6 kwietnia. Na stronie internetowej Departamentu Finansów USA opublikowano dziś listę kolejnych sankcji wobec rosyjskich przedsiębiorców, urzędników i firm. Osoby objęte sankcjami nie będą mogły przebywać na terytorium USA, ich aktywa w USA zostaną zamrożone, ich konta bankowe zablokowane. Sankcje przewidują też, że obywatele USA nie będą mogli zawierać z wymienionymi w dokumencie podmiotami żadnych umów. W oficjalnym sformułowaniu wyjaśniającym powody wprowadzenia sankcji wskazano: to za to, że Rosja prowadzi na całym świecie działania destrukcyjne, destabilizujące i zagrażające demokracji, okupuje Krym, prowokuje działania zbrojne na wschodzie Ukrainy, wyposaża Asada w Syrii w środki walki, z których ten korzysta do zabijania własnych obywateli itd.
Na liście znalazły się nazwiska osób zaliczonych w „raporcie kremlowskim” (opracowanym w amerykańskiej administracji) do najbliższego otoczenia prezydenta Putina. Na listę zostały wpisane nazwiska m.in.: szefa Gazpromu Aleksieja Millera, sekretarza Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Nikołaja Patruszewa, miliarderów Olega Deripaski, Wiktora Wekselberga i Igora Rotenberga (cała lista do wglądu np. tu: https://echo.msk.ru/blog/echomsk/2179548-echo/). Wśród objętych sankcjami zwraca uwagę nazwisko Kiriłł Szamałow. To mąż (lub były mąż) Kateriny Tichonowej, uważanej za córkę Putina. Departament Finansów USA w komentarzach do opublikowanej listy nazwał Tichonową wprost córką prezydenta. Ślub Tichonowej z Szamałowem miał się odbyć w 2013 r., od tej chwili majętności Szamałowa w cudowny sposób zaczęły rosnąć jak na drożdżach, Szamałow mógł nabywać różne ciekawe aktywa, dostępne tylko dla najwyższego kręgu wtajemniczonych putinistów, niebawem stał się miliarderem z pięknymi widokami na przyszłość. Te widoki trochę się rozmyły, gdyż – jak wieść gminna niesie – Szamałow już zdążył się rozwieść z osobą, którą Departament Finansów USA wprost nazywa córką Putina. I jak to w rosyjskich bajkach bywa, zaraz po domniemanym rozwodzie Szamałow stracił zdolność do zarządzania powierzonymi akcjami, co media uznały za potwierdzenie jego nowego statusu. Ale były też komentarze, że Szamałow spodziewając się sankcji, rozwiódł się z Tichonową jedynie taktycznie (fikcyjnie), aby uratować aktywa.
W pierwszych godzinach po wprowadzeniu sankcji najwięcej mówiono jednak nie o Szamałowie, a o Olegu Deripasce, potentacie aluminiowym, człowieku, który miał jakieś nie do końca wyjaśnione powiązania z lobbystą Paulem Manafortem, a przez to interesował amerykańskie czynniki badające wpływ Rosji na ostatnie wybory prezydenckie w USA (o zabiegach Deripaski pisałam na blogu: http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2017/05/28/rosyjska-karta-w-amerykanskiej-grze/, a potem także o aferze o silnym zabarwieniu erotycznym i udziale Deripaski w ustanowieniu kanału komunikacyjnego pomiędzy osobami ze sztabu Trumpa a Moskwą http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2017/05/28/rosyjska-karta-w-amerykanskiej-grze/). Zaraz po ogłoszeniu sankcji akcje firm Deripaski poszły ostro w dół, wyliczono, że stracił nawet miliard dolarów. Nieźle.
Przebywający na emigracji krytyk Kremla, politolog Andriej Piontkowski uznał sankcje za „krok w odpowiednim kierunku”: „Te sankcje to maleńki kroczek. Poważny cios przygotowywany był na 29 stycznia (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2018/02/02/stress-test-putinowskiej-piramidy/), ale po tajemniczej wizycie szefów trzech rosyjskich służb specjalnych setki stronic zawierających informację o praniu pieniędzy przez putinowską elitę zostały umieszczone w utajnionej części „raportu kremlowskiego”. Była to, mam nadzieję, już ostatnia, usługa, jaką Trump wyświadczył Putinowi. Trudno powiedzieć, czy dzisiejsze sankcje będą bolesne dla otoczenia Putina. W Ameryce znajduje się blisko bilion prywatnych rosyjskich aktywów. Kiedy zaczną je zamrażać, to może być poważne. A dzisiejsze sankcje to zaledwie rozgrzewka. Trumpowi nadal udaje się powstrzymywać i łagodzić cios w Putina i jego otoczenie”.
Faktycznie wydaje się, że to jedynie etap, a nie końcowy akord niespokojnej symfonii. Według prasowych enuncjacji amerykańscy kongresmani szykują dodatkowe sankcje w związku z atakiem chemicznym w Salisbury. Jak widać, wysyłanie paczkami dyplomatów nie wyczerpało wzajemnych uprzejmości w związku ze sprawą Skripala.
Rosyjski MSZ zamieścił na stronie internetowej komentarz w związku z wprowadzeniem nowych amerykańskich sankcji wobec rosyjskich urzędników, biznesmenów i przedsiębiorstw: „Ma się rozumieć, nie pozostawimy żadnego antyrosyjskiego posunięcia bez twardej zdecydowanej odpowiedzi”. MSZ radzi też Waszyngtonowi, aby porzucił iluzje, że z Rosją można rozmawiać językiem sankcji, bo Rosja z obranego kursu nie zrezygnuje.
Tymczasem sekretarz prasowa Białego Domu zapewniła, że Donald Trump nadal podtrzymuje zgłoszony kilka dni temu zamiar osobistego spotkania z Władimirem Putinem.
Czy Pani zdaniem władze rosyjskie mają jakąś alternatywę wobec kursu na zderzenie z Zachodem, która pozwoliłaby zachować im twarz? Czy też narastanie konfliktu jest nieuniknione?
Szanowny Panie! Dziękuję za komentarz. Na razie Rosja zapowiada, że odpowie Amerykanom na te sankcje, ale że nie będzie się z tym spieszyć. Na sytuację ma wpływ kilka czynników, m.in. rozwój konfliktu w Syrii i postawa USA w tym względzie. Doszło ostatnio do zaostrzenia – Trump zapowiedział, że zareaguje na atak chemiczny Asada na Dumę we Wschodniej Gucie. Ta zapowiadana reakcja może wprowadzić tak istotne zmiany z stosunkach rosyjsko-amerykańskich, że sankcje zejdą na drugi plan. A niezależnie od wszystkiego nastąpią intensywne ruchy górotwórcze w rosyjskim środowisku biznesowym, tym z wyższej półki.
Serdecznie pozdrawiam
Anna Łabuszewska
Czy nie uważa Pani, że drożejąca ropa naftowa będzie raczej utwardzać stanowisko Rosji – i rosyjskie środowisko biznesowe wcale nie musi tymi (wcale nie aż tak dotkliwymi) sankcjami przejęte? Dopóki będzie możliwe transferowanie petrodolarów do różnych rajów podatkowych i pranie ich w City – powodów do paniki nie będzie. Może trochę będzie teatru, ale z drugiej strony – czyż sankcje Zachodu przeciw Rosji nie będą wykorzystane w wewnętrznej propagandzie „dlaczego jest biednie – bo Zachód nas niesprawidliwie traktuje i to ich wina”, natomiast rosnąca góra petrodolarów będzie dystrybuowana we właściwym gronie.
W połowie ubiegłego roku ropa kosztowała około czterdziestu paru dolarów za baryłkę, teraz już prawie siedemdziesiąt.
Co piszczy w trawie po zestrzeleniu 70 rakiet przez sysryjska obrone przeciwlotnicza?
Piszcy to ze aktywnosc kremlowskich troli wzrosla o 2000% po ataku rakietowym Tak podal pentagon