Archiwum kategorii: Bez kategorii

Z-nekrofilia stosowana

27 czerwca 2025. O tym, że upodobanie do magicznych praktyk znacznie wzrosło w Rosji po agresji na Ukrainę, pisałam wielokrotnie. O tym, że w Rosji popularne są talizmany, również. Ale jeszcze nigdy wcześniej nie było mowy o tym, że amulety robione są z… ciał poległych uczestników „specjalnej operacji wojskowej” (SVO).

Antropolożka Aleksandra Archipowa znalazła na platformie ogłoszeń Avito wspaniałą ofertę: „Sprzedawca z Ułan Ude ma do sprzedania amulety, przeznaczone dla uczestników SVO, wykonane z ciał bohaterów, którzy w ostatnich chwilach życia dokonali niezwykłych czynów. W każdym amulecie żyje duch tego żołnierza, jego odwaga, a co najważniejsze – jego fart” (szczegóły można znaleźć na stronie Echa: https://echofm.online/opinions/oberegi-iz-tel-geroev-svo). Talizman powstaje przez półtora-dwa miesiące. W zamówieniach można zaznaczać, jakiej wielkości powinien być pożądany produkt. Sprzedawca zastrzega, że chętnych jest dużo, więc termin otrzymania przesyłki może być długi – kolejka tylko rośnie i rośnie.

Zdaniem badaczki przedziwnych przejawów życia zbiorowości zamieszkującej Rosję, mamy tu do czynienia z połączeniem współczesnej magicznej tradycji (noszenie amuletu, który chroni), tradycji proxi-chrześcijańskiej (noszenie relikwii świętych) i tradycji szamańskiej.

„Sprzedawca z Ułan Ude” zagalopował się w zachwalaniu swoich cacek. Bo oto pisze, że te fantastyczne fanty są nośnikiem nie tylko ducha poległego, ale także jego fartu. Ale o jakim farcie można mówić, skoro dostarczyciel materiału na amulet zginął?

Wyrok: 22 lata jak dla brata

24 czerwca 2025. Putinowski wymiar niesprawiedliwości szczerzy kły. Szczególne okrucieństwo wykazał ostatnio wobec trzydziestoletniej wolontariuszki, Nadin Geisler (Nadieżdy Rossinskiej). Aktywistka z Biełgorodu, założycielka i liderka Armii Ślicznotek za pomoc niesioną poszkodowanym przez wojnę Ukraińcom została skazana na 22 lata łagru. Napiszę to jeszcze raz słownie: dwadzieścia dwa lata łagru.

Nadin założyła swoją piękną Armię w lutym 2022 r. po rosyjskiej agresji na Ukrainę. Ślicznotki zbierały pomoc humanitarną dla ludzi i zwierząt, pomagały w ewakuacji ukraińskim uchodźcom (obszerny materiał o ich działalności opublikowała „Nowa Gazeta. Europa”: https://novayagazeta.eu/articles/2024/02/22/armiia-krasotok-i-ee-glavnokomanduiushchaia). Putinowski reżim uznał oddolne inicjatywy pomocy międzyludzkiej za zbrodnię stanu.

Nadin została aresztowana w Biełgorodzie w lutym 2024 r., zaraz po przyjeździe z Gruzji, gdzie spędziła jakiś czas, również zajmując się pomocą potrzebującym.

Początkowo zarzucano jej „publiczne wzywanie do działań skierowanych przeciwko bezpieczeństwu państwa”, następnie doszyto do sprawy zarzut „sprzyjania działalności terrorystycznej” i zarzut najgorszy: „zdradę państwa”. Śledczy wpisali do aktu oskarżenia zbieranie pieniędzy dla ukraińskiej armii. Prokuratura zażądała kary 27 lat pozbawienia wolności.

Według wersji oprawców sądowych, Nadin 31 sierpnia 2023 r. miała opublikować post w Instagramie, w którym wzywała do wpłat na rzecz ukraińskiego batalionu Azow (w Rosji Azow jest uznany za organizację terrorystyczną). Oskarżona odrzucała ten zarzut, twierdząc, że konto, na którym był opublikowany apel, nie należy do niej. Jeszcze przed aresztowaniem konto to zostało zdezaktywowane. Podczas rozprawy obrona Geisler dowodziła, że nie wiadomo, czyje to było konto i kto je prowadził. Bo nie Nadin.

Śledczym nie udało się ustalić ani adresu IP urządzenia, z którego wysłano inkryminowany post, ani lokalizacji. Sądowi nie przedstawiono też żadnych dowodów przekazania pieniędzy batalionowi Azow.

– Wysoki sądzie, uważam, że 14 tomów mojej sprawy to jedno wielkie kłamstwo, teorie i wymysły FSB. Jeśli je przeanalizować, to wygląda na to, że nie ma tam ani jednego dowodu mojej winy – powiedziała Nadin w ostatnim słowie podczas rozprawy (całe wystąpienie dostępne na stronie Mediazona: https://zona.media/article/2025/06/20/nadin).

Niewątpliwą „winą” Nadin jest młodość, niezależność i uroda. Putin, jak brzydkie siostry Kopciuszka, zawzięcie zwalcza nazbyt ładne nosicielki tych przymiotów. Jak niegdyś w przypadku performerek z grupy Pussy Riot, skazanych za pieśń „Bogurodzico, przegoń Putina” wzniesioną w katedrze Chrystusa Zbawiciela w Moskwie, tak i w przypadku Nadin część wyroku wymierzona została za poczucie wolności i urodę.

Kadry decydują o wszystkim

20 czerwca 2025. Towarzysz Stalin wypowiedział frazę, która potem stała się skrzydlatym wyrażeniem, w maju 1935 r. w przemówieniu do absolwentów akademii wojskowych. „Kadry decydują o wszystkim. Jeśli będziemy mieli dobre i liczne kadry w przemyśle, w rolnictwie, w transporcie, w armii, nasz kraj będzie niezwyciężony”. Sprawa doboru kadr nadal jest aktualna, w każdym kraju.

W administracji amerykańskiego prezydenta też o tym wiedzą i dlatego zatrudniają specjalistę ds. doboru personelu. 20 stycznia br. stanowisko szefa Biura Personelu Prezydenckiego w Białym Domu objął Sergio Gor, który udzielał się podczas kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa, nie tylko tej ostatniej, ale także wcześniej, był współpracownikiem Donalda Trumpa juniora.

Do zadań Gora należy prześwietlanie kandydatów do objęcia stanowisk w administracji, między innymi na okoliczność ich powiązań z podejrzanymi cudzoziemcami. Gor ma sprawdzać, kogo można dopuścić do tajemnic Białego Domu i do ucha prezydenta. Procedury są znane. Co zastanawiające, sam Gor procedury nie przeszedł.

Kim zatem jest Siergio Gor, przedstawiany jako amerykański biznesmen i polityk z Partii Republikańskiej?

W angielskojęzycznym haśle w Wikipedii podana jest jego data urodzenia: 30 listopada 1986 r. I miejsce urodzenia: Nowy Jork. Sam Gor podaje, że urodził się w małej miejscowości na Malcie, skąd rodzina wyemigrowała na początku lat dziewięćdziesiątych do Stanów Zjednoczonych. Władze Malty jednakowoż nie mogą znaleźć dokumentów, poświadczających, że faktycznie człowiek noszący takie nazwisko przyszedł tu na świat.

Dziennikarze wzięli tajemniczego blondyna w czarnym bucie pod światło. Tabloid „The New York Post” napisał, że Gor nie dostarczył dokumentów niezbędnych do weryfikacji pracowników dopuszczonych do informacji niejawnych. Nie wypełnił stustronicowej ankiety, zawierającej szczegółowe dane, umożliwiające prześledzenie dotychczasowych etapów biografii, powiązań rodzinnych, biznesowych, politycznych, edukację itd.

Brian Krebs, dziennikarz śledczy, ongi pracujący dla „The Washington Post” odnalazł rosyjską pocztę elektroniczną, w której wykorzystany był login używany przez Gora (https://www.dailykos.com/stories/2025/6/18/2328888/-Sergio-Gor-Trump-aide-born-in-Russia). Znajomi Gora stwierdzili w rozmowie z pracownikami „The Dispatch”, że on sam mówił im kiedyś, iż urodził się w ZSRS (i nazywał się wcześniej Gorochowski). Ale w rozmowie z „The New York Post” Gor zapewniał, że jego miejscem urodzenia nie jest Rosja.

Emigracyjny dziennikarz rosyjski Iwan Jakowina, napisał w FB: „Dalsze śledztwo dziennikarskie wykazało, że zagadkowy człowiek urodzony w maleńkiej wiosce na Malcie najprawdopodobniej urodził się w prowincjonalnym mieście Saratow, a nazywa się nie Siergio Gor, a Siergiej Goriaczew. I, jak możemy się domyślać, pracuje nie tylko w administracji Donalda Trumpa, ale i w innej instytucji. Moim zdaniem, obecnością tej dziwnej osobistości w bliskim kręgu prezydenta USA można wyjaśnić wiele osobliwości w amerykańskiej polityce zagranicznej”.

To na razie tylko przypuszczenia i dziennikarskie poszukiwania przyczyn dziwnych „nieścisłości” w biografii ważnej persony od personaliów. Niemniej już dziś amerykańskie media zadają wprost pytanie: Czy Gor to rosyjski szpieg?

Warto jeszcze zaznaczyć, że wyciąganie Gorowi braku poświadczonej maltańskiej metryki zaczęło się wtedy, gdy przyczynił się on do odsunięcia Elona Muska. Dziś Musk na platformie X napisał: „Gor to żmija”.

Rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt zapewniła, że Gor nadal cieszy się pełnym zaufaniem Trumpa. I wyraziła żal, że „The New York Post” angażuje się w powielanie bezpodstawnych oskarżeń.

Elementarz Putina

7 czerwca 2025. Skorupka rosyjskich dzieci od najmłodszych lat musi nasiąkać putinizmem. Putinowi właśnie przedstawiono makietę nowego elementarza dla klas pierwszych szkół podstawowych. Na pierwszej stronie ma się znaleźć tekst napisany przez samego prezydenta. Czegoś takiego jeszcze w rosyjskim szkolnictwie nie grali.

Doradczyni prezydenta Jelena Jampolska cała w pąsach pokazała szefowi dwa dni temu, jak będzie wyglądać nowy elementarz dla uczniów klas pierwszych. Nowa książeczka, z której pierwszaki będą uczyły się czytać, jest jedną z cegiełek dopinanej nowej jednolitej państwowej listy podręczników (do tej pory w szkołach można było wybierać podręczniki, teraz wraca się do koncepcji jednego obowiązującego programu szkolnego i jednolitych podręczników).

Na okładce elementarza znajdą się symbole i barwy rosyjskiej flagi. Projektem dowodziła rada ds. nowego rosyjskiego stylu (ciało powstało w kwietniu br. na polecenie Putina, aby zwalczać „obcą zachodnią symbolikę”), a pracowało nad nim kilka zespołów designerów. Wybór padł ostatecznie na projekt Rosyjskiego Uniwersytetu Państwowego imienia Kosygina. Projekt generalnie się nie spodobał, skrytykowali go nawet komentujących na prokremlowskim portalu „Wzglad”, który krytyki pod adresem władz i jej pomysłów się nie dopuszcza. Ludzie pisali, że ubogi, że to znęcanie się nad dziećmi, że profanacja flagi. Niektórzy z dyskutantów domagali się przywrócenia starego, sowieckiego elementarza – niedoścignionego wzorca z 1955 r. (https://dzen.ru/a/ZGO9he1XG16SvKRP). Jampolska zachwalała produkt jak mogła: „Dawno, a może nawet i nigdy dotąd nie mieliśmy takiego pięknego elementarza”. Potem jednak, gdy na jej stronie zaczęły się masowo pojawiać równie negatywne komentarze, zamknęła możliwość komentowania.

O gustach, wiadomo od wieków, non disputandum est. Ale co można powiedzieć o pomyśle zamieszczenia na wstępie podręcznika tekstu, który ma napisać Putin? Jampolska tak zachęciła prezydenta: „1 września ten tekst pierwszoklasistom przeczytają nauczyciele, rodzice, babcie, dziadkowie, a nieco później dziecko ponownie przeczyta tekst już samo. I napełni je duma, że oto osobiście zwraca się doń prezydent kraju. To uczyni szkołę jeszcze ważniejszą”.

Jaki będzie następny krok? Może trzeba będzie te (nieznane jeszcze) słowa prezydenta wykuć na pamięć. Ci, którzy najpiękniej zadeklamują prezydenckie przesłanie, otrzymają być może specjalne stypendium, a potem bilet na studia bez egzaminów. W całym kraju powstaną uniwersytety badające tekst i budujące wokół całe naukowe teorie. Wzorem będzie Turkmenistan i wielka spuścizna Ruhnamy – księgi spisanej przez Turkmen-baszy, Ojca Wszystkich Turkmenów, pierwszego prezydenta republiki, Saparmurata Nyyazowa. W turkmeńskich szkołach i uniwersytetach znajomość Ruhnamy była obowiązkowym przedmiotem, uczniowie i studenci zdawali z tego egzaminy. Po śmierci umiłowanego przywódcy stopniowo rezygnowano z owego kuriozum. Teraz Rosja ma już wydeptaną ścieżkę w tworzeniu kultu jednostki wodza.

Nauczyciele, którzy (anonimowo) odważyli się ocenić nowy elementarz, mówią: „to najbardziej zideologizowany podręcznik we współczesnej rosyjskiej historii”. Od 2022 r. w rosyjskich szkołach odbywają się lekcje nazywane „Rozmowy o tym, co najważniejsze” – odbywają się raz w tygodniu po ceremonii wciągnięcia flagi na maszt i odśpiewaniu hymnu państwowego. W zeszłym roku Putin poparł ideę wprowadzenia takich lekcji w przedszkolach.

Kiedyś było takie powiedzonko: „Armia Radziecka z tobą od dziecka”. Historia lubi się powtarzać. Teraz umiłowany prezydent wkracza w życie obywateli Rosji od żłobka, a nawet jeszcze wcześniej. By dobrze nasiąknięta putinizmem skorupka w wieku dojrzałym trąciła chęcią wstąpienia do armii.

Koń trojański „Pajęczyna” i rozmowy w Stambule

2 czerwca 2025. Tę bezprecedensową operację ukraińskie służby specjalne przygotowywały przez półtora roku. Otrzymała kryptonim „Pajęczyna” (Pajęcza sieć, ukr. Павутина). W jej wyniku w miejscach bazowania uszkodzonych zostało 40 rosyjskich samolotów bojowych (13 zostało zniszczonych), w tym należące do kategorii strategicznych. Strona ukraińska twierdzi, że zadała straty w przeliczeniu na pieniądze sięgające nawet 7 mld dolarów. Nie mówiąc o stratach, których nie da się przeliczyć na pieniądze. Według strony ukraińskiej, ucierpiało 34 procent strategicznych samolotów zdolnych do przenoszenia skrzydlatych rakiet, w tym Tu-22M3 i Tu-95MS. Zdaniem ekspertów, Rosja nie ma zdolności do odtworzenia tych zasobów.

Ministerstwo obrony Rosji potwierdziło, że zostały zaatakowane lotniska w pięciu regionach – obwodach murmańskim, irkuckim, iwanowskim, riazańskim i amurskim. Atak zakwalifikowano jako „akt terroru”.

Rosyjskie ministerstwo obrony zakomunikowało, że na lotniskach wojskowych w obwodach amurskim, riazańskim i iwanowskim atak dronów FPV z okolic w bezpośredniej bliskości lotnisk został odparty, doszło jedynie do zapalenia się kilku samolotów, nikt nie zginął. W telewizyjnych programach (dez)informacyjnych tematowi poświęcono 40 sekund (tak, sekund, nie minut) czasu antenowego. „Nic się nie stało, Rosjanie, nic się nie stało”.

W obwodzie amurskim jedna z ciężarówek przewożących drony nie dojechała do punktu przeznaczenia, doszło do wybuchu, ciężarówka spłonęła. W rezultacie lotnisko w obwodzie amurskim nie ucierpiało.

Ukraińskie służby dostarczyły na terytorium Rosji drony i drewniane stelaże. Stelaże zostały umieszczone w naczepach wielkich tirów, a drony ukryte zostały w podsufitkach. Operacja rozpoczęła się od rozsunięcia ruchomych klap w naczepach i odpalenia zdalnie dronów, które zaatakowały samoloty w miejscach bazowania. Baza „Olenja” w obwodzie murmańskim znajduje się 1700 km od granicy z Ukrainą, baza „Biełaja” w obwodzie irkuckim – 4500 km od granicy z Ukrainą. Majstersztyk.

Operacją dowodził szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wasyl Maluk w ścisłej współpracy z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim.

Rosyjskie samoloty bojowe dokonują ataków na ukraińskie miasta i zabijają ludzi, w tym cywili. Ukraińcy dokonali ataku na obiekty wojskowe, pozbawiając Rosję znaczącej części lotnictwa strategicznego. „Ta operacja to nie tylko uderzenie w obiekty wojskowe w głębi Federacji Rosyjskiej, a krach architektury bezpieczeństwa państwa. Dla ukraińskich służb specjalnych powstają nowe możliwości atakowania innych strategicznych obiektów wojskowych wewnątrz terytorium FR. Rosja uważała, że na głębokim zapleczu jej samoloty są bezpieczne” – ocenił były oficer lotnictwa wojskowego Ukrainy Anatolij Chrapczynski (wypowiedź dla TV Nastojaszczeje Wriemia).

Rosyjskie władze zaniemówiły z wrażenia. Władimir Putin już całą dobę milczy jak zaklęty. Nie zajął stanowiska także w sprawie katastrof kolejowych w obwodzie briańskim (most zawalił się na pociąg pasażerski, zginęło 7 osób) i w obwodzie kurskim (pod lokomotywą pociągu towarowego zawalił się most kolejowy).

Natomiast rosyjscy blogerzy obsługujących propagandowo wojnę szumią i szumią. Uznali ukraiński atak za wystarczający powód do uderzania jądrowego na Ukrainę ze strony Rosji i wzywają najwyższe władze do wyciągnięcia głowic. Strona „Echa” natomiast cytuje emocjonalny list z-blogera do Władimira Putina (list jest dziś w Rosji hitem internetów). List napisany został w całości „matem”, czyli to jeden wielki bluzg (https://echofm.online/opinions/vladimir-vladimirovich-uslyshte-nas). Jeśli go przełożyć na literacki rosyjski, to ta wymowna skarga straci charakter. A jest tu nie tylko o ciosie, jaki zadała Rosji Ukraina swoją operacją „Pajęczyna”, ale także próba zrozumienia, jak to się mogło stać. I bloger rzuca kalumnie pod adresem rządu i władz regionalnych, które pasą się na budżetowych pastwiskach, forsę chowają do kieszeni; służby specjalne takie niby świetne, a o bezpieczeństwo nie dbają i w ogóle nie wiedzą, o co chodzi. A z Ukrainą to w ogóle nie należy wdawać się w rozmowy, tylko bić, zabijać.

*
Operacja „Pajęczyna” została przeprowadzona w przeddzień drugiej rundy rozmów delegacji ukraińskiej i rosyjskiej w Stambule. Spotkanie 2 czerwca trwało ponad godzinę. Według Zełenskiego, delegacje wymieniły dokumenty za pośrednictwem strony tureckiej (chodzi o memoranda w sprawie przyszłego porozumienia pokojowego).

Wymierny rezultat to porozumienie w sprawie wymiany jeńców (według formuły „wszyscy za wszystkich” mają być wymienieni ciężko ranni i ciężko chorzy), wymiany ciał poległych (6 tys. na 6 tys.) oraz jeńców w wieku 18-25.

Nie udało się osiągnąć porozumienia w sprawie zawieszenia ognia. Ustalono jedynie, że na określonych odcinkach frontu dojdzie do 2-3-dniowego zawieszenia broni, aby „można było pozbierać ciała poległych”. Minister obrony Ukrainy Rustem Umerow oświadczył, że Rosja nie zgodziła się na całkowite bezwarunkowe zawieszenie broni ani na osobiste spotkanie prezydentów (co proponowała strona ukraińska).

Ukraińska delegacja przekazała rosyjskiej listę nazwisk dzieci, które należy zwrócić Ukrainie: „Chodzi o setki dzieci, które Rosja nielegalnie deportowała i przetrzymuje na terytoriach okupowanych” – zaznaczył członek delegacji ukraińskiej. Przewodniczący rosyjskiej delegacji Władimir Miedinski obiecał, że każdy przypadek zostanie skrupulatnie sprawdzony, ale skomentował ukraińską propozycję z waszecia: „Nie róbcie tutaj taniego teatrzyku dla bezdzietnych europejskich staruszek”.

Według komentującego spotkanie w Stambule korespondenta „The Economist” Olivera Carrolla, członkowie delegacji nie wymienili uścisków dłoni.

Teraz obie strony będą studiować dokumenty.

Zamach w Stawropolu

31 maja 2025. Na plakatach, w reportażach telewizyjnych, w sprawozdaniach władz różnych szczebli, a nade wszystko w opowiastkach Putina życie w Rosji jest tak wspaniałe, że nazwać je rajem to mało. Ale codziennie wydarza się coś, co ten sielski obrazek zakłóca.

Jedną z namolnych bajek, sprzedawanych przez Putina poddanym, jest zapewnienie, że uczestnicy „specjalnej operacji wojskowej” to nowa elita Rosji (pisałam o tym w cyklu „Rosyjska ruletka” https://www.tygodnikpowszechny.pl/putin-obiecuje-awans-spoleczny-czy-rosje-czeka-wymiana-elit-186083; https://www.tygodnikpowszechny.pl/putin-tworzy-nowe-rosyjskie-elity-189439). Powstał pokazowy projekt „Czas bohaterów”, w ramach którego wyselekcjonowani weterani powracający z frontu otrzymują szansę zdobycia wiedzy niezbędnej do objęcia jakiegoś stanowiska w strukturze władzy. Na niskim szczeblu i gdzieś daleko od stolic, ale z obiecaną możliwością awansu.

Jednym z uczestników tego projektu był 34-letni Zaur Gurcyjew (https://xn--b1aachba0csne6n.xn--p1ai/news/tpost/8utmf6hta1-uchastnik-programmi-vremya-geroev-zaur-g). Urodził się w Osetii. Możliwą drogę awansu dostrzegł w służbie wojskowej, ukończył Akademię Wojskową w Petersburgu. Po rozpoczęciu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę został rzucony na ważny odcinek: szturm Mariupola. Dowodził lotniczą komponentą operacji. „Gdzie ma spaść bomba, w co ma trafić rakieta – tym się zajmujemy” – mówił major Gurcyjew w jednym z wywiadów. Na stronie projektu „Czas bohaterów” podkreślono z dumą, że to dzięki jego wysiłkom „udało się zwiększyć efektywność ataków” (czyli zabić jeszcze więcej ludzi – jak choćby w ataku na szpital czy teatr). Za te zbrodnie został wynagrodzony przez system nie tylko Orderem Męstwa, ale także wymarzoną synekurą: został zastępcą mera Stawropola na południu Rosji (był z tym miastem związany od wielu lat).

W Stawropolu Gurcyjew doglądał, jak się mają relacje pomiędzy strukturami poszczególnych służb mundurowych w mieście, odpowiadał za wychowanie patriotyczne i… zapobieganie aktom terroru. Cieszył się zaufaniem mera i czekał na kopa w górę (do władz regionalnych) dzięki wsparciu bezpośredniego przełożonego.

Późnym wieczorem, a właściwie w nocy z 28 na 29 maja na podwórzu domu przy ulicy Czechowa w Stawropolu spotkało się dwóch mężczyzn: Gurcyjew i 29-letni Nikita Pieńkow. Według enuncjacji medialnych, Pieńkow zajmował się w przeszłości tresurą psów policyjnych (według innej wersji – pracował jako funkcjonariusz konwojujący skazanych), fascynował się rapem i tatuażami. Ostatnio nie miał stałej roboty.

Jak piszą dobrze poinformowani autorzy kanału Baza w Telegramie (https://t.me/bazabazon/37782), Gurcyjew sam przyjechał pod dom na Czechowa. Pieńkow wynajmował w tym domu mieszkanie. Czy Gurcyjew i Pieńkow znali się? Nie wiadomo. W jaki sposób i w jakiej sprawie umówili się w środku nocy? Też nie wiadomo. Inny kanał na Telegramie WCzK-OGPU (https://t.me/rucriminalinfo/1604), specjalizujący się we wrzucaniu informacji pozyskanych od „siłowików”, twierdzi, że mężczyźni poznali się za pośrednictwem portalu randkowego dla gejów. Żadne inne źródło nie potwierdziło tej skandalizującej wersji. Dostępne w sieci wiadomości o życiu rodzinnym Gurcyjewa są sprzeczne. Jedne źródła piszą o tym, że miał dziecko/dzieci z małżeństwa, które się rozpadło, a obecnie miał konkubinę, inne – że miał żonę i troje dzieci.

Wróćmy do wydarzeń na ulicy Czechowa. Na nagraniu z kamery monitoringu widać, jak do stojącego na podworcu Gurcyjewa podchodzi szczupły mężczyzna w czapce z daszkiem, z torbą przewieszoną przez ramię. W momencie, gdy jest już bardzo blisko, dochodzi o eksplozji. Na razie nie jest jasne, co zostało zdetonowane – czy był to granat czy (co bardziej prawdopodobne) bomba, odpalona zdalnie. Gurcyjew i Pieńkow zginęli na miejscu.

Czy Pieńkow wiedział, że jest „żywą bombą”? Czy działał na czyjeś zlecenie? Czyje? Gdzie znajdował się ładunek? W torbie, którą miał przy sobie Pieńkow? A może bombę miał na sobie, jak rasowy zamachowiec-samobójca? Sporo pytań i niejasności na tym etapie.

Podczas rewizji w mieszkaniu zajmowanym przez Pieńkowa nie znaleziono śladów materiałów wybuchowych, co może świadczyć, że to nie on skonstruował bombę, która posłużyła do zamachu. A może miał jeszcze jakąś inną metę?

Gubernator Kraju Stawropolskiego Władimir Władimirow oświadczył: „Toczy się śledztwo. Rozpatrywane są różne wersje, w tym zorganizowanie zamachu z udziałem nazistów z Ukrainy”. Podobne opinie wyrażają rosyjscy propagandyści. Dopuszczają, że trwa polowanie na uczestników programu „Czas bohaterów”.

Ewentualne memorandum po możliwym rozejmie. W przyszłości

19 maja 2025. Dzisiaj odbyła się rozmowa telefoniczna Trump-Putin. Trwała dwie godziny. To jedyny konkret, jakim mogą pochwalić się obie strony. Reszta to mgławica. Ale optymizmu jak na lekarstwo. Albo jeszcze mniej.

To była trzecia rozmowa telefoniczna pomiędzy Kremlem a Białym Domem od 12 lutego (https://www.tygodnikpowszechny.pl/prezent-dla-putina-jak-kreml-zareagowal-na-dzialania-administracji-trumpa-w-sprawie-ukrainy-189832). Druga odbyła się w marcu: https://www.tygodnikpowszechny.pl/putin-rozgrywa-trumpa-rozmowy-o-ukrainie-sluza-przede-wszystkim-rosji-190140

Donald Trump nazwał rozmowę „świetną”, a potencjał Rosji określił jako „nieograniczony”. Wyraził przekonanie, że niebawem rozpoczną się negocjacje pomiędzy Rosją i Ukrainą. W sieci społecznościowej Truthsocial napisał: „Rosja i Ukraina bezzwłocznie rozpoczną rozmowy o zawieszeniu broni i – co o wiele ważniejsze – o zakończeniu wojny. Warunki zostaną omówione przez obie strony”. I dalej: „Rosja chce handlować ze Stanami Zjednoczonymi na dużą skalę, kiedy zakończy się ta katastrofalna krwawa łaźnia. Zgadzam się z tym. Rosja ma ogromne możliwości, aby utworzyć ogromną liczbę miejsc pracy i bogactwa. […] Ukraina też może stać się wielkim beneficjentem handlu w procesie odbudowy swojego kraju”.

Trump poinformował o tym, że zrelacjonował przebieg rozmowy prezydentowi Zełenskiemu i kilku europejskim politykom. Wskazał też, że „nowy papież byłby zainteresowany poprowadzeniem negocjacji. Niech zatem ten proces się rozpocznie”.

Władimir Putin po rozmowie wyszedł do dziennikarzy i wygłosił krótki komunikat (https://t.me/tass_agency/315751). Wyglądał na zmęczonego, nie był opromieniony ani uskrzydlony sukcesem, starannie dobierał słowa, każde owijając dodatkowo zastrzeżeniem w rodzaju „być może”, „ewentualnie”, „w przyszłości”. Określił rozmowę jako „pełną treści i szczerą”.

„Prezydent USA przedstawił swoje stanowisko w sprawie przerwania działań zbrojnych, rozejmu, ja ze swej strony zaznaczyłem, że Rosja również opowiada się za pokojowym uregulowaniem ukraińskiego kryzysu. Musimy po prostu wyznaczyć najbardziej efektywne drogi, którymi będziemy zmierzać do osiągnięcia pokoju”. Zapowiedział, że Rosja gotowa jest do podjęcia rozmów z Ukrainą o wypracowaniu memorandum pokojowego. Dodał zaraz potem, że warunkiem „możliwego porozumienia pokojowego jest określenie odpowiednich warunków, takich jak zasady uregulowania, termin zawarcia porozumienia pokojowego, w tym możliwe zawieszenie ognia w wyznaczonym czasie w razie osiągnięcia odpowiednich porozumień”. A zatem: wszystko jest możliwe pod warunkiem że jest możliwe albo niemożliwe, byle na naszych warunkach. W przyszłości.

A na koniec Putin znów wyciągnął dobrze znaną płytę: „dla Rosji najważniejsze jest, aby usunąć praprzyczyny konfliktu”.

Czyli jesteśmy w punkcie wyjścia – Rosja nie zamierza zmieniać swojego podejścia do konfliktu. Słowo-klucz to „praprzyczyny”. Czyli to, z czym Rosja przystąpiła do wojny w 2022 r. Celem jest zniszczenie ukraińskiej państwowości. Na obecnym etapie Rosji zależy na międzynarodowym uznaniu dla zdobyczy terytorialnych (na początek: Krym plus cztery wschodnie obwody Ukrainy). Żadnych reparacji wojennych dla Ukrainy.

Emigracyjny dziennikarz i publicysta Dmitrij Koleziew w gorącym komentarzu na platformie X napisał: „Putinowi powiedzieli: zgódź się na 30-dniowe zawieszenie broni, jeśli faktycznie jesteś gotowy zakończyć wojnę. A on na to: możemy walczyć jeszcze 20 lat, ale możemy w zasadzie już teraz zacząć prace nad tym, jak może wyglądać porozumienie pokojowe. Co oznacza, że pod przykrywką procesu pokojowego [Rosja] będzie nadal prowadzić wojnę, a jednocześnie będzie zwodzić Trumpa i odwodzić go od wprowadzenia sankcji lub zwiększenia pomocy wojskowej dla Ukrainy”.

Putin nie chce kończyć wojny. Wykręca się, obudowuje pustymi frazami imitację gotowości do rozmów. Zwodzi, pudruje Trumpowi mózg, nie bez podstaw licząc na dywidendy – dostał już przecież tyle prezentów.

Doradca Putin ds. międzynarodowych Jurij Uszakow powiedział, że jednym z tematów rozmowy były prace nad wymianą więźniów pomiędzy Rosją a USA według formuły „9 na 9”.

A szumnie zapowiadane jeszcze w lutym spotkanie Trump-Putin? Uszakow zaznaczył, że o tym też była mowa w telefonicznym dialogu: do spotkania dojdzie, gdy będzie ono „wszechstronnie przygotowane”. (Czy jeszcze ktoś pamięta, że Trump sugerował cztery dni temu, że już nadszedł czas, aby zorganizować bezpośrednie spotkanie z Putinem? I co? I nic. Znowu przelewanie frazesów z pustego w próżne).

I stawała jeszcze sprawa sankcji. Według Uszakowa, Trump wspomniał, że w Senacie leży już gotowy projekt wprowadzenia nowych ograniczeń wobec Rosji, ale jednocześnie zapewnił, że on sam jest „zwolennikiem osiągnięcia porozumienia, a nie wprowadzania sankcji”.

Czerwony jedwab na czerwonym dywanie

13 maja 2025. Wizyta przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpinga w Moskwie (8-10 maja) miała nie tylko wymiar polityczny, ale także kulturalny. Odwracająca się od Zachodu Rosja poszukuje nowych formatów – wielostronne partnerstwo z Chinami ma zapełnić powiększającą się lukę w zagranicznej wymianie – politycznej, naukowej, gospodarczej i kulturalnej. Xi Jinping i Władimir Putin patronują rozwojowi więzi między obu państwami i narodami, w tym na kinowym ekranie.

O wizycie Xi Jinpinga w Moskwie, przyjacielskiej herbatce wypitej z Putinem, podpisanych dokumentach mających podkreślić zacieśniającą się współpracę dwustronną, obecności Xi na głównej trybunie podczas defilady 9 maja (i o samej defiladzie i 80-leciu Pobiedy) napisałam w komentarzach dla Tygodnika Powszechnego (https://www.tygodnikpowszechny.pl/80-lecie-zakonczenia-wielkiej-wojny-ojczyznianiej-putin-pokaz-sily; https://www.tygodnikpowszechny.pl/co-wolno-rosyjskiemu-weteranowi-rezim-przyucza-kobiety-na-ofiary-190597; https://www.tygodnikpowszechny.pl/rosyjscy-szpiedzy-do-trumpa-europa-naszym-wspolnym-wrogiem-190458). Teraz kilka słów o kinematografii jako spodziewanej platformie nowo wykuwanego braterstwa.

Pełnoskalowa agresja Rosji na Ukrainę przeorała także kulturę, w tym film. Jedna z najważniejszych osób w rosyjskim kinie, Nikita Michałkow, popierający Putina, w 2022 r. obraził się na zachodnich kolegów po fachu, którzy nie zrozumieli jego fascynacji dyktatorem i krwawą wojną. Ogłosił, że Rosja musi iść własną drogą – robić własne filmy, przyznawać własne nagrody itd. (https://www.tygodnikpowszechny.pl/wlasne-filmy-wlasne-oscary-rosyjska-kultura-idzie-w-swoja-strone-178451). Ministerstwo kultury dwoi się i troi, żeby zapewnić odpowiednio spreparowaną papkę kultury masowej dla szerokich rzesz społeczeństwa. „Władze podejmują próby stworzenia nowego modelu kultury sprzęgniętego z bieżącą potrzebą polityczną. Z wypoconych w gabinetach urzędników ministerstwa kultury projektów ożywienia kinematografii czy literatury składa się nieodmiennie stary, dobry kałasznikow: wyciąć niebłagonadiożnych, nagrodzić chwalców, a podawaną społeczeństwu kulturalną strawę uprościć i sprowadzić do łopatologicznego przekazu: najlepsza jest rosyjska kultura, bo jest rosyjska, tradycyjna, wojenna, nasza. […] Kultura rozwija się, gdy nie jest ograniczana, a gdy nie jest ograniczana – rozwija się w kierunku protestu. A na protest władze nie mogą pozwolić – wszelkie przejawy niezgody w środowisku twórczym (i nie tylko twórczym) zwalczane są knutem” – napisałam w Tygodniku Powszechnym kilka miesięcy temu (https://www.tygodnikpowszechny.pl/rosja-lista-porzadnych-ludzi-z-nakazem-milczenia-188344). Pozwoliłam sobie na ten krótki zarys sytuacji w rosyjskiej kulturze, aby pokazać tło doniosłych decyzji podejmowanych przez przywódców Rosji i Chin na rzecz integracji w dziedzinie kultury, w tym filmu („Bo kino jest najważniejszą ze sztuk”).

„Rosja i Chiny pracują nad wspólnymi produkcjami filmowymi. Powstał już jeden film, który cieszy się sukcesem: „Czerwony jedwab”. Twórcy z obu krajów zamierzają kontynuować współpracę w tej sferze” – powiedział dumnie Putin podczas spotkania ze swoim wysokim gościem z Chin. Wyraził nadzieję, że Rosja i Chiny stworzą niemało wspólnych filmów, które z radością zostaną powitane przez widzów w obu krajach.
„Czerwony jedwab” w reżyserii Andrieja Wołgina wszedł na ekrany kin w lutym tego roku, główne role zagrali rosyjscy aktorzy (m.in. Gosza Kucenko), pojawili się też wykonawcy chińscy. Akcja filmu rozgrywa się w 1927 r. w pociągu na trasie Władywostok-Moskwa. Kurier z Chin wiezie tajne dokumenty, od których zależą stosunki chińsko-rosyjskie. Jak to w wątkach, zapożyczonych z potępionych zachodnich kryminałów bywa, w pociągu popełnione zostaje morderstwo, a carski agent ma rozplątać intrygę. Film obejrzało w Rosji półtora miliona widzów. Zdania odbiorców były podzielone. „Przeterminowany cukierek w drogim opakowaniu” – napisał jeden z profesjonalnych recenzentów. „Nasza doskonała odpowiedź na filmy o Bondzie” – zachwycał się inny.

Gazeta „Wiedomosti” pisze, że obecnie ekipy filmowe z Rosji i Chin zajęły się kolejnym wspólnym projektem pod roboczym tytułem „Sojusznicy” według pomysłu rosyjskiego pisarza Siergieja Minajewa. Film opowiada o pomocy sowieckich lotników dla Chin w czasie wojny chińsko-japońskiej 1937-1945. Prace nad filmem mają się zakończyć pod koniec 2026 r.

Jak napisał w analizie „Ideologiczne cementowanie sojuszu: szczyt rosyjsko-chiński” Witold Rodkiewicz (Ośrodek Studiów Wschodnich), „kooperacja ma przyczynić się do poszerzenia ideologicznych podstaw sojuszu poprzez wywodzenie go z przeszłości. Mit odwiecznej przyjaźni narodów chińskiego i rosyjskiego rozbudowano o nowy wątek braterstwa krwi przelanej we wspólnej walce z nazistowskimi Niemcami i militarystyczną Japonią”.

Jednym słowem – poszukiwane są wątki jednoczące, spajające przyjaźń rosyjsko-chińską. Nigdzie nie znalazłam wzmianki o projekcie nakręcenia filmu na przykład o wypadkach na wyspie Damanskij na Amurze w roku 1969 czy o innych drażliwych tematach w niespokojnej historii rosyjsko-chińskiej. „Jest prawda czasów, o których mówimy, i prawda ekranu”. I tego muszą się teraz kurczowo trzymać pracujący na zamówienie rosyjscy twórcy. Nie tylko we współpracy z Chinami.

Putinizm święci rakiety balistyczne i opowiada bajki

5 maja 2025. O tym, że Patriarchat Moskiewski już dawno temu stał się bezkrytyczną obsługą kremlowskiego tronu, nie pisali tylko najbardziej leniwi. Do długiej listy czynów nielicujących z powagą Cerkwi, będących świętokradztwem, uprawianiem świeckiego kultu wojny, realizacją zadań powierzonych przez władzę świecką ostatnio duchowny z Iwanowa dopisał święcenie rakiet balistycznych.

Patriarcha Cyryl wielokrotnie błogosławił „specjalną operację wojskową”, jej pomysłodawcę i wykonawców jego woli, napisał nawet modlitwę w intencji tej wojny i kazał wszystkim duchownym Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej odczytywać ją co niedziela (https://www.tygodnikpowszechny.pl/putin-probuje-kupic-sobie-zwyciestwo-rozdajac-prezenty-cerkwi-183520). Tych kapłanów, którzy mieli wątpliwości, czy Cerkiew powinna firmować zbrodniczą agresję na sąsiada, postawiono przed sądem cerkiewnym, niektórych pozbawiono święceń (https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2024/01/06/patriarcha-karze-za-przyzwoitosc/; https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2024/04/07/krotki-cerkiewny-kurs-wojennego-putinizmu/).

Obrazki przedstawiające rosyjskich hierarchów święcących czołgi i armaty, wyprawiane, aby zabijać ukraińskich braci w wierze, można znaleźć w mediach społecznościowych na pęczki. Do grona duchownych rosyjskiej Cerkwi znajdujących ukojenie w braterstwie z bronią dołączył ostatnio hieromnich Makariusz. „Nie ma nic zdrożnego w tym, aby wypowiedzieć dobre słowa wobec tego przedmiotu, który służy korzyści tych czy innych ludzi. Od rakiety balistycznej do długopisu” – powiedział w jednym z wywiadów (https://absatz.media/news/117499-ot-ballisticheskih-raket-do-sharikovoj-ruchki-v-rpc-predlozhili-utverdit-praktiku-osvyasheniya-neobychnyh-predmetov). Najważniejsze, aby skropiona wodą święconą rzecz, przynosiła harmonię i spokój duszy jej posiadacza. Rakieta balistyczna na pewno spełnia te kryteria, nieprawdaż?

Makariusz jest znanym prawosławnym publicystą, komentuje w mediach bieżące wydarzenia, publikuje artykuły w cerkiewnej prasie, czasem pojawia się w telewizji (głównie zwalcza magię), udziela się jako misjonarz w projekcie „Batiuszka online”. W cytowanej powyżej wypowiedzi nie rozwinął tematu, dlaczego dobrze jest święcić rakiety balistyczne. Ale skoro sam patriarcha Cyryl przypisał powstanie sowieckiej broni jądrowej niebiańskiemu patronatowi, to wysławianie rakiet już nie może dziwić
(https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2023/10/22/rosyjskie-atomowe-prawoslawie/). W sierpniu ub.r. jeden z hierarchów, protojerej Konstantin Tatarincew poszedł dalej i uznał, że można tę cudowną broń święcić. „Z jednej strony można byłoby spojrzeć na to tak: jak można poświęcić wodą święconą coś, co niesie śmierć – to nie do zaakceptowania. Ale z drugiej strony to przecież środek powstrzymywania, […] to gwarant pokoju”.

Ten, który trzyma rękę na rosyjskim guziku atomowym, lubi podkreślać swoje przywiązanie do wiary prawosławnej. Wczoraj telewizja państwowa nadała wiernopoddańczą laurkę z okazji 25-lecia Putina na urzędzie. Nadworny prezenter telewizyjny, Paweł Zarubin, który dostępuje zaszczytu pokazywania Putina telewidzom (w cotygodniowym wazeliniarskim programie „Moskwa. Kreml. Putin”), został wpuszczony do prywatnych apartamentów prezydenta na Kremlu. Złote, a skromne pomieszczenia – nic wielkiego, ot, sypialnia, pokój gościnny, kuchnia (a w niej lodówka, a w lodówce – kefir, którym Putin szczodrze ugościł Zarubina), siłownia. Kominek, portret cara Aleksandra III, biały fortepian. I domowa kaplica (https://t.me/zarubinreporter/3909).

Putin próbuje pozować na człowieka wierzącego. Służą temu m.in. wyprawy na wielkanocne czy bożonarodzeniowe nabożeństwa do cerkwi czy powierzane zaufanym totumfackim sprowadzanie świętego ognia z Bazyliki Grobu Pańskiego w Jerozolimie w Wielką Sobotę (https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2017/04/15/dzisiaj-w-jerozolimie/). Pokazane w filmie Zarubina ikony, rozwieszone w jednym z pomieszczeń, też mają tę kagiebowską legendę uwiarygodnić. Putin mówił w wywiadzie, że w czasie ataku terrorystycznego na moskiewskiej Dubrowce (2002) „po raz pierwszy w życiu padł na kolana”. Ciekawe, że nigdy w żadnej wypowiedzi – ani Putina, ani kogokolwiek z jego otoczenia – nie było mowy o modlitwach w tej intencji. Rok 2002 to były początki jego rządów, wtedy jeszcze religijność nie była potrzebnym elementem prezydentury, a teraz Putinowi te quasi-religijne nutki są najwyraźniej potrzebne do „uczłowieczenia” obrazu. Imitacji duchowości.

W wycieczce po kremlowskim mieszkaniu Putina zwraca uwagę sztywność, bezguście i pustka. Być może Władimir Władimirowicz rzadko używa tego apartamentu – ma przecież rezydencję w Nowo-Ogariowie, pałac w Gielendżyku, siedzibę na Wałdaju. Wszędzie te same frędzle, kryształy, pozłotka, imitacja życia. I wszędzie ta sama pustka.

Osesek umundurowany

25 kwietnia 2025. Radosna militaryzacja zbiorowości zamieszkującej Federację Rosyjską postępuje. Hitem internetów została w ostatnich dniach wiadomość z obwodu kemerowskiego: personel miejscowej izby porodowej imienia J. Atamanowa stroi nowo narodzone maleństwa w… mundury Armii Czerwonej.

Pielęgniarki opiekujące się noworodkami same uszyły dla podopiecznych miniaturowe czapeczki i żołnierskie płaszcze-pałatki. Rodzice odbierają tak ubrane maluchy przy wypisie (zdjęcia można obejrzeć m.in. tu: https://pikabu.ru/story/rodilsya_uvidel_svet_prinyal_prisyagu_12650453 albo tu: https://www.kem.kp.ru/daily/27690/5079076/).

Ta „dobra i wzruszająca” akcja związana jest ze zbliżającą się 80. rocznicą Pobiedy w wielkiej wojnie ojczyźnianej. Jak w mediach społecznościowych wyjaśnili autorzy pomysłu, „inicjatywa ma przypomnieć o łączności między pokoleniami, męstwie obrońców Ojczyzny, a także o tym, że nawet najmniejszy obywatel Rosji to cząstka wielkiej historii”.

Jednym słowem: urodziło się nowe mięso armatnie. Jak się „najmniejszego obywatela Rosji” wbije już przy narodzinach w mundur, to potem – wiadomo, po osiągnięciu odpowiedniego wieku zaraz w kamasze i na front. Putin czeka na kolejne zastępy.

„Pobiedobiesje” (opętanie Pobiedą) narasta od wielu lat. Putinowi podoba się zabawa w przymierzanie tamtej zwycięskiej dla ZSRS wojny do dzisiejszych ambicji. Podoba się też dużej części jego poddanych. W okolicach 9 maja po ulicach rosyjskich miast już maszerowały dziarskie kilkulatki w mundurach krasnoarmiejców. Ale niemowląt w płaszczach-pałatkach jeszcze nie było. Może następnym razem maleństwom oprócz mundurów będą wydawać miniaturowe pepesze i granatów pęk, a zamiast wózeczka – czołg. Czym skorupka za niemowlęctwa nasiąknie i tak dalej…