Michaił Dmitrijew i jego Centrum Badań Strategicznych (CSR) w zeszłorocznym raporcie o sytuacji w Rosji prognozowali, że w okresie wyborczym zaczną się protesty. Wtedy Dmitrijew był w swoich przewidywaniach odosobniony. Kiedy okazało się, że przeczucie i przemyślenia go nie myliły, każde kolejne opracowanie CSR momentalnie znajduje się w centrum zainteresowania. Dziś opublikowano raport Centrum „Społeczeństwo i władza w warunkach kryzysu politycznego”, przygotowany na zamówienie Komitetu Inicjatyw Obywatelskich (utworzonego przez eksministra finansów Aleksieja Kudrina).
Dokument liczy 87 stron. Autorzy spodziewają się zaostrzenia sytuacji, szczególnie jeśli kolejna fala kryzysu gospodarczego przytopi rosyjską gospodarkę. Ale po kolei.
Większość Rosjan nie chce zaostrzania sytuacji wewnętrznej, dlatego nie rwie się do udziału w protestach. Ta bierność nie oznacza wszelako poparcia dla Putina – głosowali na niego w wyborach, owszem, lecz tylko dlatego, że na liście kandydatów nie było nikogo lepszego. Rosjanie chcą przewietrzenia „korytarzy władzy”, czyli zmian na szczytach. Są zmęczeni starymi formami i stylem kontaktów na linii władza-społeczeństwo, nie przyjmują już populistycznych zapewnień. Jednocześnie nie mają zaufania do nazbyt w ich odbiorze radykalnych opozycyjnych przywódców protestów; generalnie radykałom, nacjonalistom i populistom większość mówi nie. Wspólnym mianownikiem krytyki pod adresem władz tak ze strony klasy średniej, jak i mniej zamożnych warstw społecznych, jest przekonanie, że władze w pierwszym rzędzie powinny uregulować fatalną sytuację w służbie zdrowia, edukacji, usługach komunalnych i sądownictwie. Abstrakcyjnej walki z korupcją na tej liście brak. Mimo przewagi postaw zachowawczych, najbardziej prawdopodobny jest jednak radykalny scenariusz rozwoju sytuacji. Zdaniem Dmitrijewa, miejska klasa średnia jest dla Putina stracona – najbardziej aktywna część społeczeństwa nie będzie go popierać. Na tym kryzysie zaufania do władz może skorzystać partia komunistyczna (choć jej lider postrzegany jest nawet przez sympatyków jako polityczny emeryt). Według badań Centrum idealnym liderem protestu byłby mężczyzna w wieku 40-50 lat, z doświadczeniem w kierowaniu ludźmi. Powinien przedstawić konkretny program działania, a nie pływać w ogólnym temacie walki z korupcją itp. I nie powinien uciekać się do radykalnych posunięć.
Prognozę podzielono na cztery scenariusze. Za najmniej prawdopodobny CSR uznało „przyspieszoną modernizację”, która miałaby polegać na formowaniu koalicji zwolenników modernizacji we władzach i wśród protestujących. Scenariusz jest mało prawdopodobny, twierdzą autorzy, gdyż obie strony już się za bardzo zagalopowały, następuje raczej eskalacja wzajemnych oskarżeń niż dążność do wypracowania wspólnego stanowiska, ponadto protesty nie mają lidera, który mógłby przystąpić do dialogu z władzami. Dlatego bardziej prawdopodobne są trzy inne scenariusze: „Inercyjny rozwój”, „Radykalna transformacja” i „Polityczna reakcja”. „Inercyjny” scenariusz zakłada stopniowe wygaszanie aktywnych protestów, choć nie będzie to oznaczać wygaszenia kryzysu politycznego ani powstrzymania nieuchronnego procesu prowadzącego do zmiany elity politycznej. Według ekspertów jednak i ten scenariusz ma poważną konkurencję w postaci „radykalnej transformacji” (CSR uważa to za bardzo prawdopodobny scenariusz rozwoju wydarzeń) – protesty nie ucichną, wręcz przeciwnie – nasilą się, co doprowadzi do szybkiej utraty kontroli politycznej przez władze i wymusi przyspieszoną transformację systemu władzy. Jednakże władze zrobią wszystko, aby tej kontroli nie utracić. Scenariusz „Reakcja polityczna” zostanie zrealizowany w razie zaostrzenia protestów i rozwiązań siłowych. Przy tym wariancie zwolennicy modernizacji we władzach i w szeregach opozycji zostaną odsunięci na dalszy plan, co oznaczać będzie wstrzymanie reform.
Jeden z ekspertów Jewgienij Gontmacher uważa, że wszystkie opisane przez CSR scenariusze zostaną zrealizowane po kolei – wpierw inercyjny, potem reakcyjny (Putin przykręci śrubę), następnie radykalny (dezorganizacja zarządzania państwem, chaos, zmiana reżimu), wreszcie – spóźniona modernizacja.
Tak czy inaczej – będzie bujało łódką. Z drugiej strony, czyli ruchu protestu też dojrzewają ważne pytania. Z tym że już nie do władz, a do samych siebie. Anton Oriech w internetowej gazecie „Jeżedniewnyj Żurnał” pyta: a kiedy przejdziemy wreszcie od słów do czynów, od fajnych form wyrażania protestu do treści? Właśnie brak konkretnych działań Oriech uważa za jedną z przyczyn zmniejszania się liczby protestujących. „Można ile wlezie pocieszać się, że reżim się chwieje, że jego dni są policzone, a czas pracuje przeciwko niemu, ale ten czas bezlitośnie mija i dla nas. Wodzowie, ruszajcie mózgiem!”.