Język rosyjski zyskał nowe słowo: „piechting”. Zostało utworzone od nazwiska Piechtin w związku z głośną sprawą praktyki nabywania nieruchomości za granicą przez członków rosyjskiego establishmentu.
Wokół zagranicznych nieruchomości rosyjskich polityków ze świecznika znowu zrobiło się głośno. Znowu, bo po raz kolejny wypływa za sprawą publikacji w internecie skandal związany z posiadaniem nieruchomości przez zobowiązanych niczym franciszkanie do cnoty ubóstwa rosyjskich urzędników i parlamentarzystów. Znowu, bo prawo do posiadania lub nieposiadania takich zagranicznych dóbr jest przedmiotem targów na szczytach władzy. W grudniu w orędziu do obu Zgromadzenia Parlamentarnego prezydent Putin zapowiedział, że należy się przyjrzeć zagranicznym majątkom rosyjskich polityków. Dwa dni temu do Dumy został wniesiony prezydencki projekt ustawy zakazującej posiadania pewnym kategoriom urzędników państwowych (a także ich małżonkom i nieletnim dzieciom) kont w zagranicznych bankach i nabywania zagranicznych papierów wartościowych. W projekcie dopuszcza się natomiast możliwość posiadania przez urzędników zagranicznych nieruchomości pod warunkiem zgłoszenia ich w deklaracjach majątkowych. W notatce dotyczącej kremlowskiego projektu czytamy: „Zakaz ten wprowadzany jest w celu zapewnienia bezpieczeństwa państwa, uporządkowania działalności lobbystycznej, zwiększenia inwestowanych środków w gospodarkę narodową i podniesienia efektywności korupcji”. Na uporządkowanie swoich spraw za granicą urzędnicy i deputowani mają trzy miesiące.
To kolejny sygnał Putina pod adresem rozpasanej biurokracji: przegięliście. Skala dozwolonej klasie rządzącej korupcji najwidoczniej stała się tak duża, że wyszła spod kontroli szefa. I szef chce przywołać „chłopaków” do porządku, by kontrolę odzyskać. Ustawa zakazująca trzymania pieniędzy „zgromadzonych wysiłkiem ponad siły”, jak drwi rosyjski internet, w zagranicznych bankach to 433 poważne ostrzeżenie. Czy efektywne? Zobaczymy. Na razie widać, że Kreml nie może się zdecydować, czy przyciskać kradnących państwowe pieniądze urzędników czy traktować ich łagodnie. Brak konsekwencji nie wróży zbyt dobrze, jak pisze w portalu Slon.ru Olga Pawlikowa. „Prezydencki mechanizm kontroli jest zbyt niekonsekwentny i zbyt mało transparentny, by przy jego pomocy stworzyć formację patriotycznie nastrojonej elity [mającej konta i nieruchomości w Rosji]. Opracowany przez samych deputowanych projekt ustawy zakazującej posiadania nieruchomości za granicą, wniesiony jeszcze w 2012 roku, zakładał, że takiej możliwości jak kupowanie nieruchomości nie będzie, tymczasem w projekcie prezydenckim figuruje zapis, że nieruchomości mieć można, tylko trzeba je deklarować i tłumaczyć źródło środków, za które się je kupiło. A zatem jeżeli rosyjski deputowany nie będzie mógł mieć konta za granicą, to będzie lokował w zagraniczne nieruchomości. […] Poza tym może te nieruchomości przepisać na pełnoletnie dzieci lub rodziców”. A poza tym – kto będzie ich ścigał i wyjaśniał, za co sobie coś kupili poza granicami matuszki Rosji? To może być narzędzie wybiórczej sprawiedliwości w rękach Kremla, ale nie będzie oznaczało społecznej kontroli nad klasa polityczną.
Tymczasem od dwóch dni trwa wałkowanie smakowitej sprawy apartamentów Piechtina. Bloger, opozycjonista, twórca portalu Rospil, tropiącego przypadki korupcji na szczytach władzy, Aleksiej Nawalny zamieścił na blogu dokumenty świadczące o tym, że szef parlamentarnej komisji etyki (tak, etyki) Władimir Piechtin z partii Jedna Rosja jest właścicielem luksusowych apartamentów w Miami. Wartość tych rozkoszy – ok. 2 mln dolarów.
Po publikacji zagotowało się. Przewodniczący etycznej komisji Piechtin w wywiadzie dla gazety „Izwiestia” powiedział: „Praktycznie nie mam zagranicznych nieruchomości”. „Co to znaczy praktycznie nie mam? Tak czy nie?” – dopytywała gazeta. „Nie, nie mam żadnych nieruchomości za granicą” – oświadczył. Następnie napisał wniosek o zawieszenie go w funkcji przewodniczącego komisji Dumy ds. etyki na czas wyjaśnienia sprawy. Etyczny deputowany. Tłumaczył, że syn Aleksiej uczył się w USA. „Myślę, że on ma tam nieruchomości” – wydukał. Hm, myśli. Widocznie panowie Piechtinowie nie rozmawiają ze sobą. W każdym razie nie o takich drobiazgach jak śliczne nieruchomości w USA. Chociaż o ważnych sprawach wagi państwowej chyba rozmawiać powinni: Aleksiej Piechtin był oficjalnie doradcą deputowanego Władimira Piechtina. Krocie muszą zarabiać doradcy w Dumie, skoro szastają forsą w drogich kurortach na amerykańskim wybrzeżu. Według Piechtina seniora, 35-letni dziś Piechtin junior wyjechał do Stanów po nauki w 1998 roku, a teraz jest biznesmenem, ale mieszka w Rosji. Dokumenty na temat praw własności Piechtinów do ładnych mieszkanek z otwartych źródeł amerykańskich można obejrzeć tu: http://navalny.livejournal.com/771665.html
Piechtin nie po raz pierwszy okazał się wielkim miłośnikiem nieruchomości. I to nieruchomości tajnych – jesienią wypłynęła sprawa posiadania przez niego nieruchomości pod Petersburgiem, których również nie wykazał w deklaracji majątkowej. Piechtin jest deputowanym od 1999 roku, a zatem od kilkunastu lat nie ma prawa zajmować się działalnością komercyjną. W deklaracjach o dochodach wykazywał przeciętny dochód 2 mln rubli rocznie. „Nasz bohater od 1999 r. pracuje jako deputowany, je, pije i ubiera się, zajmować się biznesem nie może, a jednocześnie jest właścicielem kilku nieruchomości w kraju. Skąd się wzięły majętności Piechtina? Jak to w Jednej Rosji bywa – jakoś same z siebie się wzięły. A zadawać niewygodne pytania na temat cudzych spraw – och, to nieetyczne. Uczcie się od Piechtina” – drwi Aleksiej Nawalny.
Inny znany bloger Anton Nosik powątpiewa, czy „parteigenossen” z partii oszustów i złodziei dobiorą się koledze Piechtinowi do skóry. „Teoretycznie sprawdzeniem zamorskich posiadłości Piechtina powinien się zająć szef komisji ds. dochodów Nikołaj Kowalow, też deputowany od roku 1999 i też członek Jednej Rosji. Kowalow już oświadczył, że jeżeli otrzyma polecenie partii, to jego komisja sprawdzi dochody współtowarzysza, ale pod warunkiem że te dokumenty „zostaną dostarczone w odpowiedni sposób”. […] Zgodnie z amerykańskim prawem informacje o umowach dotyczących nieruchomości znajdują się w otwartym dostępie. Wszystko, co powinien zrobić Kowalow, to wziąć te dane i porównać z deklaracjami majątkowymi Piechtina. […] Ale Kowalow woli poczekać, aż dokumentom wyrosną nogi i dokumenty same siebie dostarczą do Dumy odpowiednim sposobem. Bo jak się nie dostarczą, to trudno – nic nie będzie można na to poradzić”. Sam Kowalow w wypowiedzi dla Publicpost powiedział, że nawet gdyby zarzuty posiadania niezadeklarowanej nieruchomości w USA potwierdziły się, to Piechtinowi grozi za to jedynie nagana oraz opublikowanie informacji o tym, że deklaracje nie zgadzają się z rzeczywistością.
Zwyczajny piechting
1 odpowiedź