Bez Stalina i ze Stalinem, część trzecia

14 lutego. Trzeci odcinek opowieści „Józefa Stalina życie po życiu” zaczynam od ostatnich wysiłków następcy, Nikity Chruszczowa, aby przysypać tyrana – którego był bliskim współpracownikiem – piaskiem zapomnienia. Bo też przy okazji zasypywał ślady własnych przewin. I to mu się – по большому счету, jak mówią Rosjanie – poniekąd udało. W powszechnym odbiorze Chruszczow był patronem odwilży, carem kukurydzy i jowialnym prostaczkiem, walącym pięściami o blat ław w sali obrad Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych. Wprawdzie nie rozumiał sztuki współczesnej i kazał rozjechać abstrakcjonistów, ale wysłał pierwszego człowieka w kosmos itd.

Destalinizacja w wydaniu przestraszonego byłego stalinisty była chwiejna, wewnętrznie sprzeczna, powierzchowna, omijająca węzłowe problemy.

Kilka lat temu rosyjska telewizja w ramach nostalgicznych wspomnień o latach sześćdziesiątych wyemitowała serial Walerija Todorowskiego „Odwilż” (Оттепель). Serial cieszył się dużym powodzeniem u widzów. Dla tych, którzy jeszcze pamiętali tamte czasy, był wzruszeniem. Tym , którzy z autopsji chruszczowowskich czasów nie znali, pozwolił na poczucie atmosfery odwilży. Serialowi towarzyszyła skomponowana przez Konstantina Mieładze piosenka w wykonaniu Pauliny Andriejewej „Odwilż”. W refrenie powtarzał się motyw: „Я думала – это весна, а это лишь оттепель” (myślałam, że to wiosna, a to tylko odwilż). Ten motyw doskonale oddaje ducha dokonanego przez Chruszczowa przełomu. Na prawdziwą wiosnę trzeba było bowiem jeszcze poczekać.

Do roku 1963 pozbyto się z ulic i placów miast ZSRR pomników i popiersi Józefa Wissarionowicza, z bibliotek wyrzucono albumy z jego podobiznami. Nazwisko Stalina pojawiało się w dokumentach partyjnych czy referatach na partyjnych spędach, ale nie wychylano się poza wyznaczoną na zjeździe linię. Chruszczow nie zdecydował się na przykład na publikację dokumentów z kremlowskiego archiwum dowodzących zbrodniczego charakteru rządów satrapy.

Destalinizacja – nawet ta cząstkowa, niepełna, niepewna – miała przeciwników. Znamienne: gdy obalony w 1964 r. przez młodsze pokolenie partyjniaków Chruszczow stracił władzę, wielu członków aktywu spodziewało się, że po usunięciu autora odwilży nastąpi wyczekiwana rehabilitacja Stalina. Po Moskwie szerzyły się pogłoski, że zabalsamowane ciało Stalina złożone w grobie pod murem kremlowskim, nie rozkłada się, w związku z tym można je będzie ponownie wystawić w mauzoleum na placu Czerwonym obok Lenina.

Na czele grupy, która odsunęła od władzy Chruszczowa, stał Leonid Breżniew (rocznik 1906). Jeszcze jako działacz partyjny w czasach Stalina Breżniew trafił jako delegat na XIX zjazd partii. Wódz dostrzegł młodego człowieka o szerokiej otwartej twarzy i przyciągającej wzrok aparycji. „Bardzo piękny Mołdawianin” – miał powiedzieć Stalin, gdy poinformowano go, że ten towarzysz to sekretarz Mołdawskiej Partii Komunistycznej. Za tym zainteresowaniem poszły czyny: Breżniew dostał w Moskwie mieszkanie i przydział do pracy partyjnej w stolicy – w tzw. szerokim sekretariacie KC. To był niebywały, szybki awans. Ambitny Breżniew wiedział, komu to zawdzięcza.

Po objęciu władzy Breżniew przyhamował z destalinizacją. Dała mu do myślenia między innymi reakcja aktywu podczas uroczystości 20-lecia zwycięstwa w wielkiej wojnie ojczyźnianej. W wystąpieniu na uroczystości Breżniew wspomniał imię Stalina. Zgromadzeni zareagowali rzęsistymi brawami, przechodzącymi w owację. Stropiony gensek, chcąc uciszyć oklaski, zaczął mechanicznie czytać następne zdania przemówienia. Dwa lata później w referacie z okazji 50-lecia rewolucji październikowej już Stalina nie wymieniono. Nad Ojcem Narodów zapadała ostrożna, ale wyrazista cisza.

Były też sygnały, że nie wszyscy oczekują stalinowskiego renesansu. W lutym 1966 r. do Leonida Iljicza napisali działacze kultury i naukowcy. Był to tak zwany list 25, podpisany m.in. przez Andrieja Sacharowa, Maję Plisiecką, Konstantego Paustowskiego. Autorzy domagali się zaniechania rehabilitacji Stalina i kontynuowania destalinizacji oraz ujawnienia dokumentów o zbrodniach epoki stalinowskiej.

W latach sześćdziesiątych wspomnienie krwawego tyrana było jeszcze ciepłe, żyli ludzie, którzy go pamiętali, materia była więc ciągle bardzo delikatna i Breżniew badał od czasu do czasu, na ile da się ją rozciągnąć. Tańczył przy tym „leninowskie tango”: krok do przodu, dwa kroki wstecz. Według wieloletniego współpracownika Breżniewa, Aleksandra Bowina, gensek odnosił się do Stalina z szacunkiem, nawet sympatyzował z nim; wewnętrznie nie mógł się pogodzić z tym, że Stalin został strącony z piedestału, choć tyle zrobił dla kraju, choć wygrał wielką wojnę. „Z imieniem Stalina szli na śmierć, a potem podeptali jego grób” – mówił z przejęciem.

Naczelną ideą polityki wewnętrznej epoki Breżniewa było uspokajanie sytuacji, zakręcanie kurków, z których lała się przykra prawda – miało być albo dobrze, albo wcale. Stabilizacja, stabilizacja i jeszcze raz stabilizacja. Wszystkim po równo, nie wychylać się, nie chcieć za dużo. W takich warunkach lepiej było o Stalinie zapomnieć, a w każdym razie nie mówić głośno. Teraz miało być po wielkiemu cichu.

Przejawem tego stylu myślenia było między innymi „poprawienie” filmów z lat czterdziestych, np. kultowych obrazów „O szóstej wieczorem po wojnie” i „Wesoły jarmark” Iwana Pyrjewa. Usunięto z nich – i z innych filmów zresztą także – wszelkie nawiązania do kultu Stalina.

CDN.

Ze Stalinem i bez Stalina, część druga

11 lutego. To drugi odcinek krótkiego cyklu o pośmiertnym życiu Józefa Wissarionowicza Stalina w polityce jego następców. Poprzednią część (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2020/02/09/bez-stalina-i-ze-stalinem-czesc-pierwsza/) zakończyłam w roku 1959, kiedy Nikita Chruszczow wykonał woltę w podejściu do postaci poprzednika – po początkowej krytyce, zrobił krok wstecz i wyhamował powszechną destalinizację.

Wygłoszony przez Chruszczowa na XX zjeździe KPZR (1956) referat potępiający kult jednostki nie spotkał się z powszechną akceptacją aktywu partyjnego, destalinizacja wprawdzie postępowała, ale dość opornie. Chruszczow miał ambitne plany, w ramach deklaratywnego powrotu do pierwotnej, czystej moralności komunistycznej nawiązał do leninowskiego hasła o „doganianiu i przeganianiu [świata kapitalistycznego]” i mobilizował społeczeństwo do nowych wysiłków na rzecz zbudowania komunizmu. Wyznaczył nawet konkretną datę, kiedy ZSRR przekroczy tę magiczną linię: miało to nastąpić już w 1980. Plany planami, a tu trzeba było na bieżąco dawać sobie radę z wyzwaniami codzienności. Kukurydza, którą gensek kazał siać wszędzie i która miała uczynić kraj samowystarczalnym, jeśli chodzi o wyżywienie, w rosyjskich warunkach klimatycznych nie udawała się jak w USA. Jak w takim klimacie budować komunizm? – wzdychał car kukurydzy. W takiej sytuacji dobrze było odwrócić uwagę od „przejściowych trudności”.

Po krótkotrwałym zaniechaniu krytyki Stalina Chruszczow powrócił do idei pozbycia się jego cienia z życia publicznego. XXII zjazd partii w październiku 1961 r. poza świętowaniem podboju kosmosu, udanej próby z bombą wodorową i wyznaczeniem daty dojścia do komunizmu zajął się palącą kwestią usunięcia zabalsamowanego ciała Stalina z mauzoleum na placu Czerwonym, w którym Ojciec Narodów spoczywał obok Lenina – „świętej”, niepokalanej postaci na szczycie komunistycznego panteonu. Chruszczow sam nie wystąpił z inicjatywą. Z trybuny zjazdowej 30 października przemówiła w tej kwestii Dora Łazurkina, stara bolszewiczka, współpracowniczka Lenina, która była represjonowana przez Stalina, spędziła kilkanaście lat w łagrach i na zesłaniu za „udział w organizacjach kontrrewolucyjnych”. Powiedziała: „Wczoraj naradziłam się w Iljiczem [Leninem], którego zawsze mam w swoim sercu. Stanął koło mnie jak żywy i powiada: nieprzyjemnie mi leżeć obok Stalina, który spowodował tyle nieszczęść w życiu partii”. I jak to w bolszewickich bajkach bywa, inicjatywa Dory Abramowny spotkała się z pozytywnym przyjęciem. Cóż, skoro sam Lenin nie chce już spoczywać obok Stalina, to trzeba tego ostatniego co prędzej z mauzoleum wynieść. I uczyniono to już nazajutrz po słowach Łazurkinej.

O okolicznościach „wyniesienia” pisałam w rocznicowym wpisie w 2011 r. (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2011/10/31/wyniesiony/): „Operacja zdemontowania sarkofagu Stalina i pochówku pod murem Kremla była przygotowana i przeprowadzona 31 października 1961 roku w ścisłej tajemnicy – władze obawiały się tumultów. Pospiesznie usunięto nazwisko Stalin znad wejścia do mauzoleum. Plac Czerwony otoczono kordonem wojska. Ale do tumultów nie doszło”. Ogłoszenie, że teraz musimy sobie radzić bez Stalina, który nie będzie już czczony w mauzoleum, tylko zostanie pochowany jak zwykły śmiertelnik, pod murem Kremla, wywołały gwałtowną reakcję ulicy tylko w Gruzji, gdzie kult rodaka był silny.

Po XXII zjeździe nastąpił trzeci etap destalinizacji. I tutaj Chruszczow nie mógł czuć się bezpiecznie – krytyka rozpoczęta na zjeździe przez szefa KGB, Aleksandra Szelepina, obejmowała nie tylko Stalina, ale także bliski krąg jego współpracowników: Mołotowa, Malenkowa, Kaganowicza, Woroszyłowa, Bułganina, Wyszyńskiego oraz Żdanowa. Szelepin wskazał ich jako winnych masowych represji wobec członków partii. W tym gronie nie wymienił Chruszczowa, choć przecież i on ponosił bezpośrednią odpowiedzialność za podejmowane przez ten klub złoczyńców decyzje. Chruszczow bał się więc nie tyle Stalina (choć zapewne nie raz Generalissimus nawiedzał go w koszmarnych snach – taka trauma nie przechodzi szybko, a może i nigdy), ile tego, że wyciągane na światło dzienne grzechy Stalina ktoś skojarzy z nim, Chruszczowem. Informacje o stalinowskich niegodziwościach były więc porcjowane, wiele z nich trafiło do pilnie strzeżonej sfery tabu.

W pracach historycznych, powstających pod okiem partii, dozwalano na krytykę Stalina i jego polityki. Nawet w podręcznikach szkolnych pojawiły się sformułowania, że Stalin dopuścił się wielu błędów, stosował represje. W jednym z publicznych wystąpień Chruszczow nazwał okres rządów Stalina wprost „królestwem topora i terroru”. Mocno.

Destalinizacja przyjmowała czasem formy hmm, osobliwe. Na przykład na lokomotywach IS inicjały Generalissimusa zamieniono na FD – Feliks Dzierżyński. Z deszczu pod rynnę? Nie szkodzi. Feliks Edmundowicz był w porzo, bo należał do leninowskiej ekipy, która teraz w trzecim etapie destalinizacji miała u partii duży plus.

Poprzednią część zakończyłam wspomnieniem o filmach fabularnych, w których postać Stalina przedstawiana była w glorii i które jeszcze przez pięć lat po XX zjeździe wyświetlane były w kinach. Po namyśle inżynierowie dusz uznali, że nadszedł czas na wycięcie Józefa Wissarionowicza. Więc wycięto go nawet z kultowego, kanonicznego filmu „W dni października”. Był Stalin i nie ma Stalina, ile to roboty. Stalin wycinał swoich odpadających od ściany towarzyszy ze wspólnych fotografii, jego zaczęto się więc też pozbywać w taki sam sposób.

O tym, jak postępował „stalinopad”, w następnej części krótkiego kursu historii „po Stalinie”.

CDN.