9 maja. Przez plac Czerwony w Moskwie przemaszerowały równe kolumny wszystkich rodzajów wojsk Federacji Rosyjskiej, przemówił prezydent Putin (wojna była straszną lekcją, Europa nie od razu zauważyła zagrożenie faszyzmem, pamiętamy o wkładzie naszych sojuszników), orkiestra odegrała najsłynniejszą pieśń Wielkiej Wojny Ojczyźnianej „Wstawaj, strana ogromnaja” oraz inne melodie wojennych lat (m.in. „Artilleristy, Stalin dał prikaz”; bez wychwalania Stalina już się nie da), goście na trybunie honorowej uścisnęli dłonie gospodarzy. Przez ostatnie tygodnie odbywał się festiwal deklaracji, kto przyjedzie, kto nie przyjedzie. Przywódcy USA i większości państw UE nie przyjechali, bojkot uroczystości jest efektem awanturniczej polityki Putina wobec Ukrainy. Głównym gościem na placu Czerwonym był lider Chińskiej Republiki Ludowej, posadzony po prawicy Putina. Znamienne.
Publicysta Oleg Kaszyn napisał: uroczystości w Moskwie to „nie defilada poświęcona pamięci o ofiarach i bohaterach wojny, a parada lojalności do Putina i jego państwa”. Trafne spostrzeżenie. Kaszyn dalej pisze: Putin świętuje swoje zwycięstwo w wojnie, którą toczy z całym wrogim światem. „W 1945 roku Władimir Putin pokonał wszystkich – Obamę, Angelę Merkel, i opozycję w Rosji, i gejów, i Pussy Riot, i Gruzję, i trzy kraje bałtyckie, i nawet Polskę, i w ogóle wszystkich na świecie, bo cały świat to wrogowie Rosji. A Rosja ma tylko jednego przyjaciela. To sam Władimir Putin i tylko on jest w stanie pokonać wrogów” – ironizuje Kaszyn. (Całość artykułu tu – http://kashin.guru/2015/05/07/9may/)
Obchody siedemdziesięciolecia Zwycięstwa podporządkowano w Rosji celom bieżącej polityki. Nastąpiła – według określenia liberalnych publicystów – „okupacja pamięci” przez władze lub „rejderskie wrogie przejęcie pamięci o wojnie”. Eksperyment z pamięcią pamięć zabił, pozostawił użytkową makatkę. To nie pierwszy eksperyment, mamy do czynienia z kolejną transformacją obowiązującego podejścia do wydarzeń sprzed 70 lat. Przez pierwszą dekadę po wojnie Stalin wolał unikać świętowania, wyciszając poczucie niesłychanych strat w narodzie i obawiając się wzrostu znaczenia dowódców wojskowych. Świętem państwowym (wolnym od pracy) 9 maja stał się dopiero za czasów Breżniewa, który budował własny mit wielkiej wojny (никто не забыт), pamięć o wojnie (właściwie jej wypreparowanej interpretacji) miała być sworzniem łączącym naród radziecki i zapewniać dobre samopoczucie supermocarstwu. Za czasów Gorbaczowa dopuszczono mówienie o ciemnych stronach wojny. Po rozpadzie ZSRR 9 maja pozostał jedynym pozytywnym świętem, plastrem na rany po utracie statusu supermocarstwa. Czasy Putina to walka o „jedyne słuszne” potraktowanie wojny jako niepodważalnego sukcesu rosyjskiego oręża, narracja usprawiedliwiająca Stalina i jego zbrodnicze postępowanie (narracja propagowana także przez samego Putina, w czasach, gdy jeszcze jeździł na Zachód i okolicznościowo przemawiał). Znowu powróciło nazewnictwo: Wielka Wojna Ojczyźniana, a nie II wojna światowa, podkreślające wyjątkowość i odrębność radzieckiego wkładu.
W ostatnim roku nastąpił jeszcze jeden istotny zwrot. Władze wykorzystują pamięć o wojnie do wspierania własnej polityki. „Zwycięstwo [w wojnie] ma usprawiedliwić rosyjską agresję na Ukrainie: aneksję Krymu, wojnę w Donbasie, zimną wojnę z Zachodem ” – pisze historyk Siergiej Miedwiediew. A ukraiński publicysta Witalij Portnikow dodaje: Rosyjskie społeczeństwo „nie sprzeciwia się już militarystycznej propagandzie.[…] Zwycięstwo w wojnie traktowane jest przez wspierających obecny reżim Rosjan nie jako zapewnienie trwałego pokoju, a jako fundament rewanżu”.
Symbolem nowego podejścia jest wstążka św. Jerzego, swoista lojalka wobec Putina. Trzy paski ciemnobrązowe, dwa paski pomarańczowe – wstęga Orderu św. Jerzego, ustanowionego w XVIII wieku, przeznaczonego dla osób, które wyjątkowo odznaczyły się na polu boju. Mniej więcej dziesięć lat temu nieoczekiwanie wstęga została wylansowana jako nowy symbol pamięci o wojnie i jej bohaterach (w latach ZSRR pojawiała się incydentalnie na pocztówkach z okazji Dnia Zwycięstwa, głównym symbolem był Sztandar Zwycięstwa – czerwony sztandar Armii Czerwonej). Zrazu nie miała takiego wartościującego znaczenia, zresztą większość ludzi początkowo w ogóle nie wiązała tych barw z wojną.
Od roku wstęga jest symbolem poparcia dla putinowskiej wizji historii i polityki, wzięcia Krymu i przeciwstawienia się Zachodowi i jego wartościom. Symbolem stygmatyzującym i dzielącym społeczeństwo na tych, co popierają wodza i tych, co niekoniecznie. Zacytuję jeszcze raz Siergieja Miedwiediewa: „Z symbolu żałoby i pamięci wstęga stała się symbolem bratobójczej wojny, znakiem separatystów. Propaganda wytworzyła w umysłach ludzi wirtualną kontynuację Wielkiej Wojny Ojczyźnianej w postaci wojny w Donbasie, w której Ukraińcy zajęli miejsce „faszystów”, zwyrodnialcy w rodzaju Motoroli stali się bohaterami-wyzwolicielami, a zajęcie Debalcewa w 2015 roku porównywane jest do operacji wojskowych II wojny. […] Dzień Zwycięstwa obecnie niesie nie pokój, a wojnę, zaklęcie „Żeby tylko nie było wojny” już nie działa. […] Po Rosji jeżdżą tysiące samochodów z ohydną naklejką na tylnej szybie: sierp i młot gwałcą swastykę, a nad tym napis: „1941-1945. Możemy powtórzyć”. Entuzjasta Noworosji publicysta Jegor Chołmogorow wprost tłumaczy, jak należy podchodzić do wstęgi i tego, co ona symbolizuje: „Wiążąc nas z przeszłością wstęga otworzyła nam drogę ku epickim wydarzeniom współczesności, stając się symbolem aktualnej walki naszego narodu o swoją godność, swoje prawa i swoją jedność. Z nią stawiano na Krymie opór przewrotowi na Majdanie, z nią walczyli i ginęli członkowie pospolitego ruszenia (ополченцы). Dlaczego z taką wściekłością odżegnują się od wstążki nasi wrogowie i nawet nasi byli przyjaciele? Dlatego że to symbol silnych Rosjan, to nie suchy symbol bezpiecznej przeszłości, a przesycony zapachem prochu symbol teraźniejszości. Rosjanin ze wstążką św. Jerzego to Rosjanin, który gotów jest walczyć i zmusić, by się z nim liczono”.
Dla większości jednak to – bez zagłębiania się w filozofię – po prostu znak przynależności do narodu zwycięzcy (wczoraj i dziś), a czasem powód, żeby się bawić i nic więcej. Radosna fiesta „koloradów” (jak nazywani są przez przeciwników zwolennicy proputinowskiego wzmożenia, od barw wstęgi, przypominających kolory stonki, czyli „żuka kolorado”) związana z imperatywem uczczenia 70-lecia Zwycięstwa zasługuje na oddzielne opracowanie. Każdy putinowiec czuł się w obowiązku zaznaczyć, jak mocno wspiera przywódcę i podpisuje się pod hasłem „Спасибо деду за победу”. Można było w banku otrzymać specjalną kartę kredytową ku czci Dnia Zwycięstwa, w klubie fitness dostać odpowiednią zniżkę i wstęgę, zjeść mielone mięso nazwane „Farszem zwycięstwa”; ulice, sklepy, parki – wszystko udekorowane okolicznościowymi napisami itd. W sieciach społecznościowych można znaleźć liczne przykłady rocznicowych idiotyzmów: https://twitter.com/adagamov/status/596431963482886144, https://twitter.com/adagamov/status/596339292718391296, https://twitter.com/riarip/status/596684425498382336, http://avmalgin.livejournal.com/5440595.html, http://www.colta.ru/articles/society/7234, http://avmalgin.livejournal.com/5437930.html
Ciekawa audycja o różnym podejściu do spuścizny wojennej w Europie i w Rosji
http://www.svoboda.org/content/article/27001060.html
Pozdrawiam
Anna Łabuszewska
Idiotyzmy idiotyzmami, propaganda propagandą. Przed chwilą wróciłem natomiast z Bulwarnego Kolca, obejrzałem przygotowane na okoliczność rocznicy instalacje i wystawy, spacerowałem wśród świętujących mieszkańców stolicy Moskwy. Rocznica przygotowana jest w większości solidnie, entuzjazm, duma i pamięć są szczere. Nawet suweniry i gadżety są w większości całkiem ładne. Życzyłbym sobie, aby rocznica 100-lecia odzyskania niepodległości za 3 lata w Warszawie była przygotowana równie dobrze i przebiegła w podobnej atmosferze.
Ci prymitywni ludzie już nie sa w stanie myslec i funkcjonować we właściwych proporcjach, ale na wszystko musza mieć znak graficzny. Kultura piktograficzna i tendencja do sprowadzania wszystkiego do najprostszego symbolu doprowadzone do absurdu. Kłania się Orwell i „Folwark zwierzęcy”: Cztery nogi dobre, dwie nogi złeeeeee…..