W Amsterdamie można oglądać wystawę „Krym: złoto i sekrety Morza Czarnego”. Jedna z setek, jeśli nie tysięcy czasowych wystaw na świecie, na których pokazywane są „gościnne” eksponaty, wypożyczone z innych muzeów. Czemu zatem akurat wokół tej wystawy powstał teraz taki szum? Nietrudno się domyślić: Krym.
Ponad tysiąc artefaktów z krymskich wykopalisk, należących do pięciu krymskich muzeów, wpierw pokazano w Bonn, a od 6 lutego widokiem rzadkich przedmiotów – wspaniałej biżuterii, zdobień, naczyń – mogą się cieszyć Holendrzy. Zgodnie z umową ekspozycja gościć będzie w Niderlandach do końca sierpnia. Ale już teraz wokół drogocennych znalezisk rozpętała się burza.
Troskę o los scytyjskich bransolet wykazują rosyjscy muzealnicy – szef petersburskiego Ermitażu Michaił Piotrowski czy zasłużona wieloletnia dyrektorka moskiewskiego Muzeum Sztuk Pięknych im. Puszkina Irina Antonowa. Ich zdaniem, eksponaty powinny powrócić na Krym. W podobnym duchu wypowiedział się przewodniczący Dumy Państwowej, który dodatkowo wystosował specjalne listy w tej sprawie do ministrów spraw zagranicznych i kultury Rosji. Muzealnicy z Amsterdamu na razie powstrzymują się od komentarzy, według oficjalnego komunikatu – pozostają w stałym kontakcie z Kijowem i Moskwą. W związku z aneksją Krymu przez Rosję sprawa nie jest prosta.
Kijów ma na sprawę scytyjskiej kolekcji inne spojrzenie – ukraiński rząd przekazał eksponaty pod bezpośrednią kuratelę ministerstwa kultury Ukrainy, aby zapobiec ich wywiezieniu do Rosji. Dokumenty z placówkami w Niemczech i Holandii podpisywało ministerstwo kultury Ukrainy. Jednak, jak twierdzi rosyjska specjalistka Łarisa Aleksiejewa, podmiotami porozumienia są muzea, zarówno ze strony przyjmującej, jak i delegującej wystawę. Obecnie nad problemem łamią sobie głowy holenderscy prawnicy.
Publiczna szarpanina powstała też wokół kolekcji obrazów wybitnego rosyjskiego marynisty Ajwazowskiego. Przedstawiciel ukraińskiego ministerstwa kultury oskarżył Ermitaż o zamiar wywiezienia tych obrazów do Petersburga. Informacje te zdementowała dyrektorka muzeum w Teodozji: „Wszystkie obrazy są na miejscu, Iwan Ajwazowski podarował je rodzinnemu miastu, nigdzie stąd nie wyjadą”.
Wokół złota Scytów pojawia się wiele dziwnych pogłosek, m.in. taka – rozpowszechniana przez rosyjskie media, m.in. telewizję Rossija 24 – że kolekcję scytyjskiego złota należącą do jednego z kijowskich muzeów ukraiński premier Jaceniuk zabrał ze sobą do Brukseli (w innej wersji – do Waszyngtonu), by zdeponować ją jako wadium za obiecane kredyty MFW. Plotki zdementowano. Ale emocje kipią nadal.
Kuratorka wystawy Walentina Mordwincewa na pytanie dziennikarki „Moskiewskiego Komsomolca”, czy krymskie artefakty mogą powrócić na półwysep z pominięciem ukraińskich granic, odpowiada: „Możemy tylko mieć nadzieję, że eksponaty wrócą do muzeów, z których pochodzą. Wystawę będzie transportować firma, która wiozła ją do Niemiec i Holandii. Trasa prowadzi przez Kijów. […] Trzeba brać pod uwagę, że kraje Europy i USA nie uznały wyników referendum – Zachód nadal uważa Krym za część Ukrainy. […] Eksponaty powinny być dostarczone do Kijowa, a stamtąd spokojnie być odprawione na Krym. Chociaż wszyscy rozumieją, że powód, by je zatrzymać, jest. Dokumenty dotyczące wywiezienia wystawy za granicę załatwiało ministerstwo kultury Ukrainy, którego już nie ma. Nowe ministerstwo nie ma żadnego odniesienia do tej wystawy”. Jednym słowem, muzealnicy – podobnie jak Kreml – nie uznają nowych władz w Kijowie, z resortem kultury włącznie.
Złoto Scytów i ich zgrabne amfory to jeden z maleńkich problemów w oceanie sporów o własność na całym Krymie. Poczynając od przynależności samego półwyspu, który Rosja z pogwałceniem prawa międzynarodowego uznała za swoje terytorium.
Złoto Scytów
Dodaj komentarz