Amerykanie opublikowali osiemnaście nazwisk rosyjskich urzędników i wysokich funkcjonariuszy MSW, którzy mieli bezpośredni związek ze sprawą Siergieja Magnitskiego. Zgodnie z przyjętym w grudniu ub.r. „aktem Magnitskiego”, osoby te nie otrzymają prawa wjazdu na terytorium USA, a ich aktywa w USA zostaną zamrożone.
Dzisiejszy „New York Times” uściśla, że oprócz jawnej części „listy Magnitskiego” istnieje jeszcze część druga – utajniona „ze względów bezpieczeństwa”. Osoby z tej drugiej części mają – jak pisze NYT – tak wielkie wpływy w Rosji, że administracja Baracka Obamy obawiając się sankcji ze strony Rosji wobec amerykańskich kongresmanów czy członków administracji, postanowiła objąć część nazwisk klauzulą tajności. Znaleźli się na niej urzędnicy dopuszczający się łamania praw człowieka. Wedle przecieków utajnioną czarną listę otwiera prezydent Czeczenii Ramzan Kadyrow.
Kadyrow na wieść o tym oświadczył, że nie zamierza odwiedzać USA – kraju, który łamie prawo na całym świecie, próbując zaprowadzić swoje porządki. „Widzimy, co oni wyprawiają w krajach arabskich. Jak im wygodnie, to popierają terrorystów, a jak niewygodnie, to są przeciwko terrorystom”. Poza tym prezydent Czeczenii wypomniał USA, że jakiś czas temu na amerykańskie terytorium nie wpuszczono jego konia, który miał brać udział w wyścigu. „Naruszyli prawa zwierząt. Od tego czasu mój koń choruje. A kiedy usłyszałem, że jestem na liście, zaraz oddałem bilet do USA i nigdy więcej nie zamierzam kupować biletu do Stanów, nawet jeżeli nie ma mnie na tej liście. Jestem dumny, że nie podobam się Ameryce” – dodał z przekąsem.
Może trochę się pospieszył, bo na razie nie ma oficjalnego potwierdzenia istnienia tajnej listy i nie wiadomo, czy Kadyrow na niej figuruje. Administracja Obamy stara się maksymalnie wygładzić ostre kanty i nie drażnić Kremla, listę, wedle enuncjacji prasy, ograniczono do minimum. Ale Kreml już od dawna jest rozdrażniony i ostrzy kły na Amerykę, znowu uznanej za głównego wroga Moskwy. Na listę Departamentu Stanu Rosja odpowiedziała własną „stop-listą”: też zawiera ona osiemnaście nazwisk. To ludzie mający związek z procesami dwóch Rosjan, sądzonych przez amerykańskie sądy – handlarza bronią Wiktora Buta i wożącego samolotem zabronione ładunki pilota Dmitrija Jaroszenki – oraz z torturami w więzieniu w Guantanamo. Osoby te nie zostaną wpuszczone do Rosji, gdyby zechciały tu przyjechać. O ich rosyjskich aktywach nic nie wiadomo.
Departament Stanu nie dał długo czekać na komentarz: „Rosja powinna przeprowadzić jak należy śledztwo w sprawie wyjaśnienia okoliczności śmierci Magnitskiego, a nie działać wedle zasady oko za oko”.
Tymczasem nic nie wskazuje na to, by Hammurabi mógł spać spokojnie: zażarty mecz trwa. Na „akt Magnitskiego” Rosja odpowiedziała „ustawą Dimy Jakowlewa”. Teraz kolejną listą na listę. „Za kilka dni rozpocznie się proces Aleksieja Nawalnego [jeden z najpopularniejszych blogerów, tropiących nieprawidłowości i korupcję, oskarżony o narażenie na szkodę jednego z przedsiębiorstw zajmujących się sprzedażą drewna w obwodzie kirowskim]. Ten proces to główna odpowiedź Putina na listę Magnitskiego. Oraz procesy „więźniów 6 maja” [uczestnicy demonstracji 6 maja 2012 r., zorganizowanej w dzień inauguracji Putina, oskarżani są o złamanie prawa do zgromadzeń] – powiedziała w swojej cotygodniowej audycji „Kod dostępu” w Echu Moskwy Julia Łatynina. – To logiczne. No bo co Putin myśli o Ameryce? Że finansuje opozycję, wspiera demonstracje, znęca się nad rosyjskimi dziećmi i w ogóle myśli tylko o tym, żeby rozsadzić Rosję”.
Tymczasem sam Siergiej Magnitski, mimo że zmarł w 2009 roku w areszcie, został posadzony na ławie oskarżonych: przed sądem rejonowym w Moskwie toczy się przeciwko niemu proces. Oskarżenie chce dowieść, że dopuścił się on malwersacji finansowych.
Archiwa tagu: lista Magnitskiego
Dzieci Magnitskiego
Od kilku dni z narastającym niepokojem i zdziwieniem czytam doniesienia z rosyjskiej Dumy Państwowej o krokach odwetowych Rosji w odpowiedzi na przyjęcie przez USA „listy Magnitskiego”. O tym akcie pisałam miesiąc temu [„Lista versus lista”], kiedy listę przyjął Kongres. Już wtedy Moskwa gniewnie zapowiadała, że da Amerykanom godną odpowiedź.
Czy ta odpowiedź jest naprawdę godna? Dzisiaj w drugim czytaniu została w odpowiedzi na akt Magnitskiego przyjęta „ustawa Dimy Jakowlewa” (trzecie czytanie jeszcze w tym tygodniu, jeśli prezydent podpisze ustawę, wejdzie ona w życie 1 stycznia 2013), zakładająca m.in. zakaz adopcji rosyjskich sierot przez Amerykanów. Dima Jakowlew to dwuletni chłopczyk, Rosjanin, adoptowany przez obywateli USA, który na skutek bezmyślności i nieodpowiedzialności przybranych rodziców zmarł w zamkniętym samochodzie pozostawionym w upalny dzień na słońcu; amerykański sąd wymierzył ojcu niewielką karę.
Za przyjęciem ustawy głosowało 400 (czterystu) deputowanych, przeciwko 17, dwóch się wstrzymało. „Nikt na nas z góry nie naciskał, to nasza inicjatywa” – zapewniali posłowie. Na jednym ogniu upiekli dziś jeszcze wprowadzenie zakazu działalności na terytorium Federacji Rosyjskiej organizacji zajmujących się załatwianiem formalności związanych z adopcją rosyjskich dzieci przez obywateli USA. Duma przegłosowała dziś też poprawkę o zakazie działalności „politycznych” NGO oraz o zakazie zajmowania się działalnością niekomercyjną, mającą związek z polityką przez osoby mające obywatelstwo Federacji Rosyjskiej i USA. Ile razy użyłam w tym akapicie słowa „zakaz”? Deputowani chyba „woszli wo wkus”, jeśli chodzi o zakazywanie. Aha, jeszcze sankcje wizowe i in. mają objąć nie tylko Amerykanów, ale obywateli innych państw, którzy naruszyli prawa Rosjan.
Wróćmy do „ustawy Dimy Jakowlewa”. W rosyjskim Internecie zawrzało. Wielu komentatorów mediów internetowych nie może wyjść ze zdziwienia, że rosyjscy parlamentarzyści mogli zaproponować wyjście, które w ewidentny sposób uderza w interesy rosyjskich dzieci. Że dzieci, konkretne dzieci wymagające opieki, stały się zakładnikami niewydarzonej wielkiej polityki. Bo ustawa pozbawi je nadziei na polepszenie losu czy wyleczenie. Jeszcze wczoraj w Dumie przewodnicząca komisji ds. dzieci Jelena Mizulina mówiła: „Nigdy Rosja nie broniła swoich interesów, wykorzystując dzieci. Pamiętam, co się działo podczas wojny czeczeńskiej, kiedy czeczeńscy bojownicy ustawiali żywe tarcze z dzieci i wtedy wszyscy mówiliśmy, że to podłe. Tą ustawą Rosja stawia się na jednym poziomie z terrorystami”. Ostro. Ale i tak nie poskutkowało. Przeciwko wprowadzeniu zakazu zagranicznych adopcji wypowiedziało się kilku wysoko postawionych polityków – m.in. minister Siergiej Ławrow, rzecznik praw obywatelskich Władimir Łukin (uznał rosyjską ustawę za „cyniczną i bezwstydną odpowiedź na akt Magnitskiego), minister oświaty Dmitrij Liwanow. Dziś rano (jeszcze przed głosowaniem Dumie) sekretarz prasowy prezydenta Dmitrij Pieskow powiedział, że prezydent „ze zrozumieniem odnosi się do ustawy Dimy Jakowlewa”. Pod budynkiem Dumy stały dziś indywidualne pikiety przeciwników „ustawy podleców”, jak ochrzczono dokument przyjęty przez przejętych losem dzieci parlamentarzystów. Pikietujący trzymali w rękach hasła przeciwko ustawie, kilka osób przyszło z rysunkami dzieci – podopiecznych centrum rehabilitacji. „Tu już żadnych słów nie trzeba” – wyjaśniali. W Internecie zebrano już kilkadziesiąt tysięcy podpisów pod petycją przeciwko ustawie. Działacze społeczni wystosowali list otwarty. Wszystko na próżno.
Prezydent Putin chciał, żeby odpowiedź Rosji na akt Magnitskiego była adekwatna. Czy to, co zrobiła Duma, przyjmując „ustawę Dimy Jakowlewa” jest adekwatną odpowiedzią? Lista Magnitskiego uderza w interesy rosyjskiej elity. Czy ustawa Jakowlewa uderza w interesy amerykańskiej elity? Ani trochę. Jedna z sygnatariuszek petycji, znana dziennikarka telewizyjna Swietłana Sorokina, która sama kilka lat temu adoptowała dziewczynkę z domu dziecka, zwróciła uwagę, że teraz Amerykanie, którzy będą chcieli adoptować dzieci, na ogół chore, niepełnosprawne (zgodnie z przepisami, adopcji zagranicznej podlegają dzieci, które nie mają szans na adopcję krajową), a nie będą mogli adoptować dziecka z Rosji, postarają się o adopcję w Kazachstanie czy na Ukrainie.
Od 1991 roku Amerykanie adoptowali około stu tysięcy rosyjskich dzieci, spośród nich pięcioro tragicznie zginęło, szesnaścioro stało się ofiarami nieszczęśliwych wypadków, 119 zostało odesłanych do Rosji.
Zacytuję kilka komentarzy rosyjskich obserwatorów, które wydają mi się adekwatną, choć miejscami bardzo ostrą, reakcją na nieadekwatną reakcję Dumy na listę Magnitskiego. Anton Oriech (Echo Moskwy): „Nie wymyślili nic lepszego niż spekulowanie na śmierci małego dziecka. Przez te kilka dni cały czas jeszcze przypominano nam, że w USA zginęło 20 dzieci. […] Owszem, dwadzieścia śmierci to dwadzieścia tragedii, ale spekulowanie na nich bez zwracania uwagi na to, co się dzieje u nas, to podłość. Głupia sytuacja, w jakiej znaleźli się nasi deputowani i dyplomaci polega na tym, że tak naprawdę Rosja nie ma symetrycznej odpowiedzi [na akt Magnitskiego]. Bo jeśli nie Dima Jakowlew, to kto? Albo co? Mówią, że Amerykanie przyjmują akt Magnitskiego nie przeciwko Rosji, a dla Rosji. W tym jest źdźbło prawdy. Ten akt powinien nas zachęcić do wyjaśnienia sprawy śmierci Magnitskiego. Amerykanie są pragmatykami. Przyjęli ten akt nie tylko ze względów politycznych, ale i higienicznych. Nie chcą wpuszczać na swoje terytorium ludzi, którzy są w stanie doprowadzić do śmierci niewinnego człowieka, lekarzy, którzy zamiast nieść pomoc choremu, wyprawiają go na tamten świat, biznesmenów, których głównym zajęciem jest rozkradanie budżetu i pranie brudnych pieniędzy. Ja też jestem przeciwko wpuszczaniu na terytorium Rosji oszustów i złodziei – czy to z USA, czy skądinąd. […] Co w odpowiedzi robi Rosja? Mogłaby zatroszczyć się o ofiary Ku-Klux-Klanu albo Guantanamo. Ale Rosja postępuje inaczej. Amerykanie karzą rosyjskich obywateli, którzy popełnili przestępstwa wobec rosyjskich obywateli. A Rosja karze Amerykanów, którzy popełnili przestępstwa wobec obywateli Rosji. Jest różnica, prawda? Gdzie tu symetria? Nie ma jej i nigdy nie będzie. Dlatego że amerykańskie dranie nie trzymają forsy w rosyjskim banku i nie budują sobie pałaców w Gelendżyku. I jeśli ktoś ich nie wpuści do Rosji, nie będą się długo martwić. Niesamowite jest to, że wszystkich wysłano na bój w obronie złodziei z naszej inspekcji podatkowej. Pójdziemy na wojnę z Ameryką, ale naszych nietykalnych nie pozwolimy tknąć”.
I jeszcze komentarz na temat sytuacji dzieci w Rosji napisany przez Andrieja Łoszaka. „Robiłem kiedyś reportaż o domu dla dzieci z wadami fizycznymi w Niżnym Łomowie. Prawie wszystkie marzyły o Ameryce. Dzieci, które zostały adoptowane, pisały z Ameryki, że tam jest pięknie, że stały się pełnoprawnymi członkami społeczeństwa, mają protezy, uczą się jeździć samochodem, idą na studia etc. Ale wcale nie chodziło o Amerykę, chodziło o to, żeby mieć rodziców. Rosjanie dzieci inwalidów w zasadzie się pozbywają, Amerykanie – odwrotnie: adoptują. Dlatego dla dzieci z internatu w Niżnym Łomowie słowo „Amerykanie” stało się jednoznaczne ze słowem „rodzice”. Dla większości adopcja była jedyna szansą na to, by po ukończeniu szkoły nie trafić do domu starców. […] W filmie jest scena: wychowawcy dzwonią do rodziców dzieci, które ukończyły szkołę. Rodzice mogliby je teraz zabrać do siebie. Zgodziła się jedna (!) rodzina. Matka – dyrektorka szkoły. Przez miesiąc potrzymali dziecko w domu, chowając przed okiem sąsiadów, a potem zwrócili do internatu, zakazując nawet dzwonić do domu. Złapaliśmy z kamera mamę podczas kursów podwyższania kwalifikacji. Wyjaśniła, dlaczego oddała dziecko, własne dziecko: „A co by sobie pomyśleli koledzy ze szkoły, sąsiedzi, przecież skoro w rodzinie jest niepełnosprawne dziecko, to znaczy, że rodzice są pijakami z marginesu, a my z mężem jesteśmy przyzwoitymi ludźmi!”. Ta pani to z jednej strony potwór, ale drugiej – zwyczajna sowiecka nauczycielka, dla której dziecko inwalida to powód do wstydu. […] Teraz Jedna Rosja zabroni Amerykanom adopcji sierot z Rosji w odpowiedzi na listę Magnitskiego. Zakazujcie sobie wwozu mięsa, konserw, IPhonów, ale ręce precz od dzieci. To dzieci, a nie asymetryczna odpowiedź. Kto teraz usynowi tych nieszczęśników z Niżnego Łomowa? A może sieroty powinny zamieszkać w luksusowych mieszkankach figurantów sprawy Magnitskiego?”.
Lista versus lista
W trzecią rocznicę śmierci Siergieja Magnitskiego w moskiewskim areszcie śledczym Matrosskaja Tiszyna Izba Reprezentantów amerykańskiego Kongresu przyjęła ustawę w sprawie ukarania osób, które przyczyniły się do jego śmierci. Ustawę nazywa się potocznie „listą Magnitskiego”. W najbliższym czasie akt powinien przejść przez Senat, po czym pod dokumentem podpis ma złożyć prezydent Barack Obama. Po tym, jak prezydent podpisze ustawę, w sto dwadzieścia dni ma powstać lista obejmująca nazwiska rosyjskich urzędników, którzy naruszyli prawo w związku ze sprawą Magnitskiego. Jednocześnie zniesiona ma być poprawka Jacksona-Vanika, zakazująca USA stosowania klauzuli największego uprzywilejowania w handlu z Rosją (poprawka była wprowadzona w 1974 r., zakazywała stosowania klauzuli największego uprzywilejowania wobec państw, uniemożliwiających emigrację swoim obywatelom, ZSRR pasował do tego jak ulał, w dzisiejszej Rosji na razie nie ma przeszkód, by obywatele mogli wyjeżdżać za granicę).
Dla przypomnienia: Magnitski pracował dla Hermitage Capital jako audytor, wpadł na trop wielkich przewał w wykonaniu urzędników wysokiego i średniego szczebla MSW. Został pod absurdalnym zarzutem uchylania się od płacenia podatków aresztowany i osadzony w areszcie śledczym. Zeznań obciążających urzędników nie chciał wycofać, w areszcie był źle traktowany (szykany, maltretowanie, złe warunki w celi, odmowa udzielenia pomocy medycznej przy drastycznie pogarszającym się stanie zdrowia), zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach, obrońcy praw człowieka twierdzą, że do jego zgonu przyczyniło się nie tylko nieudzielenie pomocy przez lekarza, ale być może pobicie. Rosyjski wymiar sprawiedliwości (sprawiedliwości?) nie dopatrzył się w działaniach osób winnych śmierci Magnitskiego znamion przestępstwa. Nie dopatrzył się też żadnych uchybień w działaniach urzędników, którzy nadal cieszą się pieniędzmi z przekrętu i dobrami za nie zakupionymi.
Ci, którzy trafią na amerykańską listę, nie otrzymają wiz wjazdowych do USA. Przewiduje się także zamrożenie ich aktywów za granicą. Według ustawy, na liście znajdą się nie tylko nazwiska osób związanych ze sprawą Magnitskiego, ale także osób naruszających prawa człowieka. W tekście ustawy znalazły się opisy wielu spraw rosyjskich aktywistów, obrońców praw człowieka, przypadki pobicia dziennikarzy, a także porwań ludzi w Czeczenii.
„Lista Magnitskiego” od dawna wywołuje rozdrażnienie Kremla. Nie, za słabo to powiedziałam, wywołuje furię. Wielu rosyjskich dyplomatów i polityków zapowiedziało (jeszcze w czerwcu mówił o tym otwarcie prezydent Putin), że jeżeli ustawa wejdzie w życie, wpłynie to źle na stosunki rosyjsko-amerykańskie oraz spotka się z działaniami odwetowymi ze strony Moskwy. MSZ wydał wczoraj i dziś komunikaty w duchu ministra Gromyki: „wyzywająco nieprzyjazne posunięcie”, które „nie pozostanie bez ostrej odpowiedzi”.
Przedstawiciele środowisk obrońców praw człowieka i opozycjoniści przyjęli natomiast wyniki głosowania w Izbie Reprezentantów z wielkim zadowoleniem. „To najbardziej prorosyjski dokument, przyjęty przez amerykański parlament. […] Kremlowska „krysza” już tym ludziom [osobom, które naruszają w Rosji prawa człowieka] już nie pomoże” – napisał w blogu Władimir Kara-Murza z opozycyjnej partii PARNAS.
Siergiej Parchomienko w swojej wczorajszej audycji w rozgłośni Echo Moskwy powiedział: „Magnitski został zamęczony w areszcie dlatego, że zdemaskował świetnie naoliwiony system wyprowadzania państwowych pieniędzy przy pomocy służby podatkowej. Schemat polega na tym, że pod pozorem zwrotu nadpłaconego podatku wyprowadzane są państwowe pieniądze, które trafiają na konta urzędników i funkcjonariuszy służby podatkowej. Skala tego złodziejstwa jest po prostu kolosalna, to cały przemysł. Nie ten jeden przypadek [który odkrył Magnitski], a schemat działający powszechnie, w którym uczestniczy znaczna część rosyjskich urzędników różnego szczebla. Magnitski zginął dlatego, że to odkrył, został zamęczony. Teraz pewna liczba wysoko postawionych urzędników i funkcjonariuszy średniego szczebla rosyjskich służb specjalnych i struktur siłowych będzie ukarana w ten sposób, że zostaną oni odcięci – stracą dostęp do pieniędzy, które wcześniej ukradli i ukryli za granicą”.
A jakie działania odwetowe mogą podjąć rosyjskie władze za to, że część urzędników nie będzie mogła pojechać „na działkę” gdzieś na Hawajach? Oczywiście najpierw Rosja głośno przypomni całemu światu, że „w Ameryce biją Murzynów”, jak to było za dawnych lat na linii Moskwa-Waszyngton. Wiaczesław Nikonow, wiceprzewodniczący komisji spraw międzynarodowych Dumy Państwowej (prywatnie wnuk Wiaczesława Mołotowa), wyraził przypuszczenie, że w odpowiedzi rosyjski parlament przegłosuje „listę Guantanamo” i wpisze na nią nazwiska osób powiązanych ze złym traktowaniem więźniów w Guantanamo. A politolog Fiodor Łukjanow przewiduje powstanie „listy Buta” z nazwiskami osób zaangażowanych w aresztowanie, ekstradycję i skazanie przez amerykański sąd na karę 25 lat więzienia „handlarza śmiercią” Wiktora Buta. Łukjanow zastanawia się też, czy nie ucierpią na tym interesy poszczególnych amerykańskich firm pracujących w Rosji.
No cóż, Ameryka się może nie podnieść po tych odwetowych rosyjskich listach.
W październiku Parlament Europejski poparł „listę Magnitskiego”. Wprowadzenie europejskich sankcji wobec osób z listy może być dużo bardziej dotkliwe niźli sankcje amerykańskie.