Rosjanie nadal popierają swego szeryfa. Aż 78 procent pytanych w ostatnim sondażu ośrodka badania opinii społecznej Centrum Lewady powiedziało, że popiera działalność premiera Putina (nie popiera 19%), 72 procent – popiera prezydenta Dmitrija Miedwiediewa (nie popiera – 23%). W porównaniu z majowym sondażem zmiany są niewielkie (wtedy Putin cieszył się 80-procentowym poparciem, Miedwiediew – 70-procentowym).
Kolejne pytanie, na jakie mieli odpowiedzieć uczestnicy badania: kto sprawuje realną władzę w Rosji. 32 procent odpowiedziało, że Putin, zaledwie 9 procent – że Miedwiediew, 51 procent było zdania, że krajem rządzi tandem.
Od zeszłorocznej operacji „Priejemnik” (następca) analitycy z uwagą przyglądają się nieznanemu fenomenowi na szczytach władzy w Rosji – tandemowi premier Putin – prezydent Miedwiediew – i zastanawiają, kto rządzi naprawdę oraz kto kogo i kiedy „wystawi”. Jak za czasów ZSRR wedle tego, jak kto stoi na trybunie mauzoleum, wróży się, kto ma jaką pozycję na dworze. Nominalnie głową państwa jest prezydent. Obecnie urząd ten sprawuje Dmitrij Miedwiediew. Czy to oznacza, że sprawuje również władzę?
Za czasów Jelcyna i Putina premier był drugoplanową postacią, odpowiedzialną za wykonanie poleceń z Kremla, usuwanie skutków powodzi czy kampanię siewną. Jeśli miał zbyt wiele własnych ambicji, nie zagrzewał zbyt długo miejsca. Teraz premier faktycznie gra pierwsze skrzypce. W „jaszcziku” (jak Rosjanie nazywają telewizję) skrupulatnie zachowywany jest parytet: tyle samo obrazków z prezydentem, tyle samo z premierem. Na ogół obrazek jest nudny jak flaki z olejem: premier za stołem prezydialnym, wianuszek urzędników wokół. Ale czasem premier błyśnie po staremu inwencją i ucieszy oko widzów – a to sponiewiera oligarchę i każe mu oddać długopis (jak w sławnym mieście Pikalowie), a to spotka się z miłośnikami szybkich motocykli sam przyodziany w dobrze skrojoną kurtkę w stylu członków klubu. Prezydent Miedwiediew jest jako bohater codziennej telenoweli serwowanej w programie „Wriemia” dość bezbarwną postacią – przemawia, uśmiecha się, odsłaniając dyskretnie górną szczękę, akuratny, zadbany. Czasem tylko w stylu Putina wypali mocniej – np. ostatnio dwukrotnie nazwał działania Gruzji w sierpniu ub.roku „chamską agresją”, to mocne słowa jak na kreującego się na liberalny ideał wstrzemięźliwego Miedwiediewa.
Każdy rozdźwięk w rządzącej parze, o jakim zaćwierka najmniejszy wróbel na dachu Kremla, rozwałkowywany jest zaraz przez pilnych obserwatorów, którzy starają się dociec, czy to już koniec Putina, a może koniec Miedwiediewa. Po wizycie Baracka Obamy w Moskwie, podczas której Miedwiediew spędził z gościem więcej czasu niż Putin, nastąpiły dwa wydarzenia. Po pierwsze – rosyjski internet z dużym upodobaniem rozpowszechniał fragment kroniki ze spotkania G8 we Włoszech, na którym Miedwiediewowi plątały się nóżki, a uśmiech do wspólnej fotografii był nienaturalnie rozciągnięty i nie wskazywał na wysokie IQ wykonawcy, do kompletu brakowało jedynie pijackiej czkawki. Zaraz zaczęły się dywagacje, czy to, że dopuszczono ten materiał do oglądu, świadczy, iż Putin przywołuje Miedwiediewa do porządku i pokazuje mu miejsce w szeregu, czy to czysty przypadek. Po drugie – zaraz po szczycie G8 Miedwiediew złożył niezapowiedzianą wizytę w Osetii Płd. I znowu komentatorzy odczytali to jako próbę upokorzenia Miedwiediewa, obniżenie jego wzrastającego rankingu po rozmowach z Obamą.
Na żadne z tych pytań nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Po wierzchu wszystko pozostało bez zmian. Miedwiediew nadal nie wychylił się – to znaczy nie zrobił nic, co można byłoby uznać za nielojalność wobec poprzednika i patrona. Od czasu, kiedy operacja „Priejemnik” weszła w decydującą fazę i Putin zdecydował, że prezydentem zostanie Miedwiediew, wiele się zmieniło i być może umowa, jaką panowie wtenczas, jak wiele na to wskazuje, zawarli, traci na aktualności w związku z galopującym kryzysem i coraz gwałtowniejszymi przegrupowaniami w obozie rządzącym. Być może. Główna gra odbywa się za kulisami – więc nie wiemy, jaki jest układ sił wewnątrz elity. Można przypuszczać, że na monolicie powstają rysy, może nawet pęknięcia, ale ekipa na zewnątrz prezentuje zgodę.
Respondenci biorący udział w sondażu Centrum Lewady powiedzieli, że niezależnie od tego, kto jest główny, a kto główniejszy w rządzącym tandemie, są za, a nawet za. W każdym razie na razie i oficjalnie.