Na linii Kijów-Moskwa zanosi się na kolejny skandal dyplomatyczny. Mianowany jeszcze w sierpniu ubiegłego roku nowy ambasador Rosji na Ukrainie Michaił Zurabow siedział przez te kilka miesięcy w domu. Prezydent Miedwiediew ostentacyjnie wstrzymał latem jego wyjazd, wyraźnie tym samym wskazując, że nie zamierza utrzymywać stosunków z Ukrainą rządzoną przez Wiktora Juszczenkę, który prowadzi, zdaniem Miedwiediewa, „antyrosyjską politykę”.
Moskwa z dystansem przygląda się tym razem wyborom na Ukrainie, choć trudno powiedzieć, że z obojętnością i jeszcze trudniej powiedzieć, że trzeźwo i racjonalnie wobec Ukrainy postepuje. Zaraz po ogłoszeniu wstępnych wyników pierwszej tury w rosyjskich kręgach politycznych z ulgą i nieukrywaną radością odnotowano przede wszystkim to, że do drugiej tury nie przeszedł Juszczenko. Odtrąbiono jego klęskę, wyprorokowano zejście ze sceny i przystąpiono do działania: z politycznej naftaliny wyciągnięto Michaiła Zurabowa. Prezydent przed kamerami telewizji spotkał się z nim i wydał polecenie wyjazdu. Demonstracyjnie podkreślił to, że Zurabow ma pojechać do „Kijowa bez Juszczenki”. „Mam nadzieję, że po wyborach w Kijowie nastanie konstruktywna władza, nastawiona na wypracowanie normalnych stosunków z Rosją” – podkreślił prezydent Miedwiediew. Niezależnie od tego, czy wybory ostatecznie wygra Tymoszenko czy Janukowycz, teraz – zdaniem Moskwy – na fotelu prezydenta Ukrainy zasiądzie ktoś, z kim – w przeciwieństwie do rusofoba Juszczenki – będzie można prowadzić dialog. W wielu rosyjskich komentarzach prasowych pobrzmiewała teza, że Juszczenko przegrał wybory właśnie z powodu tej swej rusofobii.
Juszczenko jest ciągle jeszcze urzędującym prezydentem Ukrainy (będzie nim do zaprzysiężenia nowego prezydenta). Komu Zurabow złoży listy uwierzytelniające? Kancelaria prezydenta Juszczenki zarekomendowała MSZ-owi, aby nie przyjmować listów uwierzytelniających nowego ambasadora Rosji, gdyż w papierach nie ma nazwiska prezydenta Ukrainy, na ręce którego listy mają być złożone. Zdaniem strony ukraińskiej brak nazwiska urzędującego prezydenta w dokumencie to naruszenie norm dyplomatycznych i chęć upokorzenia Juszczenki. Natomiast szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow oznajmił, że procedura wręczenia listów uwierzytelniających odbędzie się zgodnie z protokołem.
Juszczenko w programie telewizyjnym zapowiedział, że listów bez nazwiska prezydenta nie przyjmie. „Takich listów nie pisze się do wujka na wieś” – oznajmił. Jego zdaniem to wymóg formalny, ale szalenie ważny.
Można zadać pytanie, co spowodowało nagłe przyspieszenie w wysyłaniu siedzącego na walizkach od miesięcy Zurabowa? Czy nie rozsądniej byłoby poczekać jeszcze parę tygodni, aż hetmańską buławę weźmie w rękę kolejny prezydent? Po co Moskwie te zadrażnienia? Ukarać i poniżyć Juszczenkę? Małostkowe i kontrproduktywne. Ale też i charakterystyczne dla rządzącego Rosją tandemu: tego pana lubimy (np. Hugo Chaveza), to się z nim kolegujemy, całujemy i bratamy, a tego pana (np. Saakaszwili, Juszczenko) nie lubimy, to mu ręki nie podamy.
Ciekawe, co będzie dalej z nieszczęsnym listem do wujka na wieś. Czy ten epizod będzie miał jakieś konkretne przełożenie na dalsze stosunki ukraińsko-rosyjskie?
PS z 25 stycznia. Po przybyciu do Kijowa ambasador FR Zurabow wręczył ministrowi spraw zagranicznych Ukrainy listy uwierzytelniające z uwidocznionym w nich nazwiskiem Wiktora Juszczenki. Do skandalu więc „na wejściu” – i dobrze – nie doszło.