19 marca. Kremlowscy inżynierowie dusz przeprowadzili operację „Wybory Putina” zgodnie z założonym planem. Niespodzianki nie było: wygrał Putin. Zgodne z planem były wyniki: 76 procent głosów (w liczbach bezwzględnych – ponad 56 mln głosów, co jest rekordem) oddano na Putina przy frekwencji 67 procent.
Putin po ogłoszeniu wyników wystąpił przed zgromadzonym spontanicznie tłumem zwolenników na placu Maneżowym pod murami Kremla. Tym razem bez Miedwiediewa. I bez łez. „Tak, jesteśmy jedną drużyną” – odpowiedział entuzjastom. Potem pojawił się w swoim sztabie wyborczym, odpowiedział na dyżurne pytania dziennikarzy. Zaprzeczył, jakoby miał zamiar przeprowadzić reformę konstytucyjną.
Założone wysokie wyniki trzeba było wesprzeć. W mediach społecznościowych pojawiło się mnóstwo filmików nagrywanych w lokalach wyborczych: członkowie komisji dorzucają karty do głosowania do urn, wesołe autobusy pełne dyspozycyjnych wyborców jeżdżą od komisji do komisji itd. Wyborców mobilizowano do przyjścia na głosowanie różnymi sposobami, niektórych obligowano (np. pracodawcy zmuszali pracowników do udziału w głosowaniu), niektórych wabiono kiełbasą wyborczą. Fasadowa instytucja wyborów miała zapewnić Putinowi legitymację władzy w twardych okładkach. Przy okazji sprawdzono sprawność i lojalność aparatu w regionach. Jak i w kilku ostatnich wyborach najlepsze rezultaty wykazały republiki Kaukazu Północnego i Tuwa na dalekiej Syberii, ojczyzna Siergieja Szojgu, ministra obrony. Wysoka frekwencja miała też wykazać, że wezwania do bojkotu kierowane przez niedopuszczonego do wyborów Aleksieja Nawalnego nie mają szans przebić się do świadomości społecznej i zakłócić wyboru Putina.
W trakcie kampanii wyborczej przetestowano sposoby oddziaływania na nastroje i poglądy wyborców. Mobilizację zapewniło między innymi odpowiednie naświetlenie w telewizji przypadku otrucia ekspułkownika GRU Siergieja Skripala w Anglii – przedstawiono to zdarzenie jako prowokację przeciwko Rosji; w tej sytuacji jedyną metodą przeciwstawienia się tej prowokacji powinna być konsolidacja wokół osoby przywódcy; zadziałało.
Mimo pełnej kontroli Kremla nad procesem wyborczym zdarzyły się pewne niespodzianki – np. niespodziewanie wysoki wynik kandydata komunistów Pawła Grudinina (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2018/01/04/krol-truskawek-w-wyborczym-natarciu/), zadziałało najwidoczniej czarowne połączenie sowieckiego sentymentu do opiekuńczego państwa i kapitalizmu, udanie osiodłanego przez dyrektora sowchozu imienia Lenina. Grudinin zdobył ok. 12% głosów, zajął drugie miejsce. W trakcie kampanii szybko rosło grono jego zwolenników, kremlowscy spece uznali, że to zbyt ryzykowne (wyborca przecież nie mógł sobie pozwolić na żaden spontan) i puścili w ruch czarny PR. Codziennie w telewizji trąbiono, że Grudinin ma zagraniczne konta, że zrobił w konia swoich pracowników, bogacąc się ich kosztem itd. Nie pomogło – Grudinin wypadł świetnie. Był przecież absolutnym debiutantem, bez żadnego dorobku politycznego, kandydatem wyciągniętym w ostatniej chwili ze zmiętego kapelusza wiecznego przewodniczącego partii komunistycznej Ziuganowa. To świadczy o tym, jak duża jest część elektoratu, która gotowa jest poprzeć każdą nową twarz, byleby nie patrzeć na botoks WWP.
Ale najważniejszym aspektem przeprowadzenia elekcji było poświadczenie legitymacji Putina na Krymie. To fundamentalna zdobycz ostatniej kadencji, miała to podkreślić data – 18 marca (2014 roku) Krym włączono do Federacji Rosyjskiej. Wczoraj Krym zagłosował na Putina, w Sewastopolu na Putina głos oddano 92% wyborców.
Jedna z naczelnych kapłanek putinowskiej propagandy telewizyjnej, Margarita Simonjan, napisała na Twitterze: Przed wyborami Putin był prezydentem, można go było zmienić; teraz po tych historycznych wyborach stał się prawdziwym wodzem. I zmienić go nie pozwolimy.
Ciekawe, czy podczas uroczystości wręczania legitymacji władzy WWP otrzyma również naród oprawiony w skórę. A na poważnie, chciałem zapytać Autorkę jeszcze o sprawę Skripala: czy Pani zdaniem głównym celem akcji była właśnie przedwyborcza konsolidacja społeczeństwa? I czy Rosja liczyła się w tej sprawie z reakcją Zachodu czy też miała nadzieję, że wszystko przyschnie? Osobiście mam bowiem wrażenie, że zza dziarskiego pokrzykiwania wyziera lekki niepokój, a może raczej rozczarowanie: „do tej pory nie takie rzeczy nam uchodziły, a teraz nagle się burzą, nie wiedzieć czemu”.
Szanowny Panie! Dziękuję za komentarz. Ciekawa ta metafora z narodem oprawionym w skórę. A co do sprawy Skripala, to jeszcze o tym napiszę, bo to się zapowiada na długi serial. Wygląda na to, że jeśli chodzi o zrobienie frekwencji, to m.in. i to podziałało. Natomiast co do reakcji Zachodu, to Rosja na razie dworuje sobie w niewybredny sposób z Wielkiej Brytanii i reszty bezzębnej Europy. Reakcja Londynu na razie była miękka, Moskwa nie widzi powodu, żeby się zaniepokoić.
Pozdrawiam
Anna Łabuszewska
To było dość oczywiste, że Putin nie odejdzie od władzy 🙂