Ćwiczenia Zapad-2013 wypadły nad wyraz dobrze. Armia białoruska dowiodła, że jest doskonale kompatybilnym komponentem sił zbrojnych państwa związkowego Białorusi i Rosji. O tym państwie związkowym już nikt dziś wprawdzie nie pamięta – zasypał je grad innych pomysłów integracji postradzieckiej, ale współpraca armii zaprzyjaźnionych ma się świetnie. Ćwiczenia zakończono 26 września, odtrąbiono sukces, pył na poligonach opadł i sztabowcy zaczęli szykować kolejne scenariusze na kolejne manewry. Aż tu nagle wspomnienie ćwiczeń, które rozgrywały się nie tylko na terytorium Białorusi, ale także w obwodzie kaliningradzkim, niespodziewanie powróciło wczoraj w wypowiedziach prezydenta Alaksandra Łukaszenki.
Jak zawsze mocny kandydat do nagrody Srebrnych Ust powiedział, że podczas wspólnej z prezydentem Putinem wizytacji ćwiczeń zaproponował mu, że Białoruś chętnie przejmie obwód kaliningradzki. „Uważam, że to nasza ziemia, w dobrym sensie tego słowa nasza. Nie pretenduję do tego, żeby jutro zabrać Kaliningrad, ale gdyby można było, to z przyjemnością” – przyznał na spotkaniu z rosyjskimi dziennikarzami. Barwnie opisał, że ten pomysł przyszedł mu do głowy, gdy wspólnie z prezydentem Putinem oblatywali śmigłowcem obszar, na którym ćwiczyły wojska w ramach Zapadu-2013. Ziemie niezaorane, zatroskał się były przewodniczący kołchozu. „I mówię Władimirowi Władimirowiczowi: słuchaj, oddaj mi te ziemie. Nie chcemy przekazania praw własności, my je po prostu zaorzemy i będziemy tu robić biznes na rolnictwie”. To uczyniłoby z obwodu kwitnący kraj. Produkcja z Kaliningradu mogłaby być dostarczana na Litwę (swoją drogą – ładny kalambur na tle zakazu wwozu nabiału z Litwy do obwodu kaliningradzkiego oraz zapchanych przejść granicznych w związku ze wzmocnionymi kontrolami wprowadzonymi przez stronę rosyjską). Putin wedle relacji Bat’ki rzekł na to dictum: „Zgoda”.
Ten fragment długaśnej – 5 godzin 23 minuty – konferencji prasowej Bat’ki (dłuższej niż rytualne konferencje prasowe Putina) natychmiast podchwyciła rosyjska blogosfera. Cytaty z Łukaszenki były ozdobą wszystkich portali. Bloger Dmitrij Jewsiutkin ukuł dla ewentualnego tworu terytorialnego przedzielonego Litwą termin „Białoprusy”. Napisał też fantasmagoryczne scenariusze rozwoju sytuacji, zgodnie z jednym z nich nowy twór coraz bardziej żarłocznie miałby odbierać sąsiadom ziemie (m.in. Litwie Kłajpedę, Polsce dawne Prusy Wschodnie) i stale rósł w siłę, stając się realną przeciwwagą dla reszty Europy. „Po aneksji Łotwy, Litwa i Estonia dobrowolnie wejdą w skład państwa białorusko-pruskiego, a Bat’ka otrzyma zasłużony tytuł Wielkiego Magistra” – kpi Jewsiutkin.
Łukaszenka nie tylko bujał śmigłowcem w obłokach, ale skrupulatnie wyliczał, co ma z przyjaźni z Rosją. Oznajmił, że dawno zbudowałby w swoim kraju Emiraty, gdyby nie konieczność odprowadzania do Rosji ceł za produkty naftowe (między Moskwą i Mińskiem obowiązuje porozumienie, zgodnie z którym Białoruś importuje rosyjską ropę bez ceł, jednak zwraca Rosji cła, otrzymywane z eksportu produktów naftowych otrzymanych z rosyjskiej ropy). „Przekazujemy do budżetu Rosji tylko za produkty naftowe wywiezione na Zachód 4 mld dolarów. A gdyby te pieniądze pozostały w kraju?”. Zapowiedział, że jeżeli Putin nie spełni danej obietnicy zniesienia tych opłat od stycznia 2014 r., to Białoruś może wystąpić z Unii Celnej. „Nie pociągniemy Unii, jeśli nie będziemy w niej widzieć rezultatów ekonomicznych”.
Bat’ka wiecznie targuje się z Rosją. I trzeba powiedzieć, że nie bez powodzenia. Gospodarka Białorusi znajduje się w ciężkim położeniu, Łukaszenka robi bokami. Sielankę na linii Moskwa-Mińsk mąci nierozwiązana sprawa konfliktu wokół Urałkalija (pisałam o tym http://labuszewska.blog.onet.pl/2013/09/04/hannibal-ante-potas/). Pieniądze z kredytów szybko się kończą, nieefektywna gospodarka zżera je błyskawicznie. Bat’ka przyciska więc teraz Rosję w kwestii taryf za produkty naftowe, jak zwykle dając do zrozumienia, że jak nie – to zrobi coś nieobliczalnego. Eksperci zwrócili uwagę, że Rosja wpisała te 4 mld do założeń budżetowych do roku 2016, więc kolizja jest nieunikniona. Nie pierwsza w tym duecie i zapewne nie ostatnia.
Ciekawe co ten „srebrnousty” prezydent miał na myśli mówiąc „nasza ziemia”?Czy miał na myśli , że ziemia ta jest jego i Putina ,czy Białorusi i Rosji?Niezła zagadka.Być może dowiemy się już niedługo ,ża Białoruś jest kolebką najstarszej cywilizacji na świecie.A państwo „Białopruskie” jakie miałoby powstać będzie jedynym krzewicielem zasad moralnych i kultury w Europie.Czy aby nie powinniśmy już uczyć się języka białoruskiego?”Wielkiego Magistra” w tej kwestii przecież już mamy.