Sytuacja wokół procesu Aleksieja Nawalnego zmienia się tak szybko, że trudno nadążyć. A dzieją się rzeczy niezwykłe. Jeszcze w dniu ogłoszenia wyroku skazującego na karę pięciu lat pozbawienia wolności i zamknięcia w areszcie śledczym do czasu uprawomocnienia się wyroku prokuratura (tak, prokuratura, nie obrona) wniosła o zwolnienie skazanego. Nawalny może do momentu rozpatrzenia apelacji przez sąd wyższej instancji przebywać na wolności.
„Ta apelacja prokuratury [o zwolnienie Nawalnego do czasu uprawomocnienia się wyroku] znacznie dobitniej niż cały proces w Kirowie pokazują, że nasz wymiar sprawiedliwości nie kieruje się prawem, a reaguje na komendy z góry” – powiedział moskiewski adwokat Ałchas Abgadżawa. Ani Abgadżawa, ani żaden inny prawnik indagowany przez media nie mógł sobie przypomnieć podobnego precedensu. Ale być może nigdy żaden z podsądnych nie był tak bardzo potrzebny w wyborach mera Moskwy, jak Nawalny potrzebny jest dziś człowiekowi Putina, merowi Siergiejowi Sobianinowi.
Żeby wytłumaczyć tę łamigłówkę, trzeba się cofnąć w czasie. Sobianin jest merem od 2010 roku, został mianowany przez prezydenta na pięcioletnią kadencję. Zgodnie z kalendarzem powinien trwać na posterunku do 2015 r. Ale w ubiegłym roku zmieniły się przepisy regulujące wyłanianie przedstawicieli władz regionalnych, wprowadzono m.in. bezpośrednie wybory mera Moskwy. Nic nie stało na przeszkodzie, żeby Sobianin „dosiedział” na stolcu do 2015 r. i dopiero wtedy mogłyby się odbyć terminowe wybory. Tymczasem na początku czerwca mer wykonał klasyczną ucieczkę do przodu: podał się do dymisji. A prezydent natychmiast udzielił mu zgody na start w przyspieszonych wyborach. Krótki terminu elekcji (8 września) daje fory Sobianinowi, któremu zresztą sondaże od początku wyścigu wyborczego dawały miażdżącą przewagę nad zaskoczonymi rywalami, którzy mieli nikłe szanse na przygotowanie się do walki.
W tej kombinacji wyborczej chodzi nie tylko o to, by utrzymać stanowisko, ale może przede wszystkim, by pokazać, że nawet w mateczniku protestów w uczciwej walce przedstawiciel obozu władzy może wygrać, bez fałszerstw. Do uzyskania mocnej legitymacji Sobianinowi potrzebny jest wiarygodny konkurent, który wszelako ma niewielkie szanse na wygraną. Aleksiej Nawalny był z tego punktu widzenia idealnym kandydatem – bez własnego zaplecza politycznego (jego partia nie została zarejestrowana), bez jednoznacznego poparcia środowisk opozycyjnych, polegający na aktywistach internetowych, nieznany szerokim masom wyborców.
Sobianin osobiście pomagał Nawalnemu w zdobyciu niezbędnej liczby podpisów od członków rad dzielnicowych (kandydaci muszą przejść przed rejestracją tzw. filtr municypalny, czyli zebrać głosy poparcia w dzielnicach). Nawalny przyjął dar. I oto kiedy już został zarejestrowany jako kandydat, nagle – bach! Wyrok – i to poważny, realny, a nie w zawieszeniu, kajdany, areszt. A więc kandydat wypada – bo jak prowadzić kampanię wyborczą z aresztu, z perspektywą wyroku opiewającego na całą kadencję mera. Nawalny zrazu powiedział, że wycofuje się z wyborów. Dziś jednak podtrzymał chęć startu.
Wróćmy jeszcze na chwilę do cudu uwolnienia. „Wyzwolicielem Nawalnego jest Siergiej Sobianin – napisał Władimir Pastuchow w „Nowej Gazecie”. – Aresztowanie Nawalnego sprawiło, że mer znalazł się w idiotycznej sytuacji. Walczy o pełnowartościową legitymację władzy, dlatego postanowił zagrać bardziej otwartą partię i dopuścić do udziału konkurentów. To nie znaczy, że Sobianin zrezygnuje z wykorzystania „adminresursu” podczas kampanii czy podliczania głosów”.
Moskiewskie wróble ćwierkają dziś, że najpierw zakucie Nawalnego w kajdanki, a potem wypuszczenie na czas kampanii wyborczej to świadectwo rozłamu w elitach. Jedna grupa optuje za metodami brutalnymi, represyjnymi, a druga woli bardziej subtelne rozwiązania. Politolożka z Centrum Carnegie Lilia Szewcowa nie ma cienia wątpliwości co do tego, która grupa ma więcej do powiedzenia. „W pewnym momencie oni [Kreml] zdali sobie sprawę, że jeszcze mogą wykorzystać Nawalnego, aby wrześniowe wybory mera uczynić bardziej przekonującymi, dającymi czystszą legitymację władzy. Wsadzić go do więzienia zawsze zdążą, kiedy Nawalny wybory przegra”.
Wypuścić Nawalnego
3 komentarze