27 grudnia. Widzowie, którzy znają film Aleksandra Rogożkina „Osobliwości narodowego polowania”, doskonale wiedzą, że w polowaniu wcale nie chodzi o polowanie. Ważniejsze jest, by „pojmat’ kajf duszy” [wejść w odpowiedni nastrój], wprowadzając do organizmu ciecze o wysokim woltażu i przeżyć niestandardową przygodę w niestandardowych okolicznościach przyrody. Komedia Rogożkina jest śmieszna niebywale, ale jednocześnie podszyta jest goryczą i ostro zaprawiona gogolowską zasmażką: „Z czego się śmiejecie? Z samych siebie się śmiejecie”.
Historia, która wydarzyła się kilka dni temu w Jamało-Nienieckim Okręgu Autonomicznym, mogłaby być ponurym epilogiem przebojowego obrazu Rogożkina.
Dwóch top menedżerów Gazpromu wybrało się przy sobocie na mały rekonesans po tundrze – trochę na ryby, trochę na zwierza. Zgodnie z niepisanymi zasadami takich męskich wypraw pociągali z flaszy aż do osiągnięcia stanu wskazującego na udział w polowaniu. Zanim myśliwi mieli okazję przystąpić do łowów, doszło do strzelaniny. Prasa opowiada dwie wersje wydarzeń. Menedżerom w wyprawie towarzyszyli miejscowi hodowcy reniferów, bracia Piakowie. W domku myśliwskim i gospodarze, i goście tak gruntownie przygotowywali się do polowania, że w pijanym widzie kompletnie stracili panowanie nad sobą, doszło do kłótni, padły strzały. Gazpromowscy menedżerowie zmarli na miejscu od ran, ich ciała znaleziono dopiero po dwóch dniach. Według drugiej wersji, panowie z Gazpromu balowali samodzielnie. Hodowcy reniferów objeżdżali swoje ziemie, po których przepędzają stada, sprawdzali, czy nie zgubiły się im gdzieś po drodze zwierzęta. Stwierdzili obecność obcych intruzów. Ci byli pijani w drobny mak, ale chcieli się zaprzyjaźnić. Zaprosili Piaków do myśliwskiego domku na pogaduszki i popijuszki. Według zeznań jednego z braci, w sumie wypili razem jeszcze półtora litra wódki „z plastikowych butelek”. Jeden z menedżerów zachowywał się spokojnie, natomiast drugiemu mocno dymiło się z czuba – zaczął dowodzić, kto jest prawdziwym panem tundry. Nie chciał słuchać argumentów gospodarzy, że miejscowi Nieńcy uważają ziemię za rzecz wspólną i że tu od wieków mieszkali przodkowie Piaków, zanim jeszcze ktokolwiek myślał o Gazpromie. Wywiązała się kłótnia, padły strzały.
Śledztwu nie udało się na razie ustalić, kto pierwszy zaczął strzelać. Piakowie twierdzą, że to gazpromowcy wygarnęli do nich, już gdy wsiadali do sanek. No więc w tej sytuacji Nieńcy musieli strzelać w obronie własnej. Sami też odnieśli obrażenia. Braci Piaków aresztowano, będą odpowiadać przed sądem.
To nie tylko opowieść o pijackiej wyprawie panów menedżerów „na przygodę”. To też opowieść Nieńców o tym, że firmy gazowe i naftowe, działające w Jamało-Nienieckim Okręgu Autonomicznym, zagospodarowują coraz większe obszary, będące tradycyjnymi miejscami wypasu reniferów. Hodowcy z narastającym niepokojem patrzą na to, jak poczynają sobie „prawdziwi panowie tundry”, prowadzący rabunkową gospodarkę w okręgu. Utrapieniem są też nielegalne polowania, organizowane przez kłusowników dla różnych wysoko postawionych person. W kronikach nieszczęśliwych wypadków na polowaniach ciągle przybywa dramatycznych wpisów.