30 sierpnia. Po ogłoszeniu przez rząd i przyjęciu przez Dumę Państwową w pierwszym czytaniu ustawy o reformie emerytalnej Rosjanie zaczęli coraz głośniej mówić, że ustawa im się nie podoba. Przewidujący drastyczne podniesienie wieku emerytalnego – dla kobiet o osiem lat, dla mężczyzn o siedem – projekt rządowy stał się powodem wielu protestów społecznych. Ośrodki badania opinii publicznej odnotowały znaczący spadek popularności prezydenta (nawet o 15 punktów procentowych). Kreml zaczął zachowywać się nerwowo. Najpierw testowano wariant „Putin nie ma nic wspólnego z reformą”, ale ostatecznie zdecydowano się na włączenie prezydenta do rozgrywki. I oto wczoraj Władimir Władimirowicz wygłosił telewizyjne orędzie do narodu.
Zanim pokrótce omówię wystąpienie, przypomnę tylko, że Putin w marcu został ponownie wybrany na prezydenta. Podczas kampanii wyborczej ani słowem nie zająknął się, że ma zamiar przeprowadzić fundamentalne zmiany w systemie emerytur. Jeszcze trzy lata temu podczas rytualnego seansu łączności ze społeczeństwem Putin mówił, że nie wyobraża sobie podwyższenia wieku emerytalnego. Przypomnę jeszcze też, że rząd ogłosił swój projekt w dniu otwarcia mistrzostw świata w piłce nożnej, gdy uwaga ludzi skupiona była na boiskach, rosyjska reprezentacja wygrała mecz, zaczynało się lato, sezon wyjazdów, wakacji, wypoczynku na działce i w ogóle wszystko wydawało się świeże, radosne i pierwsze (pisałam o tym na blogu: http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2018/06/16/reforma-w-cieniu-pilki/). Początkowo odzew społeczny był więc nieco przytłumiony, ale stopniowo oznaki niezadowolenia stawały się coraz bardziej wyraźne. Latem odbyło się kilka demonstracji zorganizowanych przez partię komunistyczną. Na 9 września (dzień wyborów lokalnych) ogólnokrajowy protest zapowiedział opozycjonista Aleksiej Nawalny. Prewencyjnie został więc zapuszkowany na trzydzieści dni do aresztu.
Wczoraj na ekranach telewizorów pojawił się prezydent. Powiedział, że nie ma warunków, aby z reformy zrezygnować („Czy to nie jest przyznanie się, że gospodarka leży?” – pytali liczni komentatorzy). Ale on – dobry car z troską pochylający się nad problemami ludu pracującego miast i wsi – wsłuchał się w głosy niezadowolonych i występuje z propozycją złagodzenia warunków reformy. Co zatem? Na przykład kobietom wydłuży się czas pracy o pięć lat (nie osiem). Prezydent powtórzył też argumenty rządu, że jak podwyższy się wiek emerytalny, to wzrosną emerytury, obecnie niskie. Ponadto zapowiedział, że władze przewidują ułatwienia dla wielodzietnych matek, dofinansowanie programów pomocowych dla tych, którzy chcą się przekwalifikować, ochronę praw pracowniczych dla ludzi zbliżających się do wieku emerytalnego. Czy kogoś przekonał? Czy odebrał ludziom chęć do protestowania? Zobaczymy w najbliższym czasie. Proponowane przez Putina zmiany stanowią niewielką korektę planu – można się było spodziewać, że taka właśnie będzie strategia władz w tej grze: wpierw zalicytować wysoko, a potem trochę spuścić z tonu, zachowując istotę zmian, pokazując ludzką twarz itd.
Prezydent nie powiedział ani słowa o zachowaniu przywilejów wcześniejszych emerytur dla bloku służb mundurowych. „Siłowicy” nie stracą na reformie. Julij Rybakow napisał na swojej ściance FB: „Nasz umiłowany prezydent wyjaśnił wszystkim uprzejmie, że nie ma żadnych innych sposobów utrzymania systemu emerytalnego jak odroczenie wypłat emerytur. Zapomniał wszelako, że można by oszczędzić na armatach, rakietach i wojnach. Te wydatki są większe niż wydatki na cele socjalne. I może wystarczyłoby tych środków, aby reformę rozciągnąć w czasie. Ale armaty to rzecz święta, nie wolno ich ruszać! Podobnie jak gliniarzy i funkcjonariuszy FSB. To podpora tronu, ich reforma nie dotyczy”. Słuszne spostrzeżenie, zwłaszcza że kilka dni temu minister obrony Siergiej Szojgu zapowiedział przeprowadzenie przez Rosję największych w historii ćwiczeń wojskowych Wostok-2018. O kosztach nie mówił nic. O oszczędnościach też nie. Rosyjska flota właśnie wzmocniła swą obecność na Morzu Śródziemnym, zapewne w związku z zaostrzeniem sytuacji w Syrii. I też nie ma mowy o oszczędnościach.
Nie wszyscy emeryci i potencjalni emeryci zgrzytają zębami i liczą trzęsącą się ręką kopiejki. Wspominany tu już powyżej Aleksiej Nawalny dokopał się w swoich antykorupcyjnych poszukiwaniach do pewnej skromnej emerytowanej przedszkolanki, która niedawno nabyła 400-metrowy apartament w Moskwie. Tą szczęśliwą emerytką jest matka przewodniczącego Dumy Wiaczesława Wołodina.