Archiwa tagu: Michaił Chodorkowski

Chodorkowski ułaskawiony?

Doroczny rytuał w stylu bizantyjskim: spotkanie Władimira Putina z dziennikarzami krajowymi i zagranicznymi odbywa się zwykle pod koniec grudnia i jest swoistym podsumowaniem roku w polityce. Dzisiejsza konferencja prasowa trwała ponad cztery godziny. Pan prezydent był w stanie odpowiedzieć na każdy temat – od stanu użytków rolnych w obwodzie kurgańskim, przez Iskandery nad Bałtykiem po szyty właśnie w prokuraturze „trzeci proces” Michaiła Chodorkowskiego. W związku z ogłoszoną kilka dni temu amnestią temat zwolnienia „zeka numer jeden” znów w Rosji powrócił – odpowiednie sformułowanie zapisów ustawy amnestyjnej pozwoliłoby wypuścić Chodorkowskiego na wolność bez dodatkowych procedur. Zamiast tego jednak pojawiły się doniesienia prokuratury o przygotowywaniu kolejnego procesu, w którym Chodorkowski miałby być oskarżony o wypranie 10 mld dolarów za granicą. Na pytanie dziennikarki opozycyjnej gazety na temat tego możliwego „trzeciego procesu” prezydent odpowiedział wymijająco: „Nie wnikam w szczegóły. Jako człowiek patrzący na to z zewnątrz, bez zagłębiania się, nie widzę specjalnych perspektyw dla tej sprawy. Nie rozumiem, na czym miałoby to polegać. Żadnego zagrożenia nie dostrzegam”. To była świetna okazja, żeby rozwinąć temat Chodorkowskiego, więzionego od dziesięciu lat. Prezydent wszelako ograniczył się tylko do takich ogólnikowych sformułowań. Bombę odpalił dopiero po konferencji.
„Co do Chodorkowskiego, to już mówiłem, że Michaił Borysowicz powinien był zgodnie z prawem napisać odpowiedni papier [prośbę o ułaskawienie]. On tego nie robił, ale teraz całkiem niedawno napisał taki papier i zwrócił się do mnie z prośbą o ułaskawienie. Spędził w koloniach karnych ponad dziesięć lat, to poważna kara. On powołuje się na okoliczności o charakterze humanitarnym, ma chorą matkę i ja uważam, że można podjąć decyzję i w najbliższym czasie zostanie podpisany dekret o ułaskawieniu” – powiedział już po zakończeniu konferencji prezydent Putin.
Sekretarz prasowy prezydenta Dmitrij Pieskow potwierdził tę informację. Powiedział, że Chodorkowski, składając wniosek, przyznał się do winy, jeśli chodzi o inkryminowane mu przestępstwa – informuje portal Slon. Ale dokumentu nie pokazał i nie zapowiedział, że pokaże.
Co ciekawe, adwokaci Chodorkowskiego i jego oficjalny przedstawiciel nic nie wiedzieli o wniosku o ułaskawienie i nie słyszeli, by ich klient miał taki zamiar. Żona Inna Chodorkowska ani mama Marina Chodorkowska też o wniosku nic nie wiedziały. Później oznajmiono, że wszelkie komentarze adwokatów do czasu ich spotkania z Chodorkowskim są nieważne, usunięto je ze strony internetowej. Jeden z adwokatów Wadim Kluwgant podkreślił, że głowa państwa może ułaskawić danego więźnia bez wniosku z jego strony. Zgodnie z procedurą, wniosek o ułaskawienie więzień może skierować również bez pośrednictwa adwokatów – za pośrednictwem służby więziennej do komisji ds. ułaskawień jednostki administracyjnej, w której znajduje się kolonia karna (w tym wypadku – komisja Republiki Karelii). Ale przedstawiciel komisji w Karelii powiedział, że o ułaskawieniu dowiedział się z telewizji.
Po tych wątpliwościach, czy wniosek faktycznie został napisany przez Chodorkowskiego, głos zabrał sekretarz Pieskow, który zapewnił, że na Kremlu jest wniosek z jego [Chodorkowskiego] podpisem. A prezydent podpisze go niebawem.
Zadziwiająca rzecz. Pomiędzy pytaniem o „trzeci proces” Chodorkowskiego a niespodziewanym oświadczeniem Putina, że ma w ręku wniosek o ułaskawienie od Michaiła Borysowicza i że zamierza go wkrótce podpisać, minęło może piętnaście, może dwadzieścia minut. Przez ten czas otrzymaliśmy dwa diametralnie różne komunikaty w sprawie przyszłości Chodorkowskiego. Prezydent zmienił zdanie? Nagle podjął decyzję? Sam? A Chodorkowski napisał wniosek? Nie napisał? O co chodzi?
Partner Chodorkowskiego, Płaton Lebiediew, który też został skazany w dwóch procesach razem z Chodorkowskim, wniosku w sprawie swojego zwolnienia nie składał. Potwierdził to dziś jego adwokat. Chodorkowski przez dziesięć lat, jakie spędził za kratami, wielokrotnie komunikował, że nie wystąpi o ułaskawienie, bo to oznaczałoby przyznanie się do winy, a on czuje się niewinnie prześladowany.
Władimir Putin najwidoczniej przed igrzyskami w Soczi chce poprawić swój wizerunek w świecie. Zwolnienie Chodorkowskiego byłoby zdecydowanym plusem. W setkach, tysiącach komentarzy, jakie leją się teraz szerokim strumieniem przez agencje i media internetowe, większość wyraża wielką radość z powodu zwolnienia Chodorkowskiego. Dmitrij Miedwiediew będąc prezydentem, powiedział, że wolność jest lepsza niż brak wolności. Na pewno tak.
Wyrok orzeczony w drugim procesie Chodorkowskiego dobiegnie końca w sierpniu 2014 roku.

Cień wielkiej kraty

Szykuje się amnestia. Za kilka dni dwudziestolecie konstytucji – z tej okazji pewne kategorie więźniów mogą wyjść przedterminowo na wolność. Według doniesień prasy amnestia ma być „szeroka”. Ale nie obejmie ani dziewczyn z Pussy Riot, ani więźniów 6 maja (uczestników demonstracji w przeddzień zaprzysiężenia Putina na obecną kadencję, którym przypisuje się spowodowanie zamieszek i czynną napaść na policjantów), ani czekających na proces działaczy Greenpeace, ani Nawalnego (skazanego na wyrok w zawieszeniu), ani Chodorkowskiego.
Drugi wyrok Chodorkowskiego kończy się w sierpniu przyszłego roku (na stronie internetowej khodorkovsky.ru odliczane są dni odsiadki, które więzień ma już za sobą: 3697 i te, które zostały do końca wyroku: 259). Wczoraj media podały, że wobec Chodorkowskiego toczą się jakieś kolejne śledztwa. Zastępca prokuratora generalnego Aleksandr Zwiagincew powiedział w wywiadzie dla agencji Interfax, że „wobec Chodorkowskiego i kilku innych osób toczą się postępowania karne, mające dobrą perspektywę sądową”.
Obrońcy Chodorkowskiego nie dysponują żadnymi informacjami o nowych postępowaniach w stosunku do ich klienta. Adwokat Wadim Kluwgant przypomniał, że grupa śledcza pracująca nad sprawą Chodorkowskiego i Lebiediewa powstała jedenaście lat temu. Jego zdaniem, do tej pory zajmuje się ona fabrykowaniem spraw karnych w stosunku do Chodorkowskiego. „Jeżeli została podjęta decyzja, by nadal prześladować Chodorkowskiego, to możemy się spodziewać wszystkiego. Jak już nie będzie można wydłubać niczego nowego ze starej sprawy Jukosu, to być może podejrzane wydadzą się zarobki Chodorkowskiego w kolonii karnej”.
Prokurator oznajmił, że w interesach śledztwa żadnych komentarzy dawać nie będzie. Znalazł się wszelako jakiś anonimowy informator, który uchylił rąbka tajemnicy: chodzi o wypranie za granicą 10 mld dolarów, jakoby wykradzionych przez Chodorkowskiego i grupę jego współpracowników. To jedna ze spraw „wydzielonych” z głównej sprawy Jukosu wszczętej w 2003 roku.
Kilka tygodni temu, kiedy stuknęło dziesięć lat od momentu, kiedy ekswłaściciel Jukosu stracił wolność, wielu komentatorów zastanawiało się, czy Chodorkowski stanowi jeszcze zagrożenie dla Putina. Pisałam o tym w poście: http://labuszewska.blog.onet.pl/2013/10/25/jeden-dzien-michaila-borysowicza/). I wielu twierdziło, że już nie. Zwłaszcza że sam „zek numer jeden” deklaruje od jakiegoś czasu, że po wyjściu z więzienia nie zamierza zajmować się polityką. Ale widocznie Kreml w te zapewnienia nie wierzy.

Jeden dzień Michaiła Borysowicza

Można by sparafrazować Majakowskiego: „Mówimy Lenin,/ a w domyśle partia, / mówimy partia/, a w domyśle Lenin” i dziś – w dziesiątą rocznicę pozbawienia wolności Michaiła Chodorkowskiego – powiedzieć: „Mówimy Putin, / a w domyśle Chodorkowski, / mówimy Chodorkowski, / a w domyśle Putin”. Bo jak u Majakowskiego Lenin i partia, tak we współczesnej Rosji Putin i Chodorkowski zrośli się jak „bliźnięta-bracia”.
Chodorkowski siedzi już dziesięć lat. Drugi wyrok skończy w sierpniu przyszłego roku. O ile władza, lękająca się konkurencji politycznej z jego strony, nie uszyje mu kolejnego wyroku – zaznaczają sceptycy. W „Financial Times” ukazał się dziś wywiad z Chodorkowskim (pytania na piśmie – odpowiedzi na piśmie via pośrednicy). Tytuł wywiadu „Jeden dzień Michaiła Chodorkowskiego” nawiązuje do utworu Sołżenicyna. „Na obiad bałanda [slangowe określenie cienkiej więziennej zupy] i kartofelki, można się najeść, ale lepiej się nie przyglądać, co się je – można się zdenerwować. Najbardziej doskwiera brak dostępu do książek. Lekarze badają nas regularnie, czy nie mamy gruźlicy. Inne dolegliwości ich specjalnie nie interesują”. Na pytanie, czym jest putinizm, Chodorkowski odparł: „Putinizm to autorytarny kapitalizm państwowy, opierający się na liderze. To próba kontrolowania społeczeństwa i aparatu państwowego poprzez szukanie haków i poprzez dowolne interpretowanie i stosowanie prawa. To konsekwentne unicestwienie niezależnych instytucji obywatelskich. To ręczne zarządzanie wielkim krajem”.
Czym zajmie się, gdy wyjdzie na wolność? „Wiem, że rządzący boją się mojego oswobodzenia, dlatego nie robię żadnych planów. Priorytetem pozostaje rodzina. Nie mam ochoty wracać do biznesu. Nie pociąga mnie też służba państwa, walka o głosy paternalistycznie nastrojonego elektoratu i polityczne intrygi. Ale gotów jestem występować w obronie praw ludzi, którzy trzymają los w swoich rękach, którzy mają poczucie godności, dlatego zajmę się działalnością na rzecz społeczeństwa obywatelskiego”.
A w artykule opublikowanym dziś w „The New York Times” Chodorkowski pisze: „Dużo się zmieniło przez te dziesięć lat. […] W kraju zmniejsza się liczba zwolenników demokratycznego reformowania władzy, powoli, ale nieubłaganie rosną radykalne nastroje, które w kryzysowej sytuacji zrodzą odpowiedniego lidera. Innymi słowy, niezależnie od tego, co robi Putin, w Rosji istnieje ryzyko, że po jego autorytarnym reżimie przyjdzie kolejny”.
W rozważaniach Chodorkowskiego dominują ciemne barwy, złudzeń co do możliwości wyjścia na międloną właśnie przez Kreml i Dumę amnestię jak na lekarstwo (raczej oczekiwanie kolejnych represji). Jelena Bonner po drugim wyroku na Chodorkowskiego napisała: „Wypuszczenie na wolność Chodorkowskiego i Lebiediewa będzie oznaczało wyzwolenie kraju spod władzy tych, którzy jak pijany wozak wpędzają Rosję w przepaść”.
Internetowa „Gazeta.ru” nazywa Chodorkowskiego „więźniem minionej epoki”. Epoka Chodorkowskiego symbolicznie zakończyła się na przełomie roku 2011 i 2012, fala protestów ulicznych wyniosła do góry nowych liderów, nowych bojowników z reżimem. Dlatego władza już nie powinna się obawiać Chodorkowskiego i może go spokojnie wypuścić.
Tak, to jedno przez dziesięć lat się nie zmieniło. Pytanie, co będzie, jak niezłomny Chodorkowski, który się reżimowi nie kłaniał, wyjdzie na wolność. I czy wyjdzie. Nawet ci, którzy przy każdej okazji na łamach prasy czy na forach internetowych przypominają zekowi z Siegieży, że ma dużo za uszami, nie jest niewinnym nagietkiem i siedzi za konkretne przekręty, dojrzeli do myśli, że nawet jeśli nagrzeszył, to już odpokutował z nawiązką. Tylko czy „bliźnię-brat” już do podobnego wniosku dojrzał?

Białe noce w Siegieży, czyli 50 lat Chodorkowskiego

A przecież mógł być Abramowiczem. Nadal zarządzać imperium biznesowym, pływać luksusowym jachtem, wypoczywać na rajskich wyspach, ściskać prawicę Igorowi Sieczinowi, kibicować własnej pierwszoligowej zachodniej drużynie piłkarskiej. Mógł być Abramowiczem. Gdyby tylko potrafił płynąć z prądem, gdyby posiadł umiejętność niezbędnej w polityczno-biznesowym środowisku mimikry. Mógł być. Ale może ten najsłynniejszy więzień Putina jest kimś więcej. Jest kimś.
Wczoraj Michaił Chodorkowski skończył pięćdziesiąt lat. Po zderzeniu z górą lodową putinowskiej korporacji ostatnie dziesięć lat spędził w aresztach i koloniach karnych. Wiele się przez te lata wydarzyło. Z nim też, choć wydaje się, że życie człowieka wsadzonego za kratki ustaje. Chodorkowski się nie poddał, nie zgiął karku przed władzą, która kilkakrotnie kokietowała go możliwością złagodzenia wyroku – o ile przyzna się do winy, a ponadto (a może w pierwszym rzędzie) okaże skruchę, ukorzy się przed majestatem. Wybrał niezłomność. Wybrał wolność myśli. A myśli te – głównie poświęcone polityce Rosji, ale też zapiski więzienne – przelewa na papier i sukcesywnie publikuje. W 2003 r., gdy go posadzono na ławie oskarżonych, a potem skazano, opinia publiczna była podzielona: część (mniejsza) uważała, że dzieje się rażąca niesprawiedliwość i Chodorkowski płaci za postawienie się Putinowi, ale część (większa) uważała, że dobrze mu tak, bo się wzbogacił kosztem narodu, że zasłużył sobie na strącenie z piedestału. I nie kiwnęła palcem w jego obronie. W wielu publikacjach z okazji jubileuszu Chodorkowskiego powtarza się teza, że pewna część tej większej części niegdyś obojętnej wobec losu magnata dziś sympatyzuje z nim, szanuje za postawę, a nawet uważa za autorytet moralny. Jest przez coraz liczniejszą grupę Rosjan postrzegany jako człowiek z innej gliny niż rządząca kasta, zdeprawowani, kapryśni i trzęsący się w obliczu władzy oligarchowie czy skorumpowani urzędnicy. Od Chodorkowskiego nie zalatuje zgnilizną.
Na urodziny Chodorkowski dostał prezent: mógł się zobaczyć z rodziną. Do kolonii karnej w Siegieży w Karelii pojechali rodzice i żona. (Siegieża po karelsku znaczy „czystość”). W Moskwie na jego urodziny przyszło około dwustu osób. Zebrali się na bulwarze Twerskim, przeszli na Arbat. Pod pomnikiem Okudżawy OMON zatrzymał pięćdziesięciu uczestników, wypuszczono ich dziś rano. Były przemówienia, życzenia, plakaty, portrety, baloniki. I prowokacje.
Realizująca zamówienia z Kremla telewizja NTW też zauważyła urodziny Chodorkowskiego. Nie, nie złożono jubilatowi życzeń – kilkakrotnie przypominano za to o rocznicy zabójstwa mera Nieftiejugańska. W 1998 r. mer tego miasta, w którym zlokalizowane były aktywa Jukosu, został zastrzelony. Wcześniej popadł w konflikt z koncernem Chodorkowskiego, upominał się o płacenie przez Jukos podatków. W materiale telewizji sugerowano, że to Chodorkowski ponosi odpowiedzialność za śmierć mera. Taką sugestię wyraził też trzy lata temu Władimir Putin.
Do końca wyroku zasądzonego w drugim procesie Chodorkowskiemu pozostał rok z hakiem. Kilka tygodni temu media sygnalizowały, że zgodnie z pierwotnym projektem ustawy amnestyjnej Chodorkowski mógłby liczyć na skrócenie wyroku. Ale swoje poprawki do ustawy wniósł prezydent, znacznie zawężając grono, które może podpaść pod amnestię i Chodorkowski już do tego zawężonego grona się nie kwalifikuje. A teraz jeszcze coraz częściej mówi się, że szykuje się nowy – już trzeci – proces Chodorkowskiego.
Na koniec zacytuję z internetowej „Gazety” fragment artykułu Natalii Geworkian, autorki książki „Więzień Putina” poświęconej MBCh: „Chodorkowski siedzi dłużej, niż siedział Bukowski i nawet Szczaranski [sowieccy dysydenci – AŁ]. W ciągu tych dziesięciu lat rozprawy sądowe na odgórne zamówienie stały się rozpowszechnioną praktyką. W 2003 roku [kiedy Chodorkowski został skazany] byli już w Rosji więźniowie polityczni – Limonow i limonowcy. W 2013 roku jest ich o wiele więcej i znacznie rozszerzyło się spektrum. Sąd i więzienie jako sposób na odebranie biznesu stały się powszednie. Dziesięć lat temu mówiono, że historia Jukosu to wyjątek. Po dziesięciu latach można uznać, że sprawa Jukosu to był początek nowego stylu sprawowania władzy w Rosji. […] Chodorkowski nie wypadł z obiegu. W niewoli jest bardziej wolny niż jego koledzy oligarchowie, strachliwie unikający jakichkolwiek pytań, które wydają się im politycznie niepoprawnymi. Chodorkowski ma proste plecy, żyje, zachowując godność. Żyje tak, że jego dzieciom nigdy nie będzie za niego wstyd. […] Ma nie tylko umysł, ale i duszę. Jego oponenci zapewne nie spodziewali się, że tak to się potoczy, tymczasem skazując go, stworzyli mu szansę na odniesienie moralnego zwycięstwa. I on z niej skorzystał”.