8 listopada rosyjski Sąd Najwyższy odmówił uznania Mikołaja II Romanowa i członków jego rodziny, rozstrzelanych przez bolszewików w 1918 roku, za ofiary represji politycznych, a co za tym idzie – odmówił ich rehabilitacji (o rehabilitację zabiegają członkowie rodziny Romanowów).
Formalnie powód odmowy jest jasny jak słońce: nie było procesu, nie było aktu oskarżenia, nie było wyroku (Romanowowie zostali rozstrzelani na podstawie nieformalnej decyzji miejscowych władz i telefonogramu od najwyższych władz Rosji Radzieckiej), a zatem nie może być i rehabilitacji. „Członkowie rodziny carskiej zostali zastrzeleni, a nie zabici” – tak zawyrokował prokurator.
Jednym słowem, procedury kryminalne zastosowano wobec sprawy o znaczeniu historycznym, powiem więcej: symbolicznym. I rzeczywiście jest w tym pewien symbol. Bo jeśli uznano by Romanowów za ofiary represji, to ich katów należałoby uznać za winnych zbrodni. A na to chyba władze Rosji ciągle jeszcze nie są gotowe.
To tak na marginesie dyskusji o tym, do jakich tradycji odwołuje się obecna władza Rosji – sowieckich czy carskich? Wielu komentatorów twierdzi, że coraz więcej elementów nawiązuje do tradycji carskiej. Tymczasem sprawa z potraktowaniem Romanowów jest w moim mniemaniu potwierdzeniem tego, że dzisiejsza rosyjska władza stoi na straży interesów organów bezpieczeństwa, a nie tradycji Domu Panującego. Owszem, pobiera z imperatorskiego koszyka elementy, które w danej chwili są jej wygodne, ale nie zamyka argusowego oka, pilnie strzegącego tajemnic bezpieczniackiej alkowy. Tej tradycji pozostaje wierna.
Latem tego roku pod Jekaterynburgiem znaleziono szczątki dwojga dzieci Mikołaja II, których nie udało się odnaleźć w latach dziewięćdziesiątych – wielkiej księżniczki Marii i następcy tronu Aleksego. Dyskusja o identyfikacji szczątków rodziny carskiej i ich autentyczności wybuchła z nową siłą. Wróciło zainteresowanie tą tragiczną kartą XX wiecznej historii.
Kiedy w 1998 r. Borys Jelcyn parł do tego, aby z należnym ceremoniałem pochować w Petersburgu zamordowanych carów, wszelkie wątpliwości co do autentyczności wykopanych pod Jekaterynburgiem ciał zepchnięto wtedy na margines. Najważniejsze było wypełnienie jednego z najważniejszych zadań, jakie Jelcyn postawił sobie podczas prezydentury: zapewnić rozstrzelanemu monarsze miejsce wiecznego spoczynku, zgodnie z należnymi mu honorami. Drugim zadaniem, jakie Jelcyn sobie stawiał, a nie wypełnił, był pochówek Władimira Iljicza Uljanowa, zwanego Leninem. Władimir Iljicz chciał spocząć w Petersburgu przy boku matki. Ani woli Jelcyna, ani woli Lenina dotąd nie wypełniono.
Na swiecie, a szczegolnie w USA potrzeba teraz takiego faceta jak Lenin. N.p. Lenin 2.W kraju gdzie 42 % dochodu narodowego przechodzi w rece 143 facetow, przydala by sie taka „rozpierducha” jak w 1917 roku z Leninem na czele.I nie wiadomo czy nie bedzie takiej tylko w skali calego swiata.?
„Zostali zastrzeleni, a nie zabici”.Nic dodać, nic ująć.
Bardzo ciekawy wpis. Myślę, że to w ciągu jednego pokolenia zmieni się i Rosja wróci na stare, monarchistyczne tory w sferze ideologii. Pozdrawiam i zapraszam na mój blog: legionspqr.blog.onet.pl
Sprobuj czegos nowego. Naucz sie walk chwytanych ! Atak i obrona to jest to ! Wejdz i dowiedz sie wiecej ! http://www.sfd.pl/Grappling-f127.html ZAPRASZAMY !