Rosja zgłosiła w tym roku do Oscara dwa filmy: „Stalingrad” w reżyserii Fiodora Bondarczuka i „Pantofelki” Konstantina Fama. Dwa różne głosy o wojnie, dwa różne na nią spojrzenia.
W Polsce znany jest poprzedni film Bondarczuka – „Dziewiąta kompania” (Afganistan). Jego „Stalingrad” to też zrealizowana z wielkim rozmachem opowieść o sześciu żołnierzach uczestniczących w tej jednej z największych bitew II wojny. A więc opowieść epicka, z pietyzmem odtwarzająca obrazy gigantycznego starcia dwóch machin wojennych. Ekran wybucha tysiącami pocisków, płonie setkami pożarów. Świat rozrywa się na kawałki. I woła: Chwała zwycięzcom!
Dziś skupię się jednak na tym drugim rosyjskim kandydacie do Oscara. Film Konstantina Fama stoi na antypodach gigantycznej opowieści o wojnie Fiodora Bondarczuka. „Pantofelki” to kameralna opowieść o ludzkim losie złamanym przez wojnę. Film trwa 18 minut. W tych ramach Fam zamyka prostą historię. Dziewczyna kupuje parę pięknych czerwonych pantofli. Przyglądamy się jej zwykłemu życiu, obserwując wydarzenia z perspektywy jej nóg. Bohaterka ma na sobie czerwone pantofle, gdy fotografuje się z wybrańcem serca, gdy huśta swoje dziecko i potem – gdy po wybuchu wojny zostaje wygnana z domu; towarzyszymy jej aż do chwili, gdy czerwone pantofle lądują na górze butów odebranych tym, którzy zginęli w komorze gazowej.
W filmie nie pojawia się ani jedna twarz. Jeśli kamera pokazuje twarz – historia staje się osobista, związana z konkretną osobą – tłumaczy reżyser. A „Pantofelki” to swoisty pomnik nieznanej ofierze Holocaustu.
„Kiedy pokazałem film Niemcom, ludzie z departamentu oświaty orzekli, że to fantastyczna płaszczyzna, na której można zacząć budować dialog o Holocauście z młodzieżą, można by ten obraz włączyć do programu szkolnego. Powstał pomysł, aby niemiecka premiera filmu odbyła się na Luitpold Arena w Norymberdze – w miejscu, gdzie Hitler w 1935 roku ogłosił ustawy rasowe” – powiedział Fam w wywiadzie dla „Nowej Gaziety”.
Temat Holocaustu jest bardzo rzadko obecny w rosyjskim filmie. Można nawet powiedzieć, że prawie nieobecny. Dwa lata temu powstał dokumentalny film „Holocaust – klej do tapet?” Mumina Szakirowa – rejestracja wizyty w muzeum w Auschwitz dwóch młodych Rosjanek, które w popularnym teleturnieju na pytanie, czym był Holocaust, udzieliły odpowiedzi: „To klej do tapet”. Zostały po tym programie zaproszone do odwiedzenia muzeum i zapoznania się ze straszną historią, której nie znały. Czy można się dziwić niewiedzy studentek, skoro temat Holocaustu tylko z rzadka przedziera się w mediach czy książkach?
Konstantin Fam uważa, że to temat w Rosji niechciany. „Wydaje mi się, że się boją. Bo to w niezbyt dobrym świetle pokazuje ludzi. Dowłatow zauważył kiedyś: A kto napisał te cztery miliony donosów? Żeby unicestwić kilka milionów Żydów, nie wystarczy gestapo. […] Świetnie jest być wnukiem bohatera, ludzie ze współczuciem odnoszą się do rodzin ofiar, ale jak to jest być potomkiem niegodziwca? Kiedy zrozumiałem, że oprawcy i donosiciele mają dzieci, wnuki, że mieszkają obok mnie, to zrobiło mi się strasznie. […] Nie chodzi o antysemityzm. Antysemityzmu nie ma. Po prostu w Rosji, jak mi się wydaje, w ogóle nie lubi się innych, obcych. Nieważne, czy Żyda czy geja, dysydenta, inteligenta. To się bierze z poczucia mocarstwowości, z chęci dominowania. Ale dopóki nie zrozumiesz, na czym polega twoja słabość, nie jesteś w stanie się wyleczyć. […] Nie wierzę w heroizm narodu, wierzę w heroizm człowieka. Każdy walczy o swoje. Można się o to wiele spierać, ale ja właśnie tak uważam. […] Dość się już nastrzelaliśmy na ekranie, teraz trzeba sięgnąć głębiej”.
Konstantin Fam nosi w sobie temat Holocaustu – to temat rodzinnych opowieści. Jego matka jest Żydówką, ojciec – Wietnamczykiem. Jeden dziadek zginął w Wietnamie, drugi – zaginął bez wieści w czasie wojny. „Mama wspominała, jak [podczas okupacji pod Charkowem] szukali w polu zmarzniętych kartofli, jak puchli z głodu, jak pukali do drzwi domostw i jak ich odpędzano, nazywając żydowskimi wyrodkami. Wojna to rzecz straszna – powszechna tragedia dotycząca wszystkich, ale dla Żydów miała jeszcze dodatkowo takie oblicze”. Inspiracją do napisania scenariusza filmu była wizyta reżysera w muzeum w Auschwitz, gdzie zobaczył wielką gablotę z tysiącami par butów więźniów obozu.
Fam realizował „Pantofelki” za dobrowolne wpłaty osób prywatnych i organizacji, bez państwowych dotacji i wysokiego wsparcia związków twórczych.
Dopełnieniem „Pantofelków” mają być jeszcze dwie nowele poświęcone tematyce Holocaustu: „Brut” i „Skrzypce”.
Wojna w czerwonych pantofelkach
8 komentarzy