10 października 2025. Tragedia samolotu pasażerskiego azerskich linii AZAL, w której zginęło 38 osób, wisiała jak gradowa chmura nad stosunkami Rosji i Azerbejdżanu przez prawie dziesięć miesięcy. Na tym tle na linii Baku-Moskwa ewidentnie się psuło i to coraz bardziej. Azerbejdżan niecierpliwie oczekiwał na przyznanie się Rosji do oczywistej winy za spowodowanie katastrofy. A Rosja swoim zwyczajem mataczyła. I oto w Duszanbe podczas szczytu WNP 9 października doszło do rzeczy bezprecedensowej: w czasie dwustronnego spotkania prezydentów Rosji i Azerbejdżanu Putin przeprosił Alijewa. Szczegóły za chwilę.
Tymczasem kilka słów o tragedii. Przypomnę: pasażerowie samolotu Azerbaijan Airlines (AZAL), numer lotu J2-8243, mieli 25 grudnia 2024 r. wylecieć z Baku, a wylądować w Groznym. Ale nie wylądowali. Embraer podejmował (trzykrotnie) próby wylądowania na lotnisku w czeczeńskiej stolicy. W tym czasie trwał atak ukraińskich dronów na cele w mieście. Samolot został trafiony. Piloci opuścili przestrzeń powietrzną Federacji Rosyjskiej i pokonali około 500 km nad Morzem Kaspijskim. W pobliżu Aktau w Kazachstanie zdecydowali się na awaryjne lądowanie. W wyniku zetknięcia z ziemią doszło do pożaru, samolot przełamał się na pół. Na zdjęciach rozbitego samolotu, dostępnych w mediach społecznościowych, widać uszkodzenia kadłuba charakterystyczne dla uszkodzeń powstających na skutek trafienia rakiety (więcej szczegółów we wpisie z 27 grudnia 2024: https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2024/12/27/to-nie-my-wersja-2024/). W Azerbejdżanie zawrzało. Również na najwyższym szczeblu politycznym. Alijew twardo domagał się wyjaśnienia okoliczności wypadku. Po kilku dniach Putin półgębkiem i przez zęby wydukał, że przeprasza „w związku z tym, że do tragicznego incydentu doszło w przestrzeni powietrznej Rosji”. Winy Rosji nie uznał (https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2024/12/28/przeprosiny-putina/). W Baku natomiast uznano ten gest (bezprecedensowy przecież, bo Rosja nie przeprasza, nawet gdy jej wina jest ewidentna) za niewystarczający. Alijew powiedział: „Mogę z przekonaniem stwierdzić, że winę za to, że obywatele Azerbejdżanu zginęli w tej katastrofie, ponoszą przedstawiciele Federacji Rosyjskiej. I domagamy się sprawiedliwości, żądamy ukarania winnych, całkowitej transparentności i ludzkiego zachowania (…) Próby podejmowane przez rosyjskie organy państwa w celu zamiecenia sprawy pod dywan, wysuwanie absurdalnych wersji wywołują w Azerbejdżanie zdziwienie, żal i uzasadniony gniew” (https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2025/01/06/glosniej-nad-ta-katastrofa/).
Rosja nabrała wody w usta. Alijew nie przyjechał na uroczystości 9 maja do Moskwy, co odczytano jako pokaz nieprzejednania. Latem doszło do incydentów, które jeszcze bardziej podgrzały nieprzyjemną atmosferę między Azerbejdżanem i Rosją. W Jekaterynburgu zatrzymano kilka pochodzących z Azerbejdżanu osób, podejrzewanych o dokonanie zabójstw w latach 2000. Dwaj podejrzewani o te zabójstwa mężczyźni ponieśli śmierć podczas zatrzymania. Alijew nazwał te wydarzenia „bezprecedensowym aktem wymierzonym w Azerów”. W ramach odpłacania pięknym za nadobne, w Baku aresztowano ośmiu Rosjan (podejrzenie o cyberprzestępczość). Po tej wymianie ciosów atmosfera jeszcze bardziej zgęstniała. W wywiadzie dla Al-Arabija Alijew oznajmił nagle, że „Rosja w 1920 r. wtargnęła do Azerbejdżanu i rozpoczęła okupację. Bolszewicy oszukali naród”. Takich słów w Moskwie się nie spodziewano. Dla Putina historia to czułe miejsce – pisze ją przecież od nowa od wielu lat, według jego wizji, Rosja to samo dobro, miłujące pokój i sąsiadów. A tu taki afront. Ponadto w Baku zamknięto „Rosyjski Dom”, jego pracowników oskarżono o szpiegostwo. Władze skróciły też dla Rosjan okres przebywania w Azerbejdżanie do 90 dni w roku.
Wyglądało na to, że Azerbejdżan nie zamierza ustępować. W tymże wywiadzie Alijew oznajmił: „Nie ponosimy odpowiedzialności za pogorszenie relacji z Rosją. Po prostu odpowiadamy konstruktywnie i zgodnie z prawem, ale nigdy nie zaakceptujemy żadnych przejawów agresji lub braku szacunku dla nas”.
Pierwszym sygnałem przełamania lodów było przesłanie przez azerskiego prezydenta życzeń urodzinowych dla Putina (7 października). Dwa dni później w kuluarach szczytu WNP w Tadżykistanie Alijew i Putin spotkali się nos w nos. Usiedli na fotelach naprzeciwko siebie. Alijew pewny siebie, rozparty, z miną mówiącą „no pasaram”. A Putin przysiadłszy na brzeżku, z pochyloną głową, niecierpliwymi rączkami i nóżkami.
– O przyczynach katastrofy dowiedziałem się dopiero dwa dni temu – zaczął niepewnie. Potem swoim zwyczajem nawinął na uszy niewzruszonego Alijewa makaron o tym, że rosyjska obrona przeciwlotnicza [w czasie gdy samolot znajdował się nad Groznym] wystrzeliła dwie rakiety, które eksplodowały w pobliżu samolotu. Rakiety wystrzelono, bo latały ukraińskie drony. Samolot został trafiony, ale najprawdopodobniej odłamkami (więc tak jakby nie samą rakietą). Putin zapewnił, że Rosja wypłaci odszkodowania i dokona oceny prawnej działań wszystkich osób, ponoszących odpowiedzialność za to, co się stało. Wyraził nadzieję, że wszystkie okoliczności zostaną zbadane obiektywnie, by dotrzeć do prawdziwych przyczyn. Bo Rosja właśnie tego od początku chciała – wyjaśnić wszystko od podszewki. Jasne.
Putin uznał zatem odpowiedzialność Rosji, ALE przecież winny jest ukraiński dron. A dlaczego ukraiński dron latał nad terytorium Rosji? Nie, tak głęboko analiza Putina nie sięgnęła.
Alijew z kamiennym obliczem podziękował Putinowi za tę nieszczerą spowiedź na brzeżku fotela. Takiego pokornego Putina świat jeszcze nie widział.
Wysłane przez Alijewa życzenia urodzinowe Kreml uznał za dobry pretekst do ocieplenia zmrożonych relacji. Moskwy nie stać na taką stratę jak zerwanie z Azerbejdżanem – ważnym partnerem na Kaukazie Południowym. I chodzi nie tylko o wymierne straty materialne w razie wykolejenia współpracy gospodarczej (ropa, gaz), ale i o wpływy polityczne. Czy ta pokazowa akcja Putina okaże się wystarczająca, aby odzyskać Baku?