Niektórzy wynajmują na imprezy stolik, inni salę, jeszcze inni – zajazd czy pałac. Gazprom wynajął na firmową imprezę całe miasto. Jak szaleć, to szaleć. Od kilku dni w bratnim białoruskim Witebsku trwa festiwal Gazpromu Fakieł (Pochodnia).
Raz na dwa lata w ramach budowania więzi korporacyjnych odbywa się gazpromowski festiwal amatorskich zespołów artystycznych. Taka nowa świecka tradycja korporacyjna. Tysiąc trzystu wokalistów, tancerzy, artystów cyrku i estrady z trzydziestu sześciu filii Gazpromu (krajowych i zagranicznych) zaprezentuje na festiwalu swoje programy. Ponadto odbywają się imprezy towarzyszące dla pracowników Gazpromu.
Jak w laurkach na temat imprezy mówią i piszą oficjalne rosyjskie media – białoruskie miasto słynące z gościnności podejmuje kilka tysięcy gości w błękitnych koszulkach. „W Witebsku doszło do kolorowej rewolucji: całe miasto ustrojono w barwy Gazpromu. Wszędzie widać korporacyjne flagi i bannery reklamowe” – piszą gazety.
Już otwierając festiwal szef Gazpromu Aleksiej Miller był pewien, że będzie to bardzo udane przedsięwzięcie i zapowiedział, że Gazprom zostanie tu ze swoim festiwalem na dłużej. „Czuję się tu jak w domu” – zapewniał Miller. Odkąd Gazprom przejął białoruskie rury gazowe, o które prezydent Łukaszenka kruszył kopie od wielu lat, na pewno gazpromowcy czują się na Białorusi bardziej komfortowo. Sam prezydent nie pojawił się na uroczystości, choć zwykle zaszczyca odbywający się od lat w Witebsku festiwal „Sławianskij Bazar”. Wystosował jedynie dyżurną depeszę zapewniającą o niezłomnej przyjaźni między narodami Rosji i Białorusi. Łukaszenka jest ostatnio generalnie obrażony na świat po tym, jak z turnieju hokejowego w Soczi jego drużyna wypadła z powodu naruszenia regulaminu (zgodnie z przepisami w grupie World Cup +40 mogą brać udział wyłącznie amatorzy powyżej czterdziestego roku życia, tymczasem w składzie znaleźli się 37- i 33-letni synowie prezydenta; sam Bat’ka miał zagrać 10 maja, ale zanim do tego doszło, drużynę ukarano walkowerem, a urażony prezydent w ogóle do Soczi nie dojechał).
W mniej oficjalnych przekazach z imprezy Gazpromu nie jest tak różowo, pardon, niebiesko. „Festiwal korporacyjny Gazpromu mocno wstrząsnął mieszkańcami Witebska – pisze w relacji komentator Rosbaltu Maksim Szwejc. – Białorusini nie mogą dojść do siebie po tym, jak naocznie przekonali się, co robi z rozbawionymi gazpromowcami nadmiar środków i specyfika czy to nuworyszowskiej, czy to korporacyjnej kultury. Przez miasto przewalają się grupy nietrzeźwych kobiet i mężczyzn w gazpromowskich koszulkach. Goście czują się tu na pewno lepiej niż w domu. Choć miejscowym nie wolno pić piwa w miejscach publicznych, goście łamią ten zakaz wszędzie, a milicja patrzy na „błękitnych” z pobłażaniem. Podobno z góry przyszła instrukcja, żeby gości nie tykać. W sklepach spożywczych kolejki – przybysze kupują na potęgę alkohol. Mogą parkować, gdzie dusza zapragnie. Jeżdżą środkiem chodnika i jeszcze strofują przechodniów, że nie ustępują im z drogi. Białorusinów nieprzyzwyczajonych do kastowej czy majątkowej segregacji dziwi i denerwuje również to, że imprezy są wyłącznie dla gości”. Z jednym wszelako wyjątkiem – prezentem dla mieszkańców miasta ze strony organizatorów zlotu miał być koncert zespołów rockowych z Rosji, Mołdawii i Ukrainy. Jednak i ten okazał się dostępny tylko dla posiadaczy zaproszeń. Jak się okazało – dodatkowo i natura pomieszała szyki: w dniu koncertu nad miastem rozszalała się potężna burza, która sponiewierała uczestników i słuchaczy.
Rosyjscy turyści – nie tylko rozbawiony Gazprom – coraz chętniej odwiedzają bratnią Białoruś. Cicho, schludnie, tanio, można poszaleć i nie przejmować się ograniczeniami. Rosjanie wcale nie mają monopolu na taki luzik na obczyźnie. Łotwa po wstąpieniu do Unii (zresztą nie tylko Łotwa, Polska, a zwłaszcza Kraków, również) stała się ulubionym miejscem urządzania suto zakrapianych alkoholem wieczorów kawalerskich dla przybyszów z Anglii, którzy nie odmawiają sobie niczego, a miejscowych mają za nic.
A wracając jeszcze do osobliwości korporacyjnej kultury Gazpromu, to budowanie więzi jest jednym z deklarowanych celów giganta. Na liście firm, w których chcieliby pracować Rosjanie, Gazprom zajmuje od lat bezapelacyjnie pierwsze miejsce. Nie tylko z powodu udanych festiwali amatorskich zespołów folklorystycznych.
Błękitny ognik w Witebsku
Dodaj komentarz