Wszyscy ludzie są dobrzy, tylko nie wszyscy mają odwagę to pokazać – twierdził bohater powieści Michaiła Bułhakowa. Artysta malarz Aleksiej Siergijenko miał odwagę pokazać Władimira Putina jako dobrego człowieka – na jego wystawie „Dusza człowiek” można obejrzeć portrety nowego-starego prezydenta, ocieplające jego wizerunek ponurego i mściwego macho. „Putin i dzieci”, „Putin i cielaczek”, „Putin i kurczątko”. Malowane w błyskawicznym tempie (jedno płótno w półtorej godziny) obrazy ukazują pana prezydenta w sytuacjach miłych, w których może się uśmiechać i demonstrować miłość i czułość do istot słabych, małych, wzruszających.
Artysta urządził wystawę w swoim mieszkaniu, przekształconym w muzeum. Liczył na to, że na otwarcie przyjedzie jego główny model, ale model nie przyjechał.
Zamiłowanie Władimira Władimirowicza do kontaktów z dziećmi, a zwłaszcza zwierzętami znane jest nie od dziś. Jako sztandarowy przykład opisywane jest słynne cmoknięcie małego Nikity w odsłonięty brzuszek oraz sprezentowanie balowej sukienki dziewczynce z dalekiej prowincji.
O zwierzętach w PR-owskim życiu prezydenta-premiera-prezydenta znowu się ostatnio zrobiło głośno w związku z publikacją biologa Michaiła Kreczmara o słynnej dzikiej tygrysicy. Tygrysicę Putin w 2008 roku w rezerwacie przyrody nad Ussuri osobiście uśpił celnym strzałem z dubeltówki, miotającej strzykawki, a następnie założył jej na szyję obrożę z aparaturą śledzącą każdy krok zwierzęcia w dzikiej głuszy. Każdy krok Władimira Władimirowicza śledziły kamery telewizyjne i oczy korespondentów licznych gazet. Oficjalnie była to część kampanii na rzecz ochrony ginących tygrysów. Takiej inicjatywie można tylko przyklasnąć. Trochę mniej zachwycają kulisy. Michaił Kreczmar wyjawił, że tygrysica nie była dzika, przywieziono ją z zoo w Chabarowsku. W oczekiwaniu na wystrzał z prezydenckiej dubeltówki tygrysicę przez parę dni faszerowano mocnymi środkami uspokajającymi. W Internecie pojawiły się nawet pogłoski, że tygrysica nie przeżyła tego miłego spotkania, ostatnio poinformowano jednak, że znalazła się w innym zoo – w Zielenogorsku.
„Podobna historia miała miejsce w marcu zeszłego roku w czasie wizyty Putina w Chakasji – przypomina Julia Łatynina w internetowym „Jeżedniewnym Żurnale”. – Tym razem śnieżna pantera była naprawdę dzika, przywieziona specjalnie dla Putina z Kraju Krasnojarskiego. Po raz pierwszy naukowcy zgodzili się złapać zwierzę w kłusowniczą pętlę. Rzucającego się z furią na pręty klatki alfa-samca przewieziono do Chakasji śmigłowcem, gdzie przez tydzień od 13 do 19 marca samiec imieniem Mongoł czekał na Putina. Dla dzikiego zwierzęcia tygodniowa niewola to koszmar, dla alfa-samca – katastrofa. Wyobraźmy sobie, że alfa-samca imieniem Władimir Putin na tydzień ktoś wywozi z Kremla. Nie jestem przekonana, czy po powrocie nie stwierdziłby, że jego miejsce jest zajęte. […] Po tygodniu niewoli Mongoł rozbił sobie pysk o siatkę i nie nadawał się do pokazania wysokiemu gościowi, przywieziono więc w trybie pilnym innego irbisa z Kazania. W 2008 roku Putin na Kamczatce osobiście pobierał próbki od szarego wieloryba, rok później innego wieloryba uszczęśliwił aparatem GLONASS, w 2010 – założył obrożę niedźwiedziowi polarnemu podczas pobytu w Arktyce”. Za każdym razem zwierzęta specjalnie przygotowywano do spotkania z VIP-em. „Czy jego naprawdę to kręci?” – kończy swój wywód Łatynina.
Wróćmy do obrazów. Na otwarciu był m.in. Dmitrij Szagin, jeden z grupy „Mitki”, któremu spodobał się pomysł pokazania Putina jako wzruszającego dobrocią bohatera, który przytula maleńkie ptaszę czy karmi z butelki cielaka. Siergijenko z kolei podkreśla, że nie miał żadnych politycznych zamiarów – tylko propaganda dobra i nic więcej. Ma nadzieję, że jego obrazy zamienią z czasem oficjalne portrety przywódcy wiszące we wszystkich gabinetach jak Rosja długa i szeroka. Zamierza też wyruszyć z wystawą po kraju i wszystkim pokazać „Duszę człowieka”.
Za Latynina mozna powiedziec , ze nie tylko Putina „pokrecilo” ale i jego malarza Sergijenke.