14 czerwca. Czeski kontrwywiad ogłosił zakończenie postępowania w sprawie zagrożenia otrucia praskich samorządowców przez rosyjskie służby specjalne. Finał głośnej sprawy zaskakuje. Ale po kolei.
W artykule „Pobieda online” w TP opisałam wojnę pomnikową, jaka rozgrywa się w stolicy Czech (https://www.tygodnikpowszechny.pl/pobieda-online-163276). Przypomnę pokrótce, w czym rzecz. Starosta dzielnicy Pragi Řeporyje, Pavel Novotný, wystąpił z inicjatywą upamiętnienia wkładu własowców w wyzwolenie Pragi w maju 1945 r. Rosyjska ambasada i MSZ uczyniły wokół tego skandal, oskarżyły Czechów o próbę rewizji historii. Zdaniem strony rosyjskiej laury wyzwoliciela należą się wyłącznie marszałkowi Iwanowi Koniewowi, który na czele Pierwszego Frontu Ukraińskiego wkroczył do miasta. Tak, wkroczył, ale do miasta oczyszczonego z Niemców (wyparli ich powstańcy wsparci nieoczekiwanie przez własowców). Mimo protestów rosyjskich dyplomatów, pomnik Koniewa zdemontowano, a właściwie przeniesiono z placu w dzielnicy Praga 6 do poczekalni muzealnej. Ma tam być bardziej bezpieczny – pomnik był wielokrotnie oblewany czerwoną farbą. Rosja ustami ministra spraw zagranicznych zapowiedziała, że zdemontowanie pomnika Koniewa spotka się z „odpowiednią reakcją”. Przestroga zawisła w powietrzu.
Ten przydługi wstęp jest niezbędny, by zrozumieć, co wydarzyło się dalej. Pod koniec kwietnia w czeskim tygodniku „Respekt” ukazał się materiał o przybyciu na praskie lotnisko rosyjskiego dyplomaty, który w walizce przywiózł truciznę, rycynę. Sugerowano, że trucizna miała zostać użyta do otrucia mera Pragi Zdenka Hriba oraz starostów dzielnic Praga 6 i Řeporyje. Wybuchł kolejny skandal. Strona rosyjska nazwała prasowe doniesienia prowokacją i kaczką dziennikarską.
Po otruciu Skripalów przez pracujących dla rosyjskich służb specjalnych miłośników katedry w Salisbury, na takie wiadomości wszyscy mają wyostrzone zmysły. Rycyna w walizce rosyjskiego dyplomaty znalazła się więc natychmiast w centrum zainteresowania. Wersję o planowanym otruciu czeskich polityków, którzy nie chcą upamiętniać rosyjskich wyzwolicieli, uznano za prawdopodobną. Trucizna to nienowa metoda pozbywania się przeciwników.
Do wyjaśnienia sprawy tajemniczej walizki zabrano się w Czechach na najwyższym szczeblu. Minister spraw zagranicznych Czech Tomáš Petříček potwierdził przybycie na lotnisko w Pradze rosyjskiego dyplomaty, ale od dalszych komentarzy się wstrzymał.
I tak napięte stosunki rosyjsko-czeskie stały się jeszcze bardziej napięte.
Czeski kontrwywiad pracował intensywnie półtora miesiąca. Co ustalono? Jak w oświadczeniu napisali autorzy raportu: historia jest tak absurdalna, że aż nieprawdopodobna. Jeden z rosyjskich dyplomatów napisał anonimowy donos na drugiego rosyjskiego dyplomatę, wskazując, że przywiózł on w bagażu dyplomatycznym rycynę, którą mieli być jakoby uraczeni prascy samorządowcy. Co przyświecało autorowi anonimu? Tego nie stwierdzono ponad wszelką wątpliwość, zapewne były to względy osobiste i chęć wykolejenia koledze kariery. „Żadna służba specjalna na świecie nie mogła zignorować takiego donosu i narazić na szwank zdrowia i życia niewinnych ludzi. Dlatego musieliśmy wszystko dokładnie sprawdzić. Nie mogliśmy ryzykować, zwłaszcza że zabójstwa znajdują się w arsenale rosyjskich służb specjalnych” – tłumaczy czeski kontrwywiad.
Kolejnym krokiem strony czeskiej była decyzja o wydaleniu dwóch rosyjskich dyplomatów – p.o. szefa praskiego oddziału Rossotrudniczestwa Andrieja Konczakowa i jego podwładnego, byłego p.o. dyrektora Rosyjskiego Ośrodka Nauki i Kultury w Pradze, Igora Rybakowa. Można założyć, że to osoby mające bezpośredni związek z donosem.
Reakcja Rosji na wydalenie dwóch panów z Rossotrudniczestwa (agencja federalna ds. kontaktów z zagranicą) była jak zwykle ostra. Decyzję czeskich władz uznano za kolejną prowokację (Czesi twierdzą, że chcieli umożliwić wyjazd dyplomatom bez rozgłosu). Ambasada rosyjska dała upust emocjom, nazywając decyzję o wydaleniu kolejnym nieprzyjaznym krokiem, który uniemożliwia normalizację „degradujących w ostatnim czasie nie z naszej winy stosunków rosyjsko-czeskich”. W najbliższych dniach zapewne z Moskwy wyjedzie dwóch czeskich dyplomatów w ramach retorsji.
Zdaniem niektórych komentatorów, oficjalna wersja przedstawiona przez kontrwywiad ma pewne luki. Tak o tym pisze Ksenia Kiriłłowa (tverezo.info): „dlaczego wydalono Rybakowa (w domyśle: autora donosu)? Jeżeli jest on funkcjonariuszem FSB i nawiązał kontakt z kontrwywiadem państwa członkowskiego NATO, mogło to stać się podstawą werbunku, ale nie wydalenia, któremu towarzyszył publiczny skandal. Rybakow jako doświadczony funkcjonariusz nie ryzykowałby w ten sposób z powodu konfliktu o dyrektorski stołek. Takie działania są uważane za zdradę państwa, których Kreml nie wybacza.
Bardzo ciekawe.
Dalej w swojej analizie poszedł Andriej Kuroczkin, szef Free Russia Foundation w Pradze: przedstawiona dziwna wersja świadczy o tym, że Moskwa i Praga dogadały się, by zakończyć skandal, rzecz całą wyciszyć i nie wnikać w szczegóły. Kosztem czekisty Rybakowa.