Osesek umundurowany

25 kwietnia 2025. Radosna militaryzacja zbiorowości zamieszkującej Federację Rosyjską postępuje. Hitem internetów została w ostatnich dniach wiadomość z obwodu kemerowskiego: personel miejscowej izby porodowej imienia J. Atamanowa stroi nowo narodzone maleństwa w… mundury Armii Czerwonej.

Pielęgniarki opiekujące się noworodkami same uszyły dla podopiecznych miniaturowe czapeczki i żołnierskie płaszcze-pałatki. Rodzice odbierają tak ubrane maluchy przy wypisie (zdjęcia można obejrzeć m.in. tu: https://pikabu.ru/story/rodilsya_uvidel_svet_prinyal_prisyagu_12650453 albo tu: https://www.kem.kp.ru/daily/27690/5079076/).

Ta „dobra i wzruszająca” akcja związana jest ze zbliżającą się 80. rocznicą Pobiedy w wielkiej wojnie ojczyźnianej. Jak w mediach społecznościowych wyjaśnili autorzy pomysłu, „inicjatywa ma przypomnieć o łączności między pokoleniami, męstwie obrońców Ojczyzny, a także o tym, że nawet najmniejszy obywatel Rosji to cząstka wielkiej historii”.

Jednym słowem: urodziło się nowe mięso armatnie. Jak się „najmniejszego obywatela Rosji” wbije już przy narodzinach w mundur, to potem – wiadomo, po osiągnięciu odpowiedniego wieku zaraz w kamasze i na front. Putin czeka na kolejne zastępy.

„Pobiedobiesje” (opętanie Pobiedą) narasta od wielu lat. Putinowi podoba się zabawa w przymierzanie tamtej zwycięskiej dla ZSRS wojny do dzisiejszych ambicji. Podoba się też dużej części jego poddanych. W okolicach 9 maja po ulicach rosyjskich miast już maszerowały dziarskie kilkulatki w mundurach krasnoarmiejców. Ale niemowląt w płaszczach-pałatkach jeszcze nie było. Może następnym razem maleństwom oprócz mundurów będą wydawać miniaturowe pepesze i granatów pęk, a zamiast wózeczka – czołg. Czym skorupka za niemowlęctwa nasiąknie i tak dalej…

Skazana Daria Kozyriewa i inni

18 kwietnia 2025. Sąd w Petersburgu skazał dziewiętnastoletnią aktywistkę Darię Kozyriewą na dwa lata osiem miesięcy łagru. Była sądzona z artykułu o dyskredytacji rosyjskiej armii. Ta dyskredytacja polegała na przyklejeniu kartki z wierszem Tarasa Szewczenki na pomniku poety i udzieleniu wypowiedzi Radiu Swoboda. Prokurator domagał się kary sześciu lat, sąd okazał się taki humanitarny, bo putinowski sąd jest najbardziej humanitarnym sądem na świecie.

Daria Kozyriewa była studentką Uniwersytetu Petersburskiego, została relegowana z uczelni za antywojenne gesty. W lutym 2024 r. została aresztowana. Jak napisałam wtedy na blogu, „za wykroczenie przeciwko prozie życia w agresywnym putinizmie: w drugą rocznicę rozpoczęcia pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę nakleiła na pomniku ukraińskiego poety Tarasa Szewczenki kartkę z fragmentem jego wiersza. Oprawcy nie odpuszczą, bo to groźna (zdaniem reżimu) recydywa: w grudniu 2022 r. Daria na instalacji poświęconej partnerstwu miast – Petersburga i Mariupola – napisała: „Mordercy, zniszczyliście je. Judasze” (więcej tutaj: https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2024/02/28/aresztowana-daria-kozyriewa/).

– Ukrainy nikt już nie napadnie. Ten naród przez wieki przelewał krew za swoją wolność. Już nigdy tej wolności nikomu nie odda. Putinowi trudno jest uwierzyć, że Małorosji nie dostanie – powiedziała Kozyriewa w swoim ostatnim słowie przed sądem. – Marzę, aby Ukraina odzyskała odebrane przez Rosję ziemie.

Kilka dni wcześniej sąd w Moskwie skazał dziennikarzy Antoninę Faworską, Siergieja Karielina, Konstantina Gabowa i Artioma Krigera na 5,5 roku łagru za „działalność w organizacji ekstremistycznej”. Rozprawa odbywała się za zamkniętymi drzwiami. Dlatego szczegóły aktu oskarżenia i sentencji wyroku nie są znane. Tą „organizacją ekstremistyczną”, zdaniem putinowskiego wymiaru niesprawiedliwości, była Fundacja Walki z Korupcją, założona przez Aleksieja Nawalnego.

Fryzjerka Anna Aleksandrowa, lat 47, została przez sąd rejonowy w Puszkinie pod Petersburgiem skazana na 5 lat i 2 miesiące łagru za motywowane polityczną nienawiścią rozpowszechnianie fejków o wojnie. W ten sposób sklasyfikowano wpisy w mediach społecznościowych. Podstawą oskarżenia był donos sąsiadki.

W Niżnym Nowogrodzie sąd skazał dwóch uczniów Jegora Starszynowa i Kiriłła Smirnowa na 2,5 roku pozbawienia wolności za wideo zawierające krytykę Putina (formalnie za „dyskredytację armii”). Donos na nich napisała dyrektorka szkoły, do której chodzili.

Уж сколько их упало в эту бездну,
Разверстую вдали!

Марина Цветаева

Krwawa Palmowa Niedziela

14 kwietnia 2025. W wyniku rosyjskiego ataku rakietowego na miasto Sumy zginęło 35 osób, w tym dwoje dzieci, obrażenia odniosło 119 osób, w tym piętnaścioro dzieci. Do ataku doszło dwa dni po rozmowach Władimira Putina i specjalnego wysłannika prezydenta USA, Steve’a Witkoffa. Tak wygląda rakietowa dyplomacja Rosji.

Niedziela Palmowa, w centrum miasta ożywiony ruch. Nadlatują dwie rakiety Iskander, zabijają 34 osoby, obracają w perzynę wiele budynków. Ukraiński wywiad ustalił, że rakiety wystrzelono z obwodu kurskiego i woroneskiego, atak przeprowadzili wojskowi z 112. i 448. brygady wojsk rakietowych.

Kilka dni wcześniej, 4 kwietnia rosyjski pocisk balistyczny Iskander-M w Krzywym Rogu zabił 20 osób, w tym dziewięcioro dzieci, ponad 70 zostało rannych. Według strony rosyjskiej plac zabaw, na którym zginęły dzieci, nie był celem ataku: chodziło o pobliską restaurację, w której pono miała się odbywać narada ukraińskich wojskowych z zachodnimi instruktorami. Taką kłamliwą wersję, nie mrugając okiem, przedstawił w ONZ przedstawiciel Rosji w tej organizacji Wasilij Niebienzia. Mówił to tego dnia, gdy w Krzywym Rogu odbywały się pogrzeby zabitych przez Rosję dzieci. Pogrzebów rzekomych celów uderzenia – wojskowych z Ukrainy i z Zachodu – ani tego dnia, ani w dniach następnych jakoś nie było.

Śmiertelne żniwo wśród cywili zebrał atak rosyjskich dronów na Charków 3 kwietnia: zginęło 5 osób, rany odniosło 34. To nie był pierwszy atak rosyjskich bezzałogowców na to miasto – drony atakowały także 2 kwietnia i wcześniej. W pierwszych dniach kwietnia rosyjskie drony doleciały również do Kijowa, Mikołajowa, Dniepru, Odessy i Zaporoża. Zniszczenia, pożoga, nieszczęścia. Zbrodnie wojenne państwa terrorysty.

Ekspert ds. wojskowości Jan Matwiejew napisał: „Dlaczego atak na Sumy to zbrodnia wojenna? […] Proszę się przyjrzeć zdjęciom miejsc, w które trafiła rakieta: widać ślady odłamków, a zatem została użyta broń, niosąca zniszczenie na wielkiej powierzchni. Użycie szrapneli wobec celów w mieście, gdzie znajduje się wielu cywilów, to zbrodnia wojenna. Bo zamiast do minimum sprowadzić możliwe ofiary wśród ludności cywilnej, użycie tego typu pocisku je maksymalizuje”.

Atak na Sumy miał miejsce w Niedzielę Palmową, dzień święty dla wyznawców chrześcijaństwa. Za tydzień Putin znów będzie imitował wiarę i przywiązanie do tradycji podczas wielkanocnego nabożeństwa w cerkwi. Wielu komentatorów jako ilustrację dla wczorajszego bestialstwa w Sumach wyciągnęło fotografię z 2016 r., na której Putin stoi w cerkwi na górze Atos. Prawie święty człowiek, któż by wątpił. Prawie robi tu wielką różnicę.

Steve Witkoff przyjechał do Petersburga w ramach przygotowań do przygotowań do przygotowań i przygotowań. Na widok Putina był tak wzruszony, że położył dłoń na serce. I z tym sercem na dłoni podszedł się wyściskać. Rozmowy trwały 4,5 godziny. O czym? Biały Dom do tej pory nie opublikował oficjalnego komunikatu z wizyty, a przecieki medialne są niewiarygodne (m.in. Reutersa, który sugeruje drogę do pokoju przez fazę oddania Rosji okupowanych obwodów Ukrainy). Tylko rzeczniczka administracji prezydenta zaznaczyła, że USA uważają rozmowy za „kolejny krok w stronę zawieszenia broni”.

Witkoff spotkał się też z Kiriłłem Dmitrijewem, który otrzymał zadanie wodzić Amerykanów na pokuszenie wizją współpracy gospodarczej (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2025/02/18/po-spotkaniu-w-rijadzie-czesc-1/). Jeden z komentatorów zauważył na Twitterze (https://x.com/DenisDanilovL/status/1910719370201800721), że Witkoff wsiadł do samochodu Dmitrijewa, co jest złamaniem procedur bezpieczeństwa. O protokole można zapomnieć. Pełne zaufanie do gospodarza.

Witkoff udał się też do petersburskiej synagogi, gdzie spotkał się z naczelnym rabinem miasta i przedstawicielami miejscowej wspólnoty. Otrzymał w darze wino i macę z okazji nadchodzącego święta Pesach (https://www.vesty.co.il/main/article/r1h5nh8rjg).

Donald Trump zapytany przez dziennikarzy o to, co myśli o rosyjskim ataku na Sumy odparł: „Myślę, że to straszne. Powiedziano mi, że oni popełnili błąd. Ale ja myślę, że to koszmar. Myślę, że wojna to straszna rzecz”. Co miał na myśli, mówiąc o „błędzie”? „Oni popełnili błąd – wyjaśnił, nic nie wyjaśniając. – Uważam, że tak było. Posłuchajcie, to ich trzeba o to spytać. To wojna Bidena, to nie moja wojna. Jestem tu od niedawna. Ja po prostu staram się ją zakończyć, abyśmy mogli uratować jak najwięcej ludzi”.

Kilka dni wcześniej Trump przedłużył o rok sankcje wobec Rosji, które w kwietniu 2021 r. wprowadził wspominany z niechęcią poprzednik (dekret nr 14024, podpisany w związku z ingerencją Rosji w amerykańskie wybory; dekret był wielokrotnie nowelizowany, dochodziły nowe sankcje). Wcześniej (27 lutego) Trump przedłużył obowiązywanie sankcji wprowadzonych wobec Rosji w związku z pogwałceniem suwerenności i integralności terytorialnej Ukrainy (jeszcze przez Baracka Obamę w 2014 r. po aneksji Krymu, też wielokrotnie uzupełniany).

Wróćmy jeszcze do tragicznych wydarzeń w Sumach. Kremlowscy propagandyści rozwinęli szyk tyralierą. Program „Niedzielny wieczór z Władimirem Sołowjowem” prowadzący rozpoczął od stwierdzenia: „Tradycyjna niemiecka propaganda pospołu z brytyjską próbuje zmontować kolejną Buczę jako tradycyjną próbę ukraińskich władz zerwania wszelkich możliwych umów. Jak tylko Putin przez cztery i pół godziny rozmawia z przedstawicielem Donalda Trumpa, to od razu coś się dzieje”. Jednym słowem: Sumy to Bucza, którą – jak każde rosyjskie dziecko wie – wymyśliła podła brytyjska propaganda, aby udaremnić Rosji pokojowe rozwiązanie konfliktu. Wybrzmiało też przypuszczenie, że ludzie w Sumach zginęli od ukraińskiej rakiety. Sołowjowowi wtórowała Margarita Simonjan (https://www.agents.media/na-rossii-1-rasskazali-ob-udare-po-sumam-kak-o-novoj-buche-i-obyasnili-gibel-mirnyh-zhitelej-ukrainskoj-raketoj-pvo/), która wyraziła obawę, że Trump – człowiek impulsywny – może nie tak odebrać wiadomości o Sumach i zareaguje gwałtownie. Jeśli w Sevres pod Paryżem byłby wzorzec maksymalnego cynizmu, to Simonjan i Sołowjow leżeliby tam razem w szczelnie zamkniętej kapsule.

Rekordowy Owieczkin

7 kwietnia 2025. W minionych dniach najwięcej uwagi przyciągnął wyczyn hokeisty Aleksandra Owieczkina (Alexander Ovechkin), który 6 kwietnia pobił wieloletni rekord w liczbie zdobytych bramek w rozgrywkach NHL: 895.

Napastnik drużyny Washington Capitals, Rosjanin Aleksandr Owieczkin w meczu z New York Islanders strzelił swoją 895. bramkę w rozgrywkach NHL. Poprzedni rekord należał do legendarnego Kanadyjczyka Wayne’a Gretzky’ego. Wiadomość stała się hitem rosyjskich mediów. Słowa wypowiedziane przez Owieczkina na lodowisku: „Rosjanie! Zrobiliśmy to!” zostały rozkolportowane w mediach społecznościowych, a także na billboardach stojących na ulicach Moskwy. Na tablicach dopisano: „Rosja jest z ciebie dumna, Sasza!”. W komentarzach prasowych pojawiły się sugestie, że rekord Owieczkina może się przyczynić do zbliżenia na linii Moskwa-Waszyngton. To nawiązanie do pomysłu zgłoszonego przez Putina w rozmowie telefonicznej z Trumpem: aby zorganizować mecze hokejowe. Podkreśla się, że Owieczkin jest poważany nie tylko w Rosji, ale także w USA – w ostatnim tygodniu poprzedzającym mecz, w którym strzelił rekordową bramkę, amerykańscy kibice zagrzewali rosyjskiego hokeistę do walki o rekord.

Rosyjscy działacze sportowi poszli jeszcze dalej w swym entuzjazmie. Władisław Trietjak (w przeszłości bramkarz hokejowej sbornej, a obecnie putinista i przewodniczący Rosyjskiego Związku Hokeja) wyraził nadzieję, że Owieczkin wystąpi w składzie rosyjskiej drużyny narodowej na zimowych igrzyskach w 2026 r. Na razie rosyjski hokej jest objęty sankcjami międzynarodowymi po rozpoczęciu agresji Rosji na Ukrainę, dotyczy to także turnieju olimpijskiego. Ta reakcja (i wiele podobnych) świadczy o tym, jak bardzo rosyjski sport liczy na zmiany i zniesienie sankcji.

Owieczkin cieszy się w Moskwie – i wśród klasy politycznej, i wśród prostych kibiców – wielką estymą. W 2026 r. w rosyjskiej stolicy ma ruszyć Akademia Hokejowa imienia Owieczkina, gdzie gwiazdor ma uczyć młodych adeptów gry w hokeja, dzielić się z nimi swoją wiedzą i doświadczeniem.

Niektórzy komentujący sukces hokeisty weszli na wysokie orbity: już widzą Owieczkina w Dumie Państwowej z mandatem deputowanego albo jako przedstawiciela Rosji w ONZ. Z-profile w mediach społecznościowych ekscytowały się: „Gol Owieczkina ma dla Rosji bezpośrednie znaczenie [tak w oryginale – AŁ] w naszej walce z NATO. To nasze soft power, lansowanie kultury, w czym dobrzy byli nasi wrogowie, a czego zawsze nam brakowało […] Lżej jest nam prowadzić wojnę, gdy wiemy, że Rosjanie mogą zwyciężać – nie tylko na polu walki”.

Owieczkin pozostaje jednak postacią kontrowersyjną. Zachodni komentatorzy przypominają, że do tej pory nie potępił on jednoznacznie rosyjskiej napaści na Ukrainę. Podczas konferencji prasowej w 2022 r. indagowany o swoje stanowisko w tej sprawie, mówił, że jest sportowcem, a nie politykiem. I że Putin jest jego prezydentem. Owieczkin nie usunął też ze swoich profili w mediach społecznościowych fotek z Putinem, którego swego czasu mocno popierał w ramach stworzonej przez siebie „Putin Team” (strona internetowa inicjatywy jest nieaktywna od kwietnia 2022 r.). Putin rewanżował się gwieździe hokeja nie tylko odznaczeniami państwowymi, ale także osobistym zainteresowaniem. Na przykład w 2017 r. , gdy Owieczkin zawarł związek małżeński, Putin zadzwonił do niego z życzeniami i podarował mu w prezencie ślubnym serwis.

Dziś Putin wydał specjalne oświadczenie w związku z rekordem Owieczkina i pogratulował mu sukcesu: „Pańskie nazwisko zostało wpisane na karty światowej historii sportu”. W liście gratulacyjnym Putin podkreślił, że „to nie tylko osobisty sukces gracza, ale także wydarzenie, które stało się prawdziwym świętem dla kibiców – nie tylko w Rosji, ale i poza jej granicami”.

„A przecież Owieczkin mógł w tej podniosłej chwili [gdy padł rekord] powiedzieć Putinowi coś do słuchu. Na przykład: Dość bombardowania Ukrainy! Nie powiedział” – napisała rosyjskojęzyczna gazeta „Delfi”, wychodząca w Estonii. W przeddzień meczu, podczas którego Owieczkin strzelił swojego drogocennego gola, Rosja przeprowadziła atak rakietowy na Krzywy Róg, trafiła w plac zabaw, zginęło 20 osób, w tym 9 dzieci.

*
Na koniec chciałabym wyciągnąć informację z zupełnie innej beczki. Ta rzecz przemknęła, nie doczekawszy należytej uwagi, a warto ją dostrzec. Zauważyli ją eksperci Ośrodka Studiów Wschodnich: „20 marca Putin podpisał dekret nakazujący Ukraińcom przebywającym w Federacji Rosyjskiej (w tym na terenach okupowanych) bez „podstaw prawnych” opuścić jej terytorium do 10 września lub „zalegalizować” swój pobyt przez przyjęcie obywatelstwa rosyjskiego. Dekret należy postrzegać jako akt symboliczny mający potwierdzić ostateczną „deukrainizację” anektowanych obwodów. Ukraiński resort spraw zagranicznych uznał go za kolejny krok w rosyjskiej kampanii dyskryminacji, prześladowań i przymusowych wysiedleń obywateli Ukrainy” (https://www.osw.waw.pl/pl/publikacje/analizy/2025-03-25/ukrainska-dywersja-w-obwodzie-bielgorodzkim-1126-dzien-wojny).

Petersburg stolicą ćwiartowania?

31 marca 2025. Co jakiś czas w rosyjskich mediach pojawiają się drastyczne opisy znalezienia poćwiartowanych zwłok ofiary zabójstwa – scenerią tych krwawych wydarzeń częstokroć jest Petersburg. Dwa dni temu w północnej stolicy policja zatrzymała 77-letniego emeryta paradującego z wózkiem na zakupy, wypełnionym czarnymi workami. W workach, jak się okazało, były ręce i nogi zamordowanej kobiety. Wcześniej miły starszy pan zdążył już wyrzucić partię woreczków do pobliskiego śmietnika.

Pochodzący z Saratowa emeryt przez pięć lat wynajmował lokal od 63-letniej krawcowej. Kobieta sama projektowała stroje, szyła, a także uczestniczyła w pokazach. Wynajem mieszkania był dla niej dodatkowym źródłem dochodu. Feralnego dnia przybyła ona do wynajmowanego przez emeryta mieszkania na prospekcie Zagorodnym, aby pobrać należność za użytkowanie mieszkania, chciała mu wypowiedzieć umowę, bo emeryt, jej zdaniem, nie dbał o lokum. Wieczorem kobieta zadzwoniła na numer alarmowy 112, skarżąc się, że jej lokator zamierza ją zabić. Policja przybyła pod wskazany adres, ale drzwi nikt posterunkowemu nie otworzył, w lokalu było cicho. Gdy kobieta nie wróciła do domu na noc, rodzina podniosła alarm. Policja pojawiła się na prospekcie Zagorodnym nazajutrz. Na klatce schodowej zatrzymała starszego pana z wózkiem na zakupy, wypełnionym ludzkimi szczątkami. W mieszkaniu znaleziono jeszcze kilka porcji pociętych ludzkich członków.

Na początku marca br. rzeczniczka MSW poinformowała o znalezieniu na nabrzeżu Newy kilku walizek wyładowanych częściami ludzkiego ciała. Zatrzymano małżeństwo, które przyjechało do Petersburga z Karelii. Kamery monitoringu uchwyciły moment, gdy targali oni inkryminowane walichy w stronę rzeki. Poćwiartowane zwłoki należały do mężczyzny, zamordowanego przez małżonków.

Opisy takich epizodów nie są odosobnione w petersburskiej kronice kryminalnej. Baczniejszą uwagę zaczęto na to zwracać po listopadzie 2019 r., gdy doszło do spektakularnego zabójstwa młodej kobiety przez znanego petersburskiego historyka, naukowca i uczestnika historycznych grup rekonstrukcyjnych (opisałam ten ciekawy kazus na blogu: http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2019/11/14/niebezpieczne-zwiazki-historycznego-rekonstruktora/). Na marginesie tego zabójstwa przez media społecznościowe przetoczyła się dyskusja, dlaczego akurat Petersburg jest scenerią takiego wyjątkowego okrucieństwa. Wywoływano ducha Fiodora Dostojewskiego i jego „Zbrodni i kary”. Czy słusznie? Zaraz do tego wrócimy.

Wśród popełnionych w Petersburgu zbrodni, połączonych z ćwiartowaniem, zwraca uwagę przypadek z lipca 2016 r. W jednej z komunałek niejaki J. Sawin z rewolweru własnej roboty zastrzelił parę swoich sąsiadów, bo ich nie lubił – „sąsiadka piła i faszerowała się narkotykami, a sąsiad był agresywny”, jak wyjaśniał potem w śledztwie. Następnie ciała zabitych Sawin pociął na drobniutkie kawałeczki, które spuścił w kanalizacji.

Wiele hałasu narobiła też zbrodnia, która rozegrała się we wrześniu 2020 r. Petersburski aktor Jurij Jankowski zabił i poćwiartował 24-letnią osobę transpłciową z Uzbekistanu (która przyjechała do Rosji na kurację hormonalną – w Uzbekistanie to procedura zabroniona; w Rosji trudniła się prostytucją). Szczątki znalazł w rzece Mga pod miastem wracający ze szkoły uczeń, tożsamość ofiary udało się ustalić na podstawie implantów piersiowych. W tym samym roku w Petersburgu doszło też do zabójstwa znanego rapera Andy’ego Cartwrigha. O zbrodnię oskarżono jego żonę, Marinę Kochał. Andy zamierzał przeprowadzić rozwód, o czym Marina nie chciała słyszeć. Otruła męża, a następnie z pomocą mateczki pocięła go na kawałki. Kilka dni wcześniej inną petersburską parę małżeńską poniosło podczas awantury, mąż w ramach nieodpartego argumentu użył siekiery, którą następnie porąbał małżonkę. Ciało zapakował troskliwie do walizki. I tak dalej, i tak dalej.

Jak zauważa specjalista w dziedzinie kryminalistyki Dmitrij Kiriuchin, „wzmożenie nastąpiło na przełomie 2016 i 2017 roku: co trzy-cztery miesiące odnotowywano przypadki zabicia żony przez męża, sprawca następnie ćwiartował zwłoki, usuwał je, a potem podnosił alarm, że małżonka przepadła. Ludzie, którzy mieszkają w blokach czy kamienicach na ogół nie widzą innego sposobu pozbycia się zwłok jak pocięcie ich i wyniesienie na śmietnik czy w inne ustronne miejsce. Zdarzają się wśród zabójców maniacy seksualni albo kanibale, ale to rzadkie przypadki. Czasami zabójca tak mocno nienawidzi ofiarę, że samo pozbawienie jej życia to za mało: potrzebuje poczucia, że ofiara została całkowicie unicestwiona”.

Wróćmy na koniec do sławy Petersburga jako stolicy mordów, kończących się poćwiartowaniem ofiar. Według oficjalnych statystyk, od końca lat 2010. pierwsze miejsce w tym względzie zajmuje Baszkortostan (18 pociętych trupów w ciągu trzech lat), drugie – Kraj Krasnojarski (16 przypadki w ciągu trzech lat) i obwód moskiewski (14). Petersburg nawet nie załapał się do pierwszej dziesiątki.

Oskarżam śmierdzącą trupami putinowską klikę

21 marca 2025. Rozgrywka szachowa Trump-Putin przysłoniła wydarzenia wewnątrz Rosji. A tu reżim przecież nie drzemie, co dzień włącza żarna, aby przemielić opornych. Dziś na 16 lat łagru został skazany dysydent Aleksandr Skobow. Za prawdę o wojnie, za obywatelską postawę.

Skobow ma 67 lat, był prześladowany jako dysydent jeszcze w czasach Związku Sowieckiego (w 1978 r. został aresztowany za działalność w nielegalnym stowarzyszeniu, wydawanie w drugim obiegu periodyku; na mocy orzeczenia sądu został poddany przymusowemu leczeniu psychiatrycznemu, wypuszczony w 1987 r.). Putinizm oskarżył historyka i publicystę z Petersburga o działalność w organizacji terrorystycznej i propagowanie terroryzmu. Ta „organizacja terrorystyczna” to Forum Wolnej Rosji Garii Kasparowa. A „propagowanie terroryzmu” to post w mediach społecznościowych o wysadzeniu Mostu Kerczeńskiego (vel Krymskiego).

W ostatnim słowie oskarżonego Skobow powiedział: „To ja dziś oskarżam. Oskarżam śmierdzącą trupami putinowską klikę. Pytam dziś obecnych na sali lokajów putinowskiego reżimu, którzy są małymi trybikami jego represyjnej machiny: czy przyznajecie się do winy, do współodpowiedzialności w popełnianiu zbrodni? […] Europa myśli, że jej wspaniały dobrobyt jest bezpieczny. Ale dziś ten spokojny świat w drzazgi roznosi dwóch drani: kremlowski i waszyngtoński. […] Jeśli putinowskie aneksje zostaną zalegalizowane, to będzie to miało katastrofalne skutki dla cywilizacji. Śmierć rosyjskim faszystowskim najeźdźcom! Śmierć Putinowi, nowemu Hitlerowi, zabójcy i podlecowi! Sława Ukrainie!” (na portalu Mediazona można przeczytać cały tekst wystąpienia Skobowa: https://zona.media/article/2025/03/21/skobov?utm_source=tw&utm_medium=smm&utm_content=skobov).

Pierwsze trzy lata Skobow ma spędzić w więzieniu, kolejne – w łagrze. Oskarżenie domagało się 18 lat łagru o zaostrzonym rygorze. „Ten wyrok jest równoznaczny z dożywociem, jeśli weźmie się pod uwagę wiek skazanego i liczne choroby” – napisała „Nowa Gazeta. Europa”.

Po rozpoczęciu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę w 2022 roku Skobow wystąpił przeciwko wojnie. Powiedział, że nie zamierza wyjeżdżać za granicę, chce pozostać w kraju, aby mówić prawdę. Zapowiedział, że nie pozwoli sobie zamknąć ust i będzie nadal mówił, co myśli. „Na tej wojnie słowo to też oręż” – powiedział.

„Jest nietypowym opozycjonistą – pisze Mira Liwadina w artykule „Państwo zabija dysydenta Skobowa za słowa” (https://novayagazeta.eu/articles/2025/03/21/svoboda-libo-est-libo-net). – Jest samodzielny, samoobsługowy, wolny strzelec. Nigdy nie gonił za trendami, nie próbował przylgnąć do nowych grup i organizacji. Nie przymilał się odbiorcom w swoich mediach społecznościowych, nie chciał spodobać się wszystkim”. I dalej: po zatrzymaniu 4 kwietnia ubiegłego roku sąd w Petersburgu orzekł o aresztowaniu i skierowaniu Skobowa do aresztu śledczego. Posiedzenie sądu odbywało się za zamkniętymi drzwiami. […] 90-letniej matce Skobowa, Natalii porządkowy zabronił stanąć bliżej monitora – kobieta chciała zobaczyć twarz syna. Na polecenie sądu pracownik zasłonił ekran. Zdaniem sądu, „to nie jest sala kinowa”. Matka prosiła, aby syn mógł być w areszcie domowym na czas śledztwa. Jej prośbę odrzucono”. Skobow został umieszczony w areszcie śledczym w Syktywkarze w Komi. Przez rok spędzony w fatalnych warunkach stan zdrowia Skobowa znacznie się pogorszył.

„Dyktatura Putina może mnie zabić, ale nie zmusi mnie do tego, bym przestał z nią walczyć” – powiedział Skobow podczas jednej z rozpraw.

Wróćmy jeszcze do czasów sowieckich. W Telegramie https://t.me/agentstvonews/5826 przypomniano, za co był ścigany Skobow w ZSRS. W 1976 r. dysydenta aresztowano po raz pierwszy. W centrum Leningradu rozrzucił ulotki wzywające do obalenia tyranii. Został za to wyrzucony z Komsomołu i ze studiów. Sprawami niebłagonadiożnych mieszkańców Leningradu zajmował się w tamtym czasie między innymi młody adept KGB, Władimir Putin – twierdzi historyk z Memoriału Aleksandr Czerkasow. W 1978 r. Skobow został ponownie aresztowany (za działalność w grupie Lewicowa Opozycja i samizdat). Śledztwo prowadził piąty zarząd KGB w Leningradzie, odpowiedzialny za walkę z „ideologicznymi dywersjami”. Putin był jego funkcjonariuszem. Z oficjalnej biografii prezydenta usunięto wzmianki o piątym zarządzie, ale zachowały dokumenty potwierdzające służbę w tym segmencie gosbiezopasnosti i jego udział w ściganiu i prześladowaniu dysydentów, m.in. Skobowa.

Targowisko handlu pustką

16 marca 2025. W opisie tego, co dzieje się w geopolitycznej rozgrywce pomiędzy Waszyngtonem i Moskwą, zatrzymałam się w chwili, gdy do rosyjskiej stolicy przybyła delegacja amerykańska ze specjalnym wysłannikiem Donalda Trumpa, Steve’em Witkoffem na czele (tekst ukazał się w cyklu „Rosyjska ruletka”: https://www.tygodnikpowszechny.pl/w-moskwie-wyladowala-delegacja-z-usa-czy-bedzie-w-stanie-przekonac-putina-do-zakonczenia-wojny; wcześniejsze etapy opisałam na blogu: https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2025/03/04/jazda-po-muldach-z-bubiencami/; https://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2025/03/03/interludium-po-rozmowie-z-gabinecie-owalnym/).

Steve Witkoff został przyjęty (w czwartek późnym wieczorem, jak podkreśla rzecznik Kremla) przez samego Władimira Putina. O czym rozmawiali? Szczegółów nie poznaliśmy. Delegacja amerykańska miała otrzymać „dodatkowe sygnały” w sprawie stanowiska Rosji wobec zakończenia wojny na Ukrainie. Wcześniej, jeszcze przed spotkaniem z amerykańską delegacją Putin odniósł się publicznie do rozmów amerykańsko-ukraińskich w Dżuddzie i propozycji 30-dniowego rozejmu.

Wypowiedział znamienną formułę: „Tak, ale…”. Tak, Rosja przyjmuje propozycję zawieszenia broni, ALE na pewnych warunkach. Warunkach, które czynią rozejm niemożliwym. Putin zakwestionował sens rozejmu, który strona ukraińska, jego zdaniem, wykorzysta do uzupełnienia uzbrojenia i przeprowadzenia mobilizacji (przymusowej mobilizacji, podkreślił wężykiem, wężykiem). Zaznaczył, że uprzednio należy dokładnie uzgodnić wszystkie parametry kontroli zawieszenia ognia. W zestawie znalazły się też wspominane przy każdej nadarzającej się okazji inne warunki, których spełnienia Rosja domaga się od Kijowa: gwarancji nieprzystępowania Ukrainy do NATO oraz zmiany „kijowskiego reżimu”. Nazywa to „praprzyczynami” konfliktu, a tylko ich przezwyciężenie uzna za rękojmię „długotrwałego pokoju”.

Donald Trump nazwał oświadczenie Putina „obiecującym, ale niepełnym”. Być może Witkoff usłyszał potem coś jeszcze. Trump sygnalizował, że chciałby jak najszybciej porozmawiać z Putinem, ale minęło kilka dni od tej zapowiedzi i do rozmowy na razie nie doszło. Być może dojdzie ona do skutku w tym tygodniu.

Kreml przyjął taktykę uników i męczenia buły. W formułce zgody na pokój „Tak, ale…”, ten drugi człon jest ważniejszy od pierwszego. Najważniejsze to pozostać w grze, nie wyglądać na stronę odrzucającą ideę zawarcia pokoju. Być może Moskwa chciałaby na tym etapie, jeszcze przed przystąpieniem do właściwych negocjacji, otrzymać od Trumpa jakieś pożądane bonusy (tyle ich już uzyskała, więc apetyt jej rośnie), a w zamian zaoferować jakieś nieistotne z jej punktu widzenia pustostany. Im dłużej będzie trwać ten ping pong, tym więcej szans na zgłoszenie kolejnych potrzeb, bez których nie da się iść dalej.

Amerykański dziennikarz, specjalizujący się w stosunkach rosyjsko-amerykańskich, David Satter tak ocenia aktualny moment: „Trump nie zauważa, jakie są cele tej wojny w oczach Putina. Putin chce zniszczenie ukraińskiej państwowości. Dlatego pokój na takich warunkach [które nie doprowadzą do upadku i kapitulacji Kijowa] go nie interesuje. […] Nie widzę żadnych oznak tego, że Putin chce pokoju i gotów jest zgodzić się na gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. W Moskwie uznają Trumpa za kogoś, kto jest gotów im pomóc w zwycięstwie. Tymczasem, jak sądzę, Trump widzi się w innej roli – roli człowieka, który ma wystarczające instrumenty, aby oba państwa zmusić do zakończenia wojny. Putin nie chce się z nim poróżnić, on chce go wykorzystać. Dlatego będzie przeciągał ten proces w nadziei, że z czasem Rosja będzie mogła przeciągnąć Trumpa na swoją stronę. Czy taka taktyka przyniesie [Moskwie] sukces? Zaczynam w to powątpiewać, Trump się uczy i widzi, że na rosyjskiego partnera nie może liczyć”. Czy tak będzie, zobaczymy.

Nie znamy propozycji Moskwy przekazanych Witkoffowi. Doradca prezydenta Rosji ds. międzynarodowych Jurij Uszakow wspomniał w rozmowie z dziennikarską obsługą Kremla, że przedmiotem rozmów jest nie tylko rozejm, ale także „możliwy nowy strategiczny kurs USA i Rosji”. Bardzo ciekawe.

Znamienne było to, jak w Moskwie rozegrano wizytę Witkoffa. Samolot z amerykańską delegacją wylądował w Moskwie w czwartek 13 marca około południa. Putin przez cały dzień był bardzo zajęty – spotykał się z Alaksandrem Łukaszenką, aby podpisać plik umów. Konferencję po rozmowach z Łukaszenką wykorzystał do wygłoszenia wyżej opisanych warunków zawieszenia broni.

A Witkoff czekał, aż Putin znajdzie dla niego czas. Wreszcie znalazł.

Po powrocie do Waszyngtonu Witkoff w wypowiedzi dla CNN skonstruował kolejną w tej grze okrągłą formułkę: „Obie strony są teraz bliżej, niż były wcześniej. Przypuszczam, że prezydent Putin chce zakończenia tego [konfliktu]”. Wyraził też przypuszczenie, że rozwiązanie „ukraińskiego kryzysu zajmie jeszcze kilka tygodni. Staramy się zmniejszyć dystans dzielący obie strony”.

Szefowie resortów dyplomacji Marco Rubio i Siergiej Ławrow po rozmowie telefonicznej odnotowali postęp w dalszych pracach nad odbudową stosunków dwustronnych. Bez konkretów. Konkretnie za to wypowiedziała się rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa: „Nieprawdą jest, jakoby Rosja uchyliła sankcje wobec Rubio” – powiedziała, komentując pojawiające się w mediach społecznościowych spekulacje na ten temat.

W tym targowisku handlowania pustką pojawiają się od czasu do czasu ciekawe wrzutki. „The Moscow Times”: Kiriłł Dmitrijew (mianowany 23 lutego specjalnym przedstawicielem prezydenta ds. współpracy z zagranicznymi inwestorami) zaproponował Elonowi Muskowi zorganizowanie wspólnej misji Rosji i USA na Marsa w 2029 r. Może to i dobry pomysł, zwłaszcza jeśli dobór załogi pozwoli ludzkości odetchnąć.


Jazda po muldach z bubiencami

4 marca 2025. Każdego dnia na nasze głowy spada obfity deszcz wiadomości z różnych scen politycznych, zwroty akcji następują w oszałamiającym tempie, scenariusz thrillera politycznego w reżyserii Donalda Trumpa przyprawia o zawrót głowy. Tymczasem prezydent Rosji zachowuje kamienną twarz wobec tego, co intensywnie zmienia rzeźbę terenu wszędzie tam, gdzie sięga głos Trumpa.
Nadal nie dowiedzieliśmy się, jak Putin zareagował na ostatnie wstrząsy (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2025/03/03/interludium-po-rozmowie-z-gabinecie-owalnym/). Ale 27 lutego wygłosił przemówienie na kolegium Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Zawiera ono wiele spostrzeżeń na temat nowego rozdania w polityce międzynarodowej, w tym oczekiwanego przełomu w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi.

„Pierwsze kontakty z nową amerykańską administracją pozwalają mieć pewne nadzieje […] na przezwyciężenie problemów, które w swoim czasie stworzyły i ukraiński, i inne kryzysy regionalne”. Jak w wielu poprzednich wypowiedziach, Putin mówi o abstrakcyjnym „kryzysie ukraińskim”, a nie o wojnie wywołanej przez zakompleksionego polityka, który od ćwierćwiecza kurczowo trzyma się władzy.

Idźmy dalej: „Jest ważne, że nasi obecni partnerzy prezentują pragmatyzm, realne spojrzenie na rzeczy, odrzucają wiele stereotypów, tak zwanych zasad, mesjańskich, ideologicznych klisz swoich poprzedników, które doprowadziły do kryzysu całego systemu stosunków międzynarodowych i które zaczęły rozsadzać od środka samą zachodnią wspólnotę”. Zdaniem Putina, zachodnia wspólnota przeżywa problemy polityczne i gospodarcze na własnym podwórku.

Putin stwierdził, że dynamiczne zmiany w międzynarodowym landszafcie to rezultat męstwa rosyjskiej armii – to ich czyn zbrojny stworzył warunki dla rozpoczęcia nowego poważnego dialogu o rozwiązaniu „kryzysu ukraińskiego” i in. A droga do rozwiązania tego kryzysu jest, zdaniem Putina, pokojowa. No, oczywiście, czas wyciągnąć z naftaliny płaszcz obszyty piórkami gołębia pokoju i z uśmieszkiem zadowolonego hipokryty mówić o ustanowieniu pod dyktando Moskwy „nowego systemu bezpieczeństwa w niepodzielonej Europie”.

Putin wskazał „część europejskich elit”, które pozostają niezadowolone z nowego dialogu rosyjsko-amerykańskiego i chcą nadal żyć w zdestabilizowanym świecie. Federalna Służba Bezpieczeństwa będzie pracować nad tym, aby próby zerwania dialogu z Ameryką udaremnić.

„Szanowni koledzy!” – zwrócił się następnie do zgromadzonych funkcjonariuszy Putin. Wymienił kierunki działań służby. Wśród nich nacisk został położony na walce z przestępczością w sferze bankowości i finansów oraz (uwaga) z korupcją. A na koniec prezydent przeszedł do samych przyjemności – przygotowań do 80-lecia Pobiedy w wielkiej wojnie ojczyźnianej. Odnotował wybitny wkład wywiadu, kontrwywiadu, a także organów bezpieczeństwa państwowego, SMIERSZ i innych zbrodniczych odgałęzień aparatu przymusu. Ze szczególnym namaszczeniem podkreślił osiągnięcia funkcjonariuszy w zwalczaniu banderowców, OUN-owców i „wszelkiej maści zdrajców i kolaboracjonistów” (całość wystąpienia dostępna na stronie Kremla – http://www.kremlin.ru/events/president/news/76338).


*
Jeszcze słowo o ogłoszonej decyzji o zawieszeniu dostaw amerykańskiej broni dla Ukrainy. „The Moscow Times”, powołując się na źródła na Kremlu i w kręgach dyplomatycznych, pisze, że w Moskwie te wieści odebrano z pewnym takim zdziwieniem. Sekretarz prasowy prezydenta Dmitrij Pieskow wypowiedział okrągłą formułkę: „Jeżeli USA zaprzestaną dostarczać broń Ukrainie, to będzie to najlepszy krok w stronę pokoju. To decyzja, która faktycznie może skłonić reżim w Kijowie do rozpoczęcia procesu pokojowego”. Można zakładać, kontynuuje wywód „The Moscow Times”, że w tej sytuacji Władimir Putin, będzie się starał przekonać opinię publiczną na świecie, że to osobiście Zełenski ponosi odpowiedzialność na przedłużanie się wojny, a jednocześnie Rosja będzie wzmacniać nacisk na froncie, aby okupować jak najwięcej ukraińskich ziem.


*
W dzisiejszym strumieniu doniesień na uwagę zasługuje jeszcze jedna wiadomość. Bloomberg: Podczas rozmowy telefonicznej 12 lutego Trump poprosił Rosję o pośrednictwo w rozmowach USA z Iranem. Putin wykazał zainteresowanie. „Rosja uważa, że USA i Iran powinny problemy rozwiązać na drodze rozmów” – Pieskow. I znowu przydadzą się szaty obszyte piórkami gołąbka pokoju, nieprawdaż?

Interludium po rozmowie w Gabinecie Owalnym

3 marca 2025. Ostatni dzień lutego przyniósł światu doniesienia z Waszyngtonu – amerykańska administracja zaprosiła Wołodymyra Zełenskiego do Gabinetu Owalnego. Tematem spotkania Trump–Zełenski miało być podpisanie ramowej umowy o dostępie do ukraińskich złóż. Umowy nie podpisano. Przed kamerami rozegrała się scena, której reżyserem nie była poprawność polityczna ani żadna inna.

Skandaliczna awantura została już rozłożona na czynniki pierwsze przez media, komentatorów, polityków, szpiegów, stylistów i satyryków. Popatrzmy teraz na reakcje Moskwy.

Od rozmowy telefonicznej Trump–Putin minęły ledwie trzy tygodnie. Nawet niecałe. (Sytuację na początku tej „nowej ery” opisałam w Rosyjskiej ruletce i na łamach „Tygodnika Powszechnego”: https://www.tygodnikpowszechny.pl/punkt-zwrotny-w-kwestii-ukrainy-co-wynika-z-rozmowy-trumpa-z-putinem-189779; https://www.tygodnikpowszechny.pl/prezent-dla-putina-jak-kreml-zareagowal-na-dzialania-administracji-trumpa-w-sprawie-ukrainy-189832). Mamy dalszy ciąg festiwalu prezentów Trumpa dla Putina. Dociskanie Ukrainy na oczach zdumionego świata, by jak najszybciej przyjęła warunki porozumienia pokojowego według scenariusza Waszyngtonu i poczyniła ustępstwa, to jeden z nich.

Kreml od wielu lat próbuje wbić klin we współpracę transatlantycką. I dostaje od nowej amerykańskiej administracji miły podarunek w postaci sygnałów zwijania projektów USA w dziedzinie bezpieczeństwa na Starym Kontynencie. To na razie sygnały. Ale witane w Moskwie z pełnym zrozumieniem i zadowoleniem. Rosja ze swej strony powtarza wytarte mantry – chce gwarancji, że NATO nie tylko się nie rozszerzy, ale zwinie, chce decydować o statusie państw, będących w przeszłości w ZSRS, a także – w dalszej kolejności – w obozie socjalistycznym, czyli w bezpośredniej strefie wpływów Moskwy. Wodą na młyn Rosji są wszelkie podziały w świecie Zachodu – i te duże, i te mniejsze, i zewnętrzne, i wewnętrzne. Bo można je rozgrywać. Kryzysy to kolejne prezenty dla Kremla.

A co do Ukrainy – Putin chce jej kapitulacji, zmiany ekipy rządzącej (na taką, która będzie powolna Moskwie, co będzie równoznaczne z utratą przez Ukrainę – całkowitą lub częściową – suwerenności), uznania nowego statusu „nowych terytoriów” (tak się w Moskwie mówi o okupowanych regionach Ukrainy), demilitaryzacji Ukrainy i zagwarantowania, że nikt jej do NATO (nawet przeżywającego kryzys) nie przyjmie. And last but not least – zniesienia sankcji wobec rosyjskiej gospodarki.

Tymi oczekiwaniami Rosja żongluje w różnych konfiguracjach – chciałaby dostać wszystko w jednym natychmiastowym pakiecie, ale skoro na razie nawet „drug Donald”, nastawiony na wypracowanie nowego dealu z Moskwą, się z zaspokajaniem tych oczekiwań en bloc nie wyrywa, to trzeba stosować technikę salami, po kawałeczku. A tę technikę Putin ma opanowaną do perfekcji.

Na początek w las poszły ogary dyplomacji. Rosji zależało na przełamaniu izolacji Putina na arenie międzynarodowej i telefon od amerykańskiego przyjaciela jej to zapewnił. Z kopyta przystąpiono też do negocjacji o wznowieniu pracy ambasad (stopniowo wygaszanej przez ostatnie trzy lata) – odbyła się 18 lutego tura rozmów w Rijadzie, a potem 27 lutego w Stambule. Rosyjski MSZ wydał po stambulskim spotkaniu bardzo sztywny komunikat: przedyskutowano sposoby finansowania przedstawicielstw dyplomatycznych i możliwości przywrócenia bezpośredniego połączenia lotniczego. Na razie żadnych decyzji (zostaną podjęte zapewne dopiero na wyższych szczeblach). Jak na wielogodzinne męczenie buły to dorobek skromny. Może jakiś wymierny postęp będzie widoczny po kolejnych konsultacjach. W mediach pojawiają codziennie zapowiedzi prezentów Ameryki dla Putina (podkreślam – to medialne zapowiedzi, a nie oficjalne komunikaty): wznowienie eksploatacji Nord Stream 2 czy przecieki o zamiarze przyspieszenia negocjacji z Moskwą o zniesieniu sankcji.

Jeśli chodzi o reakcje Moskwy dotyczące zerwanego na wysokiej nucie spotkania Trump–Zełenski, to były one powściągliwe. Rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow zauważył, że w Stanach na pewno po tej rozmowie „pozostał nieprzyjemny osad” i że „ktoś powinien wreszcie skłonić Zełenskiego do konstruktywnej pozycji – on nie chce pokoju, ktoś powinien go przekonać, jeśli to będą Europejczycy, to cześć im i chwała”. Ostrzegł, że [rozpatrywane w różnych gremiach] przekazanie rosyjskich aktywów zagranicznych Ukrainie „będzie miało daleko idące konsekwencje”. I Moskwa tego tak nie zostawi.

W firmowym stylu z otwartymi inwektywami pod adresem ukraińskiego prezydenta wystąpił eksprezydent Dmitrij Miedwiediew – nazwał Zełenskiego „kokainowym klaunem” i „niewdzięczną świnią, którą właściciele świńskiej farmy dotkliwie spoliczkowali”. I wezwał amerykańskie władze do całkowitego wstrzymania pomocy wojskowej dla Ukrainy.

Komentatorzy w kremlowskich mediach podobnie jeździli po Zełenskim bez żadnych zahamowań. Portal „Wzglad” zamieścił m.in. materiały pod znamiennymi tytułami. „Ameryka przeklęła Zełenskiego. I co teraz?”; „W Białym Domu skończył się kiepski aktor”; „Chamstwo Zełenskiego zaowocuje zdjęciem Ukrainy z amerykańskiej listy płac” i tak dalej w tym duchu.

A Putin? O skandalu się dotychczas publicznie nie wypowiedział (Pieskow oznajmił tylko, że prezydent „został o skandalu poinformowany”). Miał natomiast wystąpienie na rozszerzonym kolegium Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Warto się przyjrzeć temu, co miał do powiedzenia w gronie kolegów. Ale to – w następnym odcinku. Podobnie jak dalszy ciąg akcji po rozmowie w Gabinecie Owalnym. Bo ten ciąg dalszy nastąpi.

Po spotkaniu w Rijadzie. Część 2

22 lutego 2025. Czy jeszcze ktoś pamięta, że pięć dni temu odbyła się pierwsza runda rozmów rosyjsko-amerykańskich? Wydarzenia i wypowiedzi tasują się tak szybko, że trudno się połapać. Ale spróbujmy uporządkować przynajmniej to, co po Rijadzie opowiadano w Rosji.

Ucząc się języka rosyjskiego, zastanawiałam się, dlaczego kolejka górska – atrakcja w lunaparkach, polegająca na wożeniu ludzi wagonikami, które to stają, to znów pędzą z różną prędkością, raz w górę, raz gwałtownie w dół – po rosyjsku nazywa się американские горки (amerykańskie górki). Od pewnego czasu się już nie zastanawiam – parada atrakcji, zmian, zakrętów, w jakie amerykańska polityka co dzień wpada z impetem od momentu zaprzysiężenia Donalda Trumpa, w pełni uzasadnia termin.

Jak na amerykańskich górkach porusza się Rosja? Z dystynkcją, zadowoleniem i oczekiwaniem na kolejne dobre wiadomości zza oceanu. I cedząc przez zęby, że na to czy tamto się nie zgadza.

Po kilku dniach, jakie minęły od powrotu delegacji z Rijadu, głos zabrał sam Putin. „Zostałem poinformowany (o przebiegu negocjacji w Rijadzie), to po pierwsze. Po drugie: oceniam je wysoko. Przyniosły rezultaty. Uzgodniliśmy, że nasze placówki dyplomatyczne wznowią pracę w normalnym trybie. Nieustanne wydalanie dyplomatów i z Waszyngtonu, i z Moskwy do niczego nie prowadzi. (…) Ponadto zgodziliśmy się co do tego, że wznowimy współpracę na tych kierunkach, które są interesujące dla obu stron: od Bliskiego Wschodu do rynków energetycznych i kosmosu. Ale najwięcej uwagi poświęcamy sytuacji związanej z kierunkiem ukraińskim (…) Zostałem poinformowany, że atmosfera była przyjazna. Ze strony amerykańskiej to byli nowi ludzie, którzy byli otwarci na podjęcie rozmów bez żadnych uprzedzeń, bez oskarżeń, a z tym mieliśmy do czynienia w przeszłości” (opisałam to w tekście w Rosyjskiej ruletce: https://www.tygodnikpowszechny.pl/rozmowy-o-pokoju-w-ukrainie-trump-amerykanie-pozycja-negocjacyjna-rosji-putina-chiny).

Tak, Putin może być usatysfakcjonowany tym, jak przebiegło pierwsze rosyjsko-amerykańskie przetarcie kabla po dłuższej przerwie. Amerykanie przystąpili do rozmów bez utrudniających warunków wstępnych wobec Rosji. Nie było mowy o pogwałceniu przez Rosję prawa międzynarodowego, o konieczności rozliczenia zbrodni wojennych popełnionych (i nadal popełnianych) przez armię rosyjską na Ukrainie. Obie strony przedstawiły listę potrzeb i oczekiwań na najbliższy czas. Na pytanie o naczelne zadanie, jakie miały do spełnienia rozmowy: zorganizowanie spotkania Trump-Putin, nikt nie udzielił odpowiedzi. Zapowiedziano jedynie, że kontakty będą kontynuowane.

Rosja reaguje po swojemu na to, co kotłuje się na linii USA-Europa czy USA-Ukraina, powtarzając zdarte mantry. O tym, że Zełenski nie ma legitymacji władzy. O tym, że wprowadzenie wojsk państw NATO na Ukrainę jest dla Moskwy nie do przyjęcia. O tym, że Europa powinna się opamiętać i nie wspierać „nazistowskiego reżimu” w Kijowie. Albo przypominając o tym, jak dobre stosunki łączą Moskwę z Pekinem (tak na marginesie, to Xi Jinping ma się niebawem udać do Waszyngtonu).

Tymczasem wiceminister spraw zagranicznych Siergiej Riabkow (to ten, który trzy lata temu „dobrze radził” natowcom, by spakowali manatki i zabierali się z Europy Wschodniej – https://www.tygodnikpowszechny.pl/rosja-bedzie-kopac-w-drzwi-170309) zapowiedział kolejne „kompleksowe konsultacje” przedstawicieli Departamentu Stanu i rosyjskiego MSZ (na szczeblu dyrektorów departamentów). Potem pracę kontynuować najprawdopodobniej będą delegacje na szczeblu wiceministrów. „Przekazaliśmy w Rijadzie szereg elementów naszego stanowiska. Amerykanie je teraz rozpatrują. Zamierzamy ukonkretnić pewne rzeczy, a w razie konieczności przedstawić [stronie amerykańskiej] poszczególne parametry naszych propozycji na piśmie”. Riabkow siedzi w gabinecie i zawija te parametry w dyplomatyczne sreberka i mówi tak, żeby coś powiedzieć, ale nic nie powiedzieć.

Tymczasem rzeczniczka MSZ Maria Zacharowa zajęła się dziś śpiewaniem. Wykonała pieśń antyfaszystowskich włoskich partyzantów „Bella ciao”. Maria Władimirowna zareagowała tak muzykalnie na otrzymaną petycję „od narodu włoskiego” z przeprosinami za słowa prezydenta Włoch Sergio Mattarelli, który porównał Federację Rosyjską do III Rzeszy.

W wykładzie wygłoszonym na uniwersytecie w Marsylii Mattarella potępił agresywną wojnę Rosji na Ukrainie i stwierdził, że podobne działania doprowadziły do II wojny światowej. „To był projekt III Rzeszy w Europie. Obecna rosyjska agresja przeciwko Ukrainie ma właśnie taki charakter”– powiedział.

Maria Zacharowa po tym wystąpieniu wpadła w szał. Jej zdaniem Mattarella dopuścił się bluźnierstwa, obiecała mu za to poniesienie konsekwencji. W propagandowych seansach nienawiści wprost grożono włoskiemu prezydentowi. We Włoszech po tej histerii Zacharowej rozległy się głosy wsparcia dla Mattarelli. Wypowiedziała się m.in. premier Giorgia Meloni, która powiedziała, że gniewne słowa Zacharowej „obrażają naród włoski, którego przedstawicielem jest prezydent – głowa państwa. Wyrażam pełną solidarność całego rządu z prezydentem, który od początku konsekwentnie i surowo potępiał agresję na Ukrainę”.

Dziś petycję wręczył Zacharowej niejaki Vincenzo Lorusso (włoski dziennikarz, mieszkający w Ługańsku, prowadzący kanał na Telegramie pod znamienną nazwą Donbass Italia, suflujący rosyjską narrację propagandową). Ta petycja to, wedle Lorusso, przeprosiny „od narodu włoskiego” za słowa prezydenta. Lorusso z Zacharową w duecie zaśpiewali w uniesieniu „Bella ciao”, a Zacharowa ze wzruszenia się rozszlochała. Jak pisze włoska prasa, to Lorusso zainicjował zbieranie podpisów pod petycją, jego inicjatywę momentalnie wsparła ambasada rosyjska w Rzymie, która zwróciła się też do Rosjan mieszkających we Włoszech, aby złożyli pod nią podpisy. W internecie są podpisy 25 tys. osób, Lorusso dostarczył do Moskwy 10 tys. Ogłoszenie o petycji zbiegło się w czasie z atakami hakerskimi na kilka wrażliwych miejsc we Włoszech, atak najprawdopodobniej przeprowadziła grupa hakerska Noname057(16) – określająca się jako prorosyjska (https://it.wikipedia.org/wiki/NoName057(16)).

Taka to bella politica.