Archiwum autora: annalabuszewska

Kremlowski nurek w Londynie

Dziennikarka Jelena Triegubowa otrzymała azyl polityczny w Wielkiej Brytanii. Poprosiła o pomoc rok temu, nie chciała wracać do Rosji w obawie o swoje życie.

Triegubowa pracowała przez kilka lat w grupie dziennikarzy, komentujących działalność gospodarzy Kremla – najpierw Borysa Jelcyna, potem Władimira Putina. Pisała dla dzienników „Izwiestia” i „Kommiersant”. Jej książka „Tajemnice kremlowskiego nurka” (2003), w której krytycznie opisała wielu polityków z górnej półki, w tym samego Władimira Putina, stała się bestselerem. Kulisy kremlowskich gabinetów to był temat niezwykle ciekawy dla szerokich kręgów czytelników. Wątkiem, który zrobił bodaj największą karierę, był opis wspólnej kolacji w japońskiej restauracji z ówczesnym dyrektorem Federalnej Służby Bezpieczeństwa Władimirem Putinem. Znalazły się tam bardzo przejrzyste aluzje, że dyrektor FSB emablował ładną blondynkę, a ona nie uległa jego czarom. Na dodatek przedstawiła całą sytuację w prześmiewczym ujęciu w książce.

Triegubowa musiała swoją książką nadepnąć na bolesne odciski kilku dygnitarzom. W lutym 2004 roku na dziennikarkę dokonano zamachu. Podłożeniu bomby pod drzwi jej mieszkania i wielu innych tarapatom związanym z działalnością zawodową poświęcona jest kolejna książka „Pożegnanie kremlowskiego nurka” (2004). Dziennikarka twierdzi, że zamach był przygotowany profesjonalnie. Od niechybnej śmierci uratowało ją to, że już gotowa do wyjścia jeszcze zawróciła w głąb mieszkania po jakiś zapomniany drobiazg.

W zeszłym roku wystąpiła o azyl polityczny w Wielkiej Brytanii. W zagranicznych publikacjach ostro krytykuje władze Rosji i osobiście prezydenta Putina za zduszenie demokracji, szczególnie wolności słowa. Po zabójstwie Anny Politkowskiej wystąpiła z listem otwartym do kanclerz Angeli Merkel, w którym wezwała do wywarcia nacisku na Putina, by dał wolność mediom i przestrzegał praw człowieka.

W ciągu ostatnich dwóch lat azyl polityczny za granicą otrzymało siedemnastu rosyjskich dziennikarzy.

Azyl dla Triegubowej może jeszcze pogorszyć stosunki rosyjsko-brytyjskie. Rosja zawsze gniewnie reaguje na przyznawanie azylu politycznego swoim obywatelom, szczególnie w Londynie. Do dość długiej już listy „niezgodności charakterów” Moskwy i Londynu – jak afera wokół British Council, szykany wobec TNK-BP w Rosji, sprawa Litwinienki (Moskwa odmawia ekstradycji podejrzanego o zabójstwo Litwinienki Andrieja Ługowoja), odmowa wydania Moskwie rosyjskich emigrantów politycznych mieszkających w Londynie (przede wszystkim chodzi o Borysa Bieriezowskiego i Ahmeda Zakajewa) – zostanie dopisana kolejna pozycja. Być może nie ostatnia.

Dzień Śmiechu

1 kwietnia jest w Rosji nazywany Świętem Śmiechu albo Dniem Durnia; etnografowie łączą tę tradycję z pozostałościami wierzeń i obyczajów pogańskich – pożegnaniu długotrwałej zimy towarzyszył rytuał przebieranek (ludzie przebierali się w zwierzęce skóry, by wypłoszyć zimę), wyprowadzanie jej w pole, zaklinanie, by jak najprędzej odeszła i zrobiła miejsce dla upragnionej wiosny.

W Rosji, podobnie jak w Polsce i w wielu innych krajach ludzie tego dnia robią sobie dowcipy, nabierają bliźnich, wysyłają w świat brzmiące prawdopodobnie, acz nieprawdziwe wiadomości. Gazety na ogół zamieszczają tego dnia jakąś „ściemę”. Internetowa „newsru.com” oznajmiła dziś na przykład, że sekretarz stanu Condoleezza Rice kupiła luksusowe 116-metrowe mieszkanie w Mińsku, zapłaciła za nie 350 tysięcy dolarów. Z okien jej apartamentu widać ośrodek sportów, w którym często gra w hokeja Alaksandr Łukaszenka. „Nowyje Izwiestia” próbowały przekonać czytelników, że Rosja lada moment odkupi Alaskę od Stanów Zjednoczonych za 570 mld dolarów. Patronem transakcji miałby być Roman Abramowicz (majątek oceniany na 23 mld dolarów) pospołu z Gazpromem. Strona „Lenta.ru” zapowiedziała, że czerwone mury Kremla zostaną w przyszłym roku przemalowane na biało. „Gazieta” poinformowała, że na Sachalinie przeprowadzono udaną próbę z nowym rodzajem broni chemicznej – bombą narkotykową; zrzuca się ją na terytorium przeciwnika, ładunek rozrywa się, zasypując okolice, a mieszkańcy pogrążają się w narkotycznym transie.

„Niezawisimaja Gazieta” postanowiła pośmiać się z polityków – tych rządzących teraz i tych, którzy rządzili niegdyś. Przytacza między innymi sławny dowcip o Stalinie, stylistyką mający naśladować ulubiony czarny humor wodza.

„Podczas uroczystego posiedzenia ktoś kichnął. Stalin podniósł głowę: – Kto kichnął? Cisza. – Towarzyszu Beria, proszę rozstrzelać pierwszy rząd. Jeszcze raz pytam: Kto kichnął. Milczenie. – Towarzyszu Beria, drugi rząd… Wstaje roztrzęsiony człowiek: – To ja kichnąłem – przyznaje drżącym głosem. Stalin przygładza wąsy: – A, to na zdrowie, towarzyszu, na zdrowie”.

„Marszałek Żukow wychodzi z gabinetu Stalina wściekły. – Dupa z wąsami! – rzuca. Słyszy to Beria i uprzejmie donosi wodzowi. Stalin wzywa Żukowa.

– Towarzyszu marszałku, wczoraj wychodząc z mojego gabinetu powiedział pan „dupa z wąsami”. Kogo miał pan na myśli?

– Hitlera.

– A kogo wy mieliście na myśli, towarzyszu Beria?”

O Chruszczowie dowcipów było stosunkowo mało. Za to kolejny umiłowany przywódca ZSRR – Leonid Breżniew – był bohaterem niezliczonych żartów, zwłaszcza w okresie schyłkowym, kiedy niezbyt elegancko wyśmiewano jego niedołężność i uwielbienie dla nagród i medali.

„Breżniew zabiera głos podczas posiedzenia Biura Politycznego: Drodzy towarzysze! Ostatnio w Komitecie Centralnym coraz częściej mamy do czynienia z przypadkami sklerozy i uwiądu starczego. Weźmy wczoraj na pogrzebie tow. Kosygina… właśnie, a dlaczego nie ma go dziś na posiedzeniu…”

„Pytanie do Radia Erewań: Czym różni się feudalizm od socjalizmu?

Radio Erewań odpowiada: W feudalizmie władza przechodziła z ojca na syna, w socjalizmie – z dziada na dziada”.

Bohaterem kawałów jest też ustępujący prezydent Rosji, Władimir Putin, sam obdarzony zresztą dość osobliwym poczuciem humoru.

„W czasie spotkania z kanclerzem Schroederem Putin mówił swoją słynną nieskazitelną niemczyzną. Kanclerz słuchał uważnie, ale od czasu do czasu podnosił ręce do góry i wyciągał z kieszeni dokumenty”.

„Putin zagląda do lodówki. Galaretka trzęsie się ze strachu i chowa za inne produkty.

– Nie bój się, głupia. Ja po majonez”.

 

Śmiech to zdrowie. Nawet w tak mało śmiesznej dziedzinie jak polityka.

Pierwsze widoczne różnice

Jeszcze ciągle obserwatorzy gubią się w domysłach: who is Mr. Medvedeff? Jakim prezydentem będzie następca Władimira Putina na kremlowskim tronie? Czy jego liberalne poglądy i deklarowane przywiązanie do kanonów prawa będą oznaczać odejście od „dyktatury prawa” czasów Putina (kiedy to, jak mówią prześmiewcy, udało się urzeczywistnić tylko pierwszy człon tego hasła)? Czy Putin nadal będzie rządził? Czy Miedwiediew ma własne ambicje? I czy nowy prezydent będzie się różnił od Putina?

Dziś można już odpowiedzieć na jedno pytanie: odchodzący prezydent i prezydent-elekt znacząco różnią się, jeśli chodzi o styl rozpoczynania dnia.

Na niedawnej gigantycznej konferencji prasowej dla dziennikarzy z całej kuli ziemskiej Władimir Władimirowicz powiedział, że każdy dzień zaczyna od ćwiczeń fizycznych.

W znacznie skromniejszej wypowiedzi dla trojga dziennikarzy brytyjskiej „Financial Times” Dmitrij Anatoljewicz zwierzył się, że zaczyna dzień od włączenia komputera i przejrzenia internetu – szuka tam przede wszystkim wiadomości bieżących. Wywiad dla „FT” był pierwszym wywiadem prezydenta-elekta dla mediów po wyborach. Na marginesie: bardzo ciekawe jest to, że pierwszego wywiadu po wyborach udzielił on nie rodzimej gazecie, a zagranicznej, angielskojęzycznej. Toteż większość Rosjan nie będzie mogła zapoznać się z tym, co na najważniejsze tematy dotyczące Rosji mówił ich prezydent in spe. Zresztą, gdyby nawet przeczytali ten wywiad, to i tak niewiele by się dowiedzieli. Bo choć Miedwiediew mówi, to robi to tak oględnie, by nic nie powiedzieć. Piękne okrągłe zdania, pełne słusznych treści. Nie można się do niczego przyczepić.

I tu widać drugą różnicę pomiędzy prezydentami: Putin – zwłaszcza wyprowadzony z równowagi – sypał barwnymi powiedzonkami, używał „fieni” (żargonu kryminalistów, którym z lubością posługują się gliny i funkcjonariusze służb), energicznie, czasem bezczelnie rozstawiał kropki nad i. Miedwiediew mówi tak, jakby czytał kodeks praw. Raz mu się nawet zdarzyło na transmitowanej przez telewizję naradzie w sprawie budownictwa czy rolnictwa wygłosić łacińską maksymę zaczerpniętą z rzymskich praw. Naradzającym się z nim urzędnikom omal oczy z orbit nie wyszły.

W wywiadzie dla „FT” Miedwiediew wyrecytował znane już i powtarzane wielokrotnie stwierdzenie, że nie będzie „dwuwładzy – będzie tandem prezydenta i premiera”, działający zgodnie z konstytucją. Przy czym będzie to tandem działający bezkonfliktowo. Miedwiediew był tak poprawny, że na zaczepne pytanie dziennikarzy, co myśli o konkurencyjnej walce służb specjalnych o łakome kąski rosyjskiej gospodarki, odparł, że nic mu nie wiadomo o takiej walce. Służby specjalne działają zgodnie z ustawą. Ustawa reguluje. Jeśli są jakieś nieprawidłowości, to zgodnie z ustawą zostaną naprawione.

Kiedy prezydent (a w przyszłości premier) Putin będzie podnosił o poranku sztangę, jeździł na rowerze i słuchał raportów dobrze poinformowanych służb nie tylko o konkurencyjnej walce różnych ważnych osób, prezydent-elekt (a w przyszłości prezydent) będzie siedział przed monitorem komputera i czytał doniesienia ze świata, wśród których może nie być ani słowa o poczynaniach służb.

A może z czasem zmieni upodobania?

 

Szpieg w naszej klasie

Wczoraj ujawniono, że dwaj bracia – Ilja i Aleksandr Zasławscy – zostali aresztowani przez Federalną Służbę Bezpieczeństwa pod zarzutem szpiegostwa przemysłowego. Jeden z braci jest pracownikiem rosyjskiej spółki-córki British Petroleum – TNK-BP, drugi – członkiem rosyjskiego Klubu Absolwentów Brytyjskich Uczelni, związanego z British Council. 

Sprawę rozdmuchano na cały kraj, zajęła pierwsze strony gazet i najważniejsze miejsce w dzienniku telewizyjnym. Przez dwa dni z rzędu obszernie informowano o rewizjach w biurach TNK-BP i aresztowaniu Zasławskich. Dlaczego aresztowanie szeregowego pracownika TNK-BP wstrząsnęło Rosją?

Powiedzmy wpierw kilka słów o samych Zasławskich. Klub Absolwentów, którego członkiem (a według niektórych źródeł, szefem) jest Aleksandr, wystosował kilka miesięcy temu list otwarty do prezydenta Putina z apelem, by nie likwidować filii British Council w Rosji (list pozostał bez echa). Ilja uczestniczy w projekcie internetowym Facebook, w którym zamieszczane są żarty o Putinie. W TNK-BP pracował jako analityk. Prowadzi blog.

Ale czy anglofilska działalność braci, krytyka poczynań władz z ich strony, a nawet zarzuty o szpiegostwo mogły być powodem takiego nagłośnienia nieznaczącego, zdawać by się mogło, epizodu? Wydaje się, że afera szpiegowska – świetnie wpisująca się skądinąd w narastającą w Rosji obsesję poszukiwania szpiegów i wrogów wszędzie, gdzie się da – jest tylko przykrywką i przygrywką do „wielkiego najazdu” na samą TNK-BP. Brytyjskie i niektóre rosyjskie gazety sugerują, że skupione wokół najważniejszych urzędników kremlowskich energetyczne lobby przygotowuje się do operacji rozpiłowania TNK-BP i przejęcia kontroli nad aktywami firmy na podobieństwo „operacji JUKOS”. Czas pokaże, czy ta niepokojąca jaskółka faktycznie oznacza kolejny etap „uregulowania rynku” surowcowego w Rosji.

 

Jeszcze dwa słowa o innym aspekcie szpiegostwa. Podobnie jak w Polsce, także w Rosji rekordy popularności bije strona internetowa „nasza-klasa” (rosyjski odpowiednik nazywa się Odnokłassniki.ru). Jedna z agencji informacyjnych podliczyła, że na podstawie wpisów, zamieszczonych na portalu można ustalić miejsca dyslokacji jednostek Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Jak widać, pojęcie szpiega w dzisiejszych czasach mocno się zdewaluowało i utraciło wiele z zaszczepionej przez literaturę i filmy romantycznej aury.

 

W tym roku kalendarz świąt znacznie się różni w Kościele katolickim i prawosławnym. Kościół katolicki wszedł już w triduum paschalne, prawosławny – ledwie zaczął Wielki Post. Przeto w Rosji daleko jeszcze do obchodów najradośniejszego święta roku liturgicznego. Pełną parą idzie tu za to przemeblowanie Kremla i siedziby rządu, trwają intensywne zabiegi urzędników o najlepszą pozycję startową w nowej konfiguracji władzy. Chleb drożeje mimo interwencji rządu i zamrożenia cen. Prezydent-elekt Miedwiediew wygłasza słuszne przemówienia. Prezydent Putin rozdaje karty. FSB łapie szpiegów. Ceny ropy idą w górę.

 

Życzę Państwu zdrowych, spokojnych, rodzinnych Świąt Wielkanocnych.

Wspólny ból

Moskiewska inteligencja na dwóch specjalnych pokazach 18 i 19 marca mogła obejrzeć „Katyń” Andrzeja Wajdy. Wielkie sale projekcyjne pękały w szwach, od dawna w Moskwie nie było tylu chętnych, aby uczestniczyć w pokazie filmu. Ludzie siedzieli na schodkach, stali pod ścianami, wypełniali każdy wolny skrawek miejsca. Obecni na pierwszym pokazie wysocy urzędnicy z Kremla i ministerstwa kultury przekazali na ręce Andrzeja Wajdy podziękowania i wyrazy uznania. Większość ważnych i poważnych rosyjskich gazet zamieściła omówienia filmu i wywiady z reżyserem. I – co wydaje się szczególnie ważne po kilku niedawnych publikacjach rosyjskiej prasy, podających w wątpliwość fakt, że zbrodni na polskich oficerach dopuściło się NKWD na rozkaz Stalina i spółki – rzetelnie naświetliła sprawę katyńską.

Rosyjska telewizja na razie nie znalazła czasu na antenie, by dostrzec to doniosłe wydarzenie, jakim bez wątpienia są pokazy filmu Wajdy w Moskwie. Może jeszcze znajdzie (choć temat zbrodni katyńskiej jest w rosyjskich masowych mediach niepożądany, odgórnie lansowany jest bowiem model rosyjskiej historii niepokalanej, bezbłędnej, mądrej i czystej, bez zmazy i skazy). Może przeważy to, że Wajda jest w Rosji jednym z najbardziej cenionych twórców filmowych i teatralnych, cieszy się wielkim szacunkiem.

Telewizję ogląda znakomita większość Rosjan, gazety czytane są w znacznie węższym kręgu odbiorców. Czy poza kilkuset wybrańcami, którym udało się dostać na specjalne pokazy, Rosjanie obejrzą film Wajdy w kinie? Wiedzą, że taki film powstał. Mówiło się o nim i pisało w Rosji wiele przy okazji nominacji do Oscara w kategorii film obcojęzyczny – w tej kategorii nominowane były filmy dwóch rosyjskich reżyserów: Nikity Michałkowa i Siergieja Bodrowa, wspominano również o obrazie Wajdy.

Na razie jednak w Rosji nie znalazł się dystrybutor. W wypowiedzi dla dziennika „Nowyje Izwiestia” jeden z dyrektorów firmy dystrybucyjnej tłumaczył: „Raczej nikt nie kupi tego filmu. Koszty się nie zwrócą. Najliczniejszą kategorią wiekową odwiedzającą kina są ludzie do 25 lat, którym ta problematyka jest obca. (…) W telewizji też go nie pokażą, z przyczyn politycznych”. Wiktor Matizen, autor materiału poświęconego filmowi na łamach tejże gazety, komentuje: „Andrzej Wajda zrobił swoje. Teraz nasza kolej – potomków tych, którzy rozstrzeliwali, tych, którzy zostali rozstrzelani, tych, którzy cieszyli się ze zbrodni, tych, którzy cierpieli, tych, którzy pozostali i pozostają obojętni. Wyświetlanie tego filmu w Rosji to nie kwestia smaku, nie sprawa biznesowa, to kwestia sumienia i naszej dumy narodowej. Nie mówiąc już o tym, że to papierek lakmusowy tych przemian, które zaszły w Rosji od 1940 roku”.

Pozostaje mieć nadzieję, że głos moskiewskiej inteligencji, „przyjaciół Moskali” nie pozostanie głosem wołającego na puszczy. Ten głos słychać w Polsce, może usłyszy go i Rosja.

 

 

 

 

 

 

Delikatesy z niesmacznym farszem

W rosyjskich sklepach można kupić pielmieni (pierożki z farszem mięsnym) o zachęcającej nazwie „Stalinowskie delikatesowe”. Na opakowaniu do potencjalnych konsumentów uśmiecha spod sumiastego wąsa znane oblicze wodza wszystkich narodów Józefa Stalina. Apetytu dodaje też niewątpliwie slogan reklamowy produktu „Życie stało się lepsze, życie stało się weselsze” (hasło wygłoszone przez Stalina w 1935 r. na zjeździe stachanowców, był to komentarz wodza do szczęsnego faktu zniesienia kartek żywnościowych na chleb, mąkę i kaszę; Stalin szykował się już do rozpętania terroru, największa fala represji przypadła na lata 1937-1938).

Dlaczego zakład pod Niżnym Nowogrodem produkujący pierożki nazwał tak swój produkt? Widocznie uznano, że Stalin może być mocnym patronem nowego gatunku pielmieni. Komentatorzy rosyjskiego internetu i niektórych opozycyjnych gazet wskazują na rosnącą popularność wodza w Rosji. Do sympatii do Stalina przyznaje się 2/3 ludzi w wieku powyżej 60 lat i około 50 proc. młodzieży. Na pytanie ankiety o rolę Stalina w historii, 36 proc. badanych odpowiedziało: „Popełnił błędy, ale to nieważne, najważniejsze, że pod jego kierownictwem naród wygrał Wielką Wojnę Ojczyźnianą”; 20 proc. stwierdziło: „Tylko okrutny władca mógł utrzymać w państwie porządek w warunkach walki klasowej i zagrożenia z zewnątrz”; kolejne 20 proc. wyraziło opinię, że „Stalin to mądry wódz, który uczynił z ZSRR kwitnącą potęgę”; a 16 proc. oznajmiło: „Naród rosyjski nie może obejść się bez przywódcy takiego jak Stalin – wcześniej czy później taki ktoś się pojawi i zaprowadzi porządek”.

W rosyjskiej telewizji pokazano w ostatnich latach kilka filmów i seriali, które miały „uczłowieczyć” Stalina, a jego epokę ukazać jako czas, kiedy ludzie po prostu żyli, kochali się, rodzili dzieci, owszem zdarzały się jakieś potworności, ale w gruncie rzeczy nie było to takie okropne, służyło wyższym celom.

Dziennikarze tygodnika „The New Times” powitali produkt komentarzem: „W 55 rocznicę śmierci Józefa Stalina w Rosji pojawiła się zakąska odpowiadająca duchowi epoki Putina: pielmieni „Stalinowskie delikatesowe”. W ten sposób powstał gastronomiczny duet: wódka „Putinka” i „stalinowskie” pierożki”.

Rosyjscy blogerzy są mniej delikatni – zastanawiają się na przykład, czy stalinowskich frykasów nie należałoby popijać winem „hitlerowskim” półsłodkim albo delektować się chilijskimi konserwami mięsnymi „Pinochet w sosie własnym”.

Wykorzystanie wizerunku Stalina na opakowaniu pierożków jest z jednej strony efektem popularności wodza, pielęgnowanej zwłaszcza w ostatnich latach (jego wysokie rankingi popularności wynikają nie tylko z odwiecznej nostalgii za silną ręką, ale też z braku rozliczenia się w Rosji z ponurą epoką stalinowską czy w ogóle z komunizmem i jego zbrodniami), z drugiej – oznaką „przesuwania” tyrana do kategorii komercyjnej (jak kubańskiego rewolucjonisty Che Guevary, którego wizerunek najpierw był symbolem słusznego zrywu mas, potem wszelkich buntów, a teraz jest po prostu dekoracją koszulek bawełnianych).

 

 

Rok 2008 Rokiem Rodziny w Rosji

 Ponad 90 procent kobiet w Rosji jest ofiarami przemocy w rodzinie. Co pół godziny jedna kobieta ginie z rąk męża lub partnera. W skali roku na skutek rodzinnej przemocy ginie w Rosji 14 tysięcy kobiet – takie wyniki cytuje agencja Interfax, referując raport ONZ-owskiej agendy: Funduszu Ludnościowego Narodów Zjednoczonych (UNFPA). Raport przedstawiła na konferencji prasowej w Moskwie Tatiana Zabielina, kierująca badaniami.

Badania przeprowadzono w drugiej połowie 2006 roku w czterech rosyjskich miastach – Moskwie, Samarze, Tule i Dubnie. 90,7 proc. kobiet, biorących udział w sondażu, określiło przemoc w rodzinie jako ostry problem, z którym stykają się na co dzień. „Większość ankietowanych rozumie pod pojęciem przemocy rodzinnej przede wszystkim przemoc fizyczną i seksualną, w drugim rzędzie – ekonomiczną i psychologiczną. Przy czym niektóre formy przemocy jak gwałt Rosjanki uważają za naturalną formę stosunków w rodzinie” – powiedziała Zabielina.

Rosjanki próbują poradzić sobie z problemem samodzielnie, w wyjątkowych przypadkach zwracają się do służb socjalnych, milicji wolą nie zawiadamiać. Mało kto wie o istnieniu placówek pomagających ofiarom przemocy w rodzinie.

Eksperci doszli do wniosku, że państwo w ostatnich latach nic nie zrobiło, aby pomóc kobietom w obronie ich interesów.

 

Ale za to 8 Marca – Międzynarodowy Dzień Kobiet jest dniem wolnym od pracy. W wielu środowiskach to niestety tylko powód do suto zakrapianej biesiady, która na ogół kończy się pobiciem żony.

Prezydent Putin ogłosił rok 2008 Rokiem Rodziny. Ale nie przypominam sobie, by w pompatycznych przemówieniach na tę okoliczność choć raz zająknął się o problemie przemocy w rodzinie. Prezydent-elekt Miedwiediew jako opiekun projektów narodowych wielokrotnie deklarował pomoc dla rodzin, chełpił się wzrostem urodzeń w Rosji, odwiedził kilka rodzin, którym urodziło się trzecie dziecko, podarował grzechotki. I też nie dostrzegał żadnych problemów. Wszystko pięknie wyglądało w telewizji, a to przecież dla polityka najważniejsze.

Władze Rosji rzeczywiście stają na rzęsach, aby zahamować trwający od wielu lat katastrofalny spadek liczby ludności kraju. Stworzono system zachęt finansowych, mających skłonić do urodzenia dziecka  – wysokie becikowe, kapitał macierzyński. W zeszłym roku odnotowano baby boom – urodziło się 1 mln 600 tys. dzieci. Ale nawet ten znakomity wynik nie przewyższył liczby zgonów (2 mln), przyrost naturalny nadal jest ujemny, choć nie tak drastyczny jak jeszcze kilka lat temu. Nadal problemem jest nadumieralność ludzi w sile wieku (przede wszystkim mężczyzn). Problemem jest też wielka liczba rozwodów w Rosji – w zeszłym roku rozwiodło się 686 tysięcy par małżeńskich.

 

 

Dzień jak co dzień

Trzynasty marca. Czwartek. Słońce wzeszło i niebawem zajdzie. Zwykły dzień.

Rosyjskie władze zajmują się najpilniejszymi sprawami. Swoimi sprawami. Na szczytach trwa mozolna przepychanka o lepsze miejsce w układzie, politolodzy wygłaszają coraz bardziej wymyślne teorie dotyczące kombinacji Putin-Miedwiediew, urzędnicy starają się odgadnąć, skąd wieją silniejsze wiatry. Dzisiaj wiadomością dnia z tej sfery było obdarzenie Igora Szuwałowa (doradcy prezydenta Putina, a jak moskiewskie wróble ćwierkają, człowieka, którego wstawiła na Kreml jeszcze Jelcynowska Familia) zadaniem opracowania nowej struktury władzy wykonawczej. Chodzi przede wszystkim o zawiadywanie operacją przyporządkowania kadr do Administracji Prezydenta (Miedwiediew) i rządu (Putin). Na razie sprawy kadrowe są tajemnicą za siedmioma pieczęciami. Mgła jeszcze nie opadła.

W telewizyjnych programach informacyjnych poczesne miejsce zajmuje nadal Putin. Wczoraj zbeształ na spotkaniu z przedstawicielami parlamentu Władimira Żyrinowskiego, który wyraził się niepochlebnie o potomkach ubogich rodzin robotniczych. „Ja sam jestem z robotniczej rodziny” – lodowato wycedził prezydent. Żyrinowski podobno zgłosił się po tym incydencie do szpitala – serce nie wytrzymało reprymendy. Deptanie po prezydenckich odciskach nie było dotąd jego specjalnością, zawsze był lojalny i wiernie wykonywał wszystkie odgórne polecenia. A powinien był wziąć pod uwagę, że prezydent jest rozdrażniony. Co było wyraźnie widać podczas wizyty pani kanclerz Merkel, która przyjechała do Moskwy przede wszystkim po to, by zapoznać się z Miedwiediewem. Putin zrobił jej coś w rodzaju sceny zazdrości. „Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niektórzy partnerzy nie mogą się doczekać, kiedy złożę pełnomocnictwa, aby wreszcie móc załatwiać sprawy z innym człowiekiem”. Zapowiedział jednocześnie, że niech sobie nie myślą, że z Miedwiediewem będzie im łatwiej. „On nie mniej niż ja jest, w dobrym sensie tego słowa, rosyjskim nacjonalistą. Jest prawdziwym patriotą i będzie bronił interesów Rosji na arenie międzynarodowej” – zapewnił.

Ale nie samym prezydentem i jego nerwami człowiek żyje. Gorące dyskusje wzbudza w Rosji sprawa zatrzymania w Tajlandii rosyjskiego przedsiębiorcy Wiktora Buta, bardziej znanego jako „handlarz śmiercią”. Jego firma od 15 lat zajmuje się transportem lotniczym. Jak twierdzą dobrze poinformowane źródła i prasa całego świata, But samolotami wozi głównie broń (nielegalnie). Teraz na wniosek władz USA został zatrzymany za pomaganie terrorystom. But odrzuca wszelkie oskarżenia. Ciekawe, jak dalej potoczą się losy pana Buta – czy stanie przed amerykańskim sądem, czy znowu wywinie się wymiarowi sprawiedliwości. No i na jakiej podstawie. Jego adwokat twierdzi, że Buta będą musieli wypuścić, „jak tylko przyjdą jakieś ważne dokumenty z Moskwy”. Bardzo ciekawe.

Jeszcze jedno wydarzenie koncentruje dziś uwagę – jubileusz 95-lecia Siergieja Michałkowa. Autor słów hymnu ZSRR (kilka lat temu po autorskim liftingu tekst został zutylizowany jako hymn Rosji). Autor wierszyków i bajek dla dzieci. Laureat trzech Nagród Stalinowskich, jednej Nagrody Leninowskiej i jednej Nagrody Państwowej (nowej Rosji). Niezatapialny, zawsze wierny, zawsze na posterunku. Jego syn, Nikita Michałkow, sławny reżyser i piewca Wielkiej Rosji, zrobił ojcu w prezencie film na urodziny. Prezydent Putin wysłał długi telegram z życzeniami. Wieczorem odbędzie się uroczysty koncert.

A teraz z zupełnie innej beczki. Prokuratura miasta Syktywkar (Republika Komi) skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Sawwie Tierientjewowi „za wzbudzanie nienawiści lub wrogości i poniżanie ludzkiej godności”, za co grozi mu kara do dwóch lat pozbawienia wolności.

Muzyk z grupy rockowej „Project A” Sawwa Tierientjew wziął udział w prowadzonej na jednym z syktywkarskich blogów dyskusji, poświęconej wizycie milicji w redakcji opozycyjnej gazety „Iskra”, zakończonej konfiskatą redakcyjnych komputerów. Wpis uczestnika dyskusji „user-terentyev” zawierał wezwanie do „pokazowego palenia na stosie po jednym milicjancie dziennie na głównych placach rosyjskich miast”. „User-Terentyev” twierdził też, że milicjanci są jak bydło.

Proces będzie precedensowy (to pierwsze w Rosji oskarżenie o komentarz na blogu). A może przede wszystkim pokazowy? Spośród milionów wpisów wybrano akurat ten. Dlaczego? Żeby dać do zrozumienia, że o milicji jak o nieboszczyku – albo nic, albo dobrze? Nie bardzo też wiadomo, czemu ma służyć nagłaśnianie tej sprawy. Żeby zasygnalizować, że przestrzeń internetu jest kontrolowana przez stróżów prawa i wycieczki w sferę tabu będą karane? 

 

Stolica miliarderów

Forbes ogłosił listę miliarderów. Na świecie jest ich 1125. W rankingu krajów, z których pochodzą miliarderzy, pierwsze miejsce zachowały Stany Zjednoczone; mogą się pochwalić 469 miliarderami. Ale drugie miejsce na podium zajęła Rosja (87 miliarderów), wyprzedzając Niemcy (59). Moskwa została „stolicą miliarderów” – jest miastem, w którym mieszka najwięcej miliarderów – 74 (dla porównania w Nowym Jorku – 71).

Ciekawa jest stawka rosyjskich bogaczy, którzy wskoczyli na listę Forbesa. Najbogatszym Rosjaninem (dziewiąte miejsce, 28 mld) jest Oleg Deripaska, potentat aluminiowy, stały bywalec kremlowskich gabinetów. W tym tego najważniejszego. Piętnasty jest Roman Abramowicz (23,5 mld). To żadne zaskoczenie. Ciekawe wydają się natomiast dwie dość odległe pozycje. Otóż, na liście zadebiutowali dwaj przyjaciele prezydenta Putina – Giennadij Timczenko (462 miejsce, 2,5 mld) i Jurij Kowalczuk (652 miejsce, 1,9 mld). O liście Forbesa i o dwóch debiutantach napisały wszystkie rosyjskie gazety.

Timczenko tłucze kasę na sprzedaży ropy. Autorzy raportu opozycji podsumowującego rządy Putina (Niemcow i Miłow) sugerują, iż firma Timczenki Gunvor cieszy się patronatem prezydenta, a niewykluczone, że robi interesy do spółki z samym Putinem.

Bankier i magnat medialny Jurij Kowalczuk (bank „Rossija”) zna prezydenta od połowy lat 90. W życiorysie Kowalczuka na stronie internetowej „Russian Business” można przeczytać o leningradzkim okresie tej znajomości. Kowalczuk długo pozostawał w cieniu. „Gazety zwróciły uwagę na Jurija Kowalczuka – czytamy w „Russian Business” – w 2004 roku po opublikowaniu listu otwartego kandydata na prezydenta Iwana Rybkina, który Kowalczuka i Timczenkę wskazał jako ludzi, którzy odpowiadają za interesy biznesowe głowy państwa”. Kreml oficjalnie nie potwierdzał tych doniesień. Natomiast Putin na ostatniej konferencji prasowej kategorycznie odciął się od informacji zachodniej prasy o przypisywanym mu 40-miliardowym majątku.

Dotychczas o panu Timczence i panu Kowalczuku było cicho jak w rodzinnym grobowcu. Zdaje się, że nie zależało im na rozgłosie. Posłuszne Kremlowi media nie nagłaśniały ich sukcesów w biznesie. Ciekawe, czy teraz, kiedy ich majątki spuchły do tego stopnia, że zauważył je i roztrąbił na cały świat Forbes, nadal będą korzystać z dźwiękoszczelnego parasola Kremla i czapki niewidki.

„Niezawisimaja Gazieta” zwraca uwagę na inny aspekt – eksponuje niebezpieczną tendencję, utrzymującą się w Rosji od paru lat: „Rekordowy przyrost liczby miliarderów w Rosji można uzasadnić wysokim tempem wzrostu gospodarczego, lansowaną przez władze konsolidacją aktywów, a także wzrostem nierówności dochodów. Rośnie nierówność i rozwarstwienie społeczeństwa. Jeśli chodzi o strukturę dochodów, Rosja szybko zbliża się do latynoamerykańskiego modelu nierówności”. 

Eksperci przewidują, że w najbliższych latach fortuny rosyjskich miliarderów będą rosły jak na drożdżach. Na dobrą passę mogą liczyć ci, którzy potrafią dogadać się z władzą. Ci, którzy postawili się władzy okoniem, przestają się liczyć. Niegdyś notowany przez Forbesa Michaił Chodorkowski, dziś zamiast miliardów liczy dni, które mu pozostały do końca wyroku. Przed nim jeszcze 1325 dni. „Wszystko zgodnie z prawem” – lubi kwitować prezydent Putin wszelkie pytania dotyczące „sprawy Jukosu”.

Portret Doriana Graya, czyli przebiśniegi Miedwiediany

W Moskwie w Galerii Jednego Obrazu wystawiono dwa portrety pod tytułem „Pierwszy portret prezydenta D.A. Miedwiediewa”. To początek serii, której zadaniem będzie ukazanie wpływu władzy na człowieka – pisze dziennik „Niezawisimaja Gazieta”.

Na portrecie figurują: portretowany en face, trójkolorowa flaga i wieża Spasska moskiewskiego Kremla na tle błękitnego nieba.

Dlaczego w galerii wystawiono dwa identyczne portrety? Bo jeden jest rzekomo bardziej romantyczny, a drugi bardziej pragmatyczny. Ten, który zostanie uznany za lepszy, zawiśnie na wystawie (drugi pójdzie pod młotek). Za pół roku zostanie zaprezentowany kolejny portret ze spodziewanymi zmianami na obliczu władcy. Ciekawe, czy wygra wersja romantyczna, czy pragmatyczna. Cynicy lubią uważać się za natury romantyczne, więc sam Dorian Gray, przepraszam Dmitrij Miedwiediew, wolałby pewnie wystawiać na widok publiczny swe romantyczne wyobrażenie. Z drugiej strony jako poważny mąż stanu powinien jednak postawić na wersję pragmatyczną.

Oscar Wilde kazał zmieniać się w miarę upływu lat i popełnianych łajdactw portretowi bohatera (ukrywanemu w ciemnym gabinecie), podczas gdy sam bohater nie zmieniał się fizycznie. Może to patent, nad którym powinni zastanowić się twórcy wazeliniarskich portretów, którzy jeszcze do niedawna z upodobaniem produkowali „Putina w masle”, czyli w oleju.

Zresztą, wcale jeszcze nie jest powiedziane, czyj portret zawiśnie na wystawie. Rosja to przecież Galeria Jednego Portretu.