30 września. Karuzela wydarzeń wokół Syrii gwałtownie od wczoraj przyspieszyła. Rosyjska delegacja po powrocie z sesji ONZ w Nowym Jorku nie zdążyła się porządnie wyspać, a już prezydent Putin dziś rankiem złożył w Radzie Federacji wniosek o użycie wojsk rosyjskich poza granicami Rosji [w Syrii]. Wniosek przeszedł w wyższej izbie rosyjskiego parlamentu jednogłośnie. Posiedzenie było zamknięte (w przeciwieństwie do analogicznego głosowania w marcu ubiegłego roku, kiedy RF udzielała pozwolenia na użycie wojsk rosyjskich poza granicami [chodziło o Ukrainę] – wtedy obrady transmitowała telewizja). Rosja podkreśla, że w związku z tym, że o pomoc wojskową poprosił legalny prezydent Syrii Baszar al-Asad, jest jedynym państwem na świecie, które działa w Syrii zgodnie z prawem międzynarodowym (dopuszczającym zbrojną interwencję albo na mocy rezolucji ONZ, albo na prośbę legalnych władz danego państwa).
Zaraz po głosowaniu w RF okazało się, że rosyjskie samoloty, których jeszcze wczoraj oficjalnie w Syrii nie było, wystartowały, aby zbombardować cele na terytorium tego państwa. Zbombardowały. Na godzinę przed akcją Rosja powiadomiła o tym Stany Zjednoczone.
Prezydent Putin na naradzie z rządem zadeklarował, że rosyjskie siły zbrojne będą użyte wyłącznie w operacjach powietrznych, o ofensywie lądowej nie ma mowy: „nie zamierzamy wchodzić w ten konflikt z głową”. To tylko pomoc dla legalnej władzy, legalnej syryjskiej armii, którą Rosja wspomoże w walce z terrorystami. A przy okazji ta walka to prewencja przeciwko powrotowi do Rosji tych rzezimieszków, którzy walczą w szeregach Państwa Islamskiego. A jest ich tam sporo.
Dalej – jeszcze ciekawiej. Według wielu nierosyjskich mediów, Rosja nie tyle uderza w Państwo Islamskie (to ewentualnie przy okazji), ile w siły antyasadowskiej opozycji. W chwili, gdy piszę te słowa, trudno te wiadomości zweryfikować.
Rosyjskie dowództwo zwróciło się do Stanów Zjednoczonych o wycofanie amerykańskiego lotnictwa z nieba nad Syrią. Pentagon odpowiedział, że nie przychyli się do prośby.
Wersje interpretacji, czy Putin jedzie pod prąd samowładnie czy jednak uzgodnił coś wczoraj z Obamą, są rozbieżne. Za tym, że jednak pewne uzgodnienia nastąpiły, może świadczyć fakt, że wznowiona została zamrożona współpraca resortów obrony Rosji i USA. Od wczoraj strona rosyjska i amerykańska mają się konsultować w sprawie działań w Syrii.
Amerykańska ambasada w Moskwie wydała – już po decyzji Rady Federacji – oświadczenie, że obaj prezydenci uzgodnili wczoraj, że mają wprawdzie wspólne cele, tzn. zwalczanie Państwa Islamskiego, ale USA uważają, że Asad nie jest odpowiednim partnerem w tej wspólnej walce.
Co takiego mają rosyjskie samoloty, czego nie mają amerykańskie, biorące udział w operacji powietrznej w Syrii? Technicznie są na podobnym poziomie. Rosyjskie samoloty do atakowanych celów w Syrii mają kilkadziesiąt kilometrów, samoloty koalicji – muszą latać z dużo większych odległości. A zatem nawet trzydzieści Su stacjonujących w Latakii może aktywnie operować nad Syrią, porażając wyznaczone cele. A jakie to będą cele? Kolejne ciekawe pytanie. Zdaniem niektórych ekspertów, Rosja nie ma aktualnie dobrej „razwiedki” na terytorium Syrii, być może polega na podpowiedziach syryjskich kolegów, a oni być może podpowiadają cele, które nie mają nic wspólnego z Państwem Islamskim. A może to tylko zasłona dymna. Nie pierwsza, nie ostatnia w tej rozgrywce. Jeszcze jedno pytanie brzmi: czy interwencja Rosji poprawi sytuację? Wypowiadający się dla BBC Jonathan Eyal z Royal United Services Institute twierdzi, że raczej wręcz przeciwnie: „Po pierwsze, przykład koalicji międzynarodowej pokazał, że samo lotnictwo nie załatwi sprawy, nie rozwiąże problemów. Po drugie, nie wiadomo, co prezydent Putin ma na myśli, mówiąc o celach, tzn. kogo będzie bombardował? Wszystkich oponentów Asada? W takim razie syryjska opozycja znajdzie się w niebezpieczeństwie. Putin powiedział w Nowym Jorku, że niektóre segmenty syryjskiej opozycji powinny zostać zaproszone do dialogu [o uregulowaniu sytuacji w kraju]. Czy to oznacza, że Rosjanie część opozycji jednak uznają za legalną? Jasne jest jedno: przyklejanie łatki terrorysty wszystkim, którzy przeciwstawiają się Asadowi, nie tylko nie przybliży nas do rozwiązania, ale jest dla Rosji korzystne przy realizacji jej dalekosiężnych planów na Bliskim Wschodzie. Bo nie ulega wątpliwości, że Rosja zamierza pozostać w Syrii na długo […] Rosja nauczyła się znakomicie krytykować Zachód za nieudolność w sprawie Syrii, ale sama też nie ma recepty”.
O Krymie, Ukrainie, Donbasie – cisza.
„Wsio tolko naczinajetsia” [Wszystko dopiero się zaczyna], jak mawiał Siergiej Bodrow pod koniec kultowego programu radzieckiej (potem rosyjskiej) telewizji „Wzglad”. Karuzela się kręci. Czy ci, którzy ją rozkręcają, pamiętają jeszcze, gdzie jest mechanizm jej wyłączenia?