawna nie przejmuje się tym, co w tym dokumencie jest zapisane. Gdy potrzebuje, zmienia zapisy albo je ignoruje.