„Obama, zajmij się Alaską”, „Wierzymy Putinowi”, „Cudzego nam nie trzeba, swoje obronimy” – to kilka z licznych haseł towarzyszących zebranym dziś na placu Czerwonym w Moskwie. Przyszło – wedle oficjalnych danych – 110 tysięcy, by zamanifestować aprobatę dla krymskiego Blitzkriegu prezydenta Putina (według reporterów portalu Slon.ru żadną miarą nie mogło być tyle osób, na placu nie było ścisku. Ale aplauz był. I to jaki!). Sam prezydent wystąpił przed tłumem, wznoszącym okrzyki „Rosja, Rosja” i „Putin, Putin”. Powiedział: Po długim i wyczerpującym rejsie Krym i Sewastopol nareszcie zawinęły do rodzimej przystani. Na stałe.
Wcześniej w dłuższym wystąpieniu przed Zgromadzeniem Narodowym (obie izby parlamentu) i licznymi przedstawicielami najwyższych władz państwowych, religijnych i biznesowych przedstawił nową poolimpijską twarz Rosji. Odniósł się do najnowszych wydarzeń. Referendum na Krymie jest prawomocne; Ukraina nadal znajdująca się w szponach banderowców i antysemitów poduszczanych przez wiadomych sponsorów zasługuje na pomoc (jesteśmy jednym narodem), Ukraina to ból; Zachód przekroczył granice [przyzwoitości], ale teraz niech przestanie histeryzować i uzna Rosję za zasługującego na respekt gracza; Niemcy powinni zrewanżować się za wsparcie Rosji w dziele zjednoczenia państw niemieckich; kto nie wierzy, jest piątą kolumną; rozpad ZSRR doprowadził do wielu „upuszczeń” i błędów, teraz to naprawimy, Rosja została okradziona, a nawet ograbiona, ma prawo upomnieć się o swoje. Zwraca jeszcze uwagę serwilistyczny gest wobec Chin.
Na Kremlu zaraz po orędziu prezydenta podpisano w te pędy umowy o przyjęciu „niepodległego” Krymu i wydzielonego miasta Sewastopola w skład Federacji Rosyjskiej. Jeden z sygnatariuszy – szpakowaty pan z bródką wystąpił w czarnym swetrze (i tak dobrze, że nie w szortach – skomentowali opozycyjni obserwatorzy). Był to wybrany na wiecu pod koniec lutego „ludowy” mer miasta Sewastopol Aleksiej Czałyj.
Pan prezydent długo zaprzęgał, szybko pojechał. Zaprzęgał, wprowadzając od swego powrotu na Kreml dwa lata temu jeden za drugim akty prawne pozwalające na kontrolowanie wszystkiego, co się rusza, czyszcząc i tak już wyczyszczoną polityczną polankę, konserwując beton i betonując konserwę, stwarzając atmosferę oblężonej twierdzy, odbudowując militarną stronę mocy, doskonaląc metody propagandy. I teraz wszystko się przydało. Objęcie Krymu błyskawiczną opieką przy pomocy anonimowych „zielonych ludzików” poszło jak z płatka. Parlament przyjął posłusznie, sprawnie i szybko wszystkie listki figowe, by stworzyć pozory działań zgodnych z prawem.
Środowiskiem naturalnym nowej rosyjskiej polityki będą ruchome piaski. „Prezydent Putin szuka argumentów, by zmusić społeczność międzynarodową, aby uznała prawo Rosji do robienia tego, co uważa ona za stosowne w sferze interesów narodowych” – pisze politolożka Tatiana Stanowaja.
Jak szybko odżyły w rosyjskim społeczeństwie sowieckie klisze, tęsknoty za utraconym mocarstwowym rajem. Reanimowano demony odwetu, odebranie Krymu jest postrzegane jako przywrócenie sprawiedliwości dziejowej. To swego rodzaju rekompensata, wywołująca bezrefleksyjną euforię. No i teraz znów jesteśmy razem! Ostatnie sondaże wykazują wzrost poparcia dla Putina.
Sankcje? Za co? Ale skoro taka wola – to proszę bardzo. Zresztą Rosja odpowie „adekwatnie”. Dotychczasowe sankcje towarzysko są może i nieprzyjemne, ale gospodarczo na razie niedotkliwe. Prezydent po raz kolejny zaprezentował rozczarowanie co do postawy Zachodu. Deputowani Dumy Państwowej w ramach akcji solidarnościowej z posłanką Mizuliną, umieszczoną na liście polityków objętych symbolicznymi sankcjami Zachodu, zaproponowali, by wszystkich deputowanych wpisać na tę listę. „Nacjonalizacja elity” też poszła błyskawicznie. Według nowej mody, nieładnie teraz mieć gustowny pałacyk na Riwierze czy apartament w Miami, teraz ładnie jest jeździć na Krym, do Soczi i inwestować w kraju lub blisko za granicą (najbogatszy z rosyjskich krezusów Aliszer Usmanow sprzedał ostatnio swoje akcje Apple i Facebook i zainwestował w chińską firmę o wymownej nazwie Alibaba Group Holding; Usmanow doskonale wyczuwa kierunki politycznych wiatrów). Z sankcji Zachodu rosyjska wierchuszka śmieje się do łez. A łzy żalu być może roni w zaciszu kurnej chaty na Rublowce.
Wypatrywałam wśród siedzących w kremlowskim pałacu deputowanych i innych zaproszonych gości Wiktora Janukowycza. Ostatnio przecież został pokazany – jak sam to określił – „żywy”, obiecał, że nie zostawi Ukrainy. Widocznie może siedzieć w Rostowie u kolegi, a moskiewskie salony – nie dla niego.