Archiwa tagu: kultura

Szczęśliwego Nowego Roku

Tak w wersji polskiej brzmi tytuł kultowego filmu Eldara Riazanowa „Ironia sud’by, ili s logkim parom!”. Film od 1975 roku rokrocznie pokazywany jest 31 grudnia w rosyjskiej telewizji i jest nieodłącznym atrybutem nocy sylwestrowej. Zbiera przed telewizorami nieodmiennie miliony telewidzów. Dialogi – od lat znane na pamięć, ale słucha się ich znowu z przyjemnością, dowcipy – choć obśmiane już dziesiątki razy, nadal bawią, wprowadzają człowieka w ten czarowny nastrój pożegnania starego roku i powitania nowego. Rytuał nieodzowny, wspaniały, duszeszczipatielnyj.

Nowy Rok jest w Rosji przede wszystkim świętem domowym, rodzinnym. Z choinką i prezentami, sałatką „Olivier” i szampanem. Ciepła komedia z udziałem gwiazd radzieckiego kina i special guest star – niezrównanej Barbary Brylskiej – doskonale pasuje do tego nastroju.

Jak co roku, tak i dziś miliony Rosjan zasiądą przed telewizorami, aby przypomnieć sobie perypetie Nadii Szewielowej i Żeni Łukaszyna. Mieszkaniec Moskwy Żenia jak zwykle w ostatni dzień roku pójdzie z kolegami do sauny. Tam upije się do nieprzytomności, przez pomyłkę zostanie wysłany przez równie nieprzytomnych przyjaciół do Leningradu, taksówkarzowi każe się z lotniska wieźć do domu – na ulicę Budowniczych 25. Podchodzi do drzwi, otwiera je kluczem, zachodzi do dużego pokoju, podchodzi do regału. Zamierza położyć się spać na typowej wersalce. Na razie wszystko się zgadza – i adres, i zamek w drzwiach, i regał, i wersalka. I zaraz wszystko przestaje się zgadzać, bo do mieszkania wraca piękna blondyna, Nadia. Skąd się wzięła? Przecież ona tu mieszka. Jak to? Przecież to ja tu mieszkam. Ulica Budowniczych 25. Tak. Pokazują sobie dowody osobiste. Ale to nie Moskwa, to Leningrad. Mimo tej parady omyłek, przecież trzeba jakoś powitać Nowy Rok. Na ulicy Budowniczych 25 zbierają się przyjaciółki Nadii, śpiewają piękne rzewne piosenki (głosu użyczyła Nadii Ałła Pugaczowa). Przychodzi narzeczony, Hipolit. Pokłócony i jakiś taki nie taki. Czy ta przypadkowa znajomość Nadii i Żeni przerodzi się w coś głębszego? W coś, co pozwoli im zmienić życie w szufladce? Film otwiera ich życiowy nawias, a nie zamyka. Jest w tym magia i nadzieja.

Odtwórczyni głównej roli żeńskiej Barbara Brylska (bożyszcze połowy radzieckich mężczyzn – druga połowa kochała się w Beacie Tyszkiewicz) i filmowy Żenia, znakomity rosyjski aktor Andriej Miagkow znowu stanęli w tym roku razem przed kamerą. W Rosji zrealizowano dalszy ciąg przygód Szewielowej-Łukaszyna, „Ironia sud’by. Trzydzieści lat później”. Teraz główną love story jest historia spotkania dzieci ich i Hipolita.

Premiera nowego sequelu w reżyserii Timura Bekmambetowa odbyła się 21 grudnia. Bilety w kinach są rezerwowane na wiele dni naprzód. To najlepszy tegoroczny prezent pod choinkę. Wykonano zawrotną ilość kopii filmu (tysiąc!), aby w całym kraju mogła go zobaczyć jak największa liczba widzów.

Ale dzisiaj wszyscy obejrzą w telewizji starą legendę, wieczną jak marzenia o tym, że Nowy Rok przyniesie odmianę na lepsze.

 

S Nowym godom!

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!

Multi-kulti

Ulubieniec władz Moskwy i całej Rosji, rzeźbiarz Zurab Cereteli, autor paskudnego pomnika Piotra Wielkiego ustawionego nad rzeką Moskwą oraz wielu innych kiczowatych monumentów, wyrzeźbił jakiś czas temu Władimira Putina. Postać przypominająca z twarzy prezydenta Rosji wyposażona była w mocną klatę gladiatora i przyobleczona w dżudogę. Kremlowski dwór produkcją pana Ceretelego nie zachwycił się jednak i pięciometrowy pomnik przez jakiś czas stał skromnie na podwórku pracowni rzeźbiarza, później publiczność straciła z nią kontakt wzrokowy (nie wiem, co się z dziełem ostatecznie stało). Co do innych przejawów spontanicznej miłości ludu i rzeszy posłusznych urzędników – to Kreml nie zwalczał ich już tak ochoczo.

Portrety Putina można kupić w sklepie w stoiskach „Artykuły biurowe”. Bo też w każdym gabinecie urzędnika, szanującego się biznesmena, w każdej instytucji państwowej, w każdej szkole, w każdym biurze, w każdej jednostce wojskowej musi zawisnąć wizerunek głowy państwa – Putin zamyślony, zadowolony, pochylony z troską nad problemami kraju, Putin w czapce marynarza czy hełmie pilota naddźwiękowców.

 

W komentarzu do postu o sekcie, oddającej Putinowi cześć boską, pan Andrzej napisał: „Zastanawia mnie fakt, czy… działalność tego typu sekt nie wpisuje się w zjawisko budowania kultu Putina zupełnie tak jak to zwykle tego typu kult powstaje w krajach rządzących przez dyktatorów…. że Dyktator jest wszędzie obecny…. jest też zbawcą narodu i często właśnie darem niebios”. W budowaniu kultu Putina czy jakiegokolwiek innego przywódcy-autokraty rola sekt – nawet takich „odjechanych” jak sekta pani Frołowej – jest, jak sądzę, minimalna i nieistotna. Obecnie nad tworzeniem wizerunku wodza pracuje sztab specjalistów (co ciekawe, Kreml odwołuje się do praktyki i wiedzy specjalistów zachodnich, wynajmuje do „roboty wizerunkowej” znane amerykańskie agencje PR).

A poza tym pracuje tradycja. Pomniki Lenina stały w ZSRR wszędzie, do pewnego momentu obok stały też pomniki Stalina. Portrety wodzów proletariatu zdobiły każdą radziecką ścianę. Tradycja nieco miękła, kiedy na Kremlu nastawał mniej przywiązany do własnej wielkości przywódca i natychmiast się odradzała, kiedy tylko zaczynał mu pasować kostium „zbawcy narodu i daru niebios”, jak napisał pan Andrzej.

Urzędnik czuje się lepiej, kiedy ze ściany jego gabinetu spogląda nań przywódca. Pod takim protektoratem czuje się po prostu bezpieczniej. No i wie, komu służy.

W rosyjskojęzycznej wersji Wikipedii jest hasło „Kult Putina”. Do przejawów wzrostu kultu prezydenta autorzy hasła zaliczyli histerię proputinowską, jaką obserwowaliśmy przed grudniowym plebiscytem poparcia (nazywanym też „wyborami do Dumy Państwowej”). A poza tym: „pojawienie się wielkiej liczby chwalebnych książek, nieprzeliczone mrowie popiersi (gipsowych i brązowych), portretów różnej wielkości; wizerunki Putina można napotkać na dywanach, szczoteczkach do zębów i pisankach; na cześć Putina nazywane są gatunki pomidorów; za przejaw kultu należy uznać dokumentalne chwalebne filmy, np. film na jubileusz 55-lecia Putina w reżyserii Nikity Michałkowa [dodać można jeszcze przebojowe piosenki w rodzaju „Chcę takiego jak Putin”] (…). Sam Putin nie pochwala kultu, obawiając się porównania ze Stalinem”.

Kult Putina wydaje się dziś utrwalony. A teraz proszę sobie uświadomić, że za dwa i pół miesiąca Rosjanie pójdą do urn, aby oddać głosy na nowego prezydenta – Dmitrija Miedwiediewa. A Putin, jak sam deklaruje, zostanie premierem (nagłaśniane przed 2 grudnia nawoływania do okrzyknięcia go „narodowym liderem” dziwnie przycichły). Czyj portret zawiśnie w gabinecie premiera? A w innych gabinetach? A pan Miedwiediew powiesi sobie u siebie portret Putina? A może powstanie nowy kult? Podwójny?

Rosyjscy urzędnicy już dziś pewnie przeżywają zawrót głowy.