Histeria dotycząca pozostawienia na moskiewskim tronie Władimira Putina rozkręca się na całego. Do wyborów parlamentarnych, które zamieniono w plebiscyt poparcia dla narodowego lidera, pozostały dwa tygodnie. Aż strach pomyśleć, co jeszcze przez ten czas wymyślą zwolennicy pozostawienia Putina dożywotnio na stolcu umiłowanego przywódcy. Wczoraj wozili głosy poparcia wielkimi ciężarówkami Kamaz do Tweru, gdzie spontanicznie odbył się zjazd założycielski ruchu „Za Putina”. Według aktywistów ruchu, już jakieś siedemdziesiąt procent ludności uważa Putina za narodowego lidera. Ruch organizuje „putingi” (mityngi poparcia Putina) w całym kraju – jedne na ulicach, inne w pomieszczeniach. Te uliczne są jakieś żywsze, bo zima już w Rosji i żeby wytrwać w poparciu, trzeba dla rozgrzania zmarzniętych członków trochę podskakiwać. Za bardzo nie można, bo kto za bardzo podskakuje, tego zaraz przywołuje się do porządku. Zagraniczni dziennikarze na przykład zdecydowanie za bardzo podskakują, więc odmawia się im akredytowania na uroczystościach organizowanych w pomieszczeniach. W stolicy Tatarstanu Kazaniu kilka dni temu odbył się niemrawy puting w teatrze. Na scenie trybuna, na trybunie trybun – adwokat Paweł Astachow. Mówi długo i dla podkreślenia wagi słów wykonuje bardzo proputinowskie ruchy dłonią swą. „Nareszcie mamy kogoś, komu można zaufać – kończy wywód, zawiesza głos. – Komu można bez wstydu podać rękę. Czy podalibyście mu rękę?” Sala uśpiona monotonią zgodnego z linią i bazą przemówienia nie rozumie, o co chodzi, jak uczeń wyrwany niespodziewanie do odpowiedzi na nudnej lekcji. Astachow cokolwiek spłoszony powtarza: „Czy nie wstydzilibyście się podać ręki Putinowi?” Sala na wszelki wypadek podnosi do góry trójkolorowy sztandar i wymachuje hasłami „Plan Putina”.
Rzeczywiście trudno się oprzeć takiemu entuzjazmowi własnego narodu.
Jedna z niezależnych stron internetowych przypomniała na marginesie pewną anegdotę z życia Józefa Stalina.
„Nie wiecie? – spytał Stalin z udawanym zdziwieniem, wpatrując się w Mironowa. – A może jednak wiecie, ile waży całe nasze państwo, ze wszystkimi zakładami przemysłowymi, maszynami, armią, z całym uzbrojeniem i flotą?
Mironow i wszyscy obecni ze zdziwieniem popatrzyli na Stalina, nie rozumiejąc, o co mu chodzi.
– Pomyślcie i odpowiedzcie – upierał się przy swoim Stalin.
Mironow uśmiechnął się, bo myślał, że Stalin chce zażartować. Ale Stalin najwyraźniej wcale nie zamierzał się śmiać. Patrzył na Mironowa z całą powagą.
– No pytam was, ile waży nasze państwo?
Mironow zmieszał się. Odczekał chwilę, nadal żywiąc nadzieję, że Stalin zaraz obróci wszystko w żart, ale Stalin patrzył mu prosto w oczy i czekał na odpowiedź. Mironow wzruszył ramionami i jak uczeń na egzaminie powiedział nieśmiało:
– Tego nikt nie wie, Józefie Wissarionowiczu. To muszą być jakieś astronomiczne wielkości.
– Więc czy jeden człowiek może się przeciwstawić naciskowi takiej astronomicznej wagi? – surowo spytał Stalin.
– Nie – odpowiedział Mironow”.