Archiwa tagu: Progress

Kosmos lata

30 kwietnia. Pewien trzyletni chłopczyk oznajmił ostatnio swojej cioci, iż wie ponad wszelką wątpliwość, że „kosmos lata”. Dlaczego? To proste – „bo może”! Na miejscu rosyjskich speców od kosmosu co prędzej skonsultowałabym się z tym trzylatkiem, który intuicyjnie wyczuł istotę kosmosu. Bo Rosja ma z kosmosem i okolicami ostatnio trochę problemów. Zaczynając od prowadzących strajk głodowy budowniczych nowego, wielce wyczekiwanego kosmodromu Wostocznyj, którym od dawna nie wypłaca się pensji. Pieniądze najwyraźniej krążą gdzieś w kosmosie, choć akurat problem z zaległościami w wypłacie uposażeń jest przyziemny i do gwiazd mu daleko.

W zeszłym tygodniu w okolicach wioski Zabołotje w obwodzie archangielskim coś spadło z nieba. Agencja TASS poinformowała, że to eksperymentalna rakieta wystrzelona z kosmodromu Plesieck. Próba się nie udała, ważąca 9,5 tony rakieta po dziesięciu minutach lotu wykonała popisowe salto mortale i gruchnęła o matkę Ziemię. Minęło kilka godzin i oto agencja Interfax doniosła, że kosmodrom Plesieck kategorycznie wypiera się, jakoby wystrzelił jakąkolwiek rakietę, tym bardziej balistyczną. Rakietowe Wojska Strategiczne też odżegnały się od tego, że miały z tą kosmiczną katastrofą coś wspólnego. Wyglądało na to, że jakiś marzyciel mieszkający w pobliżu kosmodromu chciał – jak bohater starego polskiego filmu – zdobyć pieniądze, kobietę i sławę i zaczął budować sobie na podwórku pojazd kosmiczny, tylko w ostatniej chwili coś mu nie wyszło.

Cóż, zdarza się na najlepszych kosmodromach. Tylko dlaczego wokół tego wydarzenia mamy taką mgławicę Andromedy? Może ktoś wystrzelił, może nie wystrzelił, badania trwają, po mediach tłuką się sprzeczne komunikaty. Ale to i tak kwiatuszki w porównaniu z tym, co przytrafiło się Progressowi.

Bezzałogowy statek transportowy Progress miał dostarczyć na Międzynarodową Stację Kosmiczną 2,5 tony ładunku: paliwo, tlen, żywność, aparaturę, a także – i temu akurat towarzyszyła w rosyjskich mediach największa pompa – kopię sztandaru zwycięstwa, zatkniętego w pokonanym Berlinie w maju 1945 roku. Zgodnie z planem Progress wystartował 28 kwietnia z kosmodromu Bajkonur. I jak to w bajkach robotów bywa, wszedł na zbyt wysoką orbitę, po czym w podskokach urwał się „na gigant”, stracił ochotę do gadania z Ziemią, a na MKS nie miał szans się dostać. Kosmos lata.

Znów zacytuję agencję Interfax: „Analiza orbit […] świadczy o tym, że przy oddzieleniu się statku od trzeciego członu nastąpiła eksplozja”. W centrum kontroli lotów zapanowała panika. Rosjanie najbardziej zatrwożyli się tym, że na MKS nie dotrze sztandar. A tu zaplanowany jest seans łączności z Ziemią 9 maja w siedemdziesiątą rocznicę zwycięstwa, przecież rosyjscy kosmonauci nie mogą wystąpić z pustymi rękami. Kable agencji informacyjnych grzały się „w temacie sztandaru” przez kilka godzin, aż w końcu ktoś sobie przypomniał, że analogiczny egzemplarz flagi zawieziono już na MKS w lutym. Uff. Że wart 2,5 mld rubli statek kręci się teraz gdzieś w przestrzeni kosmicznej jak bączek, to nieważne, najważniejsze, że w Dzień Zwycięstwa rosyjska załoga stacji będzie miała czerwoną płachtę.

Jeszcze w połowie kwietnia, kiedy zaczęły się pojawiać informacje o planie wystrzelenia Progressu, służba prasowa Roskosmosu zakomunikowała, że na federalny program kosmiczny z budżetu państwa wydzielono wprawdzie 2 bln rubli, ale fundusze – z uwagi na sytuację gospodarczą – obcięto o 10% w ramach ogólnych cięć. Kosmos lata. I loty obniża, choć zajmujący się podbojem kosmosu wicepremier Dmitrij Rogozin nadal zapewnia, że Rosja wyśle kosmonautów na Księżyc, i na tym się nie będzie oszczędzać. Najwyżej znowu obetnie się na oświatę i kulturę.

Urwanie się Progressu z orbity było jednym z najobficiej komentowanych w rosyjskich mediach – tradycyjnych i społecznościowych – tematów tygodnia. Dziennikarz, poeta, aktywista Roman Osminkin stwierdził, że ostatnie niepowodzenia Rosji na orbicie to wynik wszechogarniającej korupcji, która czyni cały system niewydolnym. W FB napisał: „Statek kosmiczny to miliardy z budżetu. […] I oto teraz te pieniądze spłoną sobie w atmosferze, składając się w ofierze żarłocznemu bogu Korupcji. „On utonął” – powiedział Putin na początku swojego piętnastolecia o okręcie Kursk z kilkuset marynarzami na pokładzie, którzy gotowi byli zginąć za ojczyznę, ale nie za chciwość swoich zwierzchników. „On spłonął” – powie pod koniec swego piętnastolecia o statku kosmicznym Progress, popiół z którego posypie się na nasze głowy. Te szczątki Progressu to aż nazbyt piękna metafora końca epoki, nazywanej postradzieckim okresem historii Rosji”.

No właśnie, a co ze szczątkami statku? Blogosfera miała dziś używanie: przewidywano, że kawałki Progressu spadną na Ziemię 9 maja, na plac Czerwony, na główną trybunę,  a sztandar przykryje całą tę hucpę. Specjaliści jednak na razie podchodzą do zagadnienia z ostrożnością – mówią, że niepodobna przewidzieć, gdzie spadną szczątki ani nawet kiedy. Zdaniem ekspertów większość fragmentów statku spłonie w atmosferze, a na powierzchnię Ziemi mogą spaść jedynie jakieś supermocne części z tytanem.

Lot nieszczęsnego Progressu można śledzić tu: http://www.n2yo.com/?s=40619