Archiwa tagu: referendum

Zielone ludziki liczą głosy

Na czas głosowania w tak zwanych referendach w sprawie niepodległości obwody doniecki i ługański na wschodzie Ukrainy przeniosły się w przestrzeń kosmiczną, gdzie panuje próżnia, zakrzywia się czasoprzestrzeń, a proste zasady arytmetyki i geometrii euklidesowej tracą sens. W tej referendalnej przestrzeni działają za to świetnie proste zasady kłamliwej propagandy i nieskomplikowane rebusy przeprowadzanej przez Kijów operacji antyterrorystycznej, która niby jest, a jakoby jej nie było.

Prezydent Putin na kilka dni przed zaplanowanym na 11 maja referendum z pewną taką nieśmiałością zaproponował zielonym ludzikom z Doniecka i Ługańska, aby odsunąć referendum w czasie. A zielone ludziki, których w przeciwieństwie do krymskiej odmiany tego gatunku prezydent Rosji jeszcze nie uznał za swoje dzieci, odparły grzecznie, że owszem, prezydenta szanują, ale swoje wiedzą i referendum zrobią. Władimir Władimirowicz trzy noce z rzędu nie spał, bił się z myślami, jak tę oczywistą potwarz skwitować i… Nic nie zrobił. Chyba im wybaczył, prawda? Teraz się zastanawia, co zrobić, jak zostaną ogłoszone oficjalne wyniki „referendum”. Tymczasem zielone ludziki z marszu oznajmiły, że chcą mu się wprowadzić do domu. To znaczy nie do willi w Nowo-Ogariowie czy do pałacu w Gielendżyku, ale do Federacji Rosyjskiej.

Praw fizyki pan nie zmienisz – mówił bohater jednego z popularnych skeczy kabaretowych. Praw arytmetyki też nie. To znaczy, tak się mogło wydawać jeszcze do 11 maja. Bo w dniu głosowania proste działania arytmetyczne jak dodawanie, odejmowanie, mnożenie i dzielenie zostały przez panów w gustownych panterkach wyrzucone do kosza. Bilans musiał wyjść na sto, a nawet dwieście. I wyszedł.

Bloger Andriej Malgin zestawił kilka liczb: „Frekwencja w obwodzie donieckim – 75%, 2,6 mln głosów obliczono w ciągu dwóch godzin, co daje wynik 364 karty do głosowania na sekundę. Zuchy! Do księgi rekordów Guinnessa. Ciekawe, na jakiej podstawie obliczyli frekwencję, skoro nie mieli list wyborców. Wielu dziennikarzy opowiadało, że na słowo honoru można było dostać w komisji kilka kart, a potem udać się z nimi do innego lokalu i znowu zagłosować. W obwodzie ługańskim to samo: 95% mieszkańców regionu zagłosowało za niepodległością. Ale najlepiej było w Mariupolu: cztery lokale wyborcze, 344 tys. wyborców, żeby referendum było ważne, musiałoby zagłosować co najmniej 50%, a zatem 172 tys., co daje 43 tys. ludzi na lokal, 3500 na godzinę, 60 osób na minutę, jedną osobę na sekundę… Według agencji Interfax, prawie 90% mieszkańców zagłosowało za oddzieleniem od Ukrainy. Oficjalny protokół będzie gotowy za tydzień. Czyli policzyli te setki tysięcy głosów w ciągu dwóch godzin, a protokół będą rysować przez tydzień”.

Referenda były wygodnym narzędziem do rozpruwania szwów państwa ukraińskiego. Prezydent Putin może teraz oznajmić: proszę, ja chciałem po dobroci, bez awantur, bez referendum, ale separatyści na wschodzie są samodzielni, a ja za pełnoletnie dzieci odpowiedzialności nie ponoszę. Po referendum oni stali się uprawomocnioną siłą polityczną, powinni zostać uznani za stronę i dopuszczeni do rozmów z udziałem Kijowa, Moskwy, USA i UE na temat uregulowania kryzysu – to nieskomplikowana rachuba Moskwy. Zresztą, to był rosyjski postulat jeszcze przed rozmowami w Genewie, wtedy jednak delegacji z Doniecka i Ługańska nie było.

Większość moskiewskich komentatorów uważa, że życzenie przyłączenia się do Federacji Rosyjskiej wypowiedziane z entuzjazmem przez donieckie zielone ludziki nie zostanie spełnione w takim blitz tempie, jak to miało miejsce w przypadku Krymu. Może w ogóle nie zostanie spełnione (gdie dieńgi, Zin?, jak śpiewał Wysocki). Niby-wojna będzie pełzać, przynajmniej do 25 maja, aby uniemożliwić przeprowadzenie wyborów prezydenckich na Ukrainie.

Z Rosji napływać będzie natomiast pomoc. Oczywiście wyłącznie humanitarna. Leżący niedaleko granicy z Ukrainą Briańsk ofiarnie zbiera od mieszkańców rzeczy dla walczącego Słowiańska. Miejscowa gazeta „Briansk Today” donosi (http://bryansktoday.ru/201405099251/society/Bryantsy-sobirayut-prodovolstvie-dya-Slavyanska.html): w punkcie zbiórki przyjmuje się „ekwipunek (mundury, buty wojskowe, kamizelki wojskowe z kieszeniami [na amunicję, środki łączności itd.], nakrycia głowy, płaszcze), środki indywidualnej obrony (kaski, rękawice, maski z filtrem), ciepłą odzież, śpiwory, namioty, lekarstwa (przeciwgrypowe, na oparzenia, bandaże, plastry, insulina). Ponadto środki łączności (telefony komórkowe, radiostacje), latarki i baterie do nich. Żywność o długim okresie przechowywania (herbata, kawa, kasza, konserwy, makaron, drożdże i in.)”. Briańsk spieszy z bratnią humanitarną pomocą – szlachetna paczka bez wojskowych podkutych buciorów i radiostacji nie ma sensu. Wzrusza troska o dostarczenie zielonym ludzikom drożdży. O naczyniach do nastawiania zacieru nic w gazecie nie było, ale może to się rozumie samo przez się.

Rada nierada

W ostatnim głosowaniu nad projektem rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie nieprawomocności krymskiego referendum Rosja nałożyła na dokument weto. Moskwa uważa, że referendum jest zgodne z prawem międzynarodowym i uznaje jego wyniki za wiążące. Pozostali członkowie – stali i niestali – zagłosowali za rezolucją. Jedynie Federacja Rosyjska ją zawetowała. Za rezolucją nie zagłosowały Chiny, ale…
O tym za chwilę.

Przedstawicielka USA w Radzie Samantha Power powiedziała po głosowaniu, że choć „zgodnie ze statutem ONZ Rosja ma prawo nałożyć weto na rezolucję Rady Bezpieczeństwa, niemniej nie może nałożyć weta na prawdę”. Według Power projekt rezolucji był oparty na zasadach zapewniających międzynarodową stabilność i prawo. Czyli tych wartości, w obronie których występuje Rosja. Z wyjątkiem tych przypadków, kiedy dotyczą one samej Federacji Rosyjskiej. Przedstawiciel Francji uznał rosyjskie weto za świadectwo, że siła jest ważniejsza niż prawo. Przedstawiciel Wielkiej Brytanii wystąpił z pomysłem, aby nad rezolucją głosowało Zgromadzenie Ogólne NZ. Tam Rosja nie dysponuje prawem weta.

Przedstawiciel Rosji w Radzie Bezpieczeństwa Witalij Czurkin argumentował, że sytuacja na Krymie to rezultat „próżni prawnej, która powstała w wyniku niekonstytucyjnego zbrojnego przewrotu, dokonanego w Kijowie przez radykałów nacjonalistów w lutym 2014 oraz na skutek bezpośrednich gróźb ze strony tych ostatnich, że zaprowadzą swoje porządki na terytorium całej Ukrainy”.

Najciekawsza w tym teatrum, w którym role są już dawno rozdane i na ogół zachowanie poszczególnych graczy nie odbiega od oczekiwań, była pozycja Chin. Zwykle Chiny grają podobnie jak Rosja – wetują i podtrzymują na ogół te same inicjatywy i dokumenty. Tym razem jednak było inaczej. Przedstawiciel ChRL mianowicie wstrzymał się od głosu. Oświadczył przy tym, że przyjęcie rezolucji doprowadziłoby do jeszcze większej konfrontacji, wezwał do politycznego uregulowania konfliktu. Przypomniał, że jego kraj nieodmiennie opowiada się za zasadą suwerenności i integralności terytorialnej państw. Zaproponował chińskie usługi na polu dyplomatycznego uregulowania. Plan chińskiej dyplomacji zawiera propozycję stworzenia międzynarodowego organu z udziałem wszystkich zainteresowanych stron, apeluje o powstrzymanie się od jakichkolwiek działań, mogących doprowadzić do eskalacji konfliktu i wzywa do dialogu.
Władimir Warfołomiejew opublikował na swoim blogu kilka zdjęć z tego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ. Na pierwszym planie przedstawiciel Rosji, Witalij Czurkin i przedstawicielka Stanów Zjednoczonych Samantha Power. Autor blogu uważa, że komentarze są zbędne http://www.echo.msk.ru/blog/varfolomeev/1280264-echo/, zatem komentować i ja nie będę.
Pospieszne jak TGV referendum się na Krymie dziś odbyło. Według danych exit pool frekwencja wyniosła 82 procent, 93 procent głosujących opowiedziało się za przyłączeniem Krymu do Rosji. USA i UE ogłosiły, że nie uznają referendum za ważne. A samozwańcze władze półwyspu oświadczyły, że już jutro Krym rozpocznie procedurę przyłączania się do Federacji Rosyjskiej. Ostorożno, dwieri otkrywajutsia/zakrywajutsia.

Co dwa pytania, to nie jedno

Kreml się niecierpliwi. Dwa dni temu prezydent Putin dał do zrozumienia, że jest gotów podjąć rozmowy z Kijowem („częściowo prawowite władze” tam wszakże są) i negocjować taki format rządów na Ukrainie, który uwzględniałby interes Moskwy. Tymczasem ukraiński premier Jaceniuk pojechał do Brukseli.
Nastąpiło zawrotne przyspieszenie wydarzeń wokół Krymu. Jeszcze wczoraj nowe władze Krymu, które same siebie mianowały w niewyjaśnionych okolicznościach, mówiły, że referendum w sprawie dalszego statusu półwyspu odbędzie się 30 marca (pierwszy termin sprzed kilku dni przewidywał referendum na 25 maja) i że zapytają mieszkańców o jedno: czy poszerzyć zakres autonomii (którą Krym w ramach Ukrainy ma). Dziś sytuacja się gwałtownie zmieniła. Okazało się, że uczestnicy referendum mają odpowiedzieć na dwa pytania, innej treści niż początkowo planowane: (1) Czy jesteś za wstąpieniem Krymu w skład Federacji Rosyjskiej jako podmiot federacji? (2) Czy jesteś za powrotem do konstytucji Krymu z 1992 roku? [przewidującej Krym jako państwo skonfederowane z Ukrainą traktatowo]. „Nie zdziwię się, jeśli jutro rano włączę telewizor i dowiem się, że referendum na Krymie odbyło się już w miniony weekend. Znane są też dwa warianty odpowiedzi: Tak, nie chcę, Nie, nie chcę” – komentują blogerzy.
Pewną formą podpowiedzi jest przyjęta dziś przez Radę Najwyższą Autonomicznej Republiki Krym uchwała o wejściu Krymu w skład Federacji Rosyjskiej. Do prezydenta Rosji wystosowano odpowiednie wnioski o wszczęcie procedury przyłączania Krymu. Prezydent został o uchwale krymskiego gremium poinformowany. Nie wypowiedział się jednak na ten temat, a zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa. Znów w sprawie sytuacji na Ukrainie. I znów za szczelnie zamkniętymi drzwiami.
Referendum miałoby się odbywać w obecności „przyjemnych ludzi” w mundurach bez naszywek, którzy patrolują półwysep, blokują jednostki wojsk ukraińskich i trzymają straż wokół siedzib lokalnych władz. „Przyjemni ludzie” nadal nie mają narodowości ani przynależności państwowej – Moskwa w dalszym ciągu nic nie wie o tym, że dokonała na Krym (terytorium suwerennego państwa) niesprowokowanej interwencji wojskowej i pogwałciła tym samym prawo międzynarodowe i umowy z Ukrainą. „Przyjemni ludzie” sięgają do coraz bardziej drastycznych metod zmuszania żołnierzy ukraińskich do opuszczania zajmowanych obiektów (odcinanie dopływu wody, prądu, pogróżki). Zatopiono jeden ze złomowanych okrętów należących do rosyjskiej Floty Czarnomorskiej w taki sposób i w takim miejscu, by unieruchomić jednostki ukraińskiej Floty Czarnomorskiej.
Samozwańcze władze Krymu podlewają oliwy do ognia – wicepremier stwierdził dzisiaj, że ukraińskie wojsko zostanie uznane za okupantów Krymu.
Społeczność tatarska sprzeciwiła się decyzji w sprawie referendum, przeprowadzanego pod lufami karabinów. Tatarzy opowiadają się zresztą za przynależnością półwyspu do Ukrainy. Wczoraj przyjechał ich przeciągnąć na drugą stronę mocy prezydent Tatarstanu (republiki w składzie Federacji Rosyjskiej). Ale nic nie wskazuje na to, by cokolwiek wskórał.
O sytuacji na Krymie mówił w wywiadzie dla Slon.ru opozycyjny deputowany krymskiej Rady Najwyższej Leonid Piłunski: „dzisiaj na przykład na prywatnym kanale telewizyjnym Czernomorka bez żadnych licencji zaczęto nadawać program Rossija 24. W ostatnich dniach specjalny wysłannik sekretarza generalnego ONZ został siłą wsadzony do mikrobusu i odwieziony na lotnisko. Wczoraj i przedwczoraj zostali zabici właściciele nocnych barów, które chcieli przejąć ludzie zasiadający w nowym parlamencie . Wczoraj przypłynął okręt desantowy, na pokładzie którego przypłynęli Kozacy kubańscy”.
Tymczasem rosyjskie media pracują dniem i nocą nad wypreparowaniem takiego obrazka, który pasowałby do oficjalnej linii politycznej: że na Ukrainie są zagrożeni Rosjanie, a cały wschód Ukrainy aż pali się, by wyjść spod władzy Kijowa, ogarniętego banderowskim czadem. Atmosfera jest podgrzewana do białości. Politycy dodają swoje. Wiceprzewodniczący Dumy Państwowej Siergiej Żelezniak po dobroci uprzedza: „Im bardziej nacjonal-radykałowie [na Ukrainie] będą próbować grozić Krymowi i regionom, które tradycyjnie ściśle są związane z Rosją, tym większą antymajdanowską, antybanderowską falę dostaną w odpowiedzi [tak w oryginale]. … To, że te regiony widzą swoją przyszłość wraz z Rosją, a nie z uprawiającymi bandytyzm nazistami, to potwierdzenie tego chaosu i koszmaru, w który wepchnęła Ukrainę banderowska junta, działająca w interesie zachodnich majstrów pociągających za sznurki i niezależnych oligarchicznych książąt”. To taka mała parlamentarna wykładnia słusznego gniewu. Z telewizji też fala za falą spływa braterstwo przetykane fałszywkami. O napływie uchodźców z Ukrainy, ogarniętej katastrofą humanitarną, o przygotowywanym na Ukrainie przejściu z cyrylicy na latinkę, o wielkich manifestacjach we wschodnich regionach Ukrainy domagających się więcej Rosji. Duma już przystępuje do prac nad ustawą o karaniu za „antyrosyjskie” publikacje w mediach. Co to znaczy „antyrosyjskie”?
Wszystkie ręce na pokład. Premier zapowiedział, że już wkrótce nastąpi uproszczenie procedury przyznawania rosyjskiego obywatelstwa, a Duma wszczęła prace nad nowelizacją ustawy ułatwiającej włączanie nowych podmiotów do Federacji Rosyjskiej.
Wszystko to jest mocno niepokojące. Wygląda na to, że Rosja bardzo chce jak najszybciej połknąć Krym. Ma to chyba być coś w rodzaju nagrody pocieszenia dla społeczeństwa rosyjskiego i dla samego prezydenta Putina, który chce w ten sposób sobie i swoim zwolennikom wynagrodzić wizerunkowe straty na Ukrainie i pokazać, że jest twardy. Bo to się rodakom podoba. Publikowane ostatnio badania opinii publicznej wykazują maksymalne wartości: 67 procent poparcia dla lidera. A lider znalazł się na liście pretendentów do Nagrody Nobla. Pokojowej – gdyby Państwo mieli wątpliwości.