Kreml powziął plan stworzenia nowej jakości w prasie – ma powstać medium, które stworzy konkurencję ideologiczną opiniotwórczym dziennikom „Kommiersant” i „Wiedomosti”. Nad poprawnością medialnej strawy ma czuwać ISEPI – Instytut Badań Społeczno-Ekonomicznych i Politycznych pod batutą nowego inżyniera dusz Dmitrija Badowskiego.
Zaczyna się nowa epoka. Po wygnaniu z Kremla wpierw (już dawno, dwa lata temu) Gleba Pawłowskiego, a ostatnio Władisława Surkowa – kuratorów „suwerennej demokracji” władze próbują stworzyć projekt odpowiadający duchowi czasu. Fala wynosi w górę Badowskiego, on teraz jest twarzą oficjalnej polityki medialnej. „Nowy projekt – wyjaśnia Badowski – ma rozcieńczyć monopol liberalnych poglądów w rosyjskiej przestrzeni medialnej”. Na czym będzie polegało owo rozcieńczanie – zobaczymy. Liberalne poglądy w Rosji są dziś passe.
Były naczelny inżynier dusz Kremla, autor wizerunku Putina w czasie jego pierwszych kadencji, gorący zwolennik liberalnego (w każdym razie „liberalniejszego”) kursu Dmitrija Miedwiediewa i równie gorący orędownik jego drugiej kadencji Gleb Pawłowski wypadł z łaski (http://labuszewska.blog.onet.pl/2011/04/27/kiedy-mnie-juz-nie-bedzie/). Teraz komentuje wydarzenia na scenie politycznej i wychyla coraz większe czary goryczy. W wywiadzie dla portalu Lenta.ru podzielił się ostatnio wątpliwościami co do nowego projektu medialnego, z obawą odniósł się do przemian w zachowaniach elit i społeczeństwa.
„Mój pomysł polegał na tym, żeby [media i ekipa obsługująca władzę] działały na rzecz konsolidacji lojalnej wobec władz warstwy społecznej, a władza miała rewanżować się lojalnością. […] Obecnie mamy inną sytuację, w której człowiek pracujący dla władzy powinien wyrobić w sobie jakąś prewencyjną umiejętność zgadzania się, powiedziałbym nawet – prewencyjną gotowość do kapitulacji w każdej kwestii. To znaczy dziś złamali twój opór i zmusili, żebyś poparł ohydną ustawę Dimy Jakowlewa, a nazajutrz musisz już wspierać jeszcze bardziej ohydną ustawę o mniejszościach seksualnych albo wybory mera Moskwy, które trudno nazwać wyborami. Media muszą być superlojalne”. A władza wcale nie poczuwa się do odwzajemnienia. Zdaniem Pawłowskiego, ten fundament oznacza degradację. Z przestrzeni publicznej wypycha się ambitne, samodzielne projekty, pozostaje serwilizm. „Dziś kompetencja nie jest w cenie. Celem jest totalny prewencyjny konsens. Ulubiona formuła naszego prezydenta to „miażdżąca większość”. Dla mniejszości – czy to kulturowej, czy seksualnej, czy politycznej – nie ma miejsca. Jeśli prezentujesz siebie jako mniejszość – stajesz się celem dla skrajnych form agresji. To nowa sytuacja, w kraju nie było czegoś takiego od czasów stalinowskiej walki z kosmopolityzmem. To nowa Rosja. Rosja, która rozstaje się z rosyjską kulturą. Mamy do czynienia z nową chorobą, bardzo poważną. Nic się o niej nie dowiemy, jeśli będziemy nazywać automatycznie ją faszyzmem, dyktaturą i tak dalej – tu mamy sytuację, którą społeczeństwo nie tylko akceptuje, a samo prowokuje. […] Obserwujemy uwiąd ludzkich cech naszego społeczeństwa”. Niewesołe konstatacje.
Za przejaw twórczości nowych inżynierów dusz śmiało można uznać pomysł na ustanowienie, a właściwie reanimowanie hymnu Dumy Państwowej (pisałam o tym ostatnio przy okazji ustawodawczej aktywności parlamentu na gruncie walki z propagandą nietradycyjnych zachowań seksualnych). Pieśń wykonał nosiciel najbardziej geometrycznej fryzury XXI wieku – Josif Kobzon (do wysłuchania np. tu: http://www.youtube.com/watch?v=uwr8GFNZoCs).
Zwala z nóg tekst. Już w incipitu dowiadujemy się, że: „Przed wami, wybrańcy narodu, Ruś bije czołem do ziemi”. Dla tych, którzy serce mają mężne, cały tekst: http://www.nvspb.ru/stories/volnoy-volyushki-jelannoy-vy-nam-znamya-prinesli-51562). Autorem tej patetycznej grafomanii jest poeta i historyk filozofii Nikołaj Sokołow. A przy okazji także cenzor z petersburskiego Komitetu Cenzury. Nie, nie, oficjalnie cenzury w Rosji nie przywrócono. Ten utwór powstał w 1906 roku dla Dumy pierwszej kadencji, a carat, jak wiadomo, gnębił cenzurą, choć jednocześnie zgodził się na parlament, wszystko się zgadza. Zgnębiony być może własnym udziałem w cenzurowaniu Sokołow popełnił wiersz (którego mu nikt niestety nie ocenzurował), a Aleksander Głazunow oprawił to w muzykę. Notabene rosyjscy blogerzy wzięli dzieło na warsztat (głównie oburzali się, ale też wyszydzili na wszystkie strony; gdyby Lew Tołstoj był dzisiaj blogerem, pewnie powtórzyłby swoją ówczesną recenzję na temat hymnu: „Nie ma muzycznego natchnienia”) i dopatrzyli się wybitnego podobieństwa hymnu Głazunowa do niemieckiego hymnu autorstwa Haydna „Deutschland über alles”. Cóż, może to i podobne, choć patetyczne hymny wszystkie są do siebie podobne. Nikołaj Sokołow dwa lata po napisaniu dzieła sam uderzył czołem o ziemię i to bynajmniej nie przed obliczem wybrańców narodu – w stanie upojenia alkoholowego napił się jakiejś octowej mikstury i skonał.
Archiwa tagu: hymn Dumy
Bij geja, ratuj Rosję!
Dwadzieścia lat temu w Rosji uchylono pochodzący jeszcze z czasów ZSRR przepis przewidujący karę za homoseksualizm (artykuł 121 kodeksu karnego: przestępstwo współżycia seksualnego mężczyzny z mężczyzną zagrożone było karą do pięciu lat pozbawienia wolności, przestępstwo współżycia pod przymusem, z użyciem przemocy lub z osobą niepełnoletnią – do ośmiu lat). Dziesięć lat temu do Dumy Państwowej wpłynął projekt ustawy o wprowadzeniu odpowiedzialności karnej za „propagandę homoseksualizmu”. Inicjatorem był Aleksandr Czujew z partii Rodina, jego projekt przewidywał jako karę zakaz pracy dla gejów w placówkach oświatowych i armii. Podobne projekty przedstawiano w parlamencie czterokrotnie, za każdym razem były one jednak odrzucane jako naruszające artykuł 29 konstytucji (wolność wyrażania opinii i poglądów) oraz stojące w sprzeczności z europejską konwencją praw człowieka. Idee Czujewa trafiły na podatny grunt w regionach. Lokalne parlamenty kilku obwodów zakazały u siebie „propagandy homoseksualizmu”. Największym echem przyjęcie ustawy odbiło się w Petersburgu, gdzie doszło do protestów.
Kilka tygodni temu temat ustawy antygejowskiej powrócił. Poza garstką liberalnych publicystów nikt nie wspominał tym razem o artykule 29 konstytucji i o europejskich konwencjach. Deputowana Jelena Mizulina, kuratorka projektu ustawy, przekonywała, że wprowadzenie nowych przepisów jest niezbędne w celu ochrony młodego pokolenia, moralnego oczyszczenia rosyjskiego społeczeństwa, zachowania rodziny, tradycyjnych wartości. „Ludzi denerwują nie geje, a propaganda” – argumentowała. Aktywistów środowisk gejowskich wzywała, aby „przyuczali rosyjskie społeczeństwo stopniowo, nie żądali natychmiastowego skoku, natychmiastowej tolerancji dla siebie”. 11 czerwca Duma Państwowa przyjęła w drugim i trzecim czytaniu ustawę o zakazie propagowania nietradycyjnych relacji seksualnych wśród nieletnich, przewidującą kary grzywny (od czterech tysięcy do miliona rubli); oddzielne przepisy dotyczą cudzoziemców (aresztowanie na 15 dni, wydalenie z Rosji). Za ustawą zgromadzenie zagłosowało jednomyślnie, tylko jeden deputowany (Ilja Ponomariow) wstrzymał się od głosu. W dniu głosowania pod siedzibą Dumy ponownie doszło do bitwy pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami ustawy. Tak zwani prawosławni wzywali do „przechrzczenia sodomitów pokrzywą”, po czym od słów przeszli do czynów. Obie strony wymieniły się seriami z pomidorów, jaj i strumieni wody. Wiele osób poturbowano, dwadzieścia – zatrzymano za agresywne zachowanie.
Według badań socjologicznych rosyjskie społeczeństwo jest podzielone w sprawie relacji homoseksualnych. Aż 54 procent badanych przez pracownię socjologiczną WCIOM opowiedziało się za przywróceniem odpowiedzialności karnej za homoseksualizm, 25 procent uważa, że homoseksualizm zasługuje na powszechne potępienie. Najnowszą ustawę popiera 88 procent.
Organizacje obrony praw człowieka (m.in. Human Rights Watch) uznały ustawę za dyskryminującą osoby o odmiennej orientacji seksualnej, wskazywały, że dzielenie ludzi na „tradycyjnych” i „nietradycyjnych” to świadectwo nieposzanowania godności ludzkiej. Pełnomocnik ds. praw człowieka Władimir Łukin wyraził obawę, że przepisy ustawy mogą być stosowane szeroko, zbyt szeroko.
„W Rosji homofobiczne nastroje rosną pod wpływem sterowanej odgórnie kampanii w kontrolowanych przez państwo mediach, szczególnie w telewizji, która jest głównym źródłem informacji w społeczeństwie – napisała Maria Płotko, socjolożka z Centrum Lewady. – W sytuacji narastającego napięcia w społeczeństwie nowa homofobiczna ustawa, podobnie jak ustawa o zagranicznych agentach, to polowanie na wroga, sposób na znalezienie kozła ofiarnego i skanalizowanie niezadowolenia”. Witalij Portnikow w internetowej gazecie „Grani” zwraca uwagę na hipokryzję rosyjskiej klasy politycznej: „Rosja jak zamek czystości moralnej wznosi się nad zapełnioną odrażającymi mniejszościami Europą, dba, by zepsucie nie wdarło się tu, by zwyrodnialcy nie zjedli małych dzieci i nie zmuszali do zajmowania się paskudztwem. Niech dzieciaczki już lepiej umrą jako kaleki albo z głodu, podczas gdy strażnicy cnót będą się upajać czystością wód u wybrzeży Sardynii. A [rosyjscy] strażnicy cnót świetnie się tam czują i zachowują jak swoi. Żadnemu z nich nie przyjdzie do głowy zainteresować się orientacją seksualną obsługi. A są i tacy strażnicy cnót, którzy szastają pieniędzmi w licznych klubach gejowskich europejskich stolic i kurortów. Ale najważniejsze to na czas uratować Rosję. Żeby biednego narodu nie zdeprawowali ci, wśród których strażnicy cnót spędzają swe bezgrzeszne życie”.
Komentatorzy zwracają uwagę, że ustawa pełna jest niejasnych sformułowań z tytułowymi „nietradycyjnymi relacjami seksualnymi” czy „propagowaniem” na czele. Podobne zastrzeżenia wobec nieprecyzyjnych sformułowań dotyczą drugiej ustawy, przyjętej tego samego, niewątpliwie płodnego, dnia – 11 czerwca. Ustawa o obronie uczuć osób wierzących wprowadza kary administracyjne i kary pozbawienia wolności za obrażanie wyżej wzmiankowanych uczuć (inicjatywa przyjęcia tego aktu prawnego powstała po skazaniu członkiń zespołu Pussy Riot za wybryk w Świątyni Chrystusa Zbawiciela). Mglistość sformułowań stwarza szerokie pole dla interpretacji.
Obrady zadowolonej z siebie niewątpliwie i srodze utrudzonej Dumy zakończyło 11 czerwca wykonanie przez jednego z deputowanych – znanego pieśniarza Josifa Kobzona – hymnu Dumy Państwowej. Kobzon jest wykonawcą wielu tradycyjnych (tak, tak) pieśni, zaśpiewał m.in. temat z serialu „17 mgnień wiosny” o przygodach superagenta Stirlitza. I tym razem w interpretacji nadętego gniota „Wybrańcom Rosji” wzniósł się na wyżyny patosu naszych czasów. Czasów niosących Rosji konserwację systemu, konsolidację większości (biernej, ale wiernej) wokół przywódcy pod flagą sanacji życia społeczno-politycznego oraz przeciwstawienie Rosji (jedyna ostoja prawa, sprawiedliwości, wartości i tradycji) Zachodowi (zgnilizna moralna i wszelka inna, ogólny upadek). Na głowie Rosji rośnie kołtun, zasłaniający rzeczywistość.